Kocham Cię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia wstałem jak zawsze wcześniej do szkoły tylko z tym wyjątkiem, że dzisiaj wiedziałem, że przyjdzie mój Kwiatuszek. Na mojej twarzy od razu zagościł wielki uśmiech. 

Zbiegłem po schodach do kuchni zarzucając na siebie po drodze koszulkę z jakimś nadrukiem. Na kuchennym blacie stał telefon domowy i migał, że ma jakąś pocztę głosową. Kliknął guzik i zacząłem w między czasie przygotowywać swoje jakże już sławne śniadanie. Płatki z mlekiem. W momencie kiedy pierwsza łyżka trafiła do mojej buzi raptem usłyszałem głos matki.

Jednak nowa wiadomość od: mama

Hej kochanie! Wiesz, że u Ciebie już późno dlatego nagrywam się tutaj,a nie na Twój telefon. Chciałabym Ci powiedzieć super wiadomość! Przyjeżdżam do domu! I to już za trzy dni! Wreszcie się zobaczymy. Będę w sobotę o trzynastej na lotnisku, odbierzesz mnie? Kochami nie mogę się doczekać aż Cię uściskam!

- Kur-wa - zacząłem kasłać, bo właśnie zakrztusiłem się płatkami. Ja pierdole co? Jak to kurwa przyjeżdża? Czy któryś z sąsiadów jej nagadał coś na mój temat?! Niemożliwe! Zachowywałem się wręcz wzorowo! 

Szybko przepłukałem twarz i odstawiłem miskę. Już nie jestem głodny. Chwyciłem za plecak i jak najszybciej chciałem znaleźć się w szkole. On tam będzie. 

Szedłem jak zawsze tą samą trasą. Nic nowego. Nic ciekawego.. chociaż.. Po drugiej stronie ulicy szedł nie kto inny jak Oscar z Nicolą. Czyżby posuwał największą kurwę w mieście? Toż to grozi HIV-em. Parsknąłem pod nosem. Jebać. 

Do szkoły prawie wbiegłem wyrywając drzwi z nawiasów. Miałem do rozpoczęcia kilka minut, ale chciałem już być przed klasą. Pobiegłem korytarzem w prawo po dziesiątkę i zobaczyłem tłum ludzi. Pierwszy był polski. Zacząłem się rozglądać za Oliverem. Gdzie on do cholery jest? Dzwonek.

Weszliśmy wszyscy do klasy każdy usiał na swoim miejscu. Moje na tej lekcji było przy oknie druga ławka od końca.  Za mną siedział klasowy śmieszek Bartek ze swoją przyjaciółeczką Dominiką. Obojga ich nie znosiłem. Przede mną był spoko gość Kamil z którym miałem całkiem dobry kontakt. 

Polonistka weszła na podest i zaczęła od sprawdzania obecności. Kiedy doszła do nazwiska Oliego właśnie w tej chwili otworzyły się drzwi i wbiegł przez nie zdyszany Oliver. Widać, że biegł. 

- Przepraszam za spóźnienie - wyjąkał i zaczął iść w moim kierunku.

Usiadł obok mnie i powiedział, krótkie "cześć" po czym zaczął się rozpakowywać. 

Nie mogłem się na niego napatrzeć. Siedziałem bokiem do biurka nauczycielki i podziwiałem jego urodę. Mówiłem już jaki jest piękny? 

Kiedy ja tak się przyglądałem nie usłyszałem jak wołała do mnie nauczycielka. Dopiero jak Oliver złapał mnie za kolano i nim potrząsną jednocześnie kiwając głową w stronę polonistki. 

Od razu usiadłem prosto i zadałem pytanie.

- Mogłaby Pani powtórzyć pytanie? 

- Kolejnym razem słuchaj uważniej. Tym razem Ci się upiekło, bo ktoś inny zdążył odpowiedzieć.

Uspokojony spojrzałem z powrotem na Oliviera. On też na mnie patrzył. Lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłem ten gest. Mam wielką ochotę złapać go za rękę czy pocałować, ale wiem, że nie mogę. Siedzimy w klasie pełnej uczniów, a jak wiadomo homo nie jest akceptowalne. Znaczy ja tam miałem wyjebane, ale wiem, że dl Olivera byłoby to trudne. Zwłaszcza jeżeli zaczęliby się z niego nabijać. 

Do końca lekcji miałem wrażenie, że cała klasa się nam przygląda. Pewnie tylko mi się wydawało. Chciałem zachowywać pozory, że nic nas nie łączy, ale nie mogłem się powstrzymać. Przypadkowo go muskałem, jak przechodził obok mnie. Takie małe, subtelne gesty były bardzo pobudzające. Ja pierdole jak ten człowiek na mnie działa. To jest nie do wyobrażenia. Z miłą chęcią przycisnąłbym go teraz do ściany i zaczął całować. Na samą myśl mój przyjaciel drgnął w spodniach. O matko potrzebuję go. 

Nie zastanawiając się dłużej od razu poszedłem go szukać. Aktualnie mamy długą przerwę. Idealny moment. Wbiegłem w tłum ludzi z mojej klasy. Nie widzę go. 

- Widziałaś Oliviera - zapytałem dziewczyny ze swojej klasy. Nawet nie wiem jak ma na imię. 

- Tak. Poszedł w stronę schodów.

Nawet jej nie podziękowałem. Od razu pobiegłem w tamtą stronę. Nie było go. Wszedłem na pierwsze piętro. Akurat kierował się do łazienki. Super. Skierowałem się w tamtą stronę. Po wejściu sprawdziłem czy ktoś jest oprócz nas. Chwyciłem go za ramię kiedy mył ręce i wepchnąłem do kabiny od razu przy tym przekręcając zamek w drzwiach. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wpiłem się w jego wargi. Ich smak zawsze sprawia, że uginają się pode mną kolana. Za każdym razem. 

Na początku chyba nie ogarnął co się za bardzo dzieje, ale po chwili oddał równie spragniony pocałunek. Chwyciłem go za kark i całowałem jakbym miał go zaraz stracić. Miałem wyjebane czy ktoś nas usłyszy. Liczyliśmy się tylko my i nikt więcej. 

Odrywając się wreszcie od siebie ani ja ani on nie mógł złapać powietrza. Było warto. Uwielbiam słyszeć jego przyspieszony oddech i szybsze bicie serca. Spojrzałem na niego, a on się cały zarumienił.

- Co jeżeli ktoś nas słyszał? - zapytał lekko spanikowany. 

Zamiast odpowiedzieć po prostu spojrzałem w dół na jego krocze. Miał problem, a ja doskonale wiedziałem jak się z nim uporać. Wsadziłem rękę za pasek jego spodni i spojrzałem wymownie w jego oczy. Widziałem w nich strach, ale jednocześnie nie wyobrażalne podniecenie. Chciał tego. Wiem to. 

Zacząłem rozpinać jego spodnie. Próbował się bronić, ale coś nie skutecznie.  

- Nie.. nie tutaj Błażej. Jeszcze ktoś nas usłyszy - wyszeptał. 

- Niech słyszą - odparłem i przejechałem dłonią po jego przyrodzeniu. Na ten ruch mimowolnie jęknął - to od Ciebie zależy czy będą nas słyszeć - odpowiedziałem lekko zachrypniętym głosem. 

Zacząłem jeździć ręką w górę i w tył przy tym całując jego szyję, przygryzłem delikatnie płatek jego ucha,a z jego gardła wydobył się jęk zadowolenia. Zakrył sobie usta swoją lewą ręką, żeby nie było go słychać. 

Zniżyłem się i podwinąłem jego koszulkę przy okazji zostawiając mokre buziaki na jego brzuchu i podbrzuszu. Zadrżał. Byłem już podniecony do granic możliwości, ale nie liczyła się dla mnie moja przyjemność tylko jego. Chcę żeby wariował przeze mnie. Żeby chciał więcej. Żeby pragnął mojego dotyku. Żeby błagał abym go doprowadził do końca. 

Spojrzałem na jego członka i dłużej się nie zastanawiając polizałem go. Zadrżał i wysunął bardziej biodra w moją stronę. Zaśmiałem się pod nosem an ten gest. Wziąłem go całego do ust i zacząłem ssać. Przejechałem językiem po główce i zacząłem kręcić kółka dodając do tego ruszy ręką. Był blisko. Czułem to. Złapał mnie za mnie włosy i przysunął jeszcze bliżej siebie. Zacząłem intensywniej pieścić jego penisa. Nie powiem, sprawiało mi to przyjemność. Czuć jego rosnącą męskość w moich ustach. Usłyszałem nad sobą jego jęk zadowolenia. Już nie trzymał ręki na ustach. Całkowicie oddał się rozkoszy. Dzwonek ma lekcję zadzwonił kilka minut temu. Nie musiał się już przejmować, że ktoś nas usłyszy. Jego oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej przyspieszyłem ruchy języka. 

- Aaa.. Bła-żej, bo.. - nie zdążył dokończyć kiedy z jego penisa wystrzeliła salwa spermy prost do moich ust. Ani myślałem, żeby wypluć czy cokolwiek innego. Połknąłem. Smakowała.. dziwnie, ale nie była zła. Obcałowałem jeszcze całe przyrodzenie i dopiero wtedy wstałem i chwaciłem za jego lewy pośladek lekko go ściskając. 

- Mam nadzieję, że się podobało - powiedziałem z nadzieją w głosie oblizując wargi. 

Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałem tylko miłość. Wiedziałem, że mu się podobało. Chciałem się po prostu z nim podroczyć. 

- Ty też masz problem.. - powiedział seksownym głosem i wskazał palcem na moje spodnie. 

Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Tym zajmiemy się kiedy indziej. Teraz jesteśmy spóźnieni na lekcję.- powiedziałem i schyliłem się, że wsunąć bokserki na jego seksowny tyłek. Tak samo zrobiłem ze spodniami. Kiedy już obie rzeczy były ogarnięte mogliśmy wyjść z kabiny. Chwyciliśmy swoje plecaki i zacząłem się kierować w stronę sali gdzie mieliśmy lekcje. 

- Nie idźmy na lekcję - powiedział Oli.

- Dlaczego? - zapytałem - nie było cię dwa tygodnie. Masz zaległości.

Spojrzał na mnie tym wzorkiem smutnego szczeniaczka. Kurwa.

- Gdzie chcesz iść? - spytałem zrezygnowany. 

- Na randkę - odparł śmiertelnie poważnie.

Randkę? W życiu nie byłem na randce. To nie jest dla mnie, żeby chodzić na jakieś romantyczne kolacje przy świecach. Chyba zobaczył po mojej minie, że ten pomysł mi się nie spodobał. Chciał odejść, ale chwyciłem go za rękę i przyciągnąłem do siebie. 

- Słuchaj to nie jest tak, że nie chcę. Po prostu nigdy nie byłem na randce i nie wiem jak to zrobić, żeby było dobrze. Po za tym muszę Ci coś powiedzieć - westchnąłem - moja mama przyjeżdża za trzy dni. 

Spojrzał na mnie i chyba chciał coś powiedzieć, ale tylko otwierał i zamykał usta. Wyglądał jak ryba. 

- Czy Twoja mama wie, że..

- Nie ona nic o mnie tak na prawdę nie wie i nie wiem jak jej to powiedzieć. Chciałbym Cię przedstawić, ale boję się jej reakcji. Niby mam już te osiemnaście lat, ale ciągle mnie utrzymuje. - powiedziałem wszystko na jednym tchu. 

Na prawdę się bałem reakcji swojej mamy. Kochałem ją i wiem, że ona kocha mnie, ale mimo wszystko boję się, że mnie nie zaakceptuje,a co gorsza, wyrzuci z domu.

- Rozumiem - odpowiedział i się do mnie przytulił. 

Staliśmy tak przez chwilę dopóki nie usłyszałem oklasków. Zaskoczony odsunąłem się od Kwiatuszka i rozejrzałem się. W naszym kierunku szedł nie kto inny jak Oscar ze swoimi nowymi "przyjaciółmi".

- Jaka urocza scenka - prychnął rudy. 

- Czego chcesz? - odpowiedziałem.

- Ja? Niczego. Po po prostu tędy przechodziłem i zobaczyłem tą jakże uroczą scenę. Na prawdę do siebie pasujecie - powiedział z sarkazmem. 

Już mnie wkurwił. 

- Napatrzyłeś się to teraz spierdalaj. 

- Ale coś Ty taki nerwowy? Nie dasz mi porozmawiać ze swoim chłoptasiem? - na jego twarzy zagościł wielki uśmiech. Miałem ochotę przywalić mu ponownie w zęby. 

- Hej jestem Oscar, a Ty to zapewne Oliver tak? - zagadałam do Kwiatuszka. 

- Yyy tak.. hej - odparł nieśmiało. Na jego twarzy malowało się nie lada zaskoczenie, ale nie puścił mojej ręki. Ścisnąłem ją bardziej, aby dodać mu trochę otuchy. 

- Oo matko jaki Ty się wydajesz uroczy. Teraz wcale się nie dziwię dlaczego Błażej na Ciebie poleciał. Wyglądasz jak dziewczyna, nie chłopaki? - zaczął się śmiać, a Oliver skulił się w sobie. 

Puściłem rękę Kwiatuszka i podszedłem do Oscara. Stanąłem na przeciwko niego i powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Jeszcze raz go obraź, albo zrób cokolwiek innego, a zobaczysz co Cię spotka.

Jestem na prawdę wkurwiony. Gdyby Oliver nie stał za mną to by mu się oberwało. Po tych słowach odwróciłem się na pięcie, złapałem Oliego za rękę i wyprowadziłem ze szkoły. Musiałem odetchnąć świeżym powietrzem. Muszę się uspokoić, bo inaczej coś rozkurwię. 

Ciągnąłem go aż do samego domu. Otworzyłem mieszkanie kluczem i wszedłem do środka. Od razu po wejściu rzuciłem się na fotel i siarczyście przekląłem. A niech diabli wezmą tego Oscara w pizdu. 

Oliver stał i ciągle się na mnie patrzył. Wydawał się przestraszony. Czyżby się mnie bał? Spojrzałem na niego i zauważyłem, że trzyma się za nadgarstek. 

- Co się stało? - zapytałem.

- N Nic - odparł. 

Wstałem i podszedłem do niego. Chwyciłem za rękę, którą chciał schować za plecami. Podwinąłem rękaw i zobaczyłem okrągłe ślady od moich paców. Siniaki. Zrobiłem mu siniaki. 

Stałem i patrzyłem się na nie. Jestem tak wściekły na siebie. Jak mogłem na zauważyć, że go boli, ze sprawiam mu ból? Spod moim powiek zaczęły lecieć łzy. Ja pierdole. 

- Przepraszam - wychlipiałem. 

- Nic się nie stało. Na prawdę - przytulił się do mnie, a ja bałem się odwzajemnić gest, żeby nie zrobić mu jeszcze większej krzywdy. Jest taki delikatny. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo. 

Zamiast go przytulić obróciłem go, wziąłem na ręce i zacząłem iść w stronę kanapy. 

- Co robisz? Puść mnie! Nie jestem dziewczyną! 

Posadziłem go na kanapie i ukucnąłem przed nim. 

- Masz rację. Nie jesteś dziewczyną tylko moim chłopakiem - powiedziawszy to udałem się do kuchni przygotować coś do jedzenia.

Wyjąłem z szafek jakieś chipsy i wsypałem do miski. Nalałem do szklanek soku pomarańczowego i to wszystko zaniosłem do salonu. Postawiłem wszystko na stoliku przed telewizorem. I spojrzałem na Olivera. Wydawał się zaskoczony. 

- Nie zapytałeś - powiedział.

- O co nie zapytałem? - zapytałem zdziwiony.

- O to czy chcę zostać twoim chłopakiem. 

Usiadłem obok niego na kanapie i spojrzałem mu prosto w oczy. Skoro chce żebym go zapytał to niech tak będzie. 

- Oliver czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem?

Znałem odpowiedź, a może jednak nie? Może tak naprawdę on nie chce się ze mną wiązać? Czekałem na odpowiedź ze dwie minuty, które dla mnie wydawały się trwać wieczność. Aż wreszcie odpowiedział.

- Tak - po czym pochylił się i złożyli delikatny pocałunek na moich wargach.

Cieszę się jak małe dziecko. Mam ochotę skakać do nieba i jeszcze wyżej. Wreszcie jestem w poważnym związku, który jest dla mnie bardzo ważny. 

Po formalnościach rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy jakiś film na DVD. Oliver położył głowę na moich kolanach i wydawało mi się, że lekko przysypiał. Sięgnąłem po koc który leżał na fotelu i go nim przykryłem. Odwrócił głowę w moją stronę i się do mnie uśmiechnął. Po czym podniósł się lekko i dał buziaka. 

- Kocham Cię - powiedziałem i sam się zdziwiłem, że to przeszło, przez moje gardło. Jeszcze nikomu tego nie powiedziałem, a przynajmniej nie na poważnie. Zawsze jak byłem z jakąś laską to jej to mówiłem, ale nigdy tego nie czułem. Tym razem jest inaczej. Bardzo zależało mi na tym co on odpowie. 

- Ja Ciebie też - dodał po chwili. 

Pocałowałem go i nie pragnąłem niczego więcej oprócz trzymania go w swoich ramionach do końca życia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro