Chapter 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Chcę na barana!”

Miękka pościel, w której teraz leżała dziewczynka była dla niej niczym puchowa chmurka, stworzona do tego, by na niej spać. (h/c) włosa miała właśnie taki zamiar, było popołudnie, a zatem idealna pora na drzemkę. Obiad miała już za sobą, a wiadomo, że z pełnym żołądkiem śpi się znacznie lepiej.

Skryła oczy za powiekami i ułożyła się wygodniej, wtulając policzek w delikatną pierzynę. Była więcej niż pewna, że szybko uda jej się zasnąć.

Miała sporo racji, już po chwili była w pierwszej fazie snu, z którego niespodziewanie wybudził ją dźwięk skrzypienia drzwi przy ich otwieraniu.

Młoda zmarszczyła delikatnie nosek i podniosła się do siadu, by zobaczyć, kto ośmielił się jej przeszkadzać. Osobnikiem odpowiedzialnym za hałas okazał się być Hidan.

— A ty co? Nie śpij, bo cię okradną — powiedział na wstępie, widząc jej niemrawą minę.

— Przecież ja nie mam nic wartościowego. Poza tym lubię spać — odparła i przetarła zmęczona oczy.
— Ja to doskonale wiem, dziecino — uśmiechnął się dumny z tego powodu i podszedł do łóżka. — Ale na razie koniec spania. Chodź.

— Huh? Ale ja nie chcę, jestem śpiąca — powiedziała cichutko, odwracając nieśmiało głowę, starając się wzbudzić w nim współczucie.

Hidan patrzył na nią przez dłuższą chwilę, po czym niespodziewanie się roześmiał. Zaskoczona (Y/N) spojrzała na niego z niemym pytaniem w oczach.

— Ja wiem, że ty jesteś urocza, ale teraz to już przeszłaś samą siebie — powiedział pobłażliwie i poklepał ją po głowie.

— Nie rozumiem... — mruknęła bardziej do siebie, niż do niego.

Mężczyzna westchnął spokojnie i na przekór temu, ściągnął z dziewczynki kołdrę.

— Zrozumiesz jak ze mną pójdziesz. Chodź, no, będzie fajnie — zapewniwszy, wyciągnął do niej dłoń.

— Zgoda, pójdę, ale mam warunek — oznajmiła z cwanym uśmiechem, łapiąc go za rękę. — Będziesz mnie niósł, chcę na barana! — dodała wesoło.

Jashinisty nie trzeba było wcale długo przekonywać. Kucnął, by (Y/N) mogła się na niego wdrapać, po czym asekurując ją, aby nie spadła, ruszył do wyjścia.

Na dworze czekali na nich Deidara i Itachi, którzy postanowili zabrać małą na spacer. Widząc ją uczepioną na karku Hidana, nieco się zdziwili, ale żaden tego nie skomentował. Cała czwórka ruszyła na wschód od kryjówki. Podczas wędrówki (Y/N) kilkukrotnie starała się wybadać dokąd idą, ale nikt nic jej nie zdradził. Ponoć miała to być jakaś niespodzianka.

(Y/N) nie przepadała za nimi za bardzo, zależało to głównie od tego, że zazwyczaj kończyły się one dla niej zwyczajnie źle.

Teraz jednak, kiedy dotarli nad rzekę, do której wpadał mały wodospad, była wniebowzięta. Widok był niezwykły. Krystalicznie czysta woda potoku pryskała na małe głazy przy brzegach. Dalej rozciągał się las, a sam wodospad robił na niej ogromne wrażenie. Do tego zdawało się jej, że dzięki promieniom słońca przenikającym przez krople spływającej cieczy nad wodą tworzy się mała tęcza.

— Tu jest obłędnie — zachwyciła się, podziwiając krajobraz przez ramię Hidana.

— Właśnie dlatego tu jesteśmy, un — oznajmił blondyn i uśmiechnął się lekko.

(Y/N) po chwili zeszła z ramion jashinisty i podbiegła do rzeki, by dokładniej się jej przyjrzeć. Teraz była pewna, że tuż przy wodospadzie widziała małą tęczę.

*****

— Braciszku Itachi! Zobacz tylko co udało mi się zrobić! — (h/c) włosa podbiegła do Uchihy, który razem z Hidanem siedział pod jednym z drzew i obserwował dziewczynkę.

— Pokaż — zachęcił, prostując plecy, by spojrzeć na kilka miniaturowych glinianych zwierzątek. — Piękne.

— Naprawdę ci się podobają? — uśmiechnęła się z cieniem nadziei, który pojawił się na jej twarzy.

Czarnowłosy przytaknął z uznaniem, po czym wziął jedną z figurek i dokładnie się jej przyjrzał. (Y/N) dostrzegając podobiznę kota, wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

— Skąd wiedziałeś, że ta jest dla ciebie? — spytała wesoło, na co chłopak lekko się zdziwił.

— Zrobiłaś ją specjalnie dla mnie? — Na to pytanie, natychmiast pokiwała energicznie głową.

— Dei mnie nauczył — oznajmiła z dumą i przeniosła wzrok na śpiącego pod drzewem Hidana. Mężczyzna leżał tak od dłuższego czasu i choć dziewczynkę korciło, by go zbudzić, tak jak to on wcześniej ją, postanowiła, że da mu się wyspać. W końcu ktoś będziemy musiał ją nieść w drodze powrotnej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro