Mama

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałem przed gustownie ubraną kobietą średniego wzrostu. Miała brązowe włosy z domieszką lekkiego fioletu. Jej twarz zawsze miała łagodny wyraz i nie pamiętam kiedy ostatni raz się denerwowała. Aż do tej pory. Jej mimika twarzy mówiła jak bardzo zniesmaczona jest tym widokiem i wcale się nie dziwę. Właśnie zastała swojego syna i jego chłopaka kiedy obściskiwali się na kanapie. Stanowczo za często wybieramy kanapę. Już czułem tę awanturę. Serio. Tylko stałem i czekałem, ale nic takie się nie wydarzyło. Minęła minuta, dwie, pięć, dziesięć i nic się nie dzieje. O co chodzi? 

- Mamo, bo.. - chciałem to jakoś wyjaśnić, ale kobieta nie dała mi dojść do słowa. 

- A liczyłam na wnuki. W takim wypadku nie stój tak. Ubierzcie się i proszę mi zanieść walizki do mojej sypialni. - powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu. 

Popatrzyłem na nią oniemiały, ale zrobiłem to co mi kazała. Rzuciłem spodniami w stronę Oliviera i sam włożyłem swoje. Po ubraniu się podszedłem do niej i wziąłem jej walizki niosąc je na górę. Zostawiłem ją samą z Olim. Oh god. To się źle skończy. W podskokach odstawiłem walizki na miejsce i zbiegłem na dół. Nie było mnie z góra pięć minut, a oni już siedzieli przy wyspie kuchennej rozmawiając i pijąc herbatę. Wtf? To serio się dzieje? Jeszcze przed chwilą przy tej wyspie chciałem go posuwać, a teraz on siedzi tu razem z moją matką. Armagedon kuźwa. Koniec świata jak nic. Gdzie jest bomba? Czy za chwilę Ziemia rozpadnie się na dwie połówki i zniknie ze wszechświata? A może zamiast obracać się dookoła własnej osi to zmienimy kurs i wlecimy w czarną dziurę? Co nie powiem byłoby ciekawe. Istnieje teoria, że czarna dziura to portal który przenosi do równoległej rzeczywistości. Ciekawe czy tak też będą tak ze sobą spokojnie rozmawiali. A może to tylko wytwór mojej wyobraźni i tak na prawdę teraz zabijają się wzrokiem? Stop! Dość tych teorii. Skarciłem sam siebie w myślach. Trzeba stawić czoło temu wyzwaniu.

Spokojnie wszedłem do kuchni i powiedziałem. 

- Mamo, przecież miałaś przyjechać jutro. 

- To nie cieszysz się, że twoja kochana mamusia przyjechała wcześniej? - parsknęła. 

- Oczywiście, że się cieszę - podszedłem do niej i się przytuliłem. 

Brakowało mi jej. Bardzo. Odkąd wyjechała, rzadko wracała do Polski i strasznie za nią tęskniłem. Miała swoje zasady. Jak każdy, ale mimo wszystko zawsze mogłem na nią liczyć i nawet gdyby była za granicą i gdybym do niej zadzwonił, że nie umiem ugotować kartofli to jestem przekonany, że by zjechała, żeby mnie tego nauczyć. Kochana z niej kobieta. Jest drobna, ale charakterek to ona ma. 

- Byłeś tak nie kulturalny, że nie przedstawiłeś mi swego .. przyjaciel? 

Przy ostatnim wyrazie się zacięła. I w sumie sam nie wiem co nas łączy. Niby wyznaliśmy sobie miłość, ale mieć chłopaka? To jednak nowość. 

- To jeszcze nie wiadomo mamo, bo ja bym bardzo chciał aby Oliver był moim chłopakiem, ale nie wiem czy on chce tego samego - powiedziałem wszystko na jednym tchu i spojrzałem na niego.

Wyglądał na zszokowanego. Moje serce waliło i zaczynałem się denerwować. Co jeśli powie, że nie chce? Co jeżeli mnie odrzuci? 

- My..myślałem, że nie bawisz się w związki.. - powiedział jąkając się. 

Podrapałem się po karku i odpowiedziałem. 

- Masz rację. Nie bawiłem się dopóki nie poznałem Ciebie..

Zanim zdążyłem zareagować Oli rzucił mi się na szyję i mocno pocałował. Chyba był szczęśliwy. Spojrzałem speszony na matkę, ale wydaje mi się, że ten widok nie zrobił na niej większego wrażenia. Dzięki Ci Boże za taką mamę. 

- To co będziesz moim chłopakiem? - zapytałem już dla formalności.

- Tak. 

Wszyscy troje udaliśmy się do salonu i czułem się jak młody Bóg. Wszystko było na swoim miejscu. Do czasu. 

Kiedy oglądliśmy jakąś romantyczną komedię zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem najbliższych na chwilę i wyszedłem, żeby odebrać. 

- Halo?

- Błażej? Słuchaj kurwa porażka - powiedział Mariusz.

- Co się stało? - zapytałem pełen niepokoju. 

- Podobno Oscar pozbył się Fabiana, żeby przejąć władzę nad gangiem. 

- Jak to się kurwa pozbył? - przełknąłem ślinę. 

- Zabił go.

Cisza. Nie byłem wstanie nic odpowiedzieć. Nic z tego nie rozumiem. Przecież dobrze się dogadywali i teraz co? Oscar stał się mordercą? Nigdy w to nie uwierzę. Nie ten Oscar. Mój wewnętrzny monolog przerwał głos w słuchawce. 

- To jeszcze nie jest najgorsze.

- A co jest?

- Słyszałem jak jeden z przydupasów Fabiana.. no teraz już Oscara mówił, że zrobił to tylko dlatego, żeby dorwać Ciebie lub Olivera. I stary nie wiem ile jest z tego prawdy, ale ja na twoim miejscu uważałbym. 

Człowiek z boku właśnie by  prychnął i zapukał się w głowę. Nastoletnie ganki istnieją. Niestety. Mało się o tym mówi, ale to prawda. Bardzo często jest w to wmieszana jakaś większa przestępcza grupa, która kieruje takimi smarkaczami jak ja. Dajemy się wykorzystać z nadzieją, że kiedyś będziemy tak wielcy jak nasi szefowie. Mało prawdopodobne, ale jednak. 

- Dzięki - rozłączyłem się i oparłem się rękoma o szafę w swoim pokoju. Kurwa. Dlaczego ludzie zawsze chcą zniszczyć szczęście innych? Dlaczego jesteśmy tacy zawistni? Wiem jedno. Muszę chronić Oliviera. Za wszelką cenę. 

Uderzyłem pięścią w szafę cały sfrustrowany. Za dużo tego. Zawsze wszystko na człowieka zwala się w najgorszym momencie. 

Uspokoiłem oddech i wróciłem z powrotem do salonu. Zanim wszedłem zobaczyłem jak Oliver prowadzi ożywioną rozmowę z moją mamą. Uroczy widok. Nie mogłem ich stracić. Nie mogłem dopuścić do tego aby stała im się krzywda. Muszę coś z tym zrobić. 

Wróciłem do swojego pokoju i wyjąłem telefon z kieszeni. Nie mam wyjścia. Czas sięgnąć po ostatnią deskę ratunku. Wybrałem numer i czekałem aż odbierze. 

- Tak słucham? - usłyszałem w słuchawce głoś tak bardzo dobrze mi znany. 

Zawahałem się. Czy aby na pewno dobrze robię? Przecież to jak pakt z diabłem, ale nie mam wyjścia. Muszę ochronić swoich najbliższych. 

- Z tej strony Błażej.. dzwonię, bo potrzebuję pomocy.

- Błażej? Długo się nie odzywałeś. Stało się coś? - zapytał.

- Można tak powiedzieć. Moglibyśmy się spotkać? 

- Oczywiście. Jutro o dziesiątej w kawiarni? 

- Jasne to.. do zobaczenia. 

Bez słowa pożegnania po prostu się rozłączył. Czekam mnie jutro wielkie wyzwanie i pewnie trudne decyzje do podjęcie, ale nie mam wyjścia. Muszę się trochę uspokoić. Dlatego wróciłem do salonu u usiadłem obok Oliego na kanapie opierając głowę ob jego ramię. Wdychałem jego zapach, który mnie uspokajał i którego nigdy nie będę miał dość. Dopiero jutro będę stawił czoło problemom. Dzisiaj chcę spędzić ten wieczór z mamą i moim facetem. Mam wrażenie, że to ostatni taki wieczór. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro