Chapter 54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Y/N) właściwie nigdy jakoś specjalnie się nie przejmowała artystycznym światem. Zwyczajnie nie rozumiała zamysłu tego całego autyzmu, który był pokarmem dla duszy wrażliwych twórców i którym trzeba było się zachwycać. Wiedziała tylko, że każdy mógł postrzegać sztukę inaczej. Ale jej neutralne nastawienie zaczęło się zmieniać, kiedy poznała Deidarę. To on pokazał jej, że rzeczy ulotne, nietrwałe są niezwykłe, bo tylko nieliczni, ci wybrani potrafią je dostrzec, co czyni ich wyjątkowymi.

Można było rzec, że to blondyn formował w niej wewnętrzną wrażliwość na sztukę. Dzięki niemu tak naprawdę zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, na rzeczy czasem tak błahe, że aż piękne w swojej prostocie. Wybuch właśnie taki był. Eksplozja trwała jedynie chwilę, znikała tak szybko i niespodziewanie, jak się pojawiała, jednak zostawiała po sobie rzeczywiste ślady, które dało się zobaczyć jak i te emocjonalne, wyryte na duszy.

Wystarczyło tylko wypowiedzieć komendę, to było niezwykle proste, a jednocześnie tak bardzo spektakularne...

Zakochując się w wybuchowym artyście, (Y/N) pokochała również jego sztukę, na którą uwielbiała patrzeć, dlatego korzystała z okazji i za każdym razem, gdy blondyn wyruszał tworzyć swoje dzieła, zabierała się z nim.

Tego wiosennego, słonecznego dnia również mu towarzyszyła. Zerwali się z samego rana, zabierając ze sobą śniadanie i udali się na oddaloną od bazy polanę, gdzie Deidara bez żadnych konsekwencji wysadzał kolejne skrawki ziemi, chcąc za pomocą wybuchów upiększyć dane tereny.

(Y/N) obserwowała go z bezpiecznej odległości, uśmiechając się nieświadomie na widok blondyna, który mógł spełniać się w swój własny, jakże nieszablonowy sposób.

Chłopak wysadzał co tylko się dało, nie robił tego jednak bezustannie. Po każdej udanej eksplozji, znajdował trochę czasu, by po prostu napawać się pięknem jakie tworzył i wszystkim co pozostawiała po sobie jego sztuka: zgliszczami, powstałymi kraterami, chmurami dymu i opadającym powoli pyłkiem.

W pewnym momencie blondyn odwrócił się do stojącej na małym pagórku dziewczyny i czym prędzej do niej podbiegł. Zatrzymał się kilka kroków przed nią.

Widząc rozradowanego chłopaka z rumieńcami na policzkach, który nie ukrywał zachwytu i ekscytacji, (h/c) włosa poczuła przyjemne ciepło w środku. Uwielbiała patrzeć na jego szczęście, bo wtedy sama również je odczuwała.

Szczerze ucieszony blondyn lekko dyszał z tego wszystkiego. Tak, tworzenie jego sztuki było męczące, zważywszy na entuzjazm, jaki wkładał za każdym razem, gdy coś wysadzał.

— Może zrobisz sobie przerwę i coś zjemy? — zaproponowała (Y/N) z ciepłym uśmiechem, który od razu odwzajemnił, kiwając zgodnie głową.

Usiedli w cieniu drzew rosnących nieopodal i dziewczyna wyjęła ze swojej torby pudełeczko ze śniadaniem, które przygotowała przed opuszczeniem bazy. W pojemniku większą część stanowiły rzeczy, które zostały z wczorajszego obiadu, co Deiowi zupełnie nie przeszkadzało. Był zbyt zadowolony faktem, że będzie mógł zjeść z (Y/N) sam na sam, co uwielbiał robić. W ogóle kochał spędzać z nią czas tylko we dwoje, a jeszcze przy dobrym jedzeniu to już zupełnie czuł się prawie tak dobrze jak, gdy tworzył swoją sztukę.

— Podobał się pokaz, un? — zapytał ciekawski i jednocześnie głodny pochwał blondyn.

Gdy (Y/N) chwaliła jego dzieła, cały od razu obrastał w piórka, dlatego często stwarzał okazję, by usłyszeć od dziewczyny choć najmniejszy komplement.

— Oczywiście, że tak! Jak zawsze — uśmiechnęła się szczerze (Y/N), podając mu zestaw pałeczek.

Blondyn nie ukrywał zadowolenia. Zaczął jeść, a z twarzy choć na chwilę nie schodził mu sielski uśmiech, który poszerzał się ilekroć spojrzał na (L/N).

Panowała między nimi przyjemna cisza, której żadne nie chciało teraz przerywać. Cieszyli się spokojem, jedli i obserwowali okolicę upiększoną przez wybuchy Deidary.

(Y/N) wykorzystała ten czas, by poukładać sobie w głowie myśli. Był piękny dzień, oboje byli w doskonałym humorze, który mógłby się jeszcze polepszyć, przynajmniej w wypadku dziewczyny. Właśnie dziś planowała powiedzieć blondynowi o swoich uczuciach. Była więcej niż pewna, że strasznie jej na nim zależało, dlatego postanowiła, że w końcu mu wszystko wyzna.

Powtarzała regułkę, którą szykowała sobie od pewnego czasu. Już wcześniej wyobrażała sobie, jak mogłoby wyglądać całe zdarzenie, nie domyślając się nawet, że artysta robił podobnie.

Niebieskooki nigdy wcześniej nie miał dziewczyny, nie wiedział do końca jak powinien się zachowywać przy swojej lubej, a przede wszystkim jak powiedzieć, że ją kocha. Stresował się, bo zawsze tą jedyną, która żyła w jego sercu, była jego sztuka. Jednak nawet ona zeszła na boczny tor, gdy pojawiła się (Y/N), co blondynowi jakoś specjalnie nie przeszkadzało. Cieszył się, że się zakochał. Jednak przyznanie się do tego przed (h/c) włosą stanowiło dla niego problem.

Ale tego dnia oboje czuli, że chyba są na to gotowi.

Po posiłku oboje położyli się na miękkiej trawie i wygrzewając się w promieniach słońca przebijających się przez gałęzie drzew, odpoczywali. Cichy szum wiatru, który szeleścił między zielonymi liśćmi, niósł do ich uszu kołysankę śpiewaną przez ptaki, która dodatkowo ich relaksując, sprawiła, że szybko oboje zasnęli.

Pogrążeni we śnie, nie mieli wpływu na to co działo się z ich ciałami, zwłaszcza blondyn, którego kończyny podczas snu żyły własnym życiem. Często skopywał kołdrę, jego ramiona wyginały się w różne kształty, ewentualnie jedna z dłoni po pewnym czasie zderzała się z szafką, budząc przy tym artystę. Ale teraz, leżąc na soczyście zielonej, miękkiej trawie, tuż obok (Y/N), po prostu przekręcił się na bok, zupełnie jakby coś go do niej przyciągało. Ramieniem objął dziewczynę i nieświadomie się do niej przytulił.

Nie zarejestrował dokładnej chwili, w której się zbudził. Otworzył leniwie powieki, czując się wypoczętym jak nigdy. Jego wzrok napotkał twarz dziewczyny leżącej przed nim. Jej spokojny wyraz twarzy, ten cichy delikatny oddech, sprawiły, że Dei w ogóle nie przejął się ich bliskością. Zamiast tego po prostu obserwował dziewczynę, nadal pod wpływem sennego amoku, podziwiając jej oblicze.

Jakaś niewidzialna siła powoli popychała go w jej stronę. Nie wiedział nawet, że się do niej zbliżał. Był jak zahipnotyzowany, gdy z wyjątkową delikatnością pocałował te kuszące, jakże słodkie usta.

(Y/N) wiedziała, że coś się działo. Przez cienką granicę snu docierały do niej subtelne ruchy i ciepło, które czuła na ustach. Zmuszając ciało do wyswobodzenia się z ramion Morfeusza, rozdzieliła złączone powieki. W pierwszej sekundzie nie zareagowała, widząc blond kosmyki okalające niewyraźną twarz Deidary. Miała bowiem wrażenie, że to wszystko było snem. Niezwykle realnym, mimo to nadal tylko snem. I to wyjątkowo pięknym.

Zamknęła więc oczy i pozwoliła sobie odwzajemnić słodki pocałunek, czego zupełnie nie spodziewał się blondyn. Czując odpowiedź na swój gest, poczuł również jak mocno zabiło jego serce. To właśnie ono przywróciło go do rzeczywistości. Wyrwany z przyjemnego transu, odsunął się gwałtownie, jakby miękkie usta, których jeszcze przed chwilą smakował, zaczęły parzyć niczym ogień.

Spojrzał na dziewczynę, akurat, gdy i ona otworzyła oczy. Oboje wyglądali na mocno zaskoczonych. Zdezorientowani całą sytuacją wpatrywali się w siebie, nie będąc w stanie zrobić nic innego. (Y/N) szybko zrozumiała, że to co jeszcze chwilę temu wydawało się jedynie snem, było najprawdziwszym doznaniem.

Wspomnienie doświadczonego pocałunku u obojga skutkowało pieczeniem na policzkach. (h/c) włosa czuła jak ogarnia ją fala gorąca, zmieszania połączonego z zawstydzeniem. Dei czuł podobnie, z tym, że w jego sercu zawitał również strach. No bo niby jak miał to wytłumaczyć?

— Deidara... — zaczęła niepewnie onieśmielona (Y/N). Na dźwięk jej niecodziennego, lekko zaniepokojonego głosu chłopak dodatkowo się spiął i poczerwieniał.

Ona natomiast próbowała się rozluźnić. Pocałunek dał jej sporo do myślenia. Skoro to Deidara go zainicjował, to może on czuł to samo co ona? Tak przynajmniej podpowiadały jej myśli. Wiedziała, że nie powinna dłużej zwlekać, skoro los sam dawał jej okazję.

— (Y/N), muszę ci coś wyznać, un — Artysta odezwał się pierwszy, starając się brzmieć pewnie. Ale dziewczyna nie miała zamiaru dać mu szansy skończyć. Czuła, że musi mu powiedzieć to co jej od pewnego czasu ciążyło właśnie teraz.

Kocham cię. — Powiedzieli synchronicznie, patrząc sobie prosto w oczy.

(Y/N), rozumiejąc całą sytuację szybciej, uśmiechnęła się ciepło, gdy poczuła, że z jej serca właśnie zleciał cały ciężar wywołany stresem. Poczuła się lekka, a jej ciało przepełniała radość. Deiowi zrozumienie zdarzenia zajęło trochę dłuższą chwilę. Kiedy w pełni pojął, że jego uczucia są odwzajemniane, pochwycił twarz (L/N) i znów ją pocałował. Nie wiedział skąd brał odwagę, by wykonywać takie gesty. Zwyczajnie był w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a świadomość, że (Y/N) również go kochała, sprawiała mu więcej radości nawet niż tworzenie swojej sztuki...

~

Wiem, że miał być Itachi. Spokojnie jego rozdział powoli piszę i w sumie miałam wstawić go wcześniej, ale sytuacja wyglądała tak, że zabrałam się jednocześnie za dwa zakończenia, a to z Deiem pisało mi się lepiej i miałam na niego "wenę", więc wstawiam go najpierw.

A teraz pytanko:

Po Itachim chcielibyście zobaczyć ending z Laleczką, Rybką czy Chwaścikiem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro