Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie głośny dzwięk budzika, za który posłużyła mi piosenka "Slander" zespołu VRZEL. Otworzyłam powoli zaspane oczy i usiadłam na łóżku, przeciągając się.

To już dzisiaj!

Wstałam i leniwym krokiem podeszłam do obrotowego krzesła, na którym leżały przygotowane wczoraj ubrania. Dzisiaj nie miałam czasu na poranny prysznic i pełno wartościowe śniadanie, dlatego też do łazienki udałam się tylko w celu załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych, umycia rąk, twarzy i zębów oraz zrobienia makijażu. Przede wszystkim nałożyłam na twarz bazę pod podkład, podkład oraz odrobinę pudru, Oraz odrobinę rozświetlacza na same policzki i nosek oraz skupiłam się na makijażu oczu, który tego dnia nie był wyjątkowo skomplikowany, ale nie był też najłatwiejszy. Na początek obie powieki pomalowałam zarówno górne, jak i dolne pomalowałam różowo-fioletowym cieniem do powiek. Nie wiem jak się ten kolor dokładnie nazywa. Seledynowy? Chyba jakoś tak. Potem po wewnętrznej stronie oczu dodałam nieco perłowego cienia, dzięki czemu moje oczy stały się optycznie większe. Potem na górne powieki do połowy oka naniosłam odrobinę czarnego cienia, który wykończyłam jednym precyzyjnym ruchem pędzelka, co sprawiło, że udało mi się zrobić idealne kreski, które dla utrwalenia poprawiłam eyeliner'em. Jeszcze tylko tusz do rzęs i brwi oraz koloryzujący balsam do ust i jestem gotowa. Nie przykładałam dzisiaj zbyt dużej uwagi do makijażu, gdyż i tak maseczka zasłoni mi pół twarzy. Na koniec ubrałam się w śliczną, elegancką czarną bluzkę z czarną siateczką na górnej części dekoltu i czarną wstążką zawiązywaną w kokardę tuż przy szyji oraz czarne, obcisłe rurki z klamrami i suwakami.

Wróciłam do pokoju, gdzie odpięłam telefon i power-banki od ładowarek i wszystko razem, łącznie ze wspomnianymi ładowarkami wsadziłam do mojej torebki zawieszonej na ramieniu razem z kosmetyczką i szczotką do włosów, a następnie biorąc dużą, czarną walizkę ze złotymi zdobieniami do ręki zeszłam na dół, gdzie mama przyniosła mi z kuchni jogurt i butelkę wody i soku jabłkowego, które schowałam do torebki, a następnie założyłam czerwoną skórzaną kurtkę i czarne martensy, a następnie opuściłam mieszkanie w towarzystwie mamy i cioci Ali. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie siostry mojej mamy, po czym wsiadłam do zamówionej przez mamę taksówki, która zawiozła nas na lotnisko.

Mama podała mężczyźnie banknot,.a po chwili wyciągnęła z bagażnika nasze walizki. Przed wejściem na lotnisko, zobaczyłam czekającą na mnie Kasię wraz z jej mamą, Justyną, do których od razu podbiegłam, witając się. Wszystkie razem poszłyśmy na odprawę. W pierwszej kolejności sprawdziłyśmy na tablicy odlotów numer stanowiska check-in dla swojego lotu oraz bagażu. Potem przygotowałyśmy nasze dowody osobiste i paszporty, wydrukowane bilety lotnicze i  wizy (tak na wszelki wypadek). Następnie nadałyśmy nasze bagaże przy odpowiednim stanowisku i udałysmy się do stanowiska kontroli bezpieczeństwa. Tam wyłożyłyśmy na taśmę do skanowania nasze walizki oraz wkładając wszystkie metalowe przedmioty, takie jak pasek do spodni, telefon czy monety do koszyka, przeszłyśmy przez bramkę do skanowania metalu, która na szczęście nie zapiszczała, dzięki czemu oszczędziłyśmy sobie kontroli manualnej.

Po przejściu kontroli zabrałyśmy swoje rzeczy, w tym oczywiście dokumenty i pożegnałyśmy się z towarzyszącymi nam kobietami, co było dla nas bardzo trudne, po czym udałyśmy się do odpowiedniej bramki w hali odlotów, gdzie kupiłyśmy sobie napoje i posiłek, który możemy zabrać na pokład samolotu.
Przed wejściem na pokład ponownie okazałyśmy nasze karty pokładowe, dzięki czemu zostałyśmy skierowane bezpośrednio do rękawa, którym przeszłyśmy do samolotu i zajęłyśmy wyznaczone na bilecie miejsce, a nasze walizki umieściłyśmy nad siedzeniami.

Razem z Kasią rozsiadłyśmy się wygodnie na zajmowanych przez nas siedzeniach i spojrzałyśmy na siebie z uśmiechami. Ustawiłyśmy tryb samolotowy w naszych telefonach i porobiłyśmy kilka zdjęć przed lotem. Następnie spojrzałam za szybę, gdzie idealnie widziałam wszystko, co dzieje się na zewnątrz. Po chwili samolot ruszył okrężną drogą, a następnie udał się na pas startowy. Jeden z pilotów poinformował  nas o zapięciu pasów. No i zaczęło się.
Światła lamp i innych samolotów, pas startowy, samolot powoli rozpędza się jadąc prosto przed siebie, a po chwili wzbija się w niebo. Uczucie towarzyszące nam w tamtym momencie było nie do opisania.
Razem z Kasią złapałyśmy się po przyjacielsku za dłonie, ale w dyskretny sposób, aby uniknąć wścibskich spojrzeń, komentarzy i plotek na nasz temat. Spojrzałyśmy na siebie z szerokimi uśmiechami, bowiem właśnie spełniało się nasze największe marzenie.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro