12 « Because you're beautiful »

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Moi kochani! - zawołał Johnny następnego dnia gdy jedliśmy śniadanie. - Bardzo się cieszę, że tak dobrze się bawiliście w wesołym miasteczku ale to nie koniec atrakcji tego specjalnego tygodnia! Dzisiaj jest ona niestety tylko dla opiekunów. - w uczestnikach przebiegł zgodny jęk, a ja się lekko zaśmiałam. - Jeszcze będziecie mieć na to czas, obiecuję. Dzisiejsze zadanie polega na napisaniu chociaż jedno zwrotkowej piosenki z refrenem w parach.
Czy to wszystko nie było zbyt oczywiste?
Kolejne zadanie w parach, a ja jak zwykle dostanę złośliwego Styles'a do pomocy.
Normalka.
- Rosemary i Harry, Selena i Cody. - podał nam, a ja przewróciłam oczami. - Do końca dnia chcę widzieć piosenki!

- O czym chcesz napisać? - zapytałam siadając naprzeciwko fortepianu w sali, którą niedawno odkryłam.
Styles oparł się o instrument i na mnie spojrzał.
- Miłość?
Pokręciłam głową, ocierając klawisze z kurzu.
- Banalne. - stwierdziłam szybko i na niego zerknęłam. - Nienawiść?
Przewrócił oczami jednak na jego ustach zawitał lekki uśmiech.
- Banalne. - powtórzył po mnie.
- W takim razie napisz o czym chcesz, ja zrobię to samo, a potem to porównamy. - zaproponowałam opierając swoj notes o fortepian i starając się skupić jednak Harry mi tego nie ułatwiał.
Ciągle stukał swoim długopisem o instrument.
- Wiem dlaczego jesteś taka zgorzkniała. - odezwał się nagle, nie odrywając wzroku od swojej kartki.
Nie uniosłam na niego wzroku, będąc pewna, że powie mi kolejny głupi docinek. 
- Nie mogę sie doczekać aż mi powiesz. - mruknęłam bazgrając szlaczki na marginesie.
Taki mały gest ale od razu przypomniał mi szkolne czasy.
- Nikt dawno porządnie cie nie pieprzył. - wyjaśnił, a ja przewróciłam oczami, chcąc rzucić w niego notesem, który trzymałam.
Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej bezczelny, a ja nie byłam pewna co powinnam z tym zrobić.
- To akurat nie jest twoja sprawa. - warknęłam wbijając długopis tak mocno, że przebił kartkę.
- Nie wierzę. - uniósł na mnie wzrok, a na jego ustach pojawił się zwycięski uśmiech. - Mam rację!
Spojrzałam na niego.
- Przynajmniej nie jestem taka jak ty. - oznajmiłam ze złośliwym uśmiechem, a on zmrużył oczy.
- Wyjaśnisz to?
- Nie sypiam z każdym kto się rusza. - wytłumaczyłam wracając do rysowania.
Z dwojga złego to było ciekawsze zajęcie niż kłócenie się z Harry'm.
Wciągnął powietrze ze świstem.
- Zmień płytę. - podsumował. - Bo najwyraźniej ci się zacięła.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego i o dziwo jego wzrok był wbity we mnie.
- Chociaż raz udawajmy, że się nie nienawidzimy i współpracujmy. - zaproponowałam, a w kąciku jego ust pojawił się uśmiech.
- Co już masz? - zapytał, a ja odwróciłam kartkę w jego stronę.
Nie napisałam zbyt wiele.
Zaledwie pierwszą zwrotkę piosenki, która od dawna chodziła mi po głowie.
Gdy jeszcze byłam w zespole to nie ja byłam tekściarką także byłam w tym conajmniej do dupy. - A ty?
Wymieniliśmy się kartkami, a ja nie mogłam powstrzymać lekkiego śmiechu.
- Wiesz co jest najzabawniejsze? - zapytałam, a Styles kiwnął głową zachęcając mnie do mówienia. - Że te dwie zwrotki idealnie do siebie pasują.
Uniósł wzrok, a jego tęczówki spotkały się z moimi.
Nie mogłam zaprzeczyć, ze nasze relacje uległy zmianie wyciągu trwania programu jednak to nic nie zmieniało.
Mogłam do woli uważać, że jest przystojny i ma piękne oczy jednak to między nami niczego nie zmieniało.
- Dlaczego się na mnie patrzysz? - zapytałam gdy wciąż nie odwracał wzroku.
- Bo jesteś piękna. - wymamrotał nie odwracając wzroku, a ja prawie zachłysnęłam się powietrzem na jego wyznanie.
Naprawdę stwierdził, że jestem piękna?
Zaśmiałam się z jego słów nie mogąc się powstrzymać, a on oburzony odwrócił twarz znowu na kartkę. - I tak właśnie kończy się próba nawiązania z tobą jakiegokolwiek pozytywnego kontaktu. Wybuchasz śmiechem albo rzucasz złośliwym komentarzem. Ale później to wszystko jest moją winą.
- Gdybyś przełknął dumę i powiedział jedno małe słowo wszystko byłoby prostsze. - oznajmiłam z irytacją chcąc już stąd wyjść.
Że też Johnny'emu zachciało się bawić w pieprzonego terapeutę.
Harry wydał z siebie niedowierzające parsknięcie.
- Twierdzisz, że głupie przepraszam sprawiło by, że przestałabyś być suką w stosunku do mnie? - zapytał, a ja nie odpowiedziałam.
Czasami powinnam się zamknąć.
Zdecydowanie miałam zbyt dużo problemów przez niewyparzoną buzię. Spojrzał na mnie chyba setny raz tego dnia i wyrzucił ręce w powietrze. - W takim razie przepraszam. Za każde złe słowo, które kiedykolwiek do ciebie powiedziałem ale które nie zostało odwzajemnione przez twoją uwagę.
Podejrzewam, że więcej razy to ty mnie obraziłaś.
- Jesteś niemożliwy. - podniosłam się ze swojego miejsca i wyciągnęłam paczkę papierosów.
Wyszłam na balkon chcąc zyskać dawkę świeżego powietrza. - Jesteś największym hipokrytą jakiego kiedykolwiek poznałam.
Wyciągnęłam papierosa z paczki i szybko go odpaliłam, zaciągając się uspokajającym dymem.
- I właśnie o tym mówiłem! - zawołał z pomieszczenia. - Cokolwiek powiem zawsze jest moja wina!
- Wybacz, że żyje. - mruknęłam pod nosem i oparłam się o barierki.
Miałam już powoli dosyć tej chorej sytuacji.
Męczyły mnie te wieczne kłótnie o byle co.
- Wybaczam, tak przy okazji. - mruknął opierając się o futrynę naprzeciwko mnie.
Odetchnęłam głęboko i zebrałam w sobie odwagę aby się odezwać.
- Jesteś chamski, wredny i złośliwy. - wyrzuciłam z siebie czując, że później nie będę miała na to odwagi. - Nienawidzę tego twojego wyższego spojrzenia, a gdy widzę ten twój złośliwy uśmiech w mojej kieszeni otwiera się nóż. Nienawidzę tego, że ciągle mnie obrażasz bo w większości momentów masz rację. Moje życie jest kompletnie popieprzone tak samo jak i ja.
- Skończyłaś już? - zapytał wyjątkowo ostro co wywołało u mnie nieopisaną złość.
- Nie! - warknęłam. - Gdy dowiedziałam się, że będziesz opiekunem chciałam odejść bo wiedziałam, że psychicznie nie wytrzymam kolejnego roku docinek i złośliwości z twojej strony. Nie masz nawet pojęcia ile razy płakałam przez to co powiedziałeś. Jednak nie płakałam bo bolały mnie twoje słowa, płakałam bo miałeś pieprzoną rację. Że jestem beznadziejna, że nie umiem śpiewać czy, że nic nie potrafię. Miałeś pieprzoną rację, a przyznanie się do tego jest moją najgorszą porażką.
Gdy skończyłam mowić i usłyszałam tylko ciszę, zaczęłam żałować.
Serce głośno tłukło o żebra, zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco, a pod moimi oczami zgromadziły się łzy.
Parsknęłam cicho.
Jestem żałosna.
- Oczywiście, że nic nie powiesz. - skomentowałam szybko. - Po co miałbyś?
Kątem oka widziałam jak do mnie podchodził.
Odwróciłam głowę w jego stronę i okazało się, że stał bliżej niż sądziłam.
Wyglądał jakby całkiem mocno bił się z myślami.
- Czasami czyny są ważniejsze niż słowa. - wymamrotał, a zanim zdążyłam zapytać go o co chodzi, wyciągnął mi papierosa z dłoni, a jego usta wylądowały na moich, całując tak jakby świat się kończył.

***
Przysięgam, że to jeden z najdłuższych rozdziałów XD

#Hosie, #Roustin czy #Rayn ? ^^

+ do większości książek, dodałam nowe okładki, jesli chcecie możecie sprawdzić i napisać co sądzicie x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro