Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny tydzień w Niemczech mijał dla Darii pod znakiem niepewności. Każdego dnia, co chwilę sprawdzała komórkę w oczekiwaniu na połączenie z gabinetu, w którym złożyła CV, ale niestety, potencjalny pracodawca milczał. Przyjaciółki i Arne podnosili ją na duchu, że na pewno w końcu zadzwoni. Przecież spełniała wszystkie warunki. Tyle że czasu było coraz mniej, a ona pogodziła się z tym, że dalej będzie pracowała jako kelnerka. Dziewczyna nie dosypiała w nocy i była permanentnie zmęczona. Zarówno przed pracą, jak i po włóczyła się po Breitenbrunn, szukając dla siebie jakiegoś miejsca. Odkąd Richard przyłapał ją w górach, jak płakała, nie chodziła już więcej na tamto wzgórze. Bała się, że sytuacja może się powtórzyć. W końcu pewnego dnia znalazła miejsce, którym się zachwyciła. Stary, zniszczony budynek na obrzeżach miasta. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała dowiedzieć się, kto w nim mieszkał. Snuła różne romantyczne teorie, że być może żyło w nim kochające się małżeństwo jakichś staruszków, którzy codziennie otaczani byli gromadką wnuków i z racji sędziwego wieku, pewnego wieczora zasnęli na wieki wieków, siedząc w fotelach, i trzymając się za dłonie. Niestety prawda okazała się brutalniejsza. Co prawda mieszkała w nim para starszych ludzi, ale po wielu latach małżeństwa nie pałali do siebie przesadną miłością. Wnuki nie lubiły ich odwiedzać, a dzieci w ogóle się nimi nie interesowały. Kiedy zaczęli niedomagać, oddali ich do domu opieki. Meble i inne sprzęty posprzedawali, a dom z racji wieku i braku remontów, po prostu zaczął się rozpadać. Stał pusty i zapomniany już dobre dwadzieścia lat. Lewicka dowiedziała się tego wszystkiego od przypadkowego mieszkańca, który przejeżdżał tamtędy rowerem i zainteresował się, dziewczyną siedzącą na murku, wpatrzoną w starą budowlę. Porozmawiali chwilę, a potem mężczyzna ruszył w dalszą drogę. Natomiast ona została i spoglądając na dom, uznała, że jej historia jest lepsza, więc jej będzie się trzymała.

***

Daria zaklęła pod nosem, gdy rozległ się dźwięk budzika ustawionego w telefonie. Sięgnęła po komórkę i wyłączyła melodię, po czym przewróciła się na drugi bok. Stwierdziła, że poleży jeszcze kilka minut, zanim wstanie. Było piątkowe południe, ale Ruda zasnęła dopiero przed czwartą nad ranem i nie nadawała się jeszcze do życia. Kolejny raz zaklęła, gdy kilka minut później rozbrzmiał dźwięk komórki, zwiastujący połączenie.

— Nieee — wyskamlała, naciągając sobie na głowę kołdrę. Jednak po chwili się odkryła. Obróciła się na plecy, głęboko westchnęła i chwyciła telefon w dłoń.

— Halo? — odezwała się po odebraniu połączenia, nie spoglądając nawet, kto dzwoni.

— Dzień dobry, z tej strony Oscar Greifelt. Czy rozmawiam z panią Darią Lewicką? — Ruda podniosła się na łóżku, gdy usłyszała głos mężczyzny, w którego gabinecie złożyła swoje CV. Miała wrażenie, że jej serce na chwilę przestało bić.

— Tak — odpowiedziała zachrypniętym głosem. Odchrząknęła cicho. Była przekonana, że Greifelt na pewno usłyszał jej zaspany głos. To nie był powód do dumy. Było już południe, a ona w dalszym ciągu leżała w łóżku.

­— Chciałbym spotkać się z panią w poniedziałek i porozmawiać o warunkach współpracy. — Lewicka wytrzeszczyła oczy na te słowa. Była w szoku. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. — Czy jest pani nadal zainteresowana pracą w moim gabinecie?

— Oczywiście — odpowiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha.

— Możemy spotkać się o dziesiątej?

— Tak, będę punktualnie.

— W takim razie do zobaczenia — odpowiedział jej przyszły pracodawca, a Darii wydawało się, że nawet się przy tym uśmiechnął.

— Do widzenia — odezwała się, po czym połączenie zostało przerwane.

Dziewczyna rzuciła telefonem w powietrze, który po chwili spadł na podłogę, rozsypując się na części. Zeskoczyła z łóżka i zaczęła tupać w miejscu jak szalona, krzycząc przy tym ze szczęścia, uświadamiając sobie po chwili, że przecież niżej ktoś mieszka. Uspokoiła się, ale w duchu cała się radowała. Nareszcie coś jej się udało. Przyklęknęła i zaczęła zbierać swój telefon, a następnie go składać. W tym samym momencie do pokoju weszły bliźniaczki.

— Co się stało? — zapytała Patrycja, patrząc na uśmiechniętą przyjaciółkę

— Dzwonił facet z tego gabinetu fizjoterapeutycznego, jestem z nim umówiona na poniedziałek.

— Aaaaa, gratulacje! — krzyknęły, po czym rzuciły się na Darię i wyściskały ją.

— Koniecznie musimy to opić. Jutro w jednym z barów organizują karaoke. Zabawimy się trochę — odezwała się Kinga, a siostra jej przytaknęła.

— Macie wolny weekend?

— Tak, ale będzie zabawa. — Przyklasnęła Patrycja.

— Macie zamiar śpiewać?

— No raczej — odpowiedziały pewnie. — I ty też. — Spojrzały na nią wymownie.

— Nie ma mowy. — Ruda zaprzeczyła od razu.

— Masz świetny głos. Pewnie jako jedyna w tym lokalu nie będziesz fałszowała. — Zachichotały radośnie, a Daria pokręciła głową. Od razu pomyślała sobie, że chyba spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała zaśpiewać przez obcymi ludźmi.

— Pomyślę o tym — odezwała się, żeby przyjaciółki nie ciągnęły dalej tego tematu.

— To ty myśl, a my spadamy do pracy — odparła Kinga i siostry wyszły z pokoju.

Kilka minut później, Lewicka słyszała, jak zamykają drzwi wejściowe. Sama postanowiła się w końcu ogarnąć. Za trzy godziny powinna stawić się w restauracji na zmianie, a musiała jeszcze coś zjeść oraz zadzwonić do rodziców i siostry, żeby powiedzieć im, że w poniedziałek ma rozmowę z nowym pracodawcą. No i napisać jakieś wypowiedzenie dla obecnego szefa. Zaplanowała też, że porozmawia z Arne, czy pomoże jej wybrać jakieś auto. Nie znała się na samochodach, więc męska opina była jak najbardziej wskazana. Wiedziała, że musi kupić coś jak najszybciej, żeby mieć czym dojeżdżać do gabinetu w Oberwiesenthal. Nie chciała wykorzystywać dobroci bliźniaczek. Poza tym bała się, że jeszcze zarysuje nie swoje auto albo, co gorsze, rozbije je.

***

W sobotę Daria postanowiła, że pośpi minimum do trzynastej. Pracę skończyła o pierwszej w nocy, ale potem jeszcze przez ponad godzinę rozmawiała z Arne, siedząc na ławce. Chłopak obiecał, że pomoże jej przy zakupie auta, co bardzo ją ucieszyło. Rozmawiało im się tak dobrze, że dopiero, gdy Daria mocno otrząsnęła się z zimna, zreflektowali się, że powinni udać się w końcu do mieszkań, żeby się nie rozchorować. Lewicka zaprosiła jeszcze blondyna, żeby wieczorem poszedł z nią i jej przyjaciółkami do baru, ale niestety miał już inne plany.

­— Ruda! Pobudka! — Kinga i Patrycja wpadły do pokoju Lewickiej bez pukania i pociągnęły kołdrę w kwiatowe wzory, którą była przykryta. Dziewczyna zwinęła się w kłębek, jęcząc przy tym, żeby dały jej spokój.

— Dalej, wstawaj. Jedziemy na zakupy do Chemnitz. Trzeba ci kupić jakąś wystrzałową kieckę na wieczór — odezwała się Kinga.

— Po co? — wymamrotała Daria, przeciągając się na łóżku. — Mam się w co ubrać. Poza tym pójdę w spodniach.

— Nie ma mowy. — Zaprotestowała brunetka. — Zaprosiłyśmy dwóch naszych znajomych, a oni powiedzieli, że przyprowadzą jeszcze jednego kumpla. Specjalnie dla ciebie. — Daria przewróciła oczami, gdy to usłyszała.

— A ten ktoś wie w ogóle, jak wyglądam? Że jestem ruda, piegowata i mam tyłek, jak trzydrzwiowa szafa? Czy dowie się tego dopiero na miejscu i biedak ucieknie w popłochu?

— Przestań tak gadać. Jesteś super laską. Poza tym w obcisłej sukience będziesz wyglądała jak seksbomba. Spore cycki, wcięcie w talii i szersze biodra to twój atut i zauważ to w końcu. — Patrycja spojrzała na nią znacząco, a Daria wzruszyła ramionami.

Kiedyś lubiła swoją figurę, ale po tym, jak dowiedziała się o zdradach Michała, znienawidziła ją. Dziewczyna, która była z nim w łóżku tamtego dnia, gdy Daria ich przyłapała, była zupełnym przeciwieństwem Lewickiej. Ruda od tamtej pory z zazdrością patrzyła na wszystkie szczupłe dziewczyny, które nie mogły opędzić się od adoratorów. Nią przez ostatni rok po rozstaniu z chłopakiem, nie zainteresował się żaden mężczyzna.

— Za czterdzieści minut wyjeżdżamy. Więc się zbieraj, żebyś zdążyła zjeść śniadanie — powiedziała Kinga, po czym razem z siostrą opuściły pokój.

Daria wypuściła głośno powietrze i niechętnie wstała z łóżka. Ziewnęła przeciągle, a następnie otworzyła szafę, żeby wybrać jakieś ubrania. Spojrzała na swoje ciuchy i stwierdziła, że jednak przydadzą się jej małe zakupy. Powinna odświeżyć garderobę na wiosnę. Był jeden problem. Wiedziała, że z bliźniaczkami nie kupi sobie kolejnego oversizowego swetra, bo one na to nie pozwolą. Nie przepadały za stylem Lewickiej, która skrywała swoje ciało w bezkształtnych ubraniach. Zawsze jej mówiły, że powinna już dawno wymienić całą garderobę. Według nich jeansy i swetry nadają się dla nastolatek, a dwudziestopięcioletnia kobieta powinna jak najczęściej chodzić w sukienkach, spódnicach i eleganckich bluzkach. Wiedziała, że tego wypadu na zakupy będzie miała już dość po kwadransie.

***

Budząc się w sobotni poranek, Richard zastanawiał się, co przyniesie mu dzisiejszy dzień. Przeciągnął się leniwie w łóżku, przetarł dłońmi twarz, aż w końcu podniósł się, żeby przejść do łazienki i doprowadzić się do porządku po przebudzeniu. Na śniadanie zjadł owsiankę, a do tego wypił kawę. Kiedy odkładał naczynia do zmywarki, rozbrzmiał dźwięk komórki. Dzwonił Hubert. Brunet odebrał połączenie, siadając na krześle.

— Halo — odezwał się, tłumiąc ziewanie. Jeszcze nie obudził się do końca. Sądził, że kawa szybko postawi go na nogi, ale niestety dzisiaj tak nie było.

— Cześć, Richard. Masz plany na wieczór? — Chłopak podrapał się po głowie, gdy usłyszał to pytanie, zastanawiając się, czy był z kimś umówiony, ale nic sobie nie przypominał, co oznaczało, że nie miał żadnych planów. Co prawda Karin kolejny raz namawiała go na wypad do restauracji, ale nie miał na to ochoty. Myślał, że dziewczyna da mu spokój po tym, jak po wspólnie spędzonej nocy, wyszedł z jej mieszkania bez pożegnania, ale mógł sobie o tym pomarzyć. Blondynka była zdeterminowana tym, żeby go usidlić. Byli jeszcze na kolejnej randce, ale tym razem nie pojechali ani do niej, ani do niego, tylko pożegnali się pod lokalem.

— Pewnie będę nudził się w mieszkaniu — odpowiedział po chwili.

— To szykuj się na piwko. Skoczymy sobie małą grupką do tego baru karaoke co ostatnio. — Przewrócił oczyma, gdy to usłyszał. 

Nie miał nic przeciwko spotkaniu przy piwie, ale średnio pasowała mu lokalizacja. Po ostatnim wypadzie miał straszny ból głowy i to bynajmniej nie od wypitego alkoholu, tylko po muzycznych występach amatorów. Wypuścił cicho powietrze z płuc, zastanawiając się nad tym, jak się z tego wypisać, ale nic nie przychodziło mu w tym momencie do głowy.

— O której? — zapytał bez większego entuzjazmu.

— Dziewiętnasta. Spotkamy się pod lokalem. Będzie jeszcze Bastian, Magnus, Sandra i Nicole.

Spoko towarzystwo — pomyślał sobie. Wieczór miał być udany.

Mężczyźni porozmawiali jeszcze chwilę, po czym zakończyli połączenie. Richard spakował sportową torbę, a następnie opuścił mieszkanie. Zbiegł po schodach i chwilę później zajmował miejsce w samochodzie. Czekał go dzisiaj około trzygodzinny trening w Oberwiesenthal.

***

— No w końcu jesteś! Ile można spacerować? Już myślałyśmy, że znowu się zgubiłaś. — Daria usłyszała za swoimi plecami głos Kingi, gdy ledwo przekroczyła próg mieszkania, po powrocie z popołudniowej przechadzki.

— Sorry, straciłam poczucie czasu — odpowiedziała, ściągając buty.

— Jedz coś szybko i rób się na bóstwo, a potem wychodzimy! — Kinga weszła do pokoju, gdzie razem z siostrą szykowała się na wyjście. Chwilę później do uszu Lewickiej dobiegł chichot bliźniaczek. To mogło oznaczać tylko jedno, już są po dwóch lampkach wina.

— Matko! Co tu się stało? Perfumerię okradłyście? — zaśmiała się Ruda, gdy zmierzała w kierunku pokoju sióstr, czując wyraźną woń perfum. 

Kiedy zajrzała do środka, stanęła jak wryta. Dziewczyny wyglądały jak boginie. Miały na sobie obcisłe sukienki. Kinga w kolorze bordowym, a Patrycja czarnym. Do tego buty na wysokiej szpilce. Siedziały przed lusterkami i zabierały się za robienie makijażu, a fryzury miały już starannie ułożone. Poczuła zazdrość. Od razu pomyślała sobie, że nigdy w życiu nie będzie wyglądała tak dobrze, jak one.

— Wiecie co, jestem trochę zmęczona. Idźcie same. Zresztą i tak nie będę dobrą towarzyszką — odezwała się po chwili.

— Nie mam mowy — zaprotestowała Patrycja — albo się przebierzesz, albo wywleczemy cię z tego mieszkania w tym stroju.

Lewicka głęboko westchnęła, słysząc te słowa. Przeszła do kuchni, otworzyła lodówkę, bo dobrze byłoby zjeść coś przed wyjściem, ale po chwili ją zamknęła. Usiadła na taborecie przy stole, opierając głowę na ręce. Odpłynęła w swoich myślach, zastanawiając się nad tym, co by teraz robiła, gdyby nie przeprowadziła się do Niemiec. Pewnie miałaby zmianę w restauracji. Pracując we Wrocławiu, mogła pomarzyć o wolnym weekendzie. W grafiku on istniał, ale rzeczywistość była zupełnie inna.

— Daria, nie wygłupiaj się. — Wyrwał ją z zamyślenia głos Patrycji. — Szoruj pod prysznic i się ubieraj. Potem zrobimy ci makijaż.

— Zamyśliłam się — odezwała się, wstając z krzesła.

— Zejdź w końcu na Ziemię. Siedząc w domu, nie znajdziesz nikogo. Czasy księżniczek czekających na swojeg­­­o rycerza w najwyższych wieżach zamku minęły bezpowrotnie.

— Ale zabawne — odparła Daria, pokazując język przyjaciółce, kiedy mijała ją w drzwiach, a potem roześmiała się cicho. Patrycja miała rację. Siedząc w mieszkaniu, nikogo nie pozna.

***

Dwie godziny później dziewczyny były gotowe do wyjścia do baru. Bliźniaczki zrobiły jeszcze selfie w lustrze, po czym umieściły je na Instagramie. Daria nie chciała pozować, a one nie naciskały. Przyjaciółki wyszły z budynku, po czym wsiadły do taksówki, którą wcześniej zamówiła Kinga, a kilkanaście minut później wchodziły do lokalu, w którym panował gwar. Ruda była zaskoczona ilością osób. Pomieszczenie było wypełnione po brzegi. Ludzie przeciskali się pomiędzy stolikami, nosząc po kilka kufli piwa jednocześnie, a w powietrzu unosił się papierosowy dym. Na scenie ktoś właśnie dawał wokalny popis. Daria zmarszczyła brwi, gdy kobiecy, piskliwy głos zaczął śpiewać refren piosenki It's my life zespołu No Doubt. Niektórzy zdawali się ignorować fakt, że kobieta nie do końca śpiewała czysto i bawili się wyśmienicie. Co równie dobrze mogło być zasługą wypitego wcześniej alkoholu. Dziewczyny zamówiły po piwie, a następnie usiadły przy stoliku, który wcześniej zajęli znajomi bliźniaczek. Kinga przedstawiła chłopakom Darię, a następnie usadziła ją obok Lukasa. Młody szatyn z delikatnym zarostem na twarzy, ubrany był w granatową koszulę, która opinała jego umięśnione ciało. Do tego miał jeansy, a na nadgarstku zapięty zegarek na srebrnej bransolecie. Perfumy, którymi był spryskany, podziałały na zmysły Lewickiej. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Spodobał się jej wizualnie, lubiła postawnych mężczyzn. Dziewczyna była spięta, bo nie chciała zrobić z siebie pośmiewiska, więc w czasie rozmowy bardzo uważała na to, co mówi. Lubiła czasem palnąć jakieś głupstwo, które jej wydawało się zabawne, ale dla otoczenia już niekoniecznie. Miała specyficzne poczucie humoru. Towarzystwo śmiało się i rozmawiało. Patrycja z Kingą na potęgę flirtowały z poznanymi jakiś czas temu mężczyznami. Dogadywali się świetnie, a bliźniaczki miały nadzieję na jakąś dłuższą znajomość, a może i związek. Trzy piwa później namawiały Darię na wspólny występ. Oczywiście one miały robić tylko za chórek. Chciały, żeby koleżanka rozerwała się trochę i pokazała światu, że świetnie śpiewa, a ona była bliska tego, żeby się na to zgodzić. Wypity alkohol powodował, że chętniej przystawała na różne szalone pomysły. W końcu kilka minut później całą trójką stanęły na niewielkiej scenie. Ruda stresowała się i kurczowo trzymała w dłoni mikrofon, gdy nagle z głośników rozbrzmiał podkład do piosenki, którą miała zaśpiewać.

***

Richard był pogrążony w rozmowie, starał się nie zwracać uwagi na śpiewających w barze ludzi. Zdołał się na chwilę wyłączyć po trzeciej osobie, która dawała swój popis wokalny. Brzmiała, jakby ktoś żywcem odzierał kota ze skóry. Zastanawiał się, co powoduje, że ci ludzie tak ochoczo stają na scenie. Powoli sączył piwo, przysłuchując się opowiadaniu na temat nowego auta, które kupił Hubert. Już nie będzie musiał podwozić kumpla po siłowni do domu. Po chwili ciszy do uszu Freitaga dobiegł dźwięk rozpoczynającego się kolejnego utworu.

Tylko nie to — pomyślał sobie, przymykając na chwilę oczy.

Uważał, że jego uszy już więcej nie wytrzymają, a następnego dnia będzie miał murowany ból głowy. W lokalu zaczął grać podkład do piosenki Roxette Sleeping in my car, a po chwili przez mikrofon wyśpiewano pierwsze słowa utworu. Freitag z niedowierzaniem przeniósł wzrok na scenę, gdy usłyszał piękny kobiecy głos, bez cienia fałszu. Kąciki jego ust mimowolnie uniosły się, kiedy zauważył stojącą na scenie Darię w towarzystwie dwóch koleżanek. Patrzył jak zahipnotyzowany na rudowłosą dziewczynę, która dawała wokalny popis. Nigdy nie spodziewałby się, że ona potrafi tak zaszaleć. Do tej pory wydawało mu się, że była raczej upartą, pyskatą kobietą z problemami emocjonalnymi. Nie mógł oderwać od niej oczu. Podobała mu się w tej obcisłej sukience, która idealnie podkreślała jej kobiece kształty. Żywiołowo poruszała się z mikrofonem w dłoni. Była w swoim żywiole. Pierwszy raz widział ją taką radosną, a jej koleżanki bawiły się jeszcze lepiej. Kiedy skończyła śpiewać, spojrzała na przyjaciółki i razem zachichotały. Tłum zebrany w barze zaczął bić brawo. Ten lokal nigdy nie słyszał takiej burzy oklasków jak po występie Polek. Daria niepewnie spojrzała przed siebie, na klaszczący tłum. W końcu to przede wszystkim dla niej były te brawa. Wtedy dostrzegła Richarda, który patrzył wprost na nią, uśmiechając się od ucha do ucha, po czym puścił jej oczko. Dziewczyna speszyła się i uciekła wzrokiem na bok, a on patrzył, jak przyjaciółki chwytają się za ręce i razem schodzą ze sceny. Wodził wzrokiem za nimi, żeby zobaczyć, gdzie siedzą.

— No proszę, nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek zobaczę, jak oklaskujesz kogoś w tym barze — zaśmiał się Hubert. W tym momencie doszło do Richarda, że chyba za bardzo dał ponieść się emocjom.

— W końcu ktoś zaśpiewał, nie fałszując — odpowiedział od niechcenia, spoglądając kątem oka w stronę stolika, gdzie siedziała Ruda ze znajomymi. 

Z niezadowoleniem patrzył, jak obejmuje ją ramieniem siedzący obok niej umięśniony mężczyzna. Freitag upił łyk piwa, po czym powrócił do rozmowy ze swoimi znajomymi. Kilkanaście minut później ponownie przeniósł wzrok w kierunku stolika, gdzie siedziała Daria. Dziewczyna wstała z miejsca, po czym lawirując między stolikami, kierowała swoje kroki w stronę wyjścia, spoglądając raz po raz na komórkę, znajdującą się w jej dłoni.

— Zaraz wrócę — rzucił Richard do swoich towarzyszy, biorąc kurtę w dłoń i ruszył za Lewicką. 

Gdy wyszedł z lokalu, zarzucił na siebie okrycie, a następnie stanął tuż za dziewczyną. Przysłuchiwał się, jak rozmawia z kimś w obcym dla niego języku. Nic nie rozumiał, ale w jej głosie usłyszał smutek. Kilka minut później Daria zakończyła rozmowę. Schowała komórkę do kieszeni płaszcza, wzięła głęboki wdech i odwróciła się, żeby wrócić do przyjaciółek. Kiedy to zrobiła, odbiła się od Richarda, stojącego zdecydowanie za blisko niej. Na szczęście brunet zdążył ją złapać i uratować od upadku.

— Cześć. — Richard uśmiechnął się, trzymając dziewczynę w swoich ramionach i spoglądając w jej zielone oczy.

— Cześć — odpowiedziała mu z grzeczności. 

Wyswobodziła się z jego objęć, po czym ruszyła przed siebie. Chciała go ominąć, ale on zagrodził jej drogę swoim ciałem. Spojrzała na niego niepewnie. Nie wiedziała, co to ma znaczyć.

— Richard jestem. — Przedstawił się, mając nadzieję, że uda mu się z nią w końcu porozmawiać bez słownych przepychanek, jak do tej pory.

— Daria — odezwała się po chwili Lewicka, dokładnie lustrując twarz mężczyzny.

— Masz świetny głos. — Pochwalił ją, a ona uśmiechnęła się nieśmiało. Spojrzała w bok, gdy usłyszała sygnał ambulansu. Po chwili karetka z dużą prędkością przejechała drogą obok lokalu.

— Dziękuję — odpowiedziała, przenosząc wzrok na Richarda. Zacisnęła usta, zastanawiając się, czego od niej chce. Ponowiła próbę wyminięcia mężczyzny, ale on znowu zastąpił jej drogę.

— Może zaśpiewałabyś coś jeszcze? Najlepiej by było, gdybyś nie dopuściła już nikogo do mikrofonu — odezwał się, a ona parsknęła śmiechem.

— Sam coś zaśpiewaj — odparła zaczepnie, wymownie na niego spoglądając.

— Nie na forum, ale jeśli chcesz, to mogę ci zrobić prywatny pokaz. — Puścił jej oczko, a ona kolejny raz uśmiechnęła się po jego słowach. Wypity wcześniej alkohol ułatwiał jej bycie miłą, chociaż nie do końca.

— Nie, dziękuję — odpowiedziała, przypominając sobie to, że on ma dziewczynę, z którą widziała go na randce w restauracji. Richard zrobił niezadowoloną minę, gdy usłyszał te słowa, miał nadzieję, że uda mu się przekonać ją do jakiegoś spotkania. Intrygowała go.
— Pozwolisz, że wrócę do środka. — dodała po chwili, po czym wyminęła chłopaka, zanim zdążył ją zatrzymać.

Freitag westchnął przeciągle, po czym wrócił do znajomych. Kątem oka obserwował, jak Daria sączy kolejne piwo. Była pogrążona w myślach i nie brała udziału w rozmowie, którą prowadziły jej koleżanki z trójką młodych mężczyzn. Ocknęła się, kiedy siedzący obok niej szatyn objął ją ramieniem. Richard przyglądał się, jak dziewczyna nieśmiało spogląda na Lukasa, po tym, jak wyszeptał jej coś do ucha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro