Chapter 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Jak zasadzisz marchewkę, to wyrosną klony Paina!”

Poczuła, że coś ogranicza jej ruchy. Zmarszczyła delikatnie nosek, próbując jakoś temu zaradzić. Udało się jej jedynie przekręcić na bok. Czując coraz większą irytację brakiem pełnej swobody, otworzyła powieki.

Leżała na łóżku otulona kołdrą. Tuż obok spał Hidan.

W pierwszej chwili było to jej obojętne, ale gdy szare komórki zaczęły pracować i zrozumiała całą sytuację, poczuła jak jej mięśnie się napinają.

Była zagubiona, nie wiedziała jakim cudem wylądowała w łóżku z Jashinistą. Do głowy zaczęły powracać wspomnienia z wczorajszej nocy. Przypomniała sobie rozmowę z Hidanem i na jej podstawie wykalkulowała najbardziej prawdopodobny scenariusz tego, co się działo później.

Westchnęła cichutko i ostrożnie wygramoliła się z jego ramion, po czym usiadła na materacu. Rozejrzał się po jego pokoju i śmiało stwierdziła, że był znacznie większy niż jej własny.

Postanowiła tu trochę poszperać. Wstała i podeszła do szafek, które kolejno zaczęła przeszukiwać. Podczas tego zajęcia śmiało stwierdziła, że faceta można poznać po wyglądzie jego pokoju.

Hidan był trochę nierozgarnięty, ale w gruncie rzeczy dało się z nim wytrzymać. Podobne zdanie (Y/N) miała na temat jego lokum.

Jak do tej pory nie znalazła nic ciekawego, co trochę ją frustrowało. Miała zamiar przejrzeć jeszcze szufladki w jego biurku, gdy nagle usłyszała szelest kołdry.

— Co robisz? — zapytał zaspany mężczyzna, który dopiero co wstał i w tej chwili przecierał oczy.

— Bawię się? — odparła nieco niepewnie, odwracając się w jego stronę.

Czuła jak jej serce przyspiesza swoje akcje. Jeśli Hidan się domyśli, co ona tak naprawdę wyczynia, będzie miała wielkie kłopoty.

— Super — mruknął jedynie w odpowiedzi i znów się położył.

Ja to dopiero mam farta, pomyślała, patrząc jak szarowłosy znów zasypia.
Trochę dziwnie się czuła i nie miała ochoty dłużej szperać w jego rzeczach, bo i tak nie przynosiło to żadnych korzyści. Poza tym przypomniała sobie, że w nocy Hidan słuchał jej wyżaleń i wcale nie narzekał, dlatego postanowiła zostawić jego pokój w spokoju i wyszła.

Wróciła do siebie, gdzie w miarę szybko się ogarnęła i ruszyła do jadalni. Całą drogę jej głowę zajmowały myśli o nadchodzącym wydarzeniu. Nadal trudno było się jej oswoić z myślą, że to wszystko wydarzy się już za tydzień. Ale musiała zachowywać pozory i grać swoją rolę.

— Dzień dobry! — zawołała z uśmiechem, wchodząc do jadalni.

— Cukiereczku! Gdzieś ty była? Tobi przyszedł cię obudzić, ale Ciebie nie było! — oznajmił zmartwiony chłopak i podbiegł do niej, po czym mocno ją przytulił.

— Spokojnie, tak się złożyło, że spałam u Hidana — powiedziała z łagodnym uśmiechem, wtulając się w Uchihę. Wszyscy obecni spojrzeli na nią jakby właśnie zaczęła mówić w innym języku. Dorosłych ogarnął szok, zdumienie, przerażenie - wszystkiego po trochu.

— Zdobił ci coś? — Kiedy pierwszy szok minął, Konan podeszła do dziewczynki i spojrzała na nią troskliwie.

— W sumie to tak — odparła po krótkim zastanowieniu, co sprawiło, że wszystkich zatkało. — Prawie mnie zgniótł. Ale jeszcze żyję, na szczęście. — dodała (h/c) włosa, widząc ich przerażone spojrzenia.

— A ja już myślałem, że... — zaczął Deidara, jednak Itachi szybko go uciszył, zakrywając jego usta dłonią.

— Zjesz z nami śniadanie? — zapytał młodszy Uchiha, a (L/N) przytaknęła z uśmiechem głową. Bawiła ją reakcja pozostałych, ale postanowiła, że zachowa to dla siebie.

Po śniadaniu postanowiła spędzić trochu czasu z Zetsu, który od samego rana miał w swoim ogrodzie ręce pełne roboty.

(Y/N) pieliła grządki, a zielonowłosy tworzył nowe, by później zasiać rośliny. Spojrzała na niego kątem oka i delikatnie się uśmiechnęła, gdy zobaczyła skupienie na jego twarzy. Widać było, że wszystkie zajęcia związane z upiększaniem ogrodu wykonywał z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem.

— Skończyłam — oznajmiła, otrzepując ręce i podeszła do niego zaciekawiona. Trzymał w dłoniach woreczek z nasionami, które wyglądały nadzwyczajnie. — Co to za nasionka?

Zetsu dopiero wtedy na nią spojrzał i natychmiast cofnął rękę z woreczkiem.

— Nie interesuj się wszystkim, bo cię zjem — powiedziała ciemniejsza strona. (Y/N) wydęła usta, nadymając policzki i tupnęła nogą, co powoli zaczynało wchodzić jej w nawyk.

— Nie bądź taki niemiły, Czarny — odezwała się łagodniejsza strona. — To są specjalne nasionka. Zasadzone kwiaty wyrastają tego samego dnia, a później zaczynają rozkwitać — oznajmił i sięgnął po konewkę.

— Zasadzisz je tu? — zapytała dziewczynka, podekscytowana wizją tego typu roślin.

— Nie, te kwiaty są szczególne, bo żyją jeden dzień. Zasadzone rano, w nocy usychają — powiedział i zawiązał sakiewke. — Są zbyt cenne, by sadzić je bez okazji.

— Rozumiem — mruknęła dziewczynka, której entuzjazm spadł do minimalnego poziomu. — Więc co tu będzie rosnąć? — spytała, dostając nagle nowy zastrzyk energii.

— Marchewka — odparł i ruszył po odpowiednie ziarnka do sadzenia. (Y/N) od razu udała się za nim.

— Ale jak to?! Jak zasadzisz marchewkę, to wyrosną klony Paina! — zawołała z oburzeniem i złapała go za płaszcz. — Nie rób tego, jeden lider w zupełności wystarczy.

Zaskoczony Zetsu spojrzał na nią z pytaniem w oczach i odczepił ją od swojego płaszcza.

— Kto ci powiedział, że Pain to Marchew? — Na to pytanie (Y/N) uśmiechnęła się niewinnie i z miną co złego to nie ja odeszła jak najdalej i jak najszybciej.

*****

Wieczorem dziewczynkę w jej pokoju odwiedzili Tobi i Deidara, którzy oznajmili, że mają jakąś niespodziankę.

— Gdzie mnie chcecie wyciągnąć? I to w dodatku w piżamie — zapytała zaskoczona ich obecnością.

Blondyn podszedł do niej, kucnął obok i objął jej drobne ciałko ramieniem.

— Wiesz, co to znaczy niespodzianka, un?

— Pewnie, że wiem. A wiesz co to znaczy przestrzeń osobista? — zapytała, starając się naśladować jego głos. Chłopak kiwnął zdziwiony głową. — No, a więc zabierz rączkę, proszę, bo zaczęła się ślinić — dodała z cwaniackim uśmieszkiem, na co artysta prychnął.

— Jeszcze będziesz chciała, żebym cię przytulił — mruknął naburmuszony i wstał.

— Oj, no przepraszam, nie chciałam cię urazić — powiedziała nadzwyczaj dziecięcym głosem, przeciągając nawet niektóre samogłoski. — Nie gniewaj się, Dei-Dei. — Przytuliła się do jego nogi.

— Przestanę się gniewać, jak z nami pójdziesz — powiedział, uśmiechając się pod nosem. (L/N) szybko się zgodziła i razem z nimi wyszła na dwór.

Wszyscy na nich już czekali, siedząc przy wielkim ognisku. Zdumiona dziewczynka jedynie wskazała palcem na małe obozowisko i spojrzała pytająco na resztę.

— Uznaliśmy, że fajnie będzie posiedzieć razem przy ognisku — powiedział Itachi i do niej podszedł. — Chwila, czemu jesteś w piżamie? Nie wzięłaś sobie jakiejś bluzy? — zapytał troskliwie, a ona przeniosła wzrok na Tobiego i Deidarę. Itachi podążył za jej wzrokiem i zrozumiał o co chodzi. Zdjął swój płaszcz i okrył nim (h/c) włosą, by ta nie musiała wracać do pokoju po cieplejsze ubrania.

(Y/N) usiadła na jednej z kłód i spojrzała na ognisko, którego płomienie oświetlały całą okolicę. Chwilę później zaczęła się zabawa. Każdy coś mówił, niektórym włączył się tryb żartownisiów, jeszcze inni po prostu zaczęli piec jedzenie nad ogniem. Do (Y/N) przysiadł się Hidan, który zaczął z nią gadać. I w pewnym momencie dziewczynka zadała zdumiewające pytanie.

— Dlaczego nie masz dziewczyny? — Wszyscy z automatu spojrzeli na tę dwójkę. Jashinista odchrząknął i z dziarskim uśmiechem odparł:

— Mam ciebie.

— A skąd niby wiesz, że ja nie jestem chłopcem? — ciągnęła tajemniczym tonem, który innym wydał się podejrzliwy.

— Zaraz... Co?! — Hidan doszukując się pewnej sugestii, poderwał się gwałtownie, a jego oczy rozszerzyły się pod wpływem szoku. — Jesteś chłopakiem?!

Dziewczynka nic nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się przebiegle, przygryzając koniuszek języka. Po chwili przeleciała pewnym wzrokiem po wszystkich, wstała i gdzieś odeszła.

Hidan patrzył za nią w osłupieniu, aż nie zniknęła za ścianą kryjówki.

— Naprawdę myślicie, że (Y/N) to chłopiec? — zagadał Kisame, wpatrując się w pozostałych. Był ciekawy, co oni o  tym sądzą.

— Ja tam jej w spodnie nie zaglądałem. — odezwał się Kakuzu stojący za Hidanem i kopnął go w plecy. — Nie gap się tak.

— A co jeśli to prawda do cholery?! — zawołał trochę wkurzony szarowłosy, posyłając partnerowi zdenerwowane spojrzenie.

— Przecież (Y/N) mówi o sobie w rodzaju żeńskim, poza tym często chodzi w sukienkach — wtrącił Itachi, który ani przez chwilę nie dał się zwieść jej gierkom.

— Jeśli naprawdę jest chłopcem, to może dowodzić tylko jednego! Ma syndrom Deidary — stwierdził z nutką pretensji jashinista i spojrzał na blondyna, który na jego słowa zaczął dławić się jedzeniem.

— Coś ty powiedział, un?! — warknął wybuchowy artysta, zaciskając tak mocno pięści, że aż jego knykcie zrobiły się blade.

— Ej, bez paniki. Ja tylko żartowałam — odezwała się (Y/N), która zdążyła już wrócić. — Jestem dziewczynką. — zapewniła z uśmiechem.

— Myślisz, że teraz tak łatwo uwierzę na słowo? — burknął Hidan, a ta wzruszyła ramionami.

— Będziesz musiał, bo nie mam zamiaru nijak tego udowadniać — odparła i usiadła obok Konan.

— Tobi wierzy na słowo i się cieszy, że (Y/N) jest dziewczynką! — wykrzyknął nagle Uchiha i ją przytulił od tyłu, na co pisnęła, nie mając pojęcia, że w ogóle stał obok.

— To miło — powiedziała, rozluźniając się. —  A teraz mam do was śmiertelnie ważne pytanie — oznajmiła po chwili dramatycznym głosem, patrząc na nich nazbyt poważnie — Kto chce piankę z ogniska? — dokończyła i wyciągnęła spod płaszcza całą paczkę słodkich białych pianek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro