1 « Smile Rosie »

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Więc? - odezwałam się patrząc na blondynkę zaciekawiona. - Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?
Założyła nogę na nogę i wygładziła swoją ołówkową spódnice patrząc na mnie tak jak każdy, ze współczuciem.
- Będę szczera, Rosie - samo to zwiastowało kłopoty. - To wszystko nie wygląda dobrze. Twoja ucieczka tak naprawdę pogarsza wszystko.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - powiedziałam z wyrzutem. - Zjedzą mnie żywcem jeśli tylko wyjdę z domu.
Westchnęła głęboko.
- Nawet gwiazdy wypowiadają się już o tobie. W zeszłym tygodniu na rozdaniu nagród MTV, gdzie wygrałaś w jednej kategorii, Kanye West krzyknął na całą sale, że skoro ty jej nie chcesz to mają ją dać komuś innemu...
- I to ma zmienić moje zdanie? To, że jakiś buc ma problem?
Wstałam gwałtownie, podchodząc do blatu i biorąc sobie butelkę wody.
Wiedziałam, że sytuacja jest beznadziejna ale wiedziałam też jakie piekło się rozpęta jak zostanę gdzieś sfotagrafowana.
- Musimy zacząć ocieplać twój wizerunek. - powiedziała poważnie. - Nowy album, trasa koncertowa, parę wyjść z in...
- Nie. - przerwałam jej, nie mogąc nawet tego znieść. - Nie ma nawet takiej opcji.
- Mam pomysł. Razem z całą twoją ekipą na to wpadliśmy i myślimy, że to jest naprawdę...
Przewróciłam oczami, siadając i podpierając głowę na ręce przyglądając się jej, a ona zrozumiała aluzje i kontynuowała.
- Johnny Crane zaproponował ci abyś wzięła udział w nowej edycji The Voice. Zebrali już trzech opiekunów i zastanawiali się czy nie chciałabyś być czwartym. To ogromna szansa...
Nie wiedziałam czy to dobry pomysł.
Znowu być w świetle reflektorów, które tak mnie nienawidziły.
Być ocenianą pod każdym względem, komentowaną zawsze i wszędzie.
Ale miała rację, wyjście do ludzi i pokazanie, że te komentarze nic nie znaczą, pomogłyby najbardziej.
- Jak miałoby to wyglądać?
Uradowana wydała z siebie okrzyk pełen radości i klasnęła w dłonie, a ja nawet nie dałam rady powstrzymać uśmiechu.
- Na miesiąc zamieszkasz w domu wspólnym i będziesz miała swoją drużynę, którą będziesz musiała przygotować do eliminacji, później może do finału. Oczywiście możesz opuszczać dom jeśli chcesz i jest mnóstwo ochroniarzy więc nie musisz się o nic martwić.
- A kim są pozostali opiekunowie?
Próbowała to zamaskować ale widziałam ten delikatny zanik uśmiechu.
-Johnny Krane chciał wprowadzić cię w szczegóły osobiście. Zgadzasz się?
Westchnęłam poddając się, nie miałam już nic do stracenia.
- Niech będzie.

- Mam być opiekunem w The Voice. - wyjaśniłam Justin'owi gdy ciekawy zadzwonił do mnie wypytując o szczegóły.
Zaśmiał się głośno, a najwyraźniej Kim siedząca obok mnie to usłyszała, bo spojrzała w moją stronę.
- Nie sądziłem, że bawisz się w takie rzeczy. - stwierdził szybko. - Nie wyobrażam sobie ciebie w roli mentora.
- Nie musisz być złośliwy. - mruknęłam patrząc za okno.
- Stwierdzam fakty. - powiedział, a ja prychnęłam. - Moja przyjaciółka zaprosiła nas na swoje urodziny. Piszesz się?
- Nie wiem o której wrócę. - stwierdziłam. - Podaj mi adres klubu, jakby co to dojadę.
- Zaraz ci go wyślę. - obiecał. - Obyś trafiła na gburowatych innych opiekunów, którzy nauczą cie pokory.
Zaśmiałam się.
- W cuda wierzysz?

Czarny samochód zatrzymał się pod studiem, w którym miałam dzisiaj próbować naprawić swoje życie.
Słyszałam krzyki, od których zdążyłam się już odzwyczaić, blask fleszy przebijał się nawet przez przyciemniane szyby, a ja czułam jakby moje serce zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.
Dopadł mnie jeszcze większy stres niż przed moim pierwszym występem na wielkiej scenie.
- Obleciał cie strach? - mój ochroniarz zaśmiał się patrząc na moją przerażoną minę, a ja szturchnęłam go mocno w ramię.
- Dopilnuj lepiej aby nic mi się nie stało.

- Rosemary! - zawołał Jonathan, a ja się zaśmiałam gdy chwycił mnie w ramiona. To było dziwne uczucie, serdeczność po tym wszystkim. - Tak długo marzyłem aby cię poznać!
- Mi też jest miło. - powiedziałam uprzejmie gdy się odsunął. - Wybacz za spóźnienie ale przed studiem jest niezły tłum.
Machnął ręką z uśmiechem, chwytając mnie pod ramię i prowadząc w tylko sobie znanym kierunku.
- Nie przejmuj się kotku. - stwierdził. - Reszta opiekunów też się spóźnia. Ale lepiej powiedz mi dlaczego się zgodziłaś?
Zgodziłam w dużej mierze dlatego, że chciałam udowodnić wszystkim, że Rosie Black jednak może sobie poradzić sama.
I chciałam w końcu odciąć się od komentarzy, że bez zespołu sobie nie poradzę.
Chciałam im wszystkim udowodnić, że byli w błędzie.
- Kto będzie opiekunami? - zapytałam z ciekawością. - Nikt nic nie chciał mi powiedzieć.
Kim posłała mi lekki, zakłopotany uśmiech.
- To miała być niespodzianka. - odezwała się. - Będzie czterech opiekunów, a są nim...
- Rosie Black! - przymknęłam oczy słysząc znajomy zachrypnięty głos.
Wzięłam głęboki oddech zanim odwróciłam się w stronę głosu z wymuszonym uśmiechem.
Jak to jest, że na sam jego widok otwiera mi się nóż w kieszeni?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro