Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

❤️❤️❤️ To opowiadanie dedykuję sympatycznej Wveronikaa, która tak jak ja uwielbia Visual Kei w tym naszych ukochanych the GazettE. Mam nadzieję, że opko ci się spodoba ❤️❤️❤️

Po całym pokoju rozległ się głośny dźwięk budzika, który zbudził mnie z całkiem przyjemnego snu. Niechętnie otworzyłam oczy i na w pół przytomna zeszłam z łóżka, głośno ziewając. Niestety jak na złość, po raz kolejny w tym miesiącu potknęłam się o własne kapcie leżące przy łóżku, przez co z trudem uchroniłam się przed wywinięciem orła, co u mnie było na porządku dziennym, a nie uśmiechało mi się nabić sobie kolejnego siniaka. I tak mam już ich pełno. Leniwie podeszłam do szafki i wyciągając przydatne rzeczy, takie jak czyste ubrania, kosmetyki oraz ręcznik udałam się do łazienki, gdzie wykonałam moją poranną rutynę. Najpierw wzięłam szybki prysznic, myjąc ciało oliwkowym żelem pod prysznic, włosy umyłam truskawkowo-miodowym szamponem, a następnie nałożyłam na nie bananową odżywkę. Twarz umyłam moim ulubionym aloesowym żelem, potem przetarłam ją wacikiem nasączonym wodą ryżową, która świetnie sprawdzała się jako tonik do twarzy, a na koniec nałożyłam i wklepałam w nią niewielką ilość nawilżającego kremu do twarzy. Mając jeszcze sporo czasu do wyjścia nałożyłam na ciało balsam, a następnie zakrywając się cieplutkim szlafrokiem umyłam zęby i wysuszyłam włosy. Na koniec zrobiłam bardzo delikatny makijaż składający się z pudru, tuszu do rzęs oraz delikatnego błyszczyku do ust oraz ubrałam się w skromne, lecz obowiązkowe czarne ubrania i byłam gotowa do wyjścia. Odniosłam swoje rzeczy do pokoju, a następnie zabrałam z biurka plecak, telefon i słuchawki, po czym zakładając buty i kurtę, wyszłam z domu, uprzednio zamykając drzwi na klucz.

Droga na przystanek zajęła mi z jakieś dziesięć minut. Na autobus nie musiałam czekać długo, gdyż podjechał jakieś trzy minuty później. Wsiadłam do niego odciskając kartę i zajęłam jedno z miejsc na  samym tyle. Przez całą drogę wsłuchiwałam się w piosenki zespołów takich jak D=Out, Alice Nine czy Luna Sea, jednocześnie tłumacząc w głowie każdy fragment tekstu. Była to taka moja mała odskocznia od problemów dnia codziennego, która choć na chwilę pozwalała mi na chwilę odprężenia i relaksu.

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i po dwudziestu minutach jazdy wysiadłam z pojazdu, udając się do miejsca tortur, zwanego szkołą.

Po przekroczeniu bramy uczniowskiego piekła, przed moimi oczami ukazał się obraz uczniów podzielonych na kilka grup.
Pierwsza z nich to grupa "kujonów", siedzących na ławkach i uczących się na najbliższą lekcję, lub odrabiających pracę domowe za leniwych kolegów i koleżanki, którym od trzymania długopisu i przeczytania kilku zdań w podręczniku ręce i oczy podpadają... Biedactwa. Równie dobrze mogliby z internetu spisać, jak tak bardzo im się nie chce wyszukiwać informacji z podręczników. Drugą grupę stanowili śmieszki i wesołki, którym dobry humor zawsze dopisywał. Ich śmiechy i wygłupy niejednej osobie poprawiły dzień.
Trzecia grupa to outsiderzy tacy jak ja, którzy samotnie zajmowali się swoimi sprawami. Reszta osób zwyczajnie sobie rozmawiała na własne tematy.
Ach, była bym zapomniała o grupie szkolnych "bad boy'ów" oraz puszczalskich gwiazdeczek, które były ich krótkoterminowymi pannami z wiadomych powodów i do wszystkim dobrze znanych celów.

Westchnęłam cicho i weszłam do budynku i udałam się do szatni, gdzie szybko zmieniłam buty, a następnie udałam się na drugie piętro, gdzie w sali 310 miałam mieć dwie godziny matematyki pod rząd.
Potem jeszcze język polski, dwie historie, język angielski, język niemiecki oraz w-f.
Jak to mówią - żyć nie umierać.

Po zakończeniu zajęć szkolnych wróciłam do domu, gdzie przywitałam się z rodzicami, którzy już zasiadali do stołu, gdyż przyszłam równo na czas obiadu.

- Jak było w szkole?

Zapytała moja mama - wysoka, elegancka kobieta o włosach czarnych niczym heban, sięgających ramion,  zielonych oczach, owalnej twarzy, na której widniały jedynie zmarszczki mimiczne, prostym nosie oraz pełnych ustach w kształcie serca, pokrytych czerwoną szminką. Na jej szczupłym ciele leżała idealnie dopasowana biała bluzka z dopasowaną do niej prostą, czarną spódnicą, czarnymi rajstopami oraz czarnymi szpilkami, co oznacza, że niedawno wróciła z pracy.

- Nie najgorzej. Dostałam piątkę z historii z referatu oraz piątkę z niemieckiego za aktywność na lekcji. Jednak byłoby o wiele lepiej, gdyby tych szkolnych baranów nie było...

Powiedziałam, na co oboje z tatą uśmiechnęli się do mnie.

- No cóż, już taki urok szkół. Mimo, że z roku na rok dzieciaki są coraz gorsze, to po części sama sobie jesteś winna takiemu zachowaniu.

Zaczął tata - wysoki prawnik w eleganckim, szarym garniturze oraz starannie ułożonych blond włosach. Spojrzałam na mężczyznę niedowierzająco. Chyba sobie tatuś tylko żartuję, prawda?

- Ja?! Winna?! Niby z jakiej racji?!

Zapytałam, będąc w szoku, że mój ojciec jak zawsze zgania na mnie całą winę.

- Z takiej, że ciągle tylko siedzisz zamknięta w sobie, żyjąc w tym swoim wyimaginowanym świecie słuchając tego chińskiego gówna,
z nikim nie rozmawiasz i jedynym kolorem ubrań, które nosisz jest kolor czarny. Co ci dziecko odbija z tym wszystkim do głowy?

No tak, typowe argumenty, typowego faceta po czterdziestce, któremu nie pasuje to, że jego córka nie zostanie lekarzem, tak jak sobie tego życzył. No cóż, powtarzając jego słowa, które słyszałam od niego niejednokrotnie - nie wszystko, co chcemy, możemy mieć. Bywa.

- A czy choć raz pytałeś się mnie, dlaczego tak się zachowuję? Czy kiedykolwiek zależało ci na tym, abyś choć raz porozmawiał ze mną tak szczerze, jak ojciec z córką?

Zapytałam z niemałym żalem i bólem, patrząc prosto w oczy mojego rodzica.
Przy stole zapadła głucha cisza, którą po dwóch sekundach przerwał ojciec.

- W takim razie słucham. Co jest takie ważne, że zachowujesz się jak jakiś rozkapryszony bachor?

O nie. Tego było za wiele. Jego ostre jak nóż słowa poraz kolejny zadały mi cios prosto w serce, które właśnie rozsypało się na miliony drobnych kawałeczków, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- To już nie istotne. Nie będę rozmawiała na ten temat z osobą, która pomimo tego, że jest mi najbliższa, ma mnie ciągle w dupie.

Powiedziałam załamana i wstałam od stołu.
Oczywiście oboje wraz z mamą spojrzeli na mnie niezrozumiale.

- Wracaj. Jeszcze nie zjadłaś obiadu.

Powiedział ojciec, jak gdyby nigdy nic.

- Nie jestem głodna.

Wysyczałam z wyraźną złością, a następnie wpadłam do swojego pokoju, który zamknęłam na klucz. I włączając na telefonie "Cross Game" Alice Nine opadłam na łóżko, dając upust emocjom i pozwalając krystalicznym łzom spływać po moich policzkach.


Wveronikaa Mam nadzieję, że niczego nie spieprzyłam i rozdział ci się podoba 💟💗






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro