Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Daria dobiegła do leżącego bez ruchu chłopaka, od razu przy nim przyklęknęła. Płakała, sprawdzając jego puls i oddech. Wiedziała, że żeby odpowiednio mu pomóc powinna być bardziej opanowana, ale nie potrafiła zapanować nad emocjami. W tym samym czasie z auta wysiadł mężczyzna, który potrącił Arnego. Kierowca stał i z przerażeniem patrzył na obraz przed sobą.

— Niech pan dzwoni po karetkę! Szybko! — krzyknęła do niego Ruda.

Mężczyzna wsiadł z powrotem do samochodu, ale zamiast wziąć telefon i wezwać pomoc, odpalił silnik, po czym odjechał z miejsca zdarzenia. Lewicka zszokowana obserwowała, oddalające się auto. Została sama na drodze z nieprzytomnym chłopakiem.

— Pomocy! — krzyknęła z nadzieją, że ktoś ją usłyszy i pomoże.

Zrobiła kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Dotknęła kieszeni od spodni, po czym przeniosła wzrok w kierunku swojego roweru. Komórka leżała w torebce, która została przy jednośladzie. Nie chciała tracić cennego czasu, który i tak już uciekał, więc szybko wyjęła telefon blondyna z jego kieszeni. Przesunęła palcem po ekranie, a na wyświetlaczu pojawiła się informacja, żeby wpisać PIN, aby odblokować komórkę. Na szczęście nie było to potrzebne, żeby wybrać połączenie alarmowe. Po chwili odezwał się dyspozytor, który kazał uspokoić się Lewickiej i powiedzieć, co się dzieje. Dziewczyna była mocno zdenerwowana i mężczyzna nie rozumiał, co mówiła. Daria wzięła głęboki wdech i jeszcze raz powtórzyła, że potrzebuje karetki, bo jej kolega został potrącony przez samochód i leży nieprzytomny. Podała miejsce wypadku, a dyspozytor przyjął zgłoszenie, wysyłając zespół ratowniczy. Gdy Daria usłyszała dźwięk zakończonej rozmowy, zakwiliła cicho z nerwów. Modliła się w duchu o to, żeby Arne w międzyczasie nie przestał oddychać. Kolejny raz sprawdziła jego funkcje życiowe. Następnie chciała ułożyć go na boku, ale gdy palpacyjnie zbadała jego miednicę, wyczuła, że jest mocno potłuczona. Nie miała pewności, że nie ma uszkodzonego kręgosłupa, więc zostawiła go w tej samej pozycji, sprawdzając raz po raz jego funkcje życiowe. Mówiła do niego, klęcząc obok. Zastygła w bezruchu, gdy pod ręką, którą położyła na asfalt, wyczuła ciecz. Podniosła dłoń w górę, oświetlając ją słabym światłem, które dawał wyświetlacz telefonu.

— Nie, nie, nie — powtarzała w nerwach.

Miała na dłoni krew. Przesunęła ręką po asfalcie, wyczuwając sporą ilość posoki. Dokładnie przyjrzała się nodze blondyna i wtedy dostrzegała ranę po zewnętrznej stronie uda, z której dość obficie sączyła się krew. Wiedziała, że musi natychmiast to zatamować, żeby chłopak się nie wykrwawił. Nie miała żadnych bandaży, gazy, czy innych środków opatrunkowych. Musiała improwizować. Podbiegła do torebki, po czym odpięła od niej pasek. Z kolei, gdy wróciła do Arnego, zdjęła z siebie białą koszulę, zostając w samym podkoszulku i zwinęła ją, kładąc na ranę, po czym obwiązała prowizoryczny opatrunek paskiem. Miała profesjonalną pierwszą pomoc na studiach, ale tylko na manekinach. Pierwszy raz w życiu musiała skorzystać z całej wiedzy, jaką posiadała w prawdziwym życiu. Na dodatek była sama. Na nic tu zdawały się rady ratowników, którzy prowadzili zajęcia, żeby w pomoc zaangażować postronne osoby, bo był środek nocy i jak na złość nawet nikt nie przejeżdżał.

— Gdzie ta pieprzona karetka? — mówiła, kolejny raz sprawdzając oddech blondyna. Miała wrażenie, że słabnie.

— Arne, nie rób mi tego — powiedziała, wycierając wierzchem dłoni policzki, przy okazji brudząc się krwią poszkodowanego.

W końcu w oddali usłyszała dźwięk ambulansu. Wstała z drogi i przeszła kilka kroków do przodu, machając rękami. Zmrużyła mocno oczy, gdy oślepiły ją światła pojazdu. Samochód zatrzymał się i ze środka szybko wyskoczyli ratownicy, którzy natychmiast zajęli się blondynem. W tym samym czasie na miejscu zdarzenia pojawiła się policja. Lewicka roztrzęsiona mówiła o wypadku, jednak jej zeznania były niepełne. Nie widziała samego momentu zdarzenia. Nie pamiętała numerów rejestracyjnych samochodu ani jego marki. Policjant spisujący informacje prosił Darię, żeby się uspokoiła i przypomniała sobie jak najwięcej szczegółów. Lewicka przymknęła oczy, kładąc dłonie na skronie. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem, gdy zdała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie pomóc w ujęciu mężczyzny, który potrącił Arnego.

*

Gdy Richard przebudził się w nocy,  chwycił telefon w dłoń, żeby zobaczyć, która była godzina. Zmarszczył brwi, widząc, że było już po trzeciej. Wszedł w wiadomości i odczytał SMS-a od Darii, która napisała, że wraca do mieszkania. Poczuł niepokój, bo po godzinie od wysłania informacji nadal nie było jej w łóżku. Wyszedł z sypialni, sprawdzając, czy nie ma jej w pokoju dziennym lub nie poszła do łazienki. Przygryzł wargę, wracając do sypialni, gdy zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna nadal  nie wróciła. Wziął telefon do dłoni i palcem dotknął zieloną słuchawkę, nawiązując połączenie, ale Lewicka nie odebrała. Nie dzwonił kolejny raz. Ubrał się szybko, po czym wziął dokumenty oraz kluczyki od auta. Postanowił, że pojedzie w kierunku restauracji. Chłopak liczył, że spotka gdzieś po drodze wracającą z pracy dziewczynę. Niestety tak się nie stało. Przełknął mocno ślinę, gdy kilka minut później zauważył w pobliżu lokalu migające światła od dwóch radiowozów. Zatrzymał auto na poboczu i na drżących nogach ruszył w ich kierunku. Wciągnął gwałtownie powietrze, widząc leżący na skraju drogi rower Lewickiej. Przyspieszył kroku, sądząc, że uległa wypadkowi.

— Proszę pana, dalej pan nie przejdzie. — Chłopaka zatrzymał jeden z funkcjonariuszy.

— Co tu się stało? — zapytał, zerkając za ramię mundurowego.

— Potrącono rowerzystę. — Brunet zastygł w bezruchu, słysząc te słowa. Przyłożył dłoń do głowy, gdy nieprzyjemnie w niej zaszumiało.

— Co z nią? — odezwał się cicho.

— Słucham?

— Co z nią? — Powtórzył. — Co z dziewczyną, która została potrącona? Do którego szpitala ją odwieziono?

— Proszę pana, potrącono mężczyznę — odpowiedział funkcjonariusz.

— Ale... rower... tam leży rower Darii — dukał Richard, wskazując na leżący w oddali jednoślad.

— Proszę pana, dziewczynie nic nie jest. Udzielała pierwszej pomocy, a teraz jest przesłuchiwana. Próbujemy ustalić sprawcę, który zbiegł z miejsca zdarzenia. — Sportowiec odetchnął z ulgą, słysząc, że Daria jest cała i zdrowa.

— Mogę do niej iść? Jestem jej chłopakiem.

— Wykluczone. Pracujemy nad tym, żeby przypomniała sobie jak najwięcej szczegółów. Pan ją teraz tylko rozproszy. Proszę czekać.

— Ale...

— Proszę czekać. — Powtórzył policjant, wskazując dłonią Richardowi, że ma się lekko oddalić z miejsca zdarzenia.

Sportowiec wykonał polecenie, odchodząc na bok. Nerwowo obgryzał paznokieć, wpatrując się w stojący w oddali otwarty radiowóz. To w nim siedziała Lewicka, z której policjant próbował wyciągnąć jak najwięcej szczegółów. W końcu po kilkunastu minutach Richard obserwował, jak dziewczyna zmierza w jego kierunku.

— Daria! — krzyknął do niej.

— Richard — powiedziała, podbiegając i wtuliła się w jego ramiona. — Co ty tutaj robisz?

— Jak się obudziłem, to nie było cię w łóżku. Zmartwiłem się, jak zobaczyłem, że wysłałaś mi SMS-a, że wracasz, a nadal cię nie było. Na dodatek nie odbierałaś. Kogo potrącili?

— Arnego. — Brunet zrobił wielkie oczy, gdy to usłyszał. — Zawieź mnie do szpitala w Parsbergu. — Poprosiła dziewczyna.

— Źle się czujesz?

— Tam przewieźli Arnego, chcę wiedzieć, co z nim jest.

— Daria, nikt tam cię nie wpuści o tej porze. — Freitag pokręcił głową, że w ogóle wpadła na taki pomysł. — Poza tym nie jesteś rodziną.

— Chcę tylko wiedzieć, czy wszystko jest z nim dobrze.

— Uspokój się. Na pewno wszystko będzie dobrze — powiedział, przytulając ją mocno. — Chodź, jedziemy do mieszkania. Jesteś cała roztrzęsiona — dodał po chwili.

— Muszę powiadomić Kingę — odparła Lewicka, spoglądając na Freitaga.

— Dobrze, najpierw pojedziemy do bliźniaczek. — Zgodził się.

Ruszyli w stronę samochodu. Po drodze chłopak wziął rower dziewczyny, a ona zabrała swoją torebkę. Sportowiec włożył jednoślad do bagażnika, po czym zajął miejsce za kierownicą i spojrzał na Darię, która skryła twarz w dłoniach. Dziewczyna cały czas mocno przeżywała wypadek kolegi.

— Daria, wszystko w porządku? — zapytał cicho Freitag, kładąc dłoń na udzie Rudej.

— Nie — odpowiedziała szeptem, cicho wzdychając, po czym zapięła pas. — Jedźmy — dodała po chwili.

Lewicka cały czas zastanawiała się, jak miała przekazać przyjaciółce informację, że jej chłopak został potrącony i nieprzytomny trafił do szpitala. Daria nie miała pojęcia, jakie obrażenia odniósł, a wiedziała, że Kinga będzie o to wypytywać. Freitag nic nie mówiąc, odpalił silnik samochodu, po czym nawrócił i ruszył w kierunku bloku, gdzie mieszkały bliźniaczki.

*

Ruda wzięła głęboki wdech, nim zdecydowała się na wejście do mieszkania. Zaraz za nią podążał Richard, który zamknął drzwi wejściowe i postanowił poczekać na korytarzu. Lewicka zapaliła światło, a następnie podeszła pod pokój przyjaciółki. Zapukała delikatnie w drzwi, po czym nacisnęła klamkę i weszła do środka. Gdy zapaliła światło, brunetka przewróciła się na bok, nakrywając głowę poduszką. Daria podeszła do jej łóżka, po czym położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.

— Kinga — odezwała się cicho.

— Hmm? Co jest? — dopytywała dziewczyna zachrypniętym głosem, odkrywając twarz poduszką. — Daria, co ty... — Urwała w pół zdania, widząc Lewicką ubrudzoną krwią. — Matko, co ci się stało?

— Kinga, pod restauracją był wypadek — powiedziała cicho Ruda.

— Jaki wypadek!? O czym ty mówisz!? Stało ci się coś poważnego!? Jesteś ranna!? Dlaczego przyjechałaś do mieszkania, a nie do szpitala!? — zadawała pytania podniesionym głosem, siadając na łóżku, a Daria cicho westchnęła. Po chwili skrzypnęły drzwi od pokoju Patrycji i brunetka zaspana weszła do sypialni siostry.

— Chryste, laski, nie macie co robić po nocach? — wymamrotała pod nosem. Zrobiła wielkie oczy, gdy spojrzała na Lewicką. — Daria, co ci? — zapytała, Ruda nie odpowiedziała, tylko przeniosła wzrok na drugą przyjaciółkę.

— Kinga, Arne został potrącony niedaleko restauracji — powiedziała. Patrycja przyłożyła dłoń do ust, a Kinga patrzyła na Darię nieobecnym wzrokiem, analizując to, co przed chwilą usłyszała.

— Co? — wydusiła z siebie. — Nie, nie, nie. To niemożliwe — mówiła, kręcąc głową.

— Został przewieziony do szpitala w Parsbergu. — Kontynuowała Lewicka, kładąc swoją dłoń na dłoni przyjaciółki. W oczach Kingi zaszkliły się łzy.

— Co z nim? — zapytała cicho brunetka. — Powiedz mi, jak on się czuje?

— Jak go zabierali, był nieprzytomny. Nic więcej nie wiem — odparła Daria. Nie chciała mówić, że chłopak miał pogruchotaną miednicę i nie wiadomo, czy nie miał uszkodzonego kręgosłupa. Informacja o wypadku i tak była już ciosem dla brunetki.

— Jak do tego doszło? — zakwiliła dziewczyna, a Ruda cicho westchnęła i zaczęła opowiadać o wypadku.

*

Daria odetchnęła głęboko, gdy wraz z Richardem weszli do jego mieszkania. Nic nie mówiąc przeszła do sypialni, skąd zabrała piżamę i bieliznę, po czym ruszyła w kierunku łazienki. Odkręciła wodę w prysznicu, a następnie zaczęła się rozbierać. Przymknęła oczy, stojąc w kabinie. Cały czas rozpamiętywała wydarzenie sprzed restauracji. W głowie miała natłok myśli, próbując przypomnieć sobie jakiś istotny szczegół, który mógłby pomóc policji w uchwyceniu sprawcy wypadku. Podała, że auto było czarnego koloru i wiedziała, że gdyby zapamiętała też markę, zawęziłaby krąg poszukiwań. Cały czas nie mogła odpędzić od siebie myśli, że gdzieś widziała już tego mężczyznę. Miała wrażenie, że spotkali się kiedyś, ale nie mogła skojarzyć, kiedy i w jakich okolicznościach. Zastanawiała się, czy może nie był jej pacjentem. 

Kilkanaście minut później zakręciła kurek i wyszła z kabiny. Wytarła do sucha ciało, po czym ubrała się i umyła zęby, by następnie opuścić pomieszczenie. Wzięła z kuchni szklankę z wodą, z którą przeszła do sypialni. Richard siedział na łóżku, obserwując dziewczynę, która przyklęknęła przy walizce i zaczęła w niej szperać. Po chwili Lewicka wyciągnęła opakowanie z tabletkami.

— Nadal bierzesz te leki? — zapytał ze zdziwieniem Freitag.
Sądził, że po tym, jak Miller trafił do więzienia, to dziewczyna je odstawiła. Od ojca wiedział, że są bardzo silne i nie powinna ich nadużywać.

— Richard, chciałabym zasnąć i przespać się po dzisiejszych wydarzeniach — powiedziała, spoglądając na niego.

— Tak, oczywiście. — Przytaknął, jednak nie był zadowolony z tego, że Daria nadal łyka tak silne leki.

Ruda połknęła tabletkę, popijając wodą, po czym odłożyła szklankę na stolik nocny i weszła pod kołdrę, kładąc się obok chłopaka. Freitag przysunął się do Darii, przytulając ją mocno. Dziewczyna przymknęła oczy, cicho wypuszczając powietrze. W jej głowie cały czas przewijały się sceny z wypadku. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że sprawca uciekł. Miała wyrzuty sumienia, że nie dała rady zapamiętać marki samochodu ani tym bardziej numerów rejestracyjnych.

— Dlaczego takie rzeczy spotykają dobrych ludzi? Co z tym światem jest nie tak? — odezwała się po chwili dziewczyna, nie mogąc pojąć tego, dlaczego Arnego spotkała taka tragedia.

— Nie wiem, kotek — odparł brunet, gładząc ją po plecach.

— Przecież on będzie teraz przez wiele miesięcy walczył o powrót do zdrowia.

— Aż tak źle?

— Nie chciałam mówić tego Kindze, ale miał roztrzaskane lewe biodro — powiedziała, zerkając na chłopaka. — Na dodatek na udzie była dość głęboka rana, z której krew dosłownie się lała. Nie wiem, co mogło ją spowodować, ale wyglądało, jakby na coś upadł albo coś mu się tam wbiło, ale z drugiej strony nie miał żadnego ciała obcego, więc nie mam pojęcia, skąd ta rana — mówiła, zamyślając się na chwilę.

— O kurde, ale będzie chodził? — zapytał. — Daria? — odezwał się, szturchając ją lekko, gdy nie odpowiadała dłuższą chwilę. — Coś się stało? — dopytywał, widząc jej nieobecny wyraz twarzy.

— Nie nic — odpowiedziała, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą przeszło przez jej myśl. — O co pytałeś?

— Czy będzie chodził.

— Nie wiem, Richard. — Westchnęła cicho. — Nie wiem, co z kręgosłupem, ale rehabilitacja będzie żmudna i potrwa wiele miesięcy. Wątpię, czy po zrośnięciu się kości, to biodro będzie sprawne. Być może będzie musiał mieć endoprotezę. Wszystko wyjdzie po badaniach — dodała. — Boże, nie mogę przeżyć tego, że ten facet po prostu sobie odjechał. —Westchnęła głośno.

— Nie myśl już o tym — powiedział Richard, tuląc ją w swych ramionach. — Zamknij oczy, wycisz się i zaśnij. — Pocałował ją w głowę, a ona wtuliła się mocniej w ramiona chłopaka, przymykając powieki.

*

Daria odetchnęła głęboko, gdy w środowe popołudnie wyszła ze szpitala w Parsbergu. Po odwiedzinach u Arnego zawsze wychodziła przygnębiona. Była u niego codziennie. Dwa poprzednie dni przyjeżdżała z Kingą. Dziewczyna zmieniła sobie grafik, żeby pobyć trochę z blondynem, jednak dzisiaj musiała już iść do pracy. Patrycja jeszcze nie była go odwiedzić. Poniedziałek i wtorek pracowała, a w środę chciała trochę odpocząć. Stwierdziła, że odwiedzi go w piątek.
Arne nie radził sobie z obecną sytuacją. Był przybity i przygnębiony. Słowa Lewickiej okazały się prorocze, blondyna czekała operacja wszczepienia endoprotezy biodra, jednak musiał czekać, aż jego organizm odpowiednio się zregeneruje i zagoi. Chłopak był załamany, słysząc od lekarzy o wielomiesięcznym powrocie do zdrowia. Zastanawiał się, jak podoła finansowo, jak poradzi sobie w domu, gdy matka wyjdzie do pracy, bo przez jakiś czas będzie wymagał pomocy osób trzecich. Ta sytuacja sprawiła, że zaczął podupadać psychicznie.
Daria podeszła do srebrnego Volkswagena bliźniaczek i wyłączyła autoalarm, po czym zajęła miejsce za kierownicą. Jej auto nadal było w warsztacie, bo okazało się, że ma jeszcze kilka innych usterek oprócz zużytego amortyzatora. Nie ucieszyła jej ta wiadomość, bo to oznaczało większe wydatki. Położyła dłonie na kierownicy i westchnęła przeciągle, patrząc przed siebie. Cały czas zastanawiała się, czy policji uda się złapać sprawcę wypadku. Na razie nic na to nie wskazywało. Minęły trzy dni i nie było żadnych wieści. Gdyby go zatrzymali, Arne mógłby walczyć o odszkodowanie, co rozwiązałoby problem z opłaceniem rehabilitacji. Niestety miejscowa policja nie namierzyła mężczyzny, który potrącił chłopaka, co mogło oznaczać, że nie pochodził z Breitenbrunn.
Ruda przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając silnik. W tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk jej telefonu. Dziewczyna wyciągnęła urządzenie z torebki, by odczytać wiadomość. Chwilę później wrzuciła bieg wsteczny i wycofała się z miejsca parkingowego, by po chwili włączyć jedynkę i ruszyć w drogę powrotną do Breitenbrunn. Po drodze wstąpiła do miejscowego sklepu na zakupy. Chciała, żeby Richard miał gotowy posiłek, gdy wróci z treningu. Włożyła siatki z zakupami na tylne siedzenie i usiadła za kierownicą, by ruszyć do domu. W połowie trasy uderzyła się  lekko dłonią w czoło.

— Kurde, test ciążowy, zapomniałam — powiedziała do siebie, stwierdzając, że kupi go w aptece, znajdującej się niedaleko bloku, gdzie wynajmowała mieszkanie z bliźniaczkami.

Gdy przejechała znak drogowy informujący, że dojechała do Breitenbrunn, zwolniła w okolicy restauracji, gdzie wydarzył się wypadek. Zjechała na pobocze i zgasiła silnik. Od kilku dni spokoju nie dawała jej jedna myśl. Już wcześniej chciała przyjechać na miejsce zdarzenia, ale najpierw jako pasażerkę miała Kingę, a gdy wracała do mieszkania Freitaga, ten chciał spędzać z nią jak najwięcej czasu. Teraz ze spokojem mogła sprawdzić miejsce wypadku. Najpierw omiotła wzrokiem asfalt, a po chwili pochyliła się nad poboczem, lustrując kawałek po kawałku przydrożny żwir oraz trawnik. Szła powoli, żeby niczego nie przegapić. Po kilku metrach wyprostowała się, żeby sprawdzić jak dużą odległość przeszła. Stwierdziła, że powinna przeczesać jeszcze kilka metrów. Wydawało jej się, że chłopak leżał dalej. Ponownie pochyliła się i kontynuowała poszukiwania. Nagle zatrzymała się w miejscu, wpatrując się w jeden punkt. Przymknęła oczy, prostując się i wypuszczając cicho powietrze.

— Mercedes — odezwała się cicho, otwierając oczy i przenosząc wzrok na leżący w trawie znaczek, pokryty krwią. Zagryzła wargę, zamyślając się na chwilę.

— Nie wsiądziesz do tego auta — powiedział Richard, chwytając ją za nadgarstek, kiedy chciała odejść.
— Zabroń mi — odparła Daria, uśmiechając się szyderczo, po czym wyrwała rękę z jego uścisku, a następnie podeszła do czarnego mercedesa od strony pasażera, gdzie kierowca opuścił szybę. Chwilę później obok stanął Freitag.
— Jedzie pan może do Breitenbrunn? — zapytała blondyna siedzącego za kierownicą.
— Nie bardzo, ale dla piękniej kobiety mogę zrobić wyjątek. — Mężczyzna uśmiechnął się i puścił Lewickiej oczko, na co ta zarumieniła się lekko. Nigdy nie usłyszała od obcego mężczyzny słów, że jest piękna. To mile połechtało jej ego. — Wsiadasz?
— Pewnie — odpowiedziała i już miała otworzyć drzwi, ale Richard jej to uniemożliwił, przytrzymując je dłonią. Dziewczyna posłała mu wymowne spojrzenie, jednak brunet był tym niewzruszony.
— Możesz jechać dalej. — Freitag pochylił się lekko, kierując swoje słowa do blondyna siedzącego za kierownicą. Ten zmrużył oczy, po czym przeniósł wzrok na Lewicką i uśmiechnął się do niej.
— Wsiadasz? — Ponowił pytanie, ignorując sportowca.
— Spieprzaj koleś — warknął Richard, na co mężczyzna uruchomił podnoszenie szyby i odjechał z piskiem opon.

— Facet z Oberwiesenthal — wymruczała pod nosem.

Już wiedziała, skąd kojarzyła mężczyznę. Zatrzymał się przy niej, gdy po treningu bruneta i kłótni z nim, próbowała złapać stopa. Jechał wtedy tym samym autem. Ruszyła w stronę samochodu. Wsiadła do środka i ze schowka wyciągnęła reklamówkę, do której wrzuciła urwany, metalowy znaczek. Odpaliła silnik, po czym ruszyła w kierunku komisariatu. Chciała jak najszybciej powiedzieć o wszystkim policji.

*

Po wyjściu z posterunku dziewczyna w końcu mogła pojechać do Patrycji, żeby zwrócić auto. Kilka minut później zaparkowała pod blokiem, po czym ruszyła jeszcze do apteki, żeby kupić test ciążowy. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Skrzywiła się, widząc sporą kolejkę, ale postanowiła czekać. Wyjęła z torebki komórkę, odpisując przy okazji na SMS-a, którego otrzymała w międzyczasie. Po chwili schowała telefon i zaplotła dłonie na klatce piersiowej, czekając na swoją kolej.

*

Drzwi apteki kolejny raz otworzyły się i do środka wszedł Hubert. Przyjaciel Freitaga zatrzymał wzrok na stojącej w kolejce Darii. Pomiędzy nimi było trzech innych klientów. Uśmiechnął się pod nosem i chciał się z nią przywitać, wiec lekko się wychylił. Gdy już miał się odezwać, Lewicka podeszła do okienka.

— Dzień dobry. Poproszę test ciążowy. — Hubert uniósł brwi do góry, gdy usłyszał, co kupuje dziewczyna.

Farmaceutka obsłużyła Rudą i dziewczyna skierowała swoje kroki do wyjścia, nie zauważając Simmela. Ze zwieszoną głową opuściła aptekę. Szatyn odwrócił się, patrząc przez szybę, jak Daria przechodzi na drugą stronę ulicy i zmierza w kierunku swojego mieszkania. Gdy przyszła jego kolej, chłopak wykupił leki przeciwbólowe, które zapisał mu lekarz, po czym wyszedł na zewnątrz. Wyciągnął z kieszeni komórkę, żeby skontaktować się z Richardem. Napisał SMS-a, którego wysłał, a po chwili miał połączenie przychodzące od sportowca.

*

Richard przebierał się w szatni po treningu, gdy rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Założył T-shirt, po czym chwycił komórkę w dłoń i odblokował urządzenie. Zmarszczył brwi, gdy przeczytał SMS-a od przyjaciela.

Od Hubert: mam nadzieję, że potem dasz znać czy gratulować

Zupełnie nie rozumiał, o co chodziło Simmelowi. Chłopak podrapał się po głowie, zachodząc w głowę, czego ma mu gratulować przyjaciel. Dotknął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha, żeby porozmawiać z szatynem.

— No, co tam? — Usłyszał głos Huberta po chwili.

— O co ci chodzi z tymi gratulacjami? — zapytał, biorąc butelkę z wodą do dłoni, po czym upił łyk mineralnej.

— No, czy zostaniesz tatusiem. — Richard wypluł wodę przed siebie, słysząc absurdalne słowa.

— Że co? — zapytał, wycierając usta wierzchem dłoni.

— Spotkałem Darię w aptece. — Oznajmił Simmel, na co Freitag kolejny raz zmarszczył brwi.

— I? — Sportowiec spojrzał na rozlaną wodę, zakręcając butelkę. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wstał z ławki i sięgnął po kilka papierowych ręczników, którymi wytarł podłogę.

— No test ciążowy kupowała. — Brunet zaniemówił po rewelacjach, jakie wypowiedział przyjaciel. Po chwili potrząsnął głową, wyrywając się z zamyślenia. Podszedł do kosza i wrzucił do niego zużyty papier. — Richard, jesteś tam? — Usłyszał po chwili, gdy zbyt długo milczał.

— Jaki test ciążowy? — dopytywał z niedowierzaniem.

— Nie wiem, nie widziałem firmy. — Sportowiec przewrócił oczami. W takich sytuacjach nie znosił drętwych żartów przyjaciela.

— Jesteś pewny, że to była Daria? I że kupowała test ciążowy? — dopytywał, zapinając zamek od sportowej torby. Założył ją na ramię i wyszedł z szatni, by przejść pod gabinet trenera.

— Noo, tak. Głuchy i ślepy nie jestem — odpowiedział Hubert. — Coś mi się wydaje, że chyba przez przypadek ją wkopałem — dodał po chwili, a Richard przeciągle wypuścił powietrze, poprawiając pasek od sportowej torby, przewieszonej przez ramię. — Nie wiedziałeś o niczym? — zapytał.

— No nie. — Westchnął cicho brunet, przygryzając wargę.

— Ale jak się robi dzieci, to wiesz?

— Hubert, nie wkurwiaj mnie — odezwał się Freitag podenerwowanym głosem. 

Miał już dość tych przytyków w swoim kierunku. Poza tym nie spodobała mu się informacja, jakoby Daria kupowała test ciążowy. Chociaż bardzo mu na niej zależało, to nie wyobrażał sobie tego, żeby mieli mieć teraz dziecko. Było na to stanowczo za wcześnie.

— Sorry, miało być śmiesznie — powiedział Simmel z rozbawieniem.

— A wyszło jak zawsze — mruknął sportowiec, siadając na krześle przy gabinecie trenera. Postawił torbę na podłodze i założył nogę na kolano.

— Chyba się nie cieszysz z ewentualnego tatusiowania.

— Bo ewentualnie to to nie będzie moje dziecko — odpowiedział pewnym głosem sportowiec.

— Okey, robi się coraz bardziej niezręcznie. — Zmieszał się szatyn. — Jesteś pewny, że nie jest w ciąży z tobą? — dopytywał niepewnie.

— Chyba wiem, co zakładam na fiu...

— Dobra, nie kończ. — Przerwał szybko Simmel. — A miała jakieś objawy, co mogłyby świadczyć o ciąży?

— No, po powrocie z Wrocławia miała sensacje żołądkowe, ale twierdziła, że przez to, że za dużo zjadła na raz — powiedział Freitag, zastanawiając się, dlaczego dziewczyna okłamała go w tej kwestii i zrobiła to bez zająknięcia. Sądził, że poznał ją już na tyle dobrze, że doskonale wiedział, kiedy mija się z prawdą.

— Myślisz, że mogła cię z kimś zdradzić?

— Nie wiem — odpowiedział brunet, przymykając na chwilę oczy. Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o ścianę, zastanawiając się nad tym pytaniem. — Od czasu do czasu pomaga w tej restauracji i zwykle była na zmianie z Arne, a teraz nadzwyczaj się nim przejmuje. Może romansuje z nim na boku — dodał po chwili, zastanawiając się, czy Lewicka mogłaby być do tego zdolna.

— Stary, przecież to facet jej przyjaciółki. — Richard zacisnął usta, słysząc to. Simmel miał rację, pokładając w powątpiewanie to, że Ruda mogłaby romansować z chłopakiem Kingi.

— To z kim? Z Braunem? — dopytywał zrezygnowanym głosem. — W sumie nie wiedząc czemu w czasie, gdy prowadził jej sprawę przeszli na ty, a ostatnio podobno wpadli na siebie na ulicy — mówił, zamyślając się na chwilę, czy to spotkanie było na pewno przypadkowe.

— Nie zapędzasz się? — zapytał Hubert, na co Freitag przeciągle wypuścił powietrze z płuc. — Równie dobrze mógłby być jej ojcem, a poza tym, gdyby ze sobą kręcili, to raczej nie musiałaby mu płacić takiego honorarium.

— Sam już nie wiem, co o tym myśleć, ale to na pewno nie moje dziecko — powiedział pewnie Richard, zwracając głowę w lewą stronę, gdy usłyszał kroki na końcu korytarza.

— Czuję się teraz jak idiota. Muszę nauczyć się trzymać język za zębami.

— Mnie na pewno czeka rozmowa z Darią. — Brunet nie dopuszczał do siebie myśli, że mógł zaliczyć z Lewicką wpadkę. Darzył ją uczuciem, ale ta sytuacja zasiała w nim ziarno niepewności, czy dziewczyna na pewno była z nim szczera. — Dobra kończę, bo trener idzie.

— Richard, ale na spokojnie z nią pogadaj. Najpierw wybadaj grunt. — Podpowiadał przyjaciel.

— Nie musisz mi mówić, co mam robić — mruknął Freitag.

— Okey, nie stresuj się. — Uspokajał go Hubert. — Richard...

— Tak, dam znać o wszystkim. — Przerwał mu sportowiec. — Cześć.

— Cześć.

Brunet rozłączył się i wypuścił przeciągle powietrze, przeczesując dłonią włosy, po czym schował telefon do kieszeni od spodni. Wstał z miejsca, biorąc sportową torbę do dłoni, zastanawiając się, jak podjąć z Darią temat ewentualnej ciąży. Stwierdził, że nie będzie owijał bawełnę i wprost zapyta o to dziewczynę.

*

Kiedy Lewicka weszła do mieszkania, Richard siedział na kanapie w pokoju dziennym i przełączał programy w telewizji. Daria myślała, że zdąży wrócić przed nim, żeby przygotować jakiś obiad, ale niestety wizyta na komisariacie przedłużyła się, a potem była zwrócić kluczyki od auta i rozmawiała z Patrycją o kilku sprawach.

— W końcu jesteś — odezwał się Freitag chłodnym tonem, nie spoglądając w kierunku Rudej. Dziewczyna zmarszczyła brwi, zastanawiając się, dlaczego brunet nie był w humorze.

— No, jestem — powiedziała niepewnie. — Zaraz zrobię coś do jedzenia — dodała, przechodząc do kuchni, gdzie na blacie zostawiła siatki z zakupami.

— Daria, usiądź. — Richard wyłączył telewizor i przeniósł wzrok w kierunku dziewczyny. Ruda bez zbędnych słów zrobiła to, o co poprosił. Podeszła do niego i zajęła miejsce w fotelu.

— O co chodzi? Coś się stało? — dopytywała, obserwując go uważnie.

— Ty mi powiedz.

— Richard, o co ci chodzi? — zapytała, mrużąc oczy. Chłopak ewidentnie nie był w humorze, a ona nie miała pojęcia dlaczego.

— Jesteś w ciąży? — Uniosła brwi do góry, gdy padło to pytanie. — Nie patrz tak na mnie, tylko mi odpowiedz. Jesteś w ciąży?

— Skąd takie podejrzenia? — zapytała, zaplatając dłonie na klatce piersiowej.

— W przeciągu pięciu dni, kilka razy wymiotowałaś po posiłku.

— Przecież mówiłam, że mnie zemdliło, bo za dużo zjadłam.

— To po co ci test? — Lewicka spojrzała na Richarda pytająco. — Hubert widział dzisiaj w aptece, jak kupujesz test ciążowy — dodał po chwili.

— No proszę, a podobno to kobiety plotkują — odezwała się Ruda, wstając z miejsca. — A tu kolega coś podpatrzył i zaraz zdał z tego relację — mówiła, spoglądając na bruneta z rozbawieniem.

— Daria, to nie jest zabawne.

— Nie? Mnie bawi — powiedziała, uśmiechając się szeroko.

— Daria, jesteś w ciąży? — Freitag kolejny raz zadał pytanie, bo nadal nie uzyskał odpowiedzi.

— Nie wiem. — Lewicka wzruszyła ramionami, po czym ruszyła w kierunku kuchni, żeby zacząć przygotowywać obiad.

— Jak to? — zapytał brunet, podążając za nią.
Stanął obok, opierając się biodrem o blat i wymownie patrzył w kierunku dziewczyny. 

— Tak to, pacanie — powiedziała obojętnie.
Ruda, jak gdyby nigdy nic, zaczęła wyciągać produkty z siatek i wykładała je na blat.

— Jak ty mnie nazwałaś? — Richard spojrzał na nią z niedowierzaniem. Lewicka podenerwowana odwróciła się w jego kierunku,

— Doskonale słyszałeś, ale jeśli chcesz, to proszę bardzo, powtórzę ci PACAN  — mówiła, akcentując ostatnie słowo.

— Daria, nie denerwuj mnie — odezwał się chłopak. — Jesteś w ciąży? — zapytał kolejny raz.

— No przecież powiedziałam, że nie wiem.

— To zrób test, żeby to sprawdzić. — Naciskał na nią.

— A mogę zrobić najpierw obiad? Nie chcę mi się kolejny raz lecieć do apteki.

— Przecież już kupiłaś test.

— Tak, jak najbardziej, ale nie dla siebie.

— Co? — zapytał z niedowierzaniem brunet. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

— Patrycja poprosiła mnie, żebym jej kupiła po drodze.

— Patrycja?

— Tak, Patrycja. — Daria przewróciła oczami, bo miała już dość tego, że ciągle musiała powtarzać swoje wypowiedzi. — I jeśli już jesteś tak bardzo spragniony wiedzy o tym, kto jest w ciąży, a kto nie, to był fałszywy alarm. Nie będzie miała z Beniaminem bobasa — dodała uszczypliwie, patrząc wymownie na chłopaka.

— A te twoje mdłości?

— Przecież mówiłam, że za dużo zjadałam. Richard, nie wiem, czy pamiętasz, ale w nocy z niedzieli na poniedziałek wzięłam silne leki. Sądzisz, że gdybym podejrzewała ciążę, faszerowałabym się tym? Poza tym zabezpieczamy się. — Chłopak zacisnął usta, słysząc jej słowa.

— No niby tak, ale jak wiesz, gumki nie dają stuprocentowej gwarancji, że nie zajdzie się w ciążę — powiedział, pocierając dłonią kark. 
Poczuł się głupio, że podejrzewał ją o zdradę. Najpierw z chłopakiem przyjaciółki, a potem z adwokatem, który był od niej sporo starszy. Gdyby Lewicka dowiedziała się o tym, na pewno nie byłoby już jej w tym mieszkaniu. Richard doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby wcześniej powiedział coś na ten temat, ich związek przestałby istnieć. Dziękował sobie w duchu, że zapanował nad emocjami.

— To nie pozostaje nam nic innego jak wstrzemięźliwość — odezwała się Daria, wzruszając ramionami.

— Jasne, bardzo zabawne. — Richard przewrócił oczami, słysząc jej słowa. — I wieczorem odpokutujesz za tego pacana — dodał, obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie.

— Tak? A w jaki sposób? Będę klęczała na grochu? — dopytywała zaczepnie, unosząc brwi do góry.

— Groch ci odpuszczę, ale z tym klęczeniem, to nie jest taki zły pomysł. — Ruda przewróciła oczami, widząc, jak brunet przenosi wzrok na swoje krocze, a potem lubieżnie spogląda na jej twarz, zatrzymując się na dłużej na ustach.

— Nie dość, że pacan, to na dodatek zboczony — odparła, uderzając go dłonią w ramię. — Richard, zostaw mnie! Obiad trzeba zrobić! — krzyknęła, kiedy chłopak podniósł ją i posadził na blacie.

— Obiad może poczekać — powiedział, wchodząc między jej nogi. 

Brunet trzymał dłonie na jej biodrach, a Daria położyła swoje ręce na jego barkach. W milczeniu lustrowali swoje twarze. Po chwili Lewicka przesunęła dłonie i zaczęła muskać kark bruneta, patrząc głęboko w jego oczy, a ten cicho zamruczał, unosząc kąciki ust do góry. Dziewczyna pochyliła się, łącząc ich usta w pocałunku. Chłopak zsunął ją z blatu, przez co Lewicka zaplotła swoje nogi wokół jego bioder i przeszli razem do sypialni.

*

Lewicka leżała naga w łóżku na brzuchu, twarzą zwróconą w kierunku Richarda. Chłopak leżał na boku obok niej, podpierając lewą ręką głowę. Patrzyli na siebie, uśmiechając się lekko. Daria odetchnęła głęboko, gdy udało jej się w końcu unormować przyspieszony oddech. Dłonią poprawiła włosy, które opadły na jej twarz.

— Gdzie ty w ogóle tak długo byłaś? — zapytał Freitag, sunąc dłonią po udzie dziewczyny.
Uniósł kąciki ust do góry, gdy na jej ciele znowu pojawiły się ciarki. Lubił patrzeć na to, jak jej organizm reagował na jego gesty.

— Na policji. — Chłopak zatrzymał swoją rękę na pośladku Rudej, spoglądając na jej twarz pokrytą rumieńcem.

— Po co? Złapali tego faceta? — dopytywał, muskając palcami jej krągłą pupę, na której odznaczał się czerwony ślad - pozostałość po kilku klapsach od bruneta.

— Miałam ważne informacje do przekazania. Byłam dzisiaj na miejscu wypadku i znalazłam tam urwany znaczek od Mercedesa, poza tym...

— Daria, czemu ty się tak w to wszystko mieszasz? — Przerwał jej brunet, gdy chciała powiedzieć, że przypomniała sobie, skąd znała mężczyznę, który potrącił Arnego. — Daj pracować policji.

— Daję im pracować. Chyba lepiej szukać sprawcy wśród właścicieli czarnych Mercedesów niż czarnych samochodów ogólnie, nie? — zapytała, patrząc wymownie na Freitaga, na co sportowiec ze zrezygnowaniem pokręcił głową. Chłopak wolałby, żeby Daria trzymała się od tej sprawy z daleka. Widział, że nadal bardzo przeżywała ten wypadek i nie chciał, żeby podchodziła do tego wszystkiego tak emocjonalnie. Powinna pomyśleć o sobie i swoim zdrowiu.
— Zaproponowałam Arnemu, że jak będzie chciał, to mogę za darmo poprowadzić jego rehabilitację po powrocie do domu — odezwała się po chwili Ruda. Przygryzła wargę, widząc uniesioną brew bruneta.

— Za darmo?

— No tak — powiedziała niepewnie.

— Serio? — Richard nie mógł uwierzyć w jej słowa. — Sama masz problemy finansowe i proponujesz taki układ? — pytał z niedowierzaniem.

— Chcę mu pomóc. On też mi pomagał, jak przyjechałam do Niemiec. Wiele rzeczy mi podpowiedział, odprowadzał nocami pod blok, pomógł przy zakupie samochodu...

— Który jest teraz w naprawie swoją drogą. — Przerwał jej Freitag, spoglądając na nią wymownie.

— Jeżdżę nim codziennie, to naturalne, że się zużywa — odparła Ruda, unosząc się lekko w górę. Podparła się na łokciach, po czym odsunęła z twarzy kilka kosmyków włosów. — Poza tym, nie jest pierwszej nowości — dodała po chwili.

— A dla nas znajdziesz w tym wszystkim czas? — zapytał sportowiec, kładąc dłoń na policzku dziewczyny.

— Oczywiście — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Przysunęła się do chłopaka i pocałowała go szybko.

— Zrobisz, jak uważasz, ale według mnie źle postępujesz. — Lewicka westchnęła cicho, słysząc te słowa. Właśnie takiej reakcji się obawiała, że Richard będzie przeciwny jej pomysłowi. Chciała pomóc Arnemu i nie widziała nic złego w tym, żeby zrobić to chociażby za darmo. 
— Ja wiem, że jesteś empatyczna i najchętniej pomogłabyś całemu światu, ale czasem warto pomyśleć też o sobie. — Kontynuował brunet.
— Wątpię, czy znalazłaby się osoba, która tobie pomagałaby za darmo. Fizjoterapeuci cenią swój czas. Równie dobrze mogłabyś prowadzić rehabilitację osoby, która by ci za to zapłaciła i w ten sposób podreperowałabyś swój budżet.

— Richard, zrozum, że on teraz będzie miał wiele wydatków na siebie. Jego oszczędności rozejdą się w mgnieniu oka, a nie może zaniedbać rehabilitacji. — Tłumaczyła Lewicka.

— Okey, już nic nie mówię, bo widzę, że już podjęłaś decyzję. Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja nie będzie trwała nie wiadomo ile, i że w końcu zacznie ci płacić za twoją pracę. — Daria uśmiechnęła się lekko. Brunet przysunął się i pocałował ją delikatnie. —  A teraz pora w końcu zrobić ten obiad. — Zaśmiał się, klepiąc dziewczynę w pośladek.

Wstali z łóżka, ubrali się i wyszli z sypialni. Lewicka przeszła jeszcze do łazienki, żeby doprowadzić się do ładu. Richard umył ręce nad zlewem, po czym zabrał się za krojenie warzyw. Po chwili usłyszał dźwięk komórki należącej do Rudej. Chwycił leżące na blacie urządzenie w dłoń, widząc połącznie z obcego numeru. Przesunął palcem po ekranie, po czym przyłożył telefon do ucha.

— Halo? — odezwał się brunet.

— Dzień dobry, z tej strony Elias Schmitchen, mechanik — powiedział mężczyzna, który telefonował. — Mogę rozmawiać z panią Darią?

— Aktualnie nie, ale może pan mi wszystko powiedzieć, powtórzę jej.

— Chciałem przekazać, że auto jest już do odbioru.

— Jaki koszt naprawy? — dopytywał Richard.

— Osiemset pięćdziesiąt. — Freitag wypuścił przeciągle powietrze z płuc, gdy usłyszał kwotę, jaką miała zapłacić Lewicka. Wiedział, że ta suma będzie potężnym  ciosem dla jej portfela.

— Mogę mieć do pana małą prośbę? — zapytał sportowiec, patrząc w kierunku łazienki, czy Daria nie wychodzi. Chciał mieć pewność, że dziewczyna niczego nie usłyszy.

— Słucham — powiedział mężczyzna.

*************
I Rysiek znowu coś kombinuje za plecami Darii.

Do następnego....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro