Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już jest poniedziałek, weekend minął mi bardzo szybko, z czego nie jestem zadowolona, ale pooglądałam z Klaudia już połowę filmów mcu z naszej listy, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sebastian dzwonił i pisał kilka razy, ale ani nie odebrałam ani nie odpisałam na żadną jego wiadomość i chyba to zrozumiał, bo od rana nie odezwał się ani raz, co przez ostatnie dni było rzadko spotykane. Właśnie kończę ostatnia lekcje na dziś i jestem padnięta. Teraz myślę tylko o wygodnym łóżeczku i pudełku lodów malinowych.

Gdy zajęcia się skończyły, szybko wyszłam z budynku i od razu skierowałam się w stronę bramy wyjściowej. Włożyłam słuchawki do uszu i już miałam włączyć muzykę, gdy zobaczyłam przed sobą idealnie dopasowany czarny T-shirt, uniosłam lekko głowę do góry i zamarłam. To teraz już wiem, dlaczego nie odzywał się od rana. Z powrotem spuściłam wzrok i wyminęłam go nie odzywając się ani słowem. Jednak po chwili poczułam jak ktoś chwyta mnie za przedramię tym samym zatrzymując. Popatrzyłam prosto w jego oczy, które były pod ciemnymi okularami, widziałam w nich smutek i ból, pokręciłam głową i wyrwałam rękę z jego uścisku.

— Mi, proszę cię, wysłuchaj mnie i daj to wytłumaczyć – powiedział załamanym głosem, ale ja nie mam zamiaru go słuchać, skrzywdził mnie, obróciłam się i ruszyłam w stronę domu nie odzywając się.

— Mia! – Zawołał za mną, a ja puściłam jego słowa mimo uszu i włączyłam muzykę.

Szłam chodnikiem ze spuszczoną głową, w której walczyłam sama ze sobą żeby się nie odwrócić i nie rzucić mu się na szyje mówiąc, że bardzo mi go brakuje. I już po chwili muzyka zajęła moją głowę, ale do czasu, nagle poczułam jak krople wody zaczynają spadać mi na twarz, podniosłam głowę i zobaczyłam na niebie ogromne ciemne chmury.

Super, pomyślałam i przyśpieszyłam kroku, po około pięciu minutach woda leciała z nieba lutrami, a ja byłam już cała mokra. Teraz szłam już normalnym tempem i tak jestem już cała mokra. Nagle kątem oka zauważyłam, że samochód jadący drogą obok mnie zwalnia, mój oddech minimalnie przyśpieszył.

Porywacz.

Po chwili szyba od strony pasażera otworzyła się, a ja spojrzałam w tamtą stronę. Piękny i czyściutki ford mustang w kolorze pomarańczowym, a za kierownicą dobrze znany mi długowłosy brunet z okularami na oczach. Z powrotem obróciłam głowę patrząc przed siebie. Czego on ode mnie jeszcze chce? To pytanie dudniło mi w głowie o czasu, kiedy zobaczyłam go u siebie przed szkołą.

— Wsiadaj – powiedział głośno starając się przekrzyknąć dźwięk deszczu, ja nawet na zerknęłam w jego stronę tylko dalej szłam przed siebie. – Mi, proszę cię wsiadaj zanim będziesz całkiem mokra i zachorujesz – jechał powoli obok mnie, a jego spokój i cierpliwość doprowadzały mnie do białej gorączki.

Ja i moja upartość na szczęście nie dałyśmy się namówić na jego spokojny i kojący głos, dalej szłam twardo przed siebie nawet na niego nie patrząc, chociaż w środku ryczałam i byłam roztrzęsiona na mojej twarzy widniała nicość, zero emocji. W pewnym momencie Stan wcisną klakson tym samym tworząc głośny dźwięk, na który aż podskoczyłam ze strachu, popatrzyłam na niego, a jego mina nie była już taka spokojna i cierpliwą tylko zdenerwowana i zniecierpliwiona, wzięłam głęboki wdech i podeszłam do drzwi samochodu, otworzyłam je i weszłam do środka siadając na ciepłym podgrzewanym siedzeniu. Od razu po zamknięciu drzwi ruszyliśmy szybko do przodu.

— Zapnij pasu – odezwał się pierwszy patrząc na długi i gruby kawałek taśmy po mojej prawej stronie, bez słowa wykonałam jego rozkaz i dalej patrzyłam na widoki za oknem. – Mia, możemy porozmawiać jak normalni dorośli ludzie? – Zapytał po chwili niezręcznej ciszy.

— A kto tu jest dorosły? – Odezwałam się pierwszy raz, a mój głos był bezbarwny i cichy, wręcz ledwo słyszalny.

— Mi, ja na prawdę nie chciałem...

— Ale to zrobiłeś! – Krzyknęłam zła, przerywając mu.

— Sophie nie jest moją dziewczyn – powiedział chwile po moim wybuchu, a jego głos znowu był spokojny i łagodny. – Kiedyś z nią byłem, ale już nie jestem i pokłóciła nas specjalnie, bo miała jeszcze nadzieję na odbudowanie naszego związku, co oczywiście nie miało i nie będzie miało prawa bytu – kontynuował, gdy nie się nie odzywałam.

— To powiedź mi, co ona robiła w twoim domu? – Zapytałam po chwili ciszy, siląc się także na spokojny głos, co było dość trudne.

— Przyleciała tu z Nowego Jorku z nadzieją, że znowu się zejdziemy i będzie tak jak wcześniej, ale dałem jej do zrozumienia, że tak się nie stanie, przez co trochę się podłamała i nie miała gdzie mieszkać, a bilet na samolot powrotny miała dopiero za miesiąc, dlatego pozwoliłem jej się u mnie na chwile zatrzymać z racji tego, że mnie raczej nie ma całymi dniami w domu – dokończył wzdychając.

Nic nie powiedziałam, bo jakbym, chociaż otworzyła usta to bym nie wytrzymała i rozpłakała się jak małe dziecko. Przymknęłam szkliste oczy nie pozwalając łzom z nich wypłynąć, nie mogę przed nim płakać. Obróciłam głowę w drugą stronę i otworzyłam oczy.

— Proszę cię daj mi jeszcze jedną szansę, tą pierwszą i ostatnią, a obiecuję ci, że już nigdy nie będziesz musiała przeze mnie cierpieć – poprosił. – Wiem, że też coś do mnie poczułaś i może być ci ciężko do mnie wrócić, ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę żebym mógł to wszystko naprawić – dopowiedział, gdy nic nie odpowiadałam.

— Sebastian... Ja naprawdę chciałabym ci wybaczyć, ale jeszcze nie umiem, może jakbyś mi wcześniej powiedział, że mieszkasz chwilowo ze swoją byłą to inaczej by się to wszystko potoczyło – odezwałam się już spokojniej, lekko drżącym głosem, i w tym momencie podjechaliśmy pod mój tymczasowy dom.

— Będę czekał tyle ile trzeba tylko daj mi szansę – powiedział i staną przy chodniku żebym mogła szybko i bezpiecznie wyjść, bo deszczy przez ten czas tylko przybrał na sile. – I odpisuj czasem na moje widomości – dodał, gdy otwierałam drzwi.

— Do zobaczenia, Sebby – pożegnałam się i wysiadłam z samochodu machając do niego ręką.

— Do zobaczenia – odpowiedział z lekkim uśmiechem i odjechał.

Weszłam do domu i przywitałam się się Panią Kate, która robiła obiad, poza nią w domu nie było nikogo, więc poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżku uśmiechając się do siebie, jakąś część mnie jednak się cieszy, że tak bardzo mu na mnie zależy, ale drugą część dalej byłam na niego zła za to, co mi zrobił.




1046 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro