Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lewicka patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka, przeklinając go w myślach za to, że tak ją wystraszył.

— Richard, chcesz, żebym na zawał zeszła? — zapytała zła, posyłając mu wymowne spojrzenie.

— Oczywiście, że nie — odpowiedział radośnie. Pochylił się i podniósł kluczyki od auta, które upuściła, a następnie podał jej do dłoni. — Cześć — dodał, pochylając się w jej kierunku, po czym pocałował w policzek.

— Co ty tutaj robisz?

— Stwierdziłem, że potowarzyszę ci w Berlinie — odparł, a Daria spojrzała na niego, robiąc wielkie oczy i zastanawiając się, czy się nie przesłyszała.

— Żartujesz, prawda? — zapytała, ale brunet zaprzeczył ruchem głowy, uśmiechając się od ucha do ucha. Lewicka cicho wypuściła powietrze z płuc, widząc ten gest.

— Nie, nie żartuję. I zamknij ten samochód, pojedziemy moim autem bezpośrednio do celu.

— Richard, chciałam jechać sama.

— Ale pojedziesz ze mną — odpowiedział, puszczając jej oczko. — I mam jeszcze jedną propozycję nie do odrzucenia.

— Już się boję — wymamrotała, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

— Idź, spakuj rzeczy na zmianę. Przenocujemy w jakimś hotelu i w niedzielę też sobie coś zwiedzimy.

— Mogę odmówić?

— Nie.

— Mimo wszystko zrobię to.

— Obiecałaś mi kawę w niedzielę. Chcę ją wypić w Berlinie. — Usłyszała w odpowiedzi, na co przymknęła oczy i pokręciła głową.

— A co z twoim treningiem?

— Nadrobię w przyszłym tygodniu — powiedział, puszczając jej oczko.

— Dlaczego tak wszystko komplikujesz? — zapytała, kręcąc z niedowierzaniem głową.

— Bo lubię — odparł zaczepnie. — Leć się pakować, bo do południa nie wyjedziemy — dodał, uśmiechając się od ucha do ucha, a Daria zrezygnowana ruszyła w kierunku mieszkania.

***

— Nie jedziesz? — zapytała Patrycja, wchodząc do pokoju Lewickiej, gdy usłyszała, że wróciła.

— Jadę, tylko przyszłam spakować kilka ciuchów na przebranie — odpowiedziała, biorąc zza drzwi małą walizkę. 

Położyła ją na łóżku i otworzyła, a następnie podeszła do szafy, zastanawiając się, co ze sobą wziąć. W końcu chwyciła w dłonie telefon, żeby zobaczyć, jaką na jutro zapowiadano pogodę.

— Nie zdążysz na pociąg. — Trafnie zauważyła przyjaciółka, na co Daria cicho wypuściła powietrze i spojrzała na nią.

— Mała zmiana planów — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. — Jadę samochodem ze znajomym — dodała, a Patrycji zaświeciły się oczy, gdy to usłyszała. Usiadła na skraju łóżka i z zaciekawieniem przyglądała się Lewickiej.

— Jakim znajomym? — dopytywała podekscytowana, jakby Ruda oznajmiła jej, że właśnie się zaręczyła.

— A takim jednym. — Zbyła ją, machając dłonią od niechcenia, po czym zaczęła pakować ubrania do walizki. Przyjaciółka skrzywiła się, widząc, którą piżamę zabiera ze sobą.

— Może chociaż zdradzisz, jak ma na imię?

— Richard — odpowiedziała Daria i w tym samym momencie do pokoju weszła Kinga.

— O co chodzi z tym Richardem? — zapytała z ciekawością.

— To jakiś znajomy Darii. Wybiera się z nim na weekend do Berlina — odezwała się Patrycja, wymownie spoglądając w kierunku siostry.

— Laski, nie doszukujcie się w tym drugiego dna, bo go nie ma — odparła Lewicka, widząc ich porozumiewawcze spojrzenia. — I tak w sumie, to zrobiłybyście w jakimś hotelu rezerwację na dwie jedynki? — zapytała po chwili.

— Jasne, nie ma sprawy — odpowiedziała Patrycja, uśmiechając się od ucha do ucha. — Tylko musisz nam podać dane tego swojego znajomego.

— Zarezerwujcie oba na moje nazwisko — powiedziała, zapinając walizkę. — Dobra, to ja sobie jeszcze skoczę szybko do łazienki i uciekam — dodała, wychodząc z pokoju.

Kiedy Lewicka zamknęła drzwi od toalety, Patrycja wybiegła z jej sypialni i wpadła do swojej. Otworzyła szafę, chwyciła w dłonie nowo kupione ubranie, po czym w ekspresowym tempie wróciła do pokoju Rudej.

— Co ty robisz? — zapytała Kinga, widząc, jak siostra otwiera walizkę.

— Wyświadczam jej przysługę. Ty wiesz, że ona spakowała tą swoją szarą piżamę ze Snoopym? Rozumiesz to? Która dwudziestopięcioletnia kobieta zabrałaby ze sobą takie coś na weekend z facetem?

— Przecież powiedziała, że to tylko jej kolega. Patrycja, nie pakuj jej w ramiona kolejnego gościa. Jeszcze nie pozbierała się po tym, co zrobił Miller — odparła Kinga, a jej siostra wzruszyła ramionami. Brunetka złapała rzecz, którą Patrycja przyniosła ze sobą i spojrzała na nią. — Przecież miałyśmy dać jej to na urodziny — dodała zaskoczona, widząc piżamę, którą kupiły dla Darii podczas ostatniego wypadu na zakupy.

— Kupimy jej coś innego. — Patrycja machnęła ręką. — Do jej urodzin jest jeszcze trochę czasu.

Dziewczyna wyrwała ubranie z rąk siostry, gdy usłyszała, że Lewicka wychodzi z łazienki. Nerwowo wygrzebała piżamę, którą Ruda spakowała, zastępując ją inną, po czym szybko zapięła zamek. W tym samym momencie do pokoju weszła Daria.

— Nie dopięłaś — powiedziała przyjaciółka, klepiąc dłonią wierzch walizki. — Jeszcze ciuchy by ci się rozsypały — dodała.

— Dzięki. — Lewicka uśmiechnęła się, biorąc bagaż do ręki. — To ja uciekam. Wyślecie mi potem adres hotelu?

— Pewnie — odezwała się Kinga. — Wypocznij porządnie.

Bliźniaczki przytuliły Darię na pożegnanie, a ta, chwilę później opuściła mieszkanie. Patrycja natychmiast podbiegła do okna, a Kinga szybko dołączyła do niej. Były ciekawe, z kim spotykała się ich przyjaciółka.

— Nikogo tu nie widać — powiedziała Patrycja zrezygnowanym głosem, rozglądając się w lewo i prawo po parkingu.

— Może zatrzymał się z drugiej strony? — odparła Kinga.

Spojrzały na siebie i chwilę później obydwie pobiegły do łazienki. Z okna tego pomieszczenia było widać inną część parkingu. Niestety było wąskie, przez co obydwie nie zmieściły się, by przez nie wyjrzeć.

— Widzisz coś? — zapytała Kinga, gdy jej siostra jako pierwsza dopadła do okna.

— Czarny.

— Że co? — zapytała z niedowierzaniem druga z bliźniaczek.

— W sensie, że brunet.

— Myślałam, że murzyn — odparła Kinga, a Patrycja przewróciła oczami.

— Jak już to czarnoskóry. — Poprawiła siostrę.

— Od kiedy stałaś się taka poprawna politycznie?

— Od teraz — powiedziała, wymownie na nią spoglądając, a po chwili przeniosła wzrok z powrotem za okno. — Ciekawe, o czym gadają, że jeszcze nie wsiadają do samochodu. — Zastanawiała się głośno. — Nooo, ale w butach na obcasie to sobie raczej przy nim nie pochodzi.

— Dlaczego?

— Są prawie równi wzrostem. Jak ubierze szpilki, to będzie od niego wyższa.

­— A przystojny jest?

— Nie widać, jest odwrócony plecami.

— Przesuń się, też chcę zobaczyć. — Kinga przepchnęła siostrę, zajmując jej miejsce. — Ehh, stoi tyłem — powiedziała zrezygnowana.

— No przecież mówiłam.

— Ale trochę taki chudy.

— No, zupełnie nie jej typ faceta. — Przytaknęła Patrycja.

— W sumie twój Beniamin też jest takim chudzielcem.

— No, za to twój Arne to prawdziwy strongman — odpowiedziała ironicznie, przewracając przy tym oczami.

— Odwróć się koleś, bo chcę widzieć, jak wyglądasz z przodu. — Kinga odezwała się zniecierpliwiona, po czym nagle odskoczyła od okna.

— Co jest?

— Daria spojrzała w tym kierunku, jak wsiadali do auta.

— Widziała cię?

— Chyba nie.

Patrycja dyskretnie wychyliła się do okna i obserwowała oddalający się samochód.

— Pojechali — oznajmiła i w tym samym momencie rozległ się dźwięk komórki Kingi. Dziewczyna wyciągnęła telefon z kieszeni, żeby odczytać wiadomość.

Od Daria: Perfidne podglądaczki :p

— Jednak nas widziała — powiedziała, pokazując SMS-a siostrze, na co ta wzruszyła ramionami.

Chwilę później Patrycja przeszła do swojego pokoju po telefon, żeby zadzwonić do chłopaka. Kinga z ciekawości ruszyła za siostrą.

— Powiem Beniaminowi, żeby już zarezerwował im pokój — odezwała się Patrycja, czekając na odebranie połączenia.

— Co tam, kotku? — Usłyszała po chwili, przez co uśmiechnęła się od ucha do ucha.

— Cześć, misiek. Mam prośbę. Zarezerwuj pokój dwuosobowy na jedną noc w Hampton by Hilton w Berlinie, ale ten przy Alexanderplatz. Zaraz w SMS-ie podeślę ci imię i nazwisko — powiedziała, a Kinga patrzyła na nią, marszcząc brwi.

— Dwie jedynki miały być — odezwała się cicho, na co siostra wzruszyła ramionami i uciszyła ją gestem dłoni.

— Jasne. Jakieś specjalne życzenia co do pokoju? — zapytał chłopak.

— Żeby było duże i wygodne łóżko — zachichotała brunetka, a druga z bliźniaczek z niedowierzaniem pokręciła głową.

— Nie ma sprawy — odparł.

— Kończę, skarbie, bo mnie Kinga morduje wzrokiem — zaśmiała się. — Masz zmianę do dwunastej?

— Tak.

— To pogadamy w pracy.

— Do zobaczenia, kotku.

— Pa — pożegnała się, kończąc połączenie i od razu wysłała dane Darii do rezerwacji.

— Oszalałaś z tym pokojem? Ruda nas za to zamorduje — powiedziała Kinga, patrząc wymownie na siostrę.

— Oj tam, jeszcze nam podziękuje. Chodźmy lepiej zrobić coś na śniadanie, bo trzeba zbierać się do roboty.

***

Gdy Richard zaparkował na hotelowym parkingu, zgasił silnik i delikatnie dotknął ramienia Lewickiej.

— Daria, jesteśmy na miejscu — odezwał się, a dziewczyna otworzyła oczy.

— Spałam? — zapytała z niedowierzaniem, poprawiając się na fotelu, na co brunet się uśmiechnął. Przetarła dłońmi twarz, po czym zakryła ręką usta, gdy zaczęła ziewać.

— No. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ty chrapiesz, kobieto — zaśmiał się, a Daria zgromiła go wzrokiem.

— Wcale nie chrapię. Nie wmówisz mi tego — odpowiedziała.

— Słyszałem coś innego. — Żartował z niej brunet.

Wysiedli z auta, a następnie Richard wyciągnął dwie małe walizki z bagażnika i ruszyli w stronę hotelu. Kilka chwil później podeszli do recepcji, po czym przywitali się z kobietą stojąca za kontuarem.

— Dzień dobry. Mamy rezerwację na nazwisko Lewicka — odezwała się Daria, podając dowód osobisty. Kobieta odebrała dokument i wklepała dane do komputera.

— Tak wszystko się zgadza. Czeka na państwa dwuosobowy pokój na dziesiątym piętrze — odparła, na co Ruda spojrzała na nią zdziwiona.

— Nie, to jakaś pomyłka. Miały być dwie jedynki. — Sprostowała natychmiast, a Richard obserwował, jak dziewczyna zaczyna się denerwować.

— W systemie mam prośbę o pokój dwuosobowy. Rezerwację robił pan Beniamin Knauer z hotelu w Breitenbrunn — powiedziała pracownica, a Daria cicho westchnęła.

— Możemy zamienić to na dwie jedynki?

— Niestety nie mamy już wolnych pokoi — odparła kobieta, przenosząc wzrok z monitora komputera na Rudą.

Lewicka przeklęła w myślach, gdy to usłyszała. Nie mogła uwierzyć w to, że przyjaciółki wywinęły jej taki numer.

— Przepraszamy panią na chwilę — wtrącił Freitag, po czym chwycił Darię za ramię i odeszli kawałek od recepcji.

— Nie możemy wziąć tej dwójki? — zapytał, spoglądając na dziewczynę.

— I co? Mamy spać w jednym łóżku? Jak ty to sobie wyobrażasz? — dopytywała oburzona. W głowie jej się nie mieściło, że miałaby spędzić noc obok obcego faceta.

— Daj spokój, przecież to nic takiego. — Ruda wypuściła cicho powietrze z płuc, po czym zagryzła wargę. Nie wiedziała, co zrobić. — Łóżko na pewno będzie duże, więc będziesz miała przestrzeń osobistą — dodał po chwili. — Przecież nic ci nie zrobię.

Lewicka patrzyła na Richarda, analizując całą sytuację. Dojazd do Berlina zajął im kilka godzin. Trapiło ją to, że brunet może być bardzo zmęczony, po całym dniu chodzenia a Daria nie chciała, żeby w takim stanie prowadził samochód, więc powrót tego samego dnia nie wchodził w grę. Chyba że zobaczyliby tylko kilka atrakcji i do Breitenbrunn wyruszyli gdzieś około szesnastej, ale ona chciała zobaczyć to wszystko, co sobie zaplanowała. Była zła na Richarda, że nie pozwolił jej jechać samej pociągiem, tak jak chciała. Wtedy nie byłoby problemu.

— Dobrze, weźmy ten pokój i tak nie mamy innego wyjścia — odpowiedziała zrezygnowana, po czym wrócili do recepcjonistki.

Kilka minut później po załatwieniu formalności, kierowali się w stronę wind. Kiedy weszli do środka, Richard wcisnął przycisk z numerem dziesięć, a następnie spoglądał, jak Daria impulsywnie robi coś na telefonie.

— Piszesz do kogoś?

— Do przyjaciółek. Informuję je, co im zrobię, jak wrócę — odpowiedziała, na co Freitag zaśmiał się cicho.

— Daj spokój, przecież wspólny pokój to nie koniec świata. Jak będzie ci zimno w nocy albo przyśni ci się jakiś koszmar, to będziesz miała do kogo się przytulić. Same plusy. — Lewicka z niedowierzaniem spojrzała w kierunku bruneta, a ten puścił jej oczko.

Nagle rozległ się dźwięk widny zwiastujący dotarcie na dziesiąte piętro. Drzwi się rozsunęły, więc wyszli na korytarz i skierowali się do pokoju. Rudą ucieszyło to, że łóżko faktycznie było duże. On będzie spał na jednym krańcu, ona na drugim. Stwierdziła, że jakoś przetrwa tę jedną noc.

— Idziemy jeszcze coś zjeść, czy od razu wyruszamy na miasto? — zapytał Richard, gdy odstawiał bagaże obok łóżka.

— No ja jestem trochę głodna. Jeszcze nic dzisiaj nie jadłam. — Przyznała szczerze.

— Jak to? Nie jesz śniadań?

— Z samego rana nigdy nie mam apetytu, ale teraz coś bym zjadła — odparła.

— To chodźmy do hotelowej restauracji. Zamówimy coś i potem pójdziemy zwiedzać.

***

W okolice Bramy Brandenburskiej zajechali taksówką. Daria stwierdziła, że niepotrzebne im auto do poruszania się po mieście. Bliźniaczki zarezerwowały im pokój w hotelu tak blisko różnych atrakcji, że równie dobrze mogliby dotrzeć tam na piechotę lub komunikacją miejską. Lewicka nie mogła uwierzyć w to, że była w tak wielu miejscach na świecie, a ani razu nie widziała na oczy stolicy Niemiec. Ojciec zawsze wolał wypady w egzotyczne kraje niż te europejskie. Pod Bramą były tłumy turystów. Daria przyglądała się, jak ludzie ustawiają się tyłem do budowli i pozują do zdjęć albo robią selfie. Z zazdrością patrzyła na zakochane pary, które obejmowały się i pstrykały sobie fotki na tle zabytku. W końcu przeniosła wzrok na Bramę i przyglądała się jej architekturze, po czym zwróciła się ku Richardowi.

— To, co mi pan powie o tym miejscu? — zapytała poważnie.

— Eee, że co? — Chłopak spojrzał na nią zakłopotany.

— Robisz dzisiaj za mojego przewodnika. Myślałam, że przygotowałeś się do tej roli — powiedziała ze śmiechem.

— Zaczekaj, zaraz naprawię swój błąd — odparł, wyciągając telefon. Uruchomił Internet, po czym wyszukał informacje na temat budowli.

— A więc, przed panią znajduje się Brama Brandenburska, która budowana była w latach tysiąc siedemset osiemdziesiąt osiem – tysiąc siedemset dziewięćdziesiąt jeden. Plany wykonał Carl Gotthard Langhans, który wzorował się na propylejach, cokolwiek to jest, akropolu ateńskiego. — Zaczął opowiadać, a Daria chichrała się pod nosem, stwierdzając, że niepotrzebnie była zła o to, że przyjechali razem. Uznała, że ten wypad może być całkiem zabawny w jego towarzystwie. — Jak pani spojrzy na tę okazałą budowlę, to dostrzeże pani sześć wspaniałych kolumn doryckich, które dzielą bramę na pięć przejazdów, a to wszystko połączone jest głębokim na jedenaście metrów zwieńczeniem — dodał, spoglądając wymownie na Lewicką.

— A co to za rzeźba, która znajduje się na Bramie? — zapytała, udając wielkie zaciekawienie.

— To, proszę pani, to przepiękna kwadryga, która została zaprojektowana przez Johanna Gottfrieda Schadowa. Na Bramie postawiono ją w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym trzecim roku. Jak pani się jej przyjrzy, to dostrzeże pani, że skierowana jest na wschód, ku centrum miasta — odpowiedział, uśmiechając się szeroko.

— Pięknie opowiadasz. — Dziewczyna puściła mu oczko. — Teraz chodźmy dalej. Wikipedię poczytam sobie w domu — dodała, a Freitag pokręcił głową, chowając telefon do kieszeni.

— To nie było z Wikipedii — odezwał się, gdy ruszyli dalej, na co Ruda parsknęła śmiechem. — W sumie to zaczekaj, jakieś zdjęcie trzeba zrobić. — Zatrzymał się nagle.

Ściągnął plecak, z którego wyjął selfiestick i zamontował na nim komórkę, po czym z powrotem założył plecak.

— No chodź tu do mnie. — Wyciągnął dłoń w kierunku Rudej, żeby podeszła do niego.

— Chcesz robić selfie?

— Ja wiem, że jesteś fanką tradycyjnych zdjęć, ale tu nie ma twojego ojca, więc sami musimy sobie radzić — odezwał się.

Daria przewróciła oczami, gdy usłyszała przytyk w swoim kierunku. Niestety brunet z ostatniej libacji alkoholowej z Waldemarem pamiętał kilka fotografii, które pokazał mu mężczyzna. Podeszła ignorując rękę, którą wyciągnął do niej i stanęła obok. Freitag przysunął się bliżej, obejmując dziewczynę w pasie.

— Uśmiech — powiedział, po czym dla żartu przesunął swoją dłoń wyżej, żeby połaskotać Lewicką. Dziewczyna zareagowała na ten gest, wykrzywiając się, a wtedy brunet pstryknął zdjęcie.

— Idealne — odezwał się ze śmiechem, oglądając ujęcie.

— Zwariowałeś? Skasuj to. — Lewicka spojrzała na niego groźnie, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

— Nie — odparł zdecydowanie. — No dobra, ewentualnie za całusa mogę to zrobić.

— To już sobie miej to zdjęcie — powiedziała i ruszyła przed siebie, a po chwili dołączył do niej Freitag.

— Jesteś zła?

— Oczywiście. Przecież jestem kobietą, więc obrażam się o byle co — odparła, wymownie na niego spoglądając.

— Cieszę się. — Usłyszała w odpowiedzi. Zerknęli na siebie i parsknęli śmiechem. — To, co? Teraz pod Bundestag? — dopytywał chłopak.

— Pan prowadzi — odparła Daria.

— Czyli Bundestag. Stąd droga nam zajmie niecałe pięć minut.

Ruszyli w kierunku budynku, w którym na co dzień obradowali niemieccy posłowie. Kiedy dotarli na miejsce, usiedli na zielonej trawie i Lewicka przyglądała się obiektowi, próbując wyciągnąć jakieś informacje na jego temat od Richarda. Chłopak tym razem wykazał się większą wiedzą i nie musiał posiłkować się wiadomościami z Internetu. Potem zrobili kilka zdjęć, a następnie ruszyli dalej. Ruda koniecznie chciała wejść na Kolumnę Zwycięstwa, żeby pooglądać panoramę miasta.

Pół godziny później stanęli pod budowlą, na której szczycie znajdowała się figura Nike. Kupili wejściówki i zaczęli wspinaczkę na górę po dwustu osiemdziesięciu pięciu stopniach. Dziewczyna weszła na platformę widokową z lekką zadyszką, przysięgając sobie, że od przyszłego tygodnia zacznie w końcu regularnie uprawiać jakiś sport, a nie tylko od czasu do czasu.

— Łał — powiedziała, biorąc głęboki wdech, po czym uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy nie wyczuła bólu żeber.

Cieszyło ją to, że jej ciało w końcu doszło do siebie. Teraz jedyne czego pragnęła to, żeby jej psychika także uzyskała równowagę.

Richard przyglądał się profilowi twarzy Lewickiej, skąpanemu w słońcu. Rzadko widział ją taką uśmiechniętą i zastanawiał się, co sprawiło, że zrobiła się taka radosna. Patrzył, jak wiatr lekko rozwiewał jej rude włosy. Wziął do dłoni telefon i dyskretnie zrobił zdjęcie, a następnie spojrzał na wyświetlacz.

Śliczna jest — pomyślał, przenosząc wzrok z powrotem na dziewczynę, która w zamyśleniu podziwiała panoramę miasta.

Po chwili dostrzegł, jak lekko się otrząsnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Na górze było znacznie chłodniej, a ona nie miała na siebie nawet najlżejszej kurtki. Brunet postanowił zaryzykować i ustawił się za Lewicką, po czym objął ją rękoma, przytulając się do jej pleców.

— Zimno ci? — wyszeptał do ucha, opierając brodę na ramieniu.

— Już nie. — Usłyszał w odpowiedzi, na co uśmiechnął się delikatnie.

Trwali tak jakiś czas, nie zwracając uwagi na otaczających ich ludzi, a Richard dziwił się, że dziewczyna nie zrugała go za ten gest. Nie wiedział, że tak naprawdę potrzebowała tego. Po ostatnich przeżyciach jak powietrza łaknęła tego, żeby ktoś ją przytulił i kiedy w końcu to się wydarzyło, po prostu przymknęła oczy, ciesząc się chwilą, bo miała świadomość tego, że lada moment ruszą na dalsze zwiedzanie, a jutro wrócą do Breitenbrunn i znowu zostanie sama ze swoimi czarnymi myślami. Nadal nie przebolała tego, że jej kolejny związek okazał się katastrofą. Powoli traciła nadzieję, że kiedyś będzie szczęśliwa i oswajała się, z tym że przyjdzie jej samotnie iść przez życie. Jedyne co ją pocieszało, to fakt, że nie będzie jedyną taką osobą. Na świecie było przecież pełno ludzi, którzy byli sami. Jedni z wyboru, a inni tak, jak ona z przymusu. Cieszyła się, że chociaż ma pracę, o której marzyła. Tyle musiało jej wystarczyć do szczęścia.


*********************************************

Zwiedzanie Berlina odcinek 1 ;)

Patrycja nieźle narozrabiała.

Za to Darię naszły nostalgiczne myśli o życiu w samotności.

Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro