Chapter 49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“M-masz brata bliźniaka...?”

— Ma być równo — zarządził Kakuzu, patrząc jak Deidara nieudolnie próbuje wyrównać stojącą w salonie choinkę.

— Nie pouczaj mnie, un! Wiem, jak mam to zrobić — odparł zirytowany blondyn i praktycznie położył się na podłodze, sprawdzając czy problem nie leżał po stronie rusztowania, na którym znajdowało się drzewko.

— Ze stojakiem wszystko w porządku — oznajmił Skarbnik, na co Dei zmrużył podejrzliwie oczy.

— No nie wiem, un — bruknął nieprzekonany, na co Sasori od razu się skrzywił i wstał z kanapy tylko po to, aby kopnąć młodzika w miejsce, gdzie kończy się szlachetna nazwa pleców. — Au! Za co?!

— Sugerujesz, że to ja źle skręciłem stojak? — zapytał z jadem w głosie.

(Y/N) ze swoich obserwacji wywnioskowała, że powinna jakoś interweniować, bo mogłoby się to skończyć kłótnią, a w święta taka sytuacja była czymś zupełnie nieporządanym.

Podeszła bliżej i uśmiechnęła się, gestem dłoni starając się uspokoić artystów.

— A nie wystarczy lekko pociągnąć, aby się wyprostowała? — zaproponowała, mając nadzieję, że to ostudzi nieco niechęć do siebie na wzajem bijącą od mężczyzn.

Nim ktoś z nich zdążył odpowiedzieć, Kakuzu podszedł do drzewka i ustawił je w idealnie pionowej linii, na co dziewczyna zaklaskała zadowolona.

— I po kłopocie — powiedziała z satysfakcją, zerkając na łowcę głów z niemą wdzięcznością.

— A gdzie są wszystkie ozdoby? — zapytał Dei, uprzednio wstając i rozglądając się po salonie.

— Tobi miał pomóc Konan zabrać wszystko z jej pokoju, a Zetsu udał się na poszukiwania starych pudeł — oznajmił z wyczuwalną wyższością w głosie Sasori, patrząc chłodno na blondyna.

— Starych pudeł? — powtórzyła (Y/N), łapiąc się za podbródek.

— No, podobno tam są schowane bombki, lampki i łańcuchy — wyjaśnił Deidara, unosząc dłonie na wysokość torsu i pokazując Dannie język. Co najśmieszniejsze - jego dłonie uczyniły dokładnie to samo, sprawiając, że Skorpion zmarszczył brwi i nos, zaciskając ze złości wszystkie zęby.

— To ja pójdę mu pomóc! — oświadczyła z uśmiechem (Y/N) i ruszyła w kierunku korytarza. Zatrzymała się jeszcze przy ścianie i spojrzała w stronę mężczyzn. — Kakuzu, weź ich trochę pilnuj, żeby przypadkiem nie rozważali między sobą jakiejś kłótni — poprosiła, posyłając mu perlisty uśmiech, po czym pomaszerowała na poszukiwania Zetsu.

Zielonowłosego znalazła kilka minut później. Mozolnie pokonywał korytarz, dźwigając cztery pudełka, jedno wielkie popychając nogami. (Y/N) udała się do niego w podskokach, uśmiechając się uprzejmie.

— Zetsu, pomogę ci! — oznajmiła radośnie i nim w ogóle zareagował, zabrała od niego dwa mniejsze pudełka, odsłaniając jego twarz.

— Tylko uważaj, w środku są bombki — ostrzegł ją Biały.

— Jak się wywrócisz, to wszystko się stłucze — dodał Czarny, co miało służyć jej za przestrogę.

— Spokojnie, dam sobie radę, obiecuję — oznajmiła pewna siebie i ruszyła przodem do salonu.

Gdy pudełka zostały dostarczone na miejsce, (Y/N) szybko je otworzyła i razem z mężczyznami znajdującymi się w salonie zaczęła przeglądać ozdoby.

Najbardziej spodobała się jej jedna z bombek. Była to czerwona chmurka na krawędziach ozdobiona białym brokatem, przez co wyglądała zupełnie jak wzór znajdujący się na płaszczach organizacji.

W końcu nadeszła chwila, aby zacząć stroić drzewko. Na początku Kakuzu z Deidarą zajęli się zakładaniem światełek. W tym czasie (Y/N), Zetsu i Sasori czyścili wszystkie ozdoby z kurzu za pomocą recznika papierowego przyniesionego z kuchni przez Akasunę.

— Jakie one są śliczne — przyznała dziewczyna, zachwycając się wypolerowaną, okrągłą bombką w odcieniu indygo, w złote gwiazdki.

— Nie tylko one są tu śliczne — szepnął nieświadomie Biały, nie mając pojęcia, że słowa te nie zabrzmiały jedynie w jego głowie, ale również rozniosły się po pomieszczeniu, docierając do (h/c) włosej, która siedziała na podłodze, naprzeciwko kanapy, na której spoczywał.

— A co jeszcze jest? — spytała z beztroskim uśmiechem, odruchowo przenosząc na niego wzrok.

Na twarzy Zetsu pojawiły się małe, różowe wypieki, które zdecydowanie bardziej widoczne były na bladej połowie. Policzek Czarnego za to delikatnie się rozjaśnił, gdy zrozumiał, że (Y/N) słyszała co  powiedział Biały.

Zielonowłosy zaczął nerwowo rozglądać się po pokoju, szukając jakiejś sensownej odpowiedzi. Jego wzrok padł na pudełko stojące z boku.

— Łańcuchy — oznajmił szybko, na chwilę tracąc z płuc cały tlen.

— Och, rzeczywiście. — Kobieta wstała, podchodząc do wspomnianej dekoracji, po czym wzięła jeden z ozdobnych lśniących sznurów i zaczęła się nim najzwyczajniej w świecie owijać, cicho chichocząc pod nosem.

Sasori i Zetsu nie odrywali od niej wzroku, a kąciki ich ust mimowolnie powędrowały w górę, gdy zobaczyli ten radosny uśmiech na twarzy (L/N).

— I jak wyglądam? — zapytała, stając przed nimi przystrojona złotym i czerwonym łańcuchem.

— Cudownie, un — odezwał się Dei, który skończył już zakładać lampki.

— Dziękuję — odparła z zadowoleniem dziewczyna, kręcąc na palcu kosmyk (h/c) włosów.

— Ale musisz je już zdjąć, bo trzeba je założyć na choinkę — wtrącił Kakuzu, podchodząc do niej. Złapał za jeden z końców złotego łańcucha i gwałtownie zaczął go ciągnąć, sprawiając, że (Y/N) zaczęła się kręcić wokół własnej osi, stopniowo zbliżając się do kanapy, na którą się wywróciła, w większości ciałem lądując na Zetsu.

— Auu... — mruknęła łapiąc się za głowę, która mimowolnie kołysała się na wszystkie strony świata.

— (Y/N)!? — krzyknęli pozostali, patrząc na dziewczynę z niedowierzaniem oraz widoczną troską.

— Wszystko dobrze? — zapytał Biały, którego ta sytuacja trochę peszyła, przez co zrobił się całkiem czerwony na twarzy.

— Z-zejdź ze mnie — nakazał Czarny, starając się unikać jej zamglonego wzroku.

Dziewczyna wydała z siebie niezrozumiały pomruk i podtrzymała sztywno głowę, aby jakoś utrzymać ją w jednym miejscu, bo zaczynało się jej robić niedobrze.

— M-masz brata bliźniaka, czy widzę podwójnie...? — zapytała w końcu, spoglądając nieprzytomnie na zielonowłosego.

— Kakuzu! Jak mogłeś, un? — zapytał oburzony Deidara, używając do tego karcącego głosu.

— Normalnie. — Skarbnik wzruszył ramionami, będąc w połowie zakładania pierwszego łańcucha. — Dżemojadzie, zdejmiesz drugi łańcuch sama, czy mam ci pomóc?

— Ha? N-nie! — powiedziała natychmiast dziewczyna, która właśnie się ocknęła. Podniosła się, posyłając Zetsu przepraszający uśmiech i lekko chwiejnym krokiem podeszła do łowcy głów. — Sama go zdejmę — oświadczyła stanowczo, powoli ściągając łańcuch, który następnie oddała mulatowi z naburmuszoną miną.

Kiedy w końcu przyszła pora na wieszanie bombek, w pokoju pojawił się również Tobi z pojemniczkiem pełnym papierowych ozdób zrobionych przez Konan. Wszyscy zajęli się przystrajaniem choinki, zapominając o wcześniejszych zgrzytach.

I wreszcie nastał czas, aby założyć na czubek gwiazdkę.

— Cukiereczku, ty ją załóż — powiedział Tobi, podając jej złoty przedmiot.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej drzewka, jednak okazała się być zbyt niska, aby dosięgnąć czubka, nawet gdy stawała na palach.

Nie spodziewała się, że z pomocą przyjdzie jej Kakuzu, który bez słowa stanął za nią, ułożył dłonie na jej biodrach i podniósł ją, a wtedy ona założyła gwiazdkę.

Gdy skarbnik odstawił ją na podłogę, odwróciła się do niego z delikatnymi rumieńcami na policzkach i podziękowała za pomoc.

— To jak, zapalamy lampki? — zapytał Sasori, stając obok gniazdka, do którego po chwili podłączył kabel ze światełkami.

Po pokoju rozbłysły różnokolorowe światełka, które powoli mrugały, dając piękny efekt całości.

— Jejku, wspaniałe — oznajmiła dziewczyna, patrząc oczarowana na świąteczne drzewko.

~

Znam ten ból złego dnia, więc łapcie rozdział na pocieszenie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro