Chapter 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Każdy jest inny...”

— (Y/N), praktycznie nie zjadłaś śniadania — zauważył Itachi, niezbyt zadowolony z tego faktu, bo specjalnie dla niej nauczył się nowego przepisu i miał nadzieję, że dziewczynka to doceni.

— Wybacz, braciszku, ale spieszę się na spotkanie z Dei'em — oznajmiła z uśmiechem, wypiła sok i popędziła w stronę wyjścia z kryjówki.

Dzisiaj był dla niej ważny dzień, na który długo czekała. Blondyn obiecał, że tego dnia znów zabierze ją na podniebną wycieczkę.

(Y/N) była tym tak strasznie zafascynowana, że nawet nie zauważyła osoby idącej z naprzeciwka. Sasori, bo to on szedł korytarzem, również zdawał się nie zwracać uwagi na otoczenie, zajęty studiowaniem planu marionetki.

Nic dziwnego, że dziewczynka zderzyła się z nim i odbiła się od niego, przez co upadła na część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

— Ałaa... — mruknęła cicho, początkowo nawet nie zwracając uwagi na Skorpiona, który się w nią wpatrywał z dużym zaskoczeniem.

— W porządku? — Spojrzała na niego i na jego wyciągniętą rękę, po czym kiwnęła głową, i wstała z jego pomocą. — Powinnaś bardziej uważać — pouczył ją, nie zwracając uwagi na to, że to czysta hipokryzja.

— Wiem, ale tak strasznie cieszę się, że Deidara będzie tworzył swoją sztukę specjalnie dla mnie, że nie mogę się skupić na niczym innym — oznajmiła z szerokim uśmiechem i wielkim podekscytowaniem.

Rozumiejąc sens jej słów, Sasori zmarszczył delikatnie brwi i pokręcił z dezaprobatą głową.

— Widzę, że mimo mojego wykładu, wciąż nie masz pojęcia o prawdziwej sztuce — powiedział, jakby był tym nie tyle co zirytowany, ale po prostu zawiedziony.

— Nie, wszystko doskonale pamiętam. Ale moim zdaniem, każdy jest inny i może postrzegać sztukę inaczej... Ty masz swoje marionetki, a Deidara wybuchy. — Kiedy to powiedziała, wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. W czekoladowych oczach kryło się zdumienie pomieszane ze źle ukrytym podziwem.

Kto by pomyślał, że ta mała jest taka mądra...

Sasori skrycie przyznał jej rację, jednak nie miał zamiaru publicznie o tym wspominać. Dziewczynka zrobiła na nim wrażenie. Była w młodym wieku, mimo to wykazywała się inteligencją, co sobie cenił.

— To ja będę lecieć, Deidara czeka — oznajmiła i popędziła w stronę wyjścia.

Gdy tylko wybiegła na dwór, zobaczyła młodego blondyna leżącego pod drzewem. Chłopak najwyraźniej uciął sobie drzemkę.

(Y/N) podeszła do niego i z uśmiechem pochyliła się lekko nad jego twarzą.

— Dei, wstawaj — powiedziała spokojnie, jednak to nie przyniosło żadnych efektów. Zaczęła go więc szturchać i potrząsać nim delikatnie. Blondyn zamiast się zbudzić, mruknął tylko coś pod nosem i przekręcił się na bok.

— To się robi inaczej. — Usłyszała za sobą i odwróciła głowę w stronę Skorpiona.

— Co ty tu robisz? — zapytała szczerze zaskoczona. Myślała, że wrócił do swojej pracowni.

Sasori lekko się spiął słysząc pytanie. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, że postanowił za nią pójść, bo był zazdrosny o Deidarę. To znaczy o jego wybuchy, które dla niego nie kwalifikowały się, aby określać je mianem sztuki.

— Patrz i się ucz — powiedział, odwracając jej uwagę od tematu i bez żadnych skrupułów kopnął piromana, i to tak mocno, że chłopak sturlał się z pagórka, na którym spał.

— Co się dzieje...?! — mruknął zdezorientowany chłopak, siadając. Przetarł twarz rękawem płaszcza i zwrócił głowę w stronę (L/N). — (Y/N), nareszcie jesteś, un — powiedział bardziej ożywiony i nawet lekko się uśmiechnął, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, jak brutalnie został obudzony.

— Już myślałam, że będę musiała oblać cię wodą czy coś — zachichotała rozbawiona, na co on trochę się speszył i zarumienił.

— To tylko krótka drzemka — mruknął, starając się jakoś wytłumaczyć, odruchowo drapiąc się po karku.

— Marnujesz tylko czas — odezwał się Sasori, zwracając na siebie uwagę blondyna. Dei wykrzywił lekko usta, podnosząc się całkowicie z ziemi.

(Y/N) westchnęła cicho i podbiegła go blondyna, po czym przytuliła się do jego nogi.

— To lecimy, Dei? — zapytała, zadzierając głowę, by spojrzeć na niego z dołu oczami szczeniaczka.

Niebieskooki poczuł się, jakby ktoś właśnie go wyróżnił. Widok tak uroczej małej istotki sprawiał, że chłopak miał ochotę uśmiechać się od ucha do ucha. A jej zachowanie względem niego, dawało mu poczucie przewagi nad Danną, który teraz jedynie wpatrywał się z niego ze szczerą niechęcią.

Dei dobrze pamiętał, że podczas ich pierwszego spotkania nie żywił do niej sympatii. Ale zmieniło się to jeszcze tego samego dnia i od tamtej pory chciał spędzać z dziewczynką wolny czas. Wydawała mu się niezwykła, a sam w jej towarzystwie czuł się wyjątkowo.

Teraz jednak to określenie po prostu nie wystarczało. Myśl, że (Y/N) przytuliła się właśnie do niego i to jego obdarzyła tak uroczym spojrzeniem, sprawiała, że obrastał w piórka.

Blondyn stworzył figurkę ptaka i powiększył ją, a następnie bez skrępowania podniósł (h/c) włosą, po czym wskoczył na rzeźbę.

— A polecimy nad wodospad? — zapytała podekscytowana, na co  przytaknął. (Y/N) pod wpływem radości, mocno go przytuliła, co najwyraźniej mu się spodobało, bo objął ją szczelnie i nie chciał puścić. — Do zobaczenia, Sasori! — zawołała jeszcze i oboje spojrzeli na lalkarza.

— No, do zobaczenia, un — powiedział szczerze zadowolony piroman, patrząc na niego z wyższością, po czym razem z dziewczynką wzbił się w powietrze na glinianym ptaku.

— Do niezobaczenia, Deidara — syknął pod nosem czerwonowłosy i ruszył do kryjówki, nawet nie zdając sobie sprawy, że właśnie stał się zazdrosny o (Y/N).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro