Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

7:32

Właśnie obudziłam się. Patrzę na zegar w telefonie - 7:32!? Przecież spóźnię się do szkoły! Wstaję szybko i... dociera do mnie rzeczywistość. Jestem na stacji. A myślałam, że jest tak dobrze... Że leżę sobie w pokoju i właśnie spóźnię się na lekcje. Pamiętam, że w podstawówce miałam pewnego nauczyciela. Wrzeszczał na wszystkich po kolei - tylko nie na mnie. Mnie zawsze chwalił, z czego byłam zadowolona. Ale jeden, jedyny raz on miał strasznie zły humor, a ja zapomniałam zadania domowego...

Pan Lesher wszedł do klasy. Nie wygląda na zadowolonego. Wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że z jego ust toczy się piana.
-Dzień dobry, klaso. Otwórzcie ćwiczenia na stronie 87 i zaczniemy sprawdzać zadanie domowe. - powiedział. Otwieram na danej stronie i zamieram - nie odrobiłam pracy domowej. Ale przecież nie mam się czym martwić - pan Lesher mnie lubi.
-Proszę pana... - zagaduję cicho. Nauczyciel spogląda na mnie surowym, pytającym wzrokiem.
-Bo... Ja... Nie odrobiłam pracy domowej... - mówię nieśmiało. Cała klasa wstrzymuje oddech zastanawiając się, co ze mną będzie.
-Żartujesz sobie, moja droga? To, że cię lubię, nie znaczy, że możesz to wykorzystywać! Na jutro napisz mi 100 razy zdanie "Nie będę wykorzystywała pana Leshera i na jutro odrobie zalegla pracę domową oraz pokażę to jemu, aby mógł ocenić, czy moje pismo było staranne"! Albo, wiesz co!? 200 razy!!! - nauczyciel wpadł w szał - I zrobisz dodatkowo 10 stron z ćwiczeń! Oraz przeczytasz pięciostronicowy tekst i napiszesz o nim referat! A teraz do pracy! Wszyscy! Już!

Ach... Te wspomnienia... Cała sprawa i tak skończyła się dobrze, bo przybiegła dyrektorka i kazała, cytuję: "Zamknąć się temu debilowi, bo zwolni go z tej pieprzonej szkoły, której i tak ma już cholernie dosyć!". Poskutkowało. Już nigdy pan Lesher nie podniósł głosu na żadnego ucznia.

Wstałam. W naszym pokoju były jeszcze dwa inne łóżka, na których spali Roxana i Alex. Głupio mi było jeszcze z powodu ostatniego wieczora... No ale co się stało to się już nie odstanie. Po chwili zbladłam. Nie wzięłyśmy ciuchów na przebranie. Podeszłam cicho do Alex'a.
-Alex... Obudź się... Alex... - szeptałam, aby nie obudzić Rox.
-Zostaw mnie.. Daj spać...
-Alex... Roxana się rozbiera...
-Co...!? Jak...!? Gdzie...!? - krzyknął a ja zaczęłam się cicho śmiać.
- Nie wrzeszcz, bo ją obudzisz. Nie mamy ubrań na przebranie. Jakieś pomysły? - spytałam.
- Ugh... Obudź Rox i pojedziemy do jakiejś galeri. Zrobimy przy okazji jakieś zakupy.
- Ale przecież nie mamy pieniędzy...
-Ja to zalatwię. Nie martw się.
-Będziemy kraść!? Pogięło cię!?
-Zahipnotyzuję kasjerkę. A masz lepszy pomysł!? - no dobra - nie miałam.

8:12
Właśnie weszliśmy do ogromnej galerii handlowej. Postanowiliśmy, że najpierw pójdziemy po coś do jedzenia. Wzięliśmy dwa koszyki. Stwierdziliśmy, że poszukamy czegoś, co da nam dużo energii i będzie można to przygotować na szybko. Wzięliśmy: dziewięć batoników, trzy wody 1,5 litrowe, bochenek chleba na śniadanie, trochę sera, szynki i dwa dżemy. Potem przyszedł czas na ubrania. Ja wybrałam czarne leginsy, jasne dżinsy, czerwony t-shirt, granatową bluzkę z długim rękawem z napisem Ramones, szarą bluzę, jakąś piżamę i adidasy. Roxana też wybrała jakieś rzeczy. Pojechaliśmy dalej.

^-^-^-^-^-^-^-^-^-^

Hejj!

Bardzo dziękuję wam wszystkim, booo....
.
.
.
.
.
.
.
.
.

MAM 100 TYŚ WYŚWIETLEŃ :o

Jeszcze raz dziękuję :D

Zapraszam też na moją nową książkę o zupełnie innej tematyce! Jest na moim profilu i nazywa się "Myślę, jak..."!

Ps. Jak podobał wam się rozdział? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro