Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam, tak.
Tym razem wzięłam się za książkę z nieco innego gatunku i mam nadzieję, że się wam spodoba.
Miłej lektury! ❤

Obudziłem się z samego rana przez dzwoniący budzik. Uniosłem się na łokciach, aby w kolejnej sekundzie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Po chwili usiadłem i podrapałem się po głowie. Złapałem za telefon, który ponownie zaczął puszczać melodię budzika. Wyłączyłem go, przetarłem kark, potem oczy.

Czekał mnie pierwszy dzień w nowej szkole. Dochodziłem pod koniec pierwszego semestru, bo wydalili mnie z poprzedniej placówki po bójce. To nie była moja wina, ale ostatecznie zrzucili jej wszczęcie na mnie. Próbowałem się wtedy powstrzymać, ale nie dałem rady. Miałem problemy z agresją, a przez to zostałem praktycznie wrzucony na terapię, gdzie nauczyli mnie jakiejś głupiej mantry i jak rozmawiać o emocjach z drugą osobą.

— Damien! Spóźnisz się do szkoły, a musisz jeszcze odprowadzić Neele! — krzyknęła z piętra niżej babcia, dlatego od razu wstałem.

Zrobiłem to oczywiście z wielką niechęcią, czego dowodziło moje westchnięcie. Ubrałem się w pierwsze, co wpadło mi do ręki, złapałem plecak i ruszyłem piętro niżej, wcześniej zahaczając o łazienkę.

Zbiegłem po schodach, pod którymi leżał Golden Retriever. Przeskoczyłem go i przeszedłem korytarzem do kuchni, gdzie zobaczyłem moją młodszą siostrę jedzącą kanapkę. Podszedłem do stołu i usiadłem naprzeciwko niej. Już kilka sekund później został przede mną położony talerz ze śniadaniem i moimi lekami – antydepresantami.

Nim je wziąłem, zjadłem co przygotowała babcia. Poczekałem moment za siostrą, której kompletnie się nie śpieszyło, czego dowodziło odbicie w jej okrągłych okularach. Ponownie czytała jakąś mangę, a ja jako jedyny w tym domu zdawałem sobie sprawę o jakiej tematyce to historie.

— Neele, kończ śniadanie, bo oboje się spóźnicie pierwszego dnia — zauważyła babcia, na co ona wygasiła telefon i wepchnęła sobie połowę kanapki na raz do ust.

Potem to zapiła herbatą. Matka naszego ojca podała nam nasze posiłki na lunch, dlatego oboje je schowaliśmy i ruszyliśmy w kierunku drzwi. Złapałem za swoje buty, które wciągnąłem najpierw na nogi, a potem zacząłem po kolei je wiązać.

— Damien — zatrzymała mnie starsza kobieta, kiedy sięgałem po kurtkę.

— O co chodzi? — spytałem smętnie, na co ona do mnie podeszłą i potargała po włosach.

— Dasz radę. Znajdź sobie jakiegoś kolegę, łatwiej się przystosujesz do nowych warunków.

Kiwnąłem głową.

— Nie będzie to proste, skoro dochodzę do klasy pod koniec pierwszego semestru, mam zdiagnozowane problemy z agresją, niechęć do innych ludzi, nieumiejętność rozmowy z drugim człowiekiem, aspołeczność i zdiagnozowaną depresję. — Założyłem na głowę kaptur, po czym zarzuciłem na plecy kurtkę.

Babcia westchnęła załamana.

— Swoim sceptycyzmem nikogo do siebie nie przyciągniesz. — Odwróciła się, żeby odejść. — A! Pamiętaj, że dzisiaj o piętnastej trzydzieści masz terapię. Dziadek po ciebie podjedzie i cię podrzuci, jak będzie wracał do domu.

Skinąłem głową, po czym złapałem za czapkę Neele, której nie mogła sięgnąć. Założyłem ją jej na głowę, bo ponownie się ociągała, czego dowodziły jej próby zawiązania szalika. Ostatecznie ja go jej zawiązałem.

Dobrze, że jej szkoła jest złączona z moją – pomyślałem, zarzucając torbę na ramię.

— Wychodzimy! — oznajmiłem, po czym otworzyłem drzwi, tym samym wpuszczając nieco zimnego powietrza do domu.

Pierwsza wyszła moja siostra, po niej ja. Padał śnieg, z czego Neele pewnie się cieszyła, ale raczej tego nie okazywała. Bardziej – poza wysokimi zaspami śniegu – interesował ją ekran telefonu i manga. Szedłem kawałek za nią, kiedy to – pomimo problematycznej pogody – zobaczyłem jadącego w naszym kierunku rowerzystę.

Przyśpieszyłem nieco, by odciągnąć siostrę na bok, aby przypadkiem nie weszła kolarzowi pod koła. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się do mnie zakłopotana.

— Przepraszam? — odezwała się cicho, na co westchnąłem.

— Nie przepraszaj, tylko patrz przed siebie. — Schyliłem się, aby być na równi z jej wzrostem. — Mangi o tematyce Yaoi albo BL poczytasz, jak wrócisz do domu.

Momentalnie zamarła.

— Mam wgląd do historii przeglądarki we własnym laptopie, z którego dość często korzystasz. — Założyłem ręce na klatce piersiowej, prostując się przy tym.

Pobladła na twarzy, po czym przełknęła ślinę.

— Nic nikomu nie powiesz, prawda? — zapytała lekko przerażona.

— Co ja cię będę pouczał? Twoja sprawa co czytasz, ale masz przynajmniej nauczkę. Czyść historię — powiedziałem stanowczo.

Ponownie ruszyliśmy w kierunku przystanku, na który zostaliśmy zmuszeni, aby dobiec, kiedy minął nas autobus jadący w stronę miasta. Wsiedliśmy do niego w ostatniej chwili, odbiliśmy bilety i usiedliśmy na wolnych miejscach.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy udało nam się złapać pojazd. Gdyby nam to nie wyszło, spóźnilibyśmy się pierwszego dnia.

— Damien — zwróciła moją uwagę. — Jak się czujesz?

Odwróciłem wzrok na okno pokryte parą od środka i szronem od zewnątrz.

— Ujdzie — rzuciłem krótko, lekko zjeżdżając plecami po oparciu.

Nic nowego. Na terapii zawsze mi powtarzano, że nie byłem zbytnio rozmowny. Terapeuta zrzucił to na sytuację rodzinną – że to niby sposób zwrócenia na siebie uwagi. Ani trochę. Nigdy nie lubiłem mówić o swoich uczuciach, wolałem się zamknąć w bańce samotności. Wtedy czułem się najlepiej, ale na to została zwalona moja depresja.

Każdego martwiłem swoim zachowaniem, niejednokrotnie zostawałem zmuszany do pójścia na wizytę u psychologa, potem do psychiatry, który kolejno wysłał mnie na miesięczny pobyt w psychiatryku. Kiedy według niego nastąpiła poprawa, moje problemy z agresją zaczęły się pogłębiać. Nigdy jednak nie puściły mi nerwy przy członkach rodziny.

Po incydencie, przez który zostałem wydalony ze szkoły, został mi zmieniony lekarz, a on mi przepisał naprawdę mocne antydepresanty. Jakimś sposobem w miarę ujarzmiły moje ataki gniewu. Później, kiedy powiedziałem terapeucie o skutkach brania tych proszków, wytłumaczył mi, że miały one działanie przeciwdepresyjne i uspokajające.

Z mojego chwilowego zamyślenia wybiła mnie moja siostra, która oparła się o moje ramię. Przy tym także chwyciła moją dłoń, o którą zaczęła grzać swoją. Pozwoliłem jej na to, bo jednak na zewnątrz była temperatura minusowa, a ona – jako dość wątła osoba – szybko marzła. Położyłem się policzkiem na jej głowie.

Siedzieliśmy w ten sposób do momentu, aż nie zauważyłem nazwy naszego przystanku. Szturchnąłem Neele. Wstaliśmy z miejsc, podeszliśmy do drzwi, odbiliśmy bilety. Gdy tylko pojazd się zatrzymał, wysiadłem z niego pierwszy i podałem swojej siostrze rękę.

— Do której masz lekcje? — zapytałem, kiedy przeskakiwała zaspę przy wejściu do autobusu.

— Do... — zacięła się, jednak już po chwili wyjęła swój telefon i spojrzała na plan lekcji. — Czternastej dziesięć.

— Ja mam do piętnastej, więc możesz poczekać. Dziadek podrzuci mnie na terapię, a ciebie zabierze do domu...

Przytaknęła głową.

— Poczytasz sobie mangi przez czterdzieści pięć minut i poczekasz w świetlicy czy gdzieś tam — dodałem, a przy tym zacząłem się kierować w kierunku przejścia dla pieszych.

Rozejrzałem się pomimo zmiany sygnalizacji. Złapałem Neele za rękę i pociągnąłem za sobą. Wpierw weszliśmy do jej części budynku, gdzie oczywiście musiałem jej pomóc znaleźć salę. Fartownie wpadła na opiekunkę jej klasy.

— Dzisiaj zaczynasz? — spytała, na co Neele pokiwała głową. — To chodź, odprowadzę cię pod salę. Później kogoś poproszę, żeby cię oprowadził po budynku.

— To ja zostawiam siostrę pod pani nadzorem — odezwałem się, a one kiwnęły głowami.

Odszedłem ledwo dwa kroki, kiedy usłyszałem za sobą głos mojej siostry.

— Powodzenia, Damien — rzuciła, dlatego się do niej odwróciłem, gdy stanąłem przy przejściu między budynkami.

Uśmiechnęła się szeroko, na co ja lekko uniosłem prawy kącik ust. Uniosłem rękę, tym samym się z nią żegnając. Już kilka minut szedłem korytarzem mojej części szkoły. Przełknąłem ślinę, spojrzałem na plan.

Pierwsza historia – pomyślałem załamany. – Co za geniusz dał to jako pierwszy przedmiot w poniedziałek o ósmej rano? Ja pierdolę...

Zacząłem szukać informacji odnośnie numeru sali, jednak stanąłem, kiedy zobaczyłem liczbę trzysta trzydzieści jeden. Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie taka klasa się mogła znajdować. Potrzebowałem pomocy, której zapewne bym nie otrzymał, kiedy weźmie się moją niechęć do drugiej osoby i problem z komunikacją międzyludzką oraz aspołecznością .

Rozejrzałem się. Wszyscy się gdzieś śpieszyli. W takim pośpiechu raczej nikt nie zwróciłby uwagi na zagubionego chłopaka, który nie ma bladego pojęcia gdzie ma iść.

Nagle poczułem wibracje telefonu, dlatego wyjąłem go z kieszeni spodni. To była wiadomość od babci, a brzmiała:

Pamiętaj, żeby iść do sekretariatu.
Pani stamtąd powinna cię zaprowadzić do klasy.

Odetchnąłem lekko z ulgą, po czym spojrzałem na całkowicie niezrozumiałą mapę szkoły, z której wychodziło, że sekretariat powinien się znajdować gdzieś obok mnie. Ruszyłem korytarzem, rozglądając się po napisach przy drzwiach. Po chwili w końcu znalazłem gabinet. Zapukałem, a gdy pozwolono mi wejść, uchyliłem powłokę.

Kobieta za biurkiem uśmiechnęła się do mnie miło, kiedy stanąłem przy blacie.

— W czym mogę pomóc? — spytała, a ja przełknąłem ślinę, czując, że zaczynałem się denerwować.

— Ja... — Odchrząknąłem. — Przeniosłem się tutaj... i chyba powinienem się zgłosić... Czy coś...

Przez moment mi się przyglądała, aż po kilku sekundach ponownie na jej twarzy zawitał szeroki uśmiech.

— Imię, nazwisko i rok — poprosiła.

— Damien Heckmann, drugi rok... — podałem niepewnie, a ona szybko wpisała moje dane na klawiaturze.

— Pewnie nadal średnio znasz rozmieszczenie klas. Na stronie szkoły jest niby mapka, ale ze starym rozmieszczeniem sal...

Już wiadomo, czemu nie da się jej rozszyfrować bez pomocy kartografa – pomyślałem, odwracając wzrok.

— W każdym razie, proszę. — Podniosła się z krzesła i podała mi jakieś pismo, pod którym prawdopodobnie musiałem się podpisać, a także dwie inne rzeczy. — Twoja legitymacja i karta biblioteczna. Tutaj podpisz, że odebrałeś. — Wskazała wykropkowane miejsce. Ponownie podała mi jakąś kartkę. — Tu masz kartkę z kodem do kłódki przy szafce. W niej masz wszystkie książki, także żadnych nie musisz już kupować.

Wzięła głębszy wdech.

— Coś jeszcze? — wyszeptała pod nosem, zastanawiając się mocno.

Ja w tym czasie wszystko schowałem do torby.

— A, zaprowadzę cie do klasy. Nauczycielka cię przedstawi, a po zajęciach ci powie, co musisz nadrobić. Na kolejne zajęcia pójdziesz już z rówieśnikami.

Pokiwałem głową, poprawiając torbę na ramieniu i przełykając ślinę. Kobieta przeszła za biurko, po czym otworzyła drzwi. Wyszedłem zaraz za nią. Zamknęła pomieszczenie. W kolejnej chwili podążyłem za sekretarką, która zaczęła prawie wbiegać po schodach. Po drodze starałem się rozglądać po rozmieszczeniu klas, aby się tu później nie zgubić.

Zatrzymałem się jednak już ledwo moment późnej, prawie wpadając przy tym na kobietę. Odetchnąłem lekko, kiedy otworzyła drzwi do klasy.

— Przyprowadziłam ci nowego ucznia. Wybacz małe spóźnienie, ale ostatnie formalności — oznajmiła, po czym machnęła dłonią, żebym podszedł bliżej.

Minąłem ją, wszedłem do sali, gdzie dużo osób szeptało między sobą jeszcze zanim znalazłem się w pomieszczeniu. Na moment nastąpiła cisza, jednak po kilku sekundach ponownie zaczęli ze sobą rozmawiać, ale tym razem na mój temat. Wziąłem głębszy wdech.

— Dobra, wprowadzę go we wszytko. — Uśmiechnęła się dość młodo wyglądająca nauczycielka.

Sekretarka wyszła z sali. Miałem wrażenie, że każdy uczeń w sali dokładnie mnie lustrował – dziewczyny zwłaszcza. Spojrzałem na nauczycielkę, która klasnęła w dłonie, tym samym zwracając uwagę swoich podopiecznych. Zwrócili na nią wzrok.

— No dobrze. Jak widzicie, mamy nowego kolegę w klasie. — Przerzuciła na mnie wzrok. — Przedstaw się, powiedz coś o sobie. Potem pewnie zadamy ci kilka pytań, czyli dość standardowo, bez udziwnień.

Skinąłem głową.

— Mam na imię Damien Heckmann — Powiedziałem smętnie, a przy tym zwróciłem uwagę na chłopaka, który kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. — Nie mam żadnych specjalnych zainteresowań, poza słuchaniem muzyki...

— Okej. Może łatwiej ci będzie odpowiadać na pytania — powiedziała nauczycielka, która zajęła miejsce przy swoim biurku. — Ktoś chce o coś zapytać kolegę?

W tym momencie jakaś dziewczyna podniosła rękę, ale nie była jedyna.

— Sara? — Wskazała jedną kobieta.

— Masz dość mocno brzmiące nazwisko. Jesteś obcokrajowcem? — spytała, na co oblizałem usta.

— Mam niemieckie korzenie — odpowiedziałem krótko.

— Czemu dochodzisz w połowie roku? — wyrwała się inna dziewczyna, która już nie mogła usiedzieć na miejscu.

— Sprawa prywatna — rzuciłem bez wyjaśniania.

— Ile masz lat? — odezwał się nagle jakiś chłopak, bujający się na krześle. — Wyglądasz na starszego od nas.

— Geny. Mam szesnaście lat, prawie siedemnaście — powiedziałem lekko smutniejąc.

— Jesteś emo albo gothem? — wyskoczyła kolejna dziewczyna.

— Ani jednym, ani drugim. Po prostu lubię czarne ubrania i ciężkie buty — wyjaśniłem.

— Dobrze — wtrąciła się kobieta. — Bardziej go poznacie na przerwie.

Burknęli niezadowoleni, czego do końca nie rozumiałem. Nikt tak nigdy nie reagował na moją osobę, bo nie wydawałem się zbyt interesujący. Zwykle każdy mnie unikał szerokim łukiem, bo większość osób bało się mnie, bo widzieli mnie w momencie mojego napadu agresji.

— Zajmij miejsce obok Curtisa. — Wskazała na chłopaka siedzącego w ostatniej ławce. — Później dam ci materiały do nadrobienia.

Mruknąłem coś w odpowiedzi, po czym ruszyłem w stronę wolnego miejsca, z którego chłopak zabrał torbę. Uniósł na mnie wzrok, dzięki czemu mogłem mu się dokładnie przyjrzeć. Miał dość nietypowy wygląd. Przez większość mojego przedstawienia siedział z nosem w zeszycie, bazgrząc coś na osobnej kartce. Usiadłem obok bez słowa, wyjąłem zeszyt z przekładkami, długopis, po czym usiadłem luźno, lekko zjeżdżając z krzesła i spojrzałem na tablicę, gdzie nauczycielka zapisywała temat, który zacząłem notować. 




Mam nadzieję, że zaciekawiłam!
Do kolejnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro