Chapter 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Ja się nie boję...!”

(Y/N) szła ciemnym, porośniętym mchem korytarzem, zastanawiając się dokąd on właściwie prowadzi. Nie pamiętała już, w jaki sposób i dlaczego się tu znalazła, ale miała nadzieję, że dowie się tego, kiedy już dotrze do końca tunelu.

Wokół panowała grobowa cisza, nie słyszała zupełnie nic, nawet swoich kroków. Właśnie dlatego tak gwałtownie zareagowała na dźwięk za plecami. Głośno pisnęła, podskakując i natychmiastowo odwróciła się na pięcie.

Pustka.

W ciemnym korytarzu widziała jedynie jego mroczną głębię. Pewnie to tylko wiatr - pomyślała w pierwszej chwili, chcąc jakoś uspokoić emocje, jednak pokrótce zdała sobie sprawę, że w tunelu nie było żadnego wiatru.

Znów usłyszała ten dziwny odgłos podobny do wycia. Tym razem bała się choćby drgnąć. Nagle poczuła chłodny powiew na karku i momentalnie zbladła. Zacisnęła mocno powieki, błagając w duchu, aby to był tylko zwykły koszmar. Niestety nim zdążyła się z niego obudzić, ogromne, kościste łapy spoczęły na jej ramionach i zaczęły ją powoli odwracać. Przerażona nie miała pojęcia co się z nią dzieje, ale jakaś siła zmuszała ją do otworzenia oczu i choć dziewczynka bardzo nie chciała tego robić, uniosła powieki i wtedy...

— Haa! — pisnęła głośno, momentalnie wybudzając się ze snu i siadając na łóżku. Ciężko dyszała i była cała zalana potem, a twarz miała mokrą od łez.

Nim zdążyła zrozumieć co się właśnie stało, usłyszała głośne kroki na korytarzu i już po chwili w jej pokoju rozbłysło światło oraz pojawili się członkowie Akatsuki.

— (Y/N), co się stało? — zapytała wystraszona Konan, podchodząc do roztrzęsionej dziewczynki.

— Ktoś tu był? Wystraszyłaś się czegoś? — dopytał Itachi, który moment później siedział obok niej  na łóżku i delikatnie ją obejmował.

— N-nie... T-to tylko... Tylko zły sen — mruknęła pod nosem, spuszczając głowę i wtuliła się w Uchihę. — Przepraszam, że was obudziłam... — dodała jeszcze i zagryzła wargę.

— A już myślałem, że się coś stało — burknął Hidan, który, tak jak Deidara, wrócił do swojego pokoju.

Z (Y/N) zostali Itachi i Konan, którzy starali się uspokoić pięciolatkę.

— Powiesz mi co ci się śniło? Może wtedy postaram się ci pomóc i przestaniesz się bać — zaproponował brunet, a dziewczynka pokręciła głową i spojrzała na niego poważnie.

— Ja się nie boję...! — zaznaczyła bardzo stanowczo, jednocześnie delikatnie się rumieniąc. Nie chciała, aby ktoś postrzegał ją jako beksę, która lęka się własnej wyobraźni.

— Dobrze, dobrze. — Itachi uspokoił ją gestem dłoni, którą następnie ułożył na jej głowie, zaczynając gładzić (h/c) włosy.

Konan przyglądała się małej istotce przez dłuższą chwilę, starając się określić, dlaczego młoda wypiera się swojego strachu. Dla niej to nie było nic złego, wręcz przeciwnie - sny miewał każdy, tak samo jak i koszmary, i każdy miał swoje własne lęki.

— (Y/N), jeśli chcesz, to mogę spać z tobą. Przypilnuję cię i obronie przed wszystkimi złymi snami — uśmiechnęła się ciepło kobieta.

— Um... — Na samym początku (L/N)  jeszcze się zawahała, jednak ostatecznie postanowiła trwać przy swoim zdaniu, dlatego podziękowała, ale i odmówiła.

Członkowie Akatsuki zostali przy dziewczynce tak długo, aż znów nie pogrążyła się we śnie, po czym każdy z nich wrócił do swojego pokoju.

Zaraz po tym jak światło zgasło, (Y/N) niespodziewanie otworzyła oczy.

— ...Dlaczego mam wrażenie, że naprawdę się bałam? — mruknęła do siebie, a jej palce ostrożnie przejechały po srebrnym delfinie, który spoczywał na jej piersi zawieszony na łańcuszku. — Nie powinnam, ale...

Dziewczynka zamknęła na moment oczy, a wokół niej pojawił się dym. Kiedy biała zasłona opadła, (Y/N) znów była dorosła.

Ciężko westchnęła i przekręciła się na bok, ignorując fakt, że piżama, którą miała na sobie, była znacznie mniejsza. Ułożyła się wygodniej i gotowa do odpoczynku, ponownie szybko zasnęła. Tym razem nie miała żadnych sennych przygód.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro