Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszłam do łazienki z kilkoma czystymi ubraniami w ręce. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i odłożyłam wszystko na blat obok umywalki, przy okazji przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Wory pod oczami, cera podobna do faktury papiery ściernego i do tego jasna jak śnieg. Westchnęłam cicho pod nosem i obróciłam się tyłem do lustra. Powoli zaczęłam ściągać z siebie ubrania, od razu wrzucając je do kosza na pranie. Weszłam pod prysznic i pościłam gorąca wodę, oczywiście na początku z deszczownicy polała się lodowata, przez co podskoczyłam i pisnęłam zaskoczona.

Gdy woda była w idealnej temperaturze, wyszorowałam się żelem pod prysznic o zapachu mięty i umyłam włosy jakimś szamponem mojej siostry. Po zmyciu z siebie całej piany, zakręciłem kurek od wody i wyszłam spod kabiny, od razu opatulając się puchaty ręcznikiem. Wzięłam
świeżą bieliznę, którą przyniosłam razem z resztą ubrań i szybko się w nią ubrałam. Podeszłam do ogromnego lustra i przyjrzałam się swojej twarzy.

Oczy, które zawsze były głęboko zielone, wyblakły i stały się nijakiego koloru. Włosy, delikatnie pofalowane i bez blasku. Cera, zaczerwieniona w niektórych miejscach, ale na ogół cała blada i matowa. Przymknęłam delikatnie powieki, zastanawiając się czy to wszystko przez długi lot i zmianę czasu, bo przecież przed wylotem wyglądałam dobrze, poza tym, że byłam trochę przemęczona. Nagle w całym pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie, a raczej dobijanie się do drzwi. Westchnęłam i odsunęłam się od lustra.

— Mia! Wychodź z tamtąd, ja tez chce się umyć! – głos mojej siostry, dotarł do mnie przez drewno, które nas dzieliło.

Przekręciłam klucz, a od razu do środka wparowała Natasha. Jej oczy świeciły od determinacji, ale gdy tylko mnie zobaczyła, lekko się skrzywiła. Zacisnęłam usta w wąską linie i zaplotłam ręce za plecami.

— A tobie co się stało? Wyglądasz jakbyś wpadła pod samochód – Powiedziała już łagodniejszym, chociaż nadal piskliwym głosem.

— Dzięki – mruknęłam i popatrzyłam na jej zaskoczoną minę.

— Żadnej kąśliwej uwagi na to, że powiedziałam, że wyglądasz jak gówno? Dobrze się czujesz? – zdziwienie w jej głosie, chyba było słyszane z kilometra. Ale puściłam to mimo uszu i skierowałam się do wyjścia z łazienki. – Hej, stój – siostra złapała mnie za rękę i posadziła na zamkniętym sedesie.

— Nat, nic mi nie jest. Odpuść – westchnęłam, patrząc na nią zmęczonym wzorkiem.

— Już wiem! Zawsze jesteś tak ponura i nudna, gdy masz okres! — krzyknęłam tak głośno, że aż mnie zakuło w mózgu. – Zgadłam, prawda?

Okres. To jedno słowo rozbrzmiało w mojej głowie. Na smierć zapomniałam, nie dostałam jeszcze okresu. Moje twarz pobladła jeszcze bardziej, chociaż wątpiłam, że to możliwe. Moja siostra coś jeszcze do mnie mówiła ale jej nie słuchałam, tylko szybko wstałam i wyszłam z łazienki. Z tego za pamietam miałam go dostać wczoraj albo dzisiaj, chociaż przez lot może się trochę spóźnić. Westchnęłam z ulga i weszłam do pokoju.

Sebastian leżał na łóżku i robił coś w telefonie. Był ubrany tylko w szare dresy, w których wczoraj chodził, a jego tors był nagi, co napewno ani trochę mi nie przeszkadzało. Gdy podeszłam do łóżka, w końcu na mnie popatrzył i delikatnie się uśmiechnął.

Dlaczego mnie nie obudziłaś, kiedy szłaś się myć? Poszedł bym z tobą – wyciągnął ręce w moja stronę, zapraszając do przytulasa.

Tak słodko spałeś, że żal mi było cię budzić – objęłam go ramionami za tors i mocno się do niego przycisnęłam.

Usłyszałam nad głową jego mruknięcie, a później poczułam jak jego dłonie ładują na mojej talii. Po chwili ciszy podniosłam głowę, przez co nasze twarze znajdowały się na tej samej wysokości.

Jak tam twój nos? – zapytałam, przyglądając się zrobionemu przeze mnie opatrunkowi.

Już nie boli, jak mówiłem, nic mi nie jest – odpowiedział, na co spojrzałam na niego z politowaniem i pokręciłam zrezygnowana głową. – No dobra, trochę boli. – mruknął cicho, patrząc mi w oczy.

Wiesz, że przy mnie nie musisz udawać twardziela? – zapytałam, chociaż dla mnie było to bardziej stwierdzenie i nie oczekiwałam od niego żadnej odpowiedzi.

Wiem – szepnął i zanim zdążyłam coś powiedzieć, pochylił się w moją stronę, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.

Oddałam pieszczotę i położyłam ręce na jego policzkach. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na mojej talii i przyciągnęły do siebie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, cicho dysząc.

Chciałbyś mieć dziecko? – to pytanie samo wymsknęło się z moich ust, czym zaskoczyłam siebie jak i jego. Poczułam jak moja twarz robi się cała czerwona, a ręce się pocą. – To znaczy, wiesz, kiedyś, nie teraz, teraz jesteśmy jeszcze młodzi, znaczy ja młoda, to znaczy ty nie jesteś młody, chociaż jesteś starszy...

Mia...

O mój boże, przepraszam. Nie chciał tego powiedzieć, przepraszam – przerwałam mu i ukryłam twarz w rękach. Po co ja się w ogóle odzywałam.

Kochanie, możesz na mnie popatrzeć? – usłyszałam po chwili jego łagodny głos. O jezu, a jak on ze mną zerwie!? Mia ogarnij się, nie zerwie z toba, tylko przez to, że nazwałaś go starym.

Mogłabym to zrobić ale jest mi tak wstyd, że nie dam rady – zduszony głos wydobył się przez moje dłonie, co spotkało się z niezrozumiałym dla mnie mruknięciem mężczyzny.

Poczułam jak jego ręce delikatnie próbują odsunąć moje z moich oczu i ust. Po chwili moja twarz nie było już przez nic chroniona, więc musiałam stawić czoła niebieskim przenikliwym oczom Sebastiana. Brunet patrzył prosto w moje oczy, z tajemniczym dla mnie wyrazem twarz. Przełknęłam głośno ślinę, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.

Tak – odezwał się w końcu, przerywając napięcie która zaczęło się tworzyć wokół nas. – Kiedyś napewno chciałbym mieć dzieci. I nie masz się czego wstydzić, mogłaś być tego ciekawa, a ty było tylko normalne pytanie – dodał, delikatnie się uśmiechając, przez co kamień spał mi z serca. – No chyba, że chcesz mi coś powiedzieć.

— Co? – zapytałam głupio, na początku nie rozumiejąc o co mu chodzi. – Znaczy nie, nie chce ci nic powiedzieć, ja tylko, wiesz...

— Mia – westchnął, delikatnie kręcąc głową. – Uspokój się, przecież tylko się śmieje

Popatrzyłam na niego lekko naburmuszona i założyłam ręce na piersi. Dla mnie to nie było śmieszne. Sebastian widząc moją postawę, zacisną usta w wąską linie i pochylił się, opierając swoje czoło na mojej klatce piersiowej. Gdy nagle w pokoju rozległo się ciche pukanie i drzwi otworzyły się z impetem. Do środka wszedł mój ojciec z jego zirytowaną miną. Jeszcze jego mi tu brakowało.

— Mia, może zeszłabyś z jego kolan, gdy tu jestem? – zapytał twardym głosem, przez co lekko się skrzywiłam.

— Wiesz, że pukanie polega na tym, żeby zaczekać aż ktoś cię zaprosi do środka? A nie od razu wchodzisz, nie czekając aż ktoś cię odpowie – warknęłam, zsuwając się z nóg Sebastiana.

Ojciec popatrzył na mnie spod byka i pokręcił z niedowierzaniem głową.

— Zaraz jedziemy do babci do szpitala, macie dziesięć minut – mruknął i po chwili już nie było po nim śladu.

Co on powiedział? – szepnął mi do ucha Sebastian, patrząc w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał mój ojciec.

Jedziemy do babci i mamy dziesięć minut – powiedziałam i wstałam z łóżka, chociaż ciężko nazwać to wstaniem, bo mężczyzna za mną złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Przez co z powrotem wylądowałam na jego kolanach.

To lepiej powiedz swojemu ojcu, że później dojedziemy do szpitala taksówką, bo mamy jeszcze jedna ważna rzecz do załatwienia – mruknął do mojego ucha, niskim głosem. Aż mnie przeszły ciarki po plecach.

Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i napisałam szybko wiadomość do taty. Nie czekając na odpowiedz, odłożyłam telefon i nachyliłam się w stronę Sebastiana, całując go długo i namiętnie.


Hejka,
oto powróciłam, mam nadzieje ze teraz na dłużej,
bo zaczął się rok szkolny i więcej czasu będę spędzać w domu, przez co będę mogła spokojnie pisać.
I przepraszam ze taki krótki rozdział ale w następnym będzie zmiana perspektywy.
Będę wdzięczna jak zostawisz gwiazdę!
1220 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro