Chapter 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

'Kocham...'

Styczeń zapowiadał się dość mroźnie. Gdy (Y/N) wstała z łóżka, od razu tego pożałowała. Kiedy jej stopy zetknęły się z zimną podłogą, po całym jej ciele przeszedł silny dreszcz, zmuszając ją do nagłego powrotu na łóżko.

Kobieta wpatrywała się uporczywie w ułożone panele, z grymasem niezadowolenia, jednocześnie zastanawiając się, czemu w jej pokoju panuje taki ziąb.

Okryła się szczelnie kołdrą, siadając wygodniej na łóżku i westchnęła głęboko, następnie wymruczała coś cicho pod nosem.

— To pewnie Kakuzu nie chce zainwestować w ogrzewanie — stwierdziła, przekonana o swojej racji.

Podczas, gdy ona dumała nad sytuacją temperatury w swoim lokum, w kuchni zebrała się grupa jej pseudofanklubu, do której należeli między innymi Deidara, Tobi, Hidan i Sasori, choć ten ostatni nie miał zamiaru przyznawać przed pozostałą trójką, że (Y/N) była dla niego ważna.

— Ciekawe co dziś będzie na śniadanie, un — mruknął zamyślony blondyn, podpierając się o stół, przy którym siedział.

— A kto je dziś, k***a, w ogóle robi? — dopytał szarowłosy, wpatrując się w swoje odbicie w szybie jednej z szafek i poprawiając swoje włosy.

— (Y/N)-chan! — oznajmił zachwycony Tobi, obejmując się ramionami i kręcąc delikatnie na boki. — Tobi już nie może się doczekać śniadanka zrobionego przez Cukiereczka.

— Dlaczego ty ją tak ciągle nazywasz? — wtrącił Skorpion, posyłając mu krzywe spojrzenie.

— Bo (Y/N)-chan jest taka urocza i tak słodko wygląda, i pachnie, i w ogóle cała jest jak taki cukiereczek — wymieniał z zafascynowaniem Uchiha.

— Tylko żebyś jej kiedyś nie pomylił z cukierkiem — odezwał się rozbawiony jashinista. — Bo jeszcze ją zjesz.

— Chyba nawet on nie jest tak głupi, aby zrobić coś takiego — dodał Sasori.

Na jego komentarz Deidara zareagował nagłym parsknięciem, czując, że po prostu musi dodać swoje trzy grosze do tego stwierdzenia.

— On jest tak głupi, że zapomni umrzeć, kiedy zostanie zabity, un — oświadczył z kpiną blondyn.

Obito na ogół spokojnie przyjmował jego kąśliwe uwagi, jednak tym razem zwyczajnie nie mógł odpuścić. Niby przypadkiem uderzył łokciem artystę, a wtedy ten syknął cicho, czując ból w okolicy żeber.

— Senpai jest okropny! — zawołał pretensjonalnie płaczliwym głosem, choć tak naprawdę nie było mu przykro. Zamiast smutku czuł złość i chciał jakoś odgryźć się Deidarze. — Zupełnie jak twoja sztuka!

Ostatnie zdanie w zupełności wystarczyło, aby na czole blondyna wyskoczyła żyłka, a za nią kolejna i następna, i jeszcze jedna... Dei wcisnął dłonie w torby przymocowane do jego bioder, a gdy je wyciągnął, cała reszta mogła podziwiać bomby wielkości jabłek, które trzymał, patrząc na zamaskowanego mężczyznę wzrokiem wyrażającym dwie rzeczy: nienawiść i chęć mordu.

— Ty! -— warknął piroman przez zaciśnięte zęby, co było jednoznacznym znakiem dla Tobi'ego, że powinien się jak najszybciej ewakuować, jeśli nie chce poczuć na własnej skórze gniewu senpai'a.

Uchiha pędem uciekł z kuchni, jak najdalej od artysty, który pognał od razu za nim, rzucając w jego stronę bombami. I choć przy tym demolował bazę, to nie mógł pozwolić, aby brunet bezkarnie obrażał jego sztukę.

— Nie zamierzasz ich powstrzymać? Kogo jak kogo, ale ciebie nasz blondynek się jednak słucha — odezwał się po chwili ciszy Hidan, na co Sasori wzruszył ramionami i usiadł wygodnie przy stole.

— Obaj są siebie warci i każdy z nich ma za długi język.

— Deidara ma aż trzy — przypomniał szarowłosy, zaglądając do jednej z szafek.

— Jakiś ty spostrzegawczy — bruknął czerwonowłosy, podpierając głowę na dłoniach. - A wracając, Deidara to jeszcze dzieciak, do tego hipokryta.

— Ha, co to znaczy?

— Widzi błędy innych i im je wypomina, mimo tego sam robi dokładnie to samo — oświadczył Sasori. W jego słowach rzeczywiście było sporo prawdy, co po dogłębnej analizie przyznał sam Hidan.

Mężczyźni słyszeli wybuchy oraz krzyki blondyna i bruneta jeszcze przez długi czas, w końcu się do nich przyzwyczajając na tyle, że przestali zwracać na nie uwagę. Głównie z tego powodu zareagowali dopiero na nowy dźwięk, który dobiegł do ich uszu kilka minut później.

Skrzypienie podłogi oraz ciche szuranie butami zapowiedziało nadejście (Y/N), informując mężczyzn o jej przybyciu, nim w ogóle stanęła w przejściu.

Dziewczyna na widok obecnych w kuchni delikatnie się uśmiechnęła na przywitanie.

— W końcu wstałaś, ja tu czekam na śniadanie — zauważył Hidan i choć Sasori'emu wydawało się, że chciał ją zganić za spóźnienie, to w rzeczywistości, mężczyzna powiedział to czysto żartobliwie.

— Zaraz zrobię... — mruknęła (Y/N), przeciągając ramiona.

— To może ci pomogę, co ty na to? — zaproponował szarowłosy, stając za nią i układając dłonie na jej biodrach.

Dziewczynę lekko zaskoczył jego gest, ale stwierdziła, że nie ma się co dziwić, bo Hidan, tak jak każdy z członków Akatsuki, był jak na razie nie do rozgryzienia i trudno było przewidzieć, co w danej chwili zrobi.

— Nie mam nic przeciwko — odparła (Y/N), uśmiechając się ciepło.

— W takim razie ja też ci z chęcią pomogę — oświadczył zdecydowanym głosem Sasori.

* * *

(Y/N) wpadła do pokoju zdenerwowana, trzapiąc za sobą drzwiami. Negatywne emocje zaczynały ją rozsadzać od środka i myślała, że zaraz wybuchnie.

Rzuciła się na łóżko, co było pierwszym pomysłem, jaki wpadł jej do głowy. Mocno przytuliła do siebie poduszkę w geście bezsilności i zacisnęła powieki, chcąc się jak najszybciej uspokoić.

Ten dzień zdecydowanie mogła zaliczyć do jednego z tych najbardziej żałosnych, jakie przytrafiły się jej podczas egzystencji.

Z natury zaczęło się stosunkowo niewinnie i początkowo nic nie wskazywało na to, że pod koniec jej nerwy będą bezlitośnie zszargane do cna.

Sasori i Hidan pomagali jej przy śniadaniu i myślała, że dzięki temu miło spędzi z nimi czas. Już kilka minut później przekonała się, jak bardzo się pomyliła. Mężczyźni, choć wobec niej starali się zachowywać  normalnie, to nie mogli się powstrzymać od oschłych komentarzy wymierzonych w drugą stronę.

Sprzeczali się praktycznie o wszystko i (Y/N) bała się zacząć jakąkolwiek dyskusję, aby przypadkiem nie pogorszyć ich relacji. Do tego mruczeli wzajemnie pod adresem drugiego wyzwiska i przekleństwa jakie tylko ślina im na język przyniosła. (L/N) naprawdę musiała się wysilić, aby w końcu załagodzić między nimi konflikt, choć tak naprawdę nie znała jego przyczyny.

Mężczyźni z czasem, aby pokazać swoją wyższość nad konkurentem, stali się zaborczy wobec (Y/N). Co chwilę praktycznie wyrywali ją sobie z ramion, mówi z pełnym przekonaniem na przykład, że "(Y/N) na pewno woli mnie bardziej od ciebie" i tym podobne.

Ale w końcu pojawiła się odsiecz w postaci Konan, która szybką interwencją zaniechała kłótni, nim mężczyźni zaczęli obrzucać się jedzeniem.

(Y/N) była wdzięczna swojej siostrzczce za pomoc, jednak na własne oczy zobaczyła, że nawet reprymendy od Konan nie powstrzymały obu ninja przed gromieniem się wzajemnie wzrokiem. Dziewczyna przez chwilę naprawdę miała wrażenie, że z ich oczu ciskają pioruny.

Najgorsze jednak było to, że, z jej perspektywy, shinobi traktowali ją przedmiotowo, tak jakby ona nie miała nic do powiedzenia. Oni nie wyglądali na przejętych jej zdaniem oraz niezadowoleniem, jakie wynikało z ich dziecinnego, mimo wszystko zaborczego, zachowania.

Po śniadaniu, gdy udała się do łazienki, aby się odświeżyć i ostudzić emocje, okazało się, że Zetsu dorwał się do jej szczoteczki do zębów, którą pożyczył bez pytania (nie wiedząc nawet, że to własność kunoichi), aby ułożyć swoje potargane przez wiatr włosy, zaczesując je w sposób, w jaki robił to Hidan.

Powieka dziewczyny już wtedy zaczęła delikatnie drgać.

Z następnym pomysłem, który zirytował ją jeszcze bardziej, wyskoczył Tobi, który postanowił zrobić z jej pokoju swoją fortecę, w której skrywał się przed zdenerowanym Deidarą.

Jak w innych okolicznościach dziewczyna nawet by się z tego śmiała i sama spróbowałaby go jakoś ustrzec przed gwałtownym blondynem, tak tego dnia jej cierpliwość się skończyła, a ona sama balansowała na cieniutkiej linii spokoju tuż nad przepaścią frustracji, która się w niej zbierała.

Dziewczyna nie chcąc słuchać Tobi'ego, jedynie ujawniła swoje pretensje związane z bałaganem, jakiego narobił mężczyzna, po czym miała go wyrzucić z pokoju, gdy wtem na korytarzu wybuchła jedna z bomb Deidary. (Y/N) wyciągnęła Tobi'ego na korytarz, a blondyn, widząc go zareagował gniewem.

Nie zdążył jednak stworzyć kolejnej bomby, a pojawił się Pain, który kazał im posprzątać i naprawić zniszczenia po eksplozjach. Całej trójce, choć (Y/N) nie była niczemu winna! Ale Pain wyjątkowo się spieszył i nie słuchał jej tłumaczeń.

I dopiero po ogarnięciu bałaganu dziewczyna wróciła do pokoju...

Teraz żałowała, że się nie sprzeciwiła i zwyczajnie nie zostawiła Deidary i Tobi'ego samych. Ale wtedy o tym nie pomyślała...

Leżąc przytulona do poduszki, zastanawiała się nad dzisiejszym dniem, który był istną katastrofą.

— Sprzątanie... Wiem, że mój wkład w pracę organizacji nie jest największy, ale czemu zostałam ukarana za niewinność? — mruknęła do siebie.

W środku czuła, że tak czy siak pomogłaby w sprzątaniu, nawet jeśli miała popsuty humor, ale lekceważące zachowanie lidera (i w sumie nie tylko jego) było dla niej ciosem.

— (Y/N), mogę wejść? — Dziewczyna usiadła na łóżku i spojrzała na Konan, która stała w progu drzwi.

— Jasne — odparła zmęczonym głosem (h/c) włosa i uśmiechnęła się przygaszona.

— Wyglądasz na zmęczoną, może jednak zajrzę do ciebie później? — zaproponowała fioletowowłosa, ale kunoichi pokręciła głową.

Konan zajęła miejsce obok dziewczyny i na wstępie delikatnie ją przytuliła. (Y/N), czując ukojenie, wtuliła się w przyszywaną siostrzyczkę.

— Mam dość... Nie cierpię ich — oznajmiła cicho (e/c) oka, a Anielica uniosła delikatnie brwi.

— Kogo dokładnie?

— Wszystkich! — pisnęła rozemocjonowana dziewczyna, po chwili odchylając lekko głowę, by spojrzeć na fioletowowłosą. — No z wyjątkiem ciebie...

— A ja myślałam, że ich uwielbiasz i kochasz spędzać z nimi czas — odparła zdezorientowana kobieta.

— Kocham... Ale czasem to mam dość — westchnęła ciężko, spuszczając wzrok. — Ostatnio wszyscy zachowują się bardzo dziwnie — zauważyła, a Konan uniosła lekko brew, jednak podświadomie domyślała się, o co mogło chodzić.

— Jakby o ciebie konkurowali? — dopytała, a (Y/N) natychmiast przeniosła z powrotem na nią wzrok i bezzwłocznie przytaknęła. — (Y/N), jesteś mądra, musiałaś zauważyć, że zawróciłaś niektórym w głowie.

— Ja się im naprawdę podobam? — (Y/N) z początku była lekko oszołomiona. Brała pod uwagę taką opcję, jednak nie przeczuwała, że akurat ona się sprawdzi.

— Z tego co mówisz oraz z tego co sama zdążyłam zauważyć, to myślę, że to bardziej niż pewne — oświadczyła fioletowowłosa. — Pamiętasz jak kiedyś zapytałaś mnie, jak to jest się zakochać? Ty również coś czujesz do jednego z tych głupków, racja?

(h/c) włosa nie odpowiadała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad doborem słów. Jej przyszywana siostrzczka była spostrzegawcza i dobrze wszystko wywnioskowała, dlatego dziewczyna ostatecznie jedynie nieśmiało przytaknęła, odwracając wzrok. Rozmawianie o uczuciach było dla niej wciąż obcym tematem i jeszcze się do tego nie przyzwyczaiła.

— Moim zdaniem, jeśli chcesz, żeby reszta dała ci spokój, powinnaś w końcu wyznać co czujesz jednemu z nich — poradziła Konan, a (Y/N) automatycznie się spięła.

— C-co? N-nie ma nowy, nie zrobię tego — od razu zaczęła się wykręcać. — Nie wiem czy potrafię...

— Właśnie dlatego musisz spróbować, aby się o tym przekonać — argumentowała Anielica.

(Y/N) zagryzła wargę, pogrążając się w natłoku myśli. W życiu nie pomyślałaby, że Konan będzie namawiać ją do wyznania miłości ukochanemu. Dziewczyna długo się przed tym broniła, bo nie była pewna czy jej uczucia zostaną odwzajemnione. Ale im dłużej nad tym dumała, tym coraz bardziej czuła, że pomysł jej siostrzyczki nie był taki zły.

Przecież była twardą kunoichi! Nie mogła bać się czegoś takiego jak odrzucenie. To jeszcze nie był koniec świata.

Myśląc o tym w ten sposób, poczuła w sobie wewnętrzną siłę i przypływ odwagi. Już nawet zapomniał o tym jak jeszcze kilka minut temu była wkurzona. Teraz ważny był dla niej tylko nowy cel, który właśnie obrała.

(Y/N) postanowiła wyznać miłość swojemu ukochanemu!

~

Ogłoszenia parafialne, Pirożki!

1. Jak podejrzewało kilka osób, zakończenia będą do wszystkich postaci. Było to zaplanowane odkąd został opublikowany Prolog książki.  Jednym z tagów opowiadania jest #Harem, więc nietrudno się domyślić jaki będzie koniec

2. Odpowiadając na bardzo ciekawe pytanie, które pojawiło się kilka razy w komentarzach (załóżmy, że jednak nie jest to harem z typowym zakończeniem dla każdego!) jeśli miałoby być tylko jedno zakończenie to (Y/N) skończyłaby z Tobi'm

3. Nadal waham się nad endingiem do Konan. Wiem, że znajdą się tacy, którzy by chcieli coś takiego, ale jak na razie nie jestem przekonana, bo w sumie dziwnie pisać o czymś, czego się nie planowało i nie zrobiło się nawet jakiejś podstawy, aby opisać ten związek, tym bardziej, że w którymś z rozdziałów jest wyraźnie napisane "jego" jeśli chodzi o miłość, więc wiadomo, że raczej kwalifikują się sami mężczyźni

4. Żeby nie było że nie mam dla was żadnego prezentu pod choinkę!

Na moim profilu znajdziecie Scenariusze z Akatsuki Reader w wersji Neko, na liście postaci jest również Konan (jest cała 10 bez Oroczimarke)

#Bardzo(Nie)chamskaReaklama

5. Pojęcia nie mam kiedy i w jakiej kolejności zacznę pisać endingi, więc jak ktoś chce ustalać kolejność to możecie w komentarzach robić debatę ;D

To tyle, dziękuję za uwagę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro