2 « I promise »

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyspa Ko Phangan zachwycała mnie swoim pięknem za każdym razem gdy spoglądałam za okno.
Jednak spacerując jej ulicami, można było poczuć się jak w raju, pokrytym palmami i śpiewającymi ptakami.
Razem ze Styles'em szliśmy przed siebie, niezbyt wiedząc dokąd zmierzaliśmy.
Po prostu szliśmy przed siebie co jakiś czas rozmawiając.
Gdy poczułam jak ręka bruneta zsuwa się po mojej i chwyta moją dłoń, nieznaczny uśmiech, mimowolnie pojawił się na moich ustach.
Zwykły, mały gest jednak sprawił, że moje serce zakołatało w mojej piersi.
- Twoja rodzina mieszka w Anglii, prawda? - zapytałam przerywając niezręczną ciszę.
Mijaliśmy coraz to więcej ludzi, a szepty wybierały na sile jednak starałam się je ignorować.
Wybrałam to miejsce na wakacje, ze względu na to, że było daleko od stanów i paparazzi nie mieli prawa nam tu robić zdjeć.
Oprócz reporterów, jedynym zagrożeniem byli fani.
Kim postarała się, wśród swoich licznych znajomych, wpuścić plotkę, że Styles i ja spędzamy wspólne wakacje w słonecznej Hiszpanii.
Narazie nie znaleziono wystarczających dowodów aby obalić tę plotkę.
A mnie to cieszyło.
- W Holmes Chapel, dokładnie. - odpowiedział szybko.
- Jest tam śnieg? - zapytałam, a on po podniesieniu brwi do góry, wybuchnął śmiechem. - To nie jest zabawne! Spędziłam całe swoje życie nie opuszczając Miami!
- Jest śnieg i jest piekielnie zimno. - wyjaśnił szybko, a jego ręka zacisnęła się na mojej trochę mocniej. - Ale nigdy nie odwiedziłem równie pięknego miejsca.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Opowiedz mi o swojej rodzinie. - poprosiłam, a on na mnie spojrzał.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - odpowiedziałam szybko. - O twoich rodzicach i wiem, że masz siostrę.
Zaśmiał się lekko, obejmując mnie ramieniem.
- Dowiesz się wszystkiego w święta. - wyszeptał muskając ustami moje ucho. - Obiecuje.

Według umówionego planu, całe święta miałam spędzić z rodziną Styles'a, a Sylwestra wspólnie ze znajomymi Justin'a.
Czy bałam się poznać jego rodzinę?
Tak. Bardzo.
Bałam się tego, że ze względu na to co mówiłam o nim w telewizji nie zmienią zdania do mnie.

Lot z Tajlandii do Los Angeles dłużył się niemiłosiernie.
Jeszcze przed świętami chciałam spędzić trochę czasu z przyjaciółmi.
Z siostrami chciałam również jednak obie miały swoje sprawy na głowach.
Kendall zaczęła spotykać się z Niall'em, co było do przewidzenia, a Kate starała się ułożyć sobie życie wraz z Caden'em, jej synem. Wszystko się pokomplikowało jednak każda z nas wychodziła na prostą.

Uśmiechnęłam się szeroko gdy wychodząc z lotniska dostrzegłam znajomego bruneta czekającego na nas.
Rzuciłam torbę na ziemię i ignorując zaskoczoną twarz Styles'a.
Wbiegłam prosto w otwarte ramiona Zayn'a obejmując jego szyję z całej siły.
Nasze stosunki się oziębiły ostatnimi czasy. On był zajęty karierą i dziewczyną, ja pracowałam nad albumem.
Nie wiedziałam, że przyjedzie po nas na lotnisko jednak ucieszyłam się jak nigdy.
- Spaliłaś się. - stwierdził gdy odsunął się trochę aby pocałować mój policzek.
Z trudem usłyszałam go przez rosnący dookoła krzyk co zaczęło mnie niepokoić.
- A ty się przefarbowałeś! - zaważyłam śmiejąc się pod nosem. - Czyżby Jay był twoim idolem z którego wziąłeś przykład?
Zaśmiał się lekko.
- Chciałabyś.
Jego wzrok spoczął na czymś za mną, a ja domyśliłam się, że Styles do nas podszedł.
Stosunki Malik'a z resztą chłopców były pod wielkim znakiem zapytania.
Obwiniali go za to, że pozwolił aby go wyrzucono jednak gdy rozmawiałam o tym z Harry'm wiedziałam, że mu tego brakuje.
Całego składu.
- Cześć Zayn. - skinął głową Styles.
Poczułam dotyk na ramieniu więc szybko odwróciłam głowę dostrzegając Jack'a, mojego ochroniarza.
Posłał mi lekki uśmiech.
- Powinniście wsiąść do samochodu. - polecił patrząc na naszą trójkę. - Robi się coraz większy tłum.
Kiwnęłam głową szturchając lekko Malik'a aby wsiadł do auta.
Zrobił to, a po chwili wszyscy zmierzaliśmy w doskonale znanym mi kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro