Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w środku nocy, ramiona Sebastian mocno oplatały mnie w talii, a jego ciepły i spokojny oddech owiewał mój goły kark. Przetarłam dłonią oczy i rozejrzałam się po sypialni. Jak na mężczyznę ma tu niesamowity porządek. Po chwili mój wzrok padł na elektryczny zegarek leżący na jednej z szafek nocnych, moje źrenice lekko się rozszerzyły, gdy zobaczyłam, która jest godzina.

3:44, super.

Powoli i delikatnie wydostałam się z objęć bruneta, który pod wpływał mojego ruchu, zaczął coś mruczeć pod nosem. Gdy byłam na sto procent pewno, że dalej śpi, wstałam z łóżka i założyłam bluzę, którą wczoraj dał mi ojczym Sebastiana, ubrałam jeszcze jego bokserki, które znalazłam w jego komodzie i cicho wyszłam z pokoju. W całym domu było ciemno i cicho, gdy zaczęłam schodzić po schodach, zauważyłam moje ubrania, w których wczoraj byłam, leżały poskładane w kostkę na pierwszym schodku. Czyżby mama Sebastian je poskładała i tu przyniosła? To pytanie przeleciało mi przez głowę, chociaż byłam pewno, że właśnie tak się stało, i to mama Sebastiana je pozbierała, bo kto inny miałby to zrobić? Jego gburowaty ojczym? Już to widzę, jak ten mężczyzna miałby, chociaż dotknąć moich ubrań.

Po chwili byłam już w kuchni, podeszłam do blatu i wzięłam jedną butelkę wody. Gdy już miałam wziąć pierwszy łyk, usłyszałam za sobą jakieś szmery, powoli odłożyłam butelkę na blat i obróciłam się przodem do dźwięku. Zamarłam. Stał za mną wysoki mężczyzna, o ciemnych włosach, a jego zimne czarne oczy lustrowały moja sylwetkę od góry do dołu. Przełknęłam głośno ślinę i odchrząknęłam, a jego tęczówki momentalnie odnalazły moje.

— Mia – wypowiedział, a raczej wypluł z obrzydzeniem, moje imię. – Co tu robisz, o tej godzinie? – Zapytał i spojrzał na zegarek, wiszący na ścianie. Nie chcąc mu odpowiadać, wzięłam z powrotem butelkę z wodą, do ręki i napiłam się dużego łyka.

— Takie dziewczyny jak ty, przypadkiem nie boja się ciemności? – Zaśmiał się sarkastycznie i oparł się tyłem o wyspę, na przeciwko mnie.

Teraz, gdy był zaledwie dwa metry ode mnie, wyraźniej widziałam jego sylwetkę, jego szerokie ramiona były przykryte czarną koszulką, która lekko opinała jego mięśnie, a dresowe spodnie trzymały się nisko na jego biodrach. Jak na starszego mężczyznę, był w bardzo dobrej kondycji i myślę, że nie jeden młodzieniec, mógłby pozazdrościć mu takiego ciała.

— Takie jak ja, to znaczy, jakie? – Dopytałam, nie za bardzo wiedząc, o co mu chodzi.

— Puszczalskie, łatwe, naiwne, które myślą, że tacy mężczyźni jak Sebastian, mogliby je pokochać – jego rechot dotarł do moich uszu, przez co lekko się skrzywiłam, no nie powiem jego słowa mnie dotknęły.

— Wie pan, co? Pana zdanie nie obchodzi mnie, ani trochę, więc może Pan je dla siebie zatrzymać, bo i tak nikt cię nie słucha – syknęłam zła w jego stronę i już miała ruszyć w stronę wyjścia, ale jego dłoń zacisnęła się mocno na moich nadgarstku, syknęłam cicho z bólu, który rozszedł się po mojej ręce.

— Żadna gówniara, nie będzie mi mówiła, co mogę mówić a czego nie mogę – warknął, obracając mnie przodem do siebie i przyciskając plecami do lodówki, czułam jego oddech na swojej twarzy, był blisko, za blisko.

Moje wszystkie mięśnie, automatycznie się spięły. Czego ten facet ode mnie chce? To było jedyne pytanie, jakie sobie zadawałam. Jego czarne oczy, skanowały każdym milimetr mojej twarzy, przez co mój oddech stał się szybki i płytki, jego dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się na moim nadgarstku, przez co jęknęłam cicho i zamknęłam oczy.

— Niech mnie Pan puści – rozkazałam i otworzyłam oczy, gdy jego uścisk dalej nie zelżał, zaczęłam szarpać ręka, co nie wiele mi dało. – Puszczaj!

— Cicho bądź – warknął zły i poluzował uścisk. – Tylko spróbuj powiedziesz komukolwiek, że rozmawialiśmy, a pożałujesz.

Czy właśnie ojczym mojego chłopaka mi grozi?
Gdy skończył mówić, puścił moja rękę, cały czas stojąc blisko mnie. Po chwili poczułam jego suche usta na swoim policzku, przez co skrzywiłam się i już miałam go odepchnąć, ale wyprzedził mnie i sam się odsunął. Bez słowa ruszył w stronę korytarza gdzie znajdował się pokój gościnny. Gdy miałam pewność, że już jestem sama, zacisnęłam mocno oczy, a spod moich powiek wypłynęło kilka słonych łez.

Nie myśląc ze wiele, otworzyłam jedna szafkę, w której znajduje się chyba wszystko i odgarnęłam kilka rzeczy z wierzchu, żeby znaleźć opakowanie papierosów, które kiedyś chował tu Sebastian. Po chwili poczułam pod dłonią prostokątne, papierowe opakowanie. Wzięłam je i otworzyłam sprawdzając czy nie jest puste, na moje szczęście było do połowy pełne. Z tej samej szuflady wyciągnęłam jeszcze jakaś zapalniczkę i zamknęłam ją, po cichu skierowałam się na taras, do który można było dostać się tylko przez salon. Nie zwarzywszy na to, że na zewnątrz jest zimno, otworzyłam drzwi na teraz i gdy tylko przekroczyłam próg, lodowate powietrze uderzyło w moja twarz. Nie przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało.

Postawiłam pierwszy krok na zimnych, tarasowych deskach, nie czekając dłużej, wyciągnęłam jednego papierosa i włożyłam go pomiędzy wargi, szybko odpaliłam go za pomocą zapalniczki i mocno zaciągnęłam się trującym dymem. Po chwili wypuściłam białą chmurę, a moje mięśnie się rozluźniły. Właśnie tego mi było potrzeba. Jeszcze kilka razy zaciągnęłam się nikotyną i rzuciłam niedopałek na trawę. Niebo dziś było czyste i przejrzyste, gwiazdy i księżyc świeciły tak mocno, że na zewnątrz nie potrzeba było latarki. Zapaliłam kolejnego papierosa i już miałam się nim zaciągnąć, gdyby nie chrząknięcie na moimi plecami. Moje mięśnie automatycznie się spięły. Nie miałam odwagi się odwrócić, chociaż bardzo dobrze wiedziałam, kto tak stoi. Po chwili usłyszałam ciche kroki i poczułam jak miękki koc okrywa moja ramiona.

— Będziesz chora – usłyszałam jego zachrypnięty głos, przy swoim uchu. Już miałam się odezwać, gdy nagle męska dłoń wyjęła mi fajkę z ręki, powędrowałam za nią wzrokiem i natrafiłam na przystojna twarz Sebastiana, który zaciągał się nikotyną. Po chwili oddał mi papierosa i wypuścił dym prosto w moja twarz.

— Co tu robisz? – Zapytałam, odbierając od niego fajkę.

— Mógłbym zapytać cię o to samo – odpowiedział wymijająco i oplótł mnie jednym ramieniem w pasie i przyciągając blisko do siebie. – Coś się stało? – Jego głos był cichy i łagodny, przez co z powrotem się rozluźniłam.

— Nie, po prostu nie mogłam spać – szepnęłam i poczułam delikatny uścisk w żołądku przez to, że nie powiedziałam całej prawdy.

Mężczyzna westchnął i pocałował mój zimny policzek, jego usta było miękkie i przyjemnie ciepłe. Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy, może powinnam mu powiedzieć o tym, co się przed chwilą stało? Chociaż wątpię żeby posłuchał takiej puszczalskiej dziwki jak ja. Poczułam jak słona łza spływa po moim policzki i moczy koszulkę Sebastiana.

— Chodź do środka, bo jesteś już cała zimna – odezwał się po chwili i chwycił mnie za rękę, na moje nieszczęście tą samą, za, którą wcześniej trzymał mnie jego ojczym, przez co cicho syknęłam z bólu i wyrwałam ją z jego uścisku.

Mężczyzna popatrzył na mnie zdezorientowany i po chwili przeniósł swój wzrok na moją dłoń, którą mocno przyciskałam do swojej piersi. Podszedł do mnie, cały czas przejąć mi w oczy i delikatnie chwycił mój bolący nadgarstek, na mojej twarz pojawił się lekki grymas bólu, gdy mocniej go dotknął. Bez słowa, wziął mnie na ręce, automatycznie owinęłam nogi wokół jego pasa i zarzuciłam jedną rękę na jego szyję.

Weszliśmy do środka i od razu ruszyliśmy w stronę kuchni, gdzie zostałam posadzona na blacie. Brunet zapalił światło, przez co musiałam przymrużyć oczy. Nim się zorientowałam i zdążyłam podnieść powieki, Sebastian już trzymał moją dłoń i wlepiał w nią swój wzrok.

— Co ci się stało? – Zapytał, obracając ją delikatnie. I co teraz, znowu mam skłamać i powiedzieć, że nic? – I proszę cię, nie kłam.

Westchnęłam i po raz pierwszy popatrzyłam na nadgarstek, był siny i opuchnięty. Przełknęłam głośno ślinę i popatrzyłam na twarz mężczyzny, który cały czas patrzył w moje oczy.

— Gdy wcześniej tu zeszłam, spotkałam twojego ojczyma – mruknęłam, opuszczając głowę. – Trochę pogadaliśmy i chyba powiedziałam kilka słów ze dużo...

— Rozmawiałaś z Liam'em – warknął, przez zaciśnięte zęby, a jego oczy stały się o, minimum, dwa tony ciemniejsze. – On ci to zrobił?

— Naprawdę nic się nie stało...

— Pytam się, więc odpowiedź, on ci to zrobił? – Puścił moja rękę i opary się dłońmi o blat po moich dwóch stronach, jeszcze nigdy nie widziałam go tak złego.

— Tak – mruknęłam cicho i wypuściłam drżące powietrze z płuc. Sebastian zacisnął mocno szczękę i odepchnął się od lady. Już miałam jeszcze raz powtórzyć, że naprawdę nic się nie stało, ale mężczyzna przycisnął swoją usta do moich i po chwili szybko ruszył w stronę korytarza, gdzie znajdował się pokój gościnny.

Oj, będą kłopoty.

Witam,
z okazji takiego dnia jak dzień wagarowicza,
wrzucam wam kolejny rozdział!
Będę wdzięczna jak zostawiasz gwiazdkę!
1433 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro