Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Waldemar Lewicki opadł na oparcie czarnego, skórzanego fotela i potarł dłońmi twarz. Właśnie kończył pisać mowę obrończą. Co prawda do terminu rozprawy, podczas którego ogłoszą wyrok były jeszcze trzy tygodnie, ale wolał, mieć wszystko gotowe wcześniej, żeby przygotować się jak najlepiej. Miał świadomość tego, że jego klient zostanie skazany, bo dowody jednoznacznie wskazywały na jego winę, ale wiedział, że uda się załatwić w miarę niski wymiar kary, przez to w jakimś świetle go ukazał, a jeśli dostanie wyrok w zawieszeniu, to będzie mógł odtrąbić kolejny sukces w swojej karierze. Upił łyk herbaty i rozejrzał się po surowym wnętrzu swojego gabinetu. Oprócz biurka, foteli i regału wypełnionego prawniczymi książkami oraz stojącego obok niego kosza na papiery, nie było w nim nic innego. Lubił minimalizm. Odchylił głowę do tyłu, a potem poruszał nią na boki i zabrał się do dalszej pracy. Po pomieszczeniu roznosił się odgłos klawiszy klawiatury, w które uderzały palce Waldemara. Pisał, jak natchniony, a czterdzieści minut później z zadowoleniem zaczął czytać całość.

— Idealnie — powiedział do siebie, strzelając palcami.

Wydrukował to, co napisał, a następnie zapisał plik na komputerze oraz na pendrive, a także wysłał go sobie na skrzynkę mailową. Wolał być zabezpieczony. Gdyby coś się stało z którąś kopią, to zawsze miał pod ręką tą wysłaną na maila. Wyłączył komputer, ziewnął przeciągle i podrapał się po głowie. Dochodziła godzina dwudziesta. Wstał z miejsca, żeby pójść do żony, bo obiecali sobie, że ten wieczór spędzą razem, oglądając romantyczny film i popijając wino. W tygodniu przez obowiązki służbowe rzadko mieli dla siebie czas, więc nadrabiali wszystko w weekend. Kiedy już miał opuścić gabinet, rozległ się dźwięk telefonu. Odwrócił się w stronę biurka, na którym zostawił komórkę, zastanawiając się, czy odebrać. Jakiś czas temu postanowił, że w niedzielne wieczory nie pracuje, jednak po chwili, stwierdzając, że to może być jakiś ważny klient, wrócił się i chwycił w dłoń telefon. Uniósł brwi do góry, gdy zauważył, kto się z nim kontaktuje. Młodsza córka od momentu, kiedy poróżnili się ze sobą, bardzo rzadko do niego dzwoniła. Nawet już nie pamiętał, kiedy ostatnio z nią rozmawiał. Westchnął cicho, uświadamiając sobie, że nadal nie odbudował z Darią relacji, jaką mieli, zanim postanowiła wbić mu nóż w serce, jak zawsze mawiał swojej żonie. Na powrót usiadł w fotelu, przesunął palec po ekranie telefonu i przyłożył go do ucha.

— Halo — odezwał się po odebraniu połączenia.

— Cześć, tato. — Po drugiej stronie usłyszał nieśmiały głos swojej córki.

— Co słychać?

— U mnie wszystko w porządku. Jeszcze trochę i będę czuła się w nowej pracy jak ryba w wodzie.

— To dobrze — odparł, po czym zapadła cisza.

— A co u ciebie słychać, tato? — zapytała po chwili.

— Praca, praca i jeszcze raz praca — odpowiedział, głęboko wzdychając.

— Nie przemęczaj się. — Lewicki pokręcił głową. Miał wrażanie, że ta rozmowa jest tak drętwa, że gdyby słyszał ją ktoś postronny, to w życiu nie powiedziałby, że rozmawia ojciec z córką.

— Tato... — odezwała się ponownie Daria, ale zaraz zamilkła.

— Tak? Coś się stało?

— Mogę cię o coś zapytać?

— Zawsze — odpowiedział, czekając na to, co powie. Słyszał w jej głosie niepewność i smutek.

— Bo wiesz, tutaj w Niemczech poznałam taką dziewczynę i ona ma dość spory problem. — Zaczęła mówić niepewnie. 

Zanim zadzwoniła do ojca, kilkukrotnie zastanawiała się, jak poprowadzić tę rozmowę. Postanowiła, że nie powie, że to ona ma kłopoty tylko jej nowo poznana znajoma. Wstydziła się przyznać, że spotyka się z chłopakiem, który ją bije.

— Jaki? — zapytał Waldemar, przeczesując dłonią swoją czarną czuprynę, na których pojawiało się coraz więcej siwych włosów.

— Spotyka się z chłopakiem, który ją bije i nie wie, jak się od niego uwolnić — mówiła, kontrolując swój głos, żeby przez przypadek nie zadrżał.

— Nie umie mu powiedzieć, że odchodzi?

— To nie takie proste — odpowiedziała zrezygnowanym głosem.

— Bo?

— Powiedziała już mu to, ale on ją wtedy znowu pobił i stwierdził, że nie ona będzie decydować o takich rzeczach. — Lewicki zmrużył oczy i podrapał się po policzku, słuchając tego. 

Znał ten typ mężczyzn, spotkał ich wielu na sali sądowej w roli oskarżonych. Z wielkim, rozdmuchanym do granic możliwości ego. Myślą, że są panami świata, a kobiety istnieją tylko po to, żeby im usługiwać i zaspokajać seksualnie. Ich zdanie się nie liczy i najlepiej, żeby milczały.

— Musi zrobić obdukcję i zgłosić to na policję. Innego rozwiązania nie ma — odparł pewnie.

Słyszał, jak córka powoli wypuściła powietrze z płuc. Domyślił się, że raczej nie skorzystają z tego rozwiązania. Niestety wiedział, że wiele osób doświadczających przemocy zgłasza to dopiero, kiedy ich życie zostaje realnie zagrożone. Zazwyczaj po pobycie w szpitalu, uświadamiają sobie, że jeśli czegoś nie zrobią, to kolejne pobicie może skończyć się tragiczniej.

— Albo niech zrobi obdukcję i spotka się z nim, ale w towarzystwie prawnika i zagrozi, że jeśli nie przestanie jej nachodzić i nękać, to wszystko zgłosi. — Podsunął inne rozwiązanie. — Był już karany? — dopytywał.

— Tak. Podobno bardzo brutalnie pobił swoją poprzednią dziewczynę. Dziewczyna trafiła do szpitala. — Gdy Lewicki usłyszał te słowa, przymknął oczy, po czym przetarł twarz dłonią. Tym bardziej, gdy zorientował się, że córce z każdym wypowiadanym słowem, coraz bardziej drżał głos. Bardzo to wszystko przeżywała.

— To powinno zadziałać. Myślę, że wtedy się wystraszy i da jej w końcu spokój. Wizja więzienia powinna ostudzić jego zapędy — odezwał się, sięgając do szuflady po swój organizer, w którym miał pozapisywane spotkania z klientami. — Jednak nadal twierdzę, że mimo wszystko pójście na policję jest lepszym rozwiązaniem. Wtedy od razu powinni się nim zająć, tym bardziej że ma już wpis w kartotece.

— Aha. — Usłyszał tylko w odpowiedzi. Zacisnął usta i bezradnie pokręcił głową. Miał wrażenie, że Daria była kiedyś bardziej pewna siebie. W ogóle nie przypominała siebie.

— Poradzicie sobie? — zapytał, przewracając kolejną kartkę. 

Na szczęście na nadchodzący tydzień nie miał zaplanowanych zbyt wielu spotkań, więc przejmie je żona. Uznał, że powinna sobie poradzić z dodatkowymi obowiązkami. W końcu to tylko kilka dni, a potem on pociągnie dalej ich sprawy.

— Tak. — Kolejny raz pokręcił głową, gdy usłyszał niepewność w głosie córki. — Dziękuję, tato za radę. Nie będę ci już przeszkadzać.

— Nigdy mi nie przeszkadzasz — odpowiedział szybko, podnosząc głowę znad kalendarza. Nie sądził, że córka kiedykolwiek wypowie takie słowa w jego kierunku. Jednak mógł się ich spodziewać po wydarzeniach sprzed kilku lat.

— Będę kończyła, tato.

— Dobrze. Jakby co, to dzwoń.

— Dziękuję. Cześć.

— Cześć — odpowiedział, po czym połączenie zostało przerwane.

Wstał z fotela, zabierając ze sobą kalendarz, żeby porozmawiać z żoną o przejęciu jego klientów w przyszłym tygodniu. Wiedział, że ludzie nie będą mieli z tym problemów. Wystarczyło im to, że ich sprawami będzie zajmował się ktoś z Lewickich, a czy to będzie Waldemar, czy Katarzyna, to bez różnicy, obydwoje mieli taką samą skuteczność. Teraz jego myśli nie zaprzątało nic innego jak problemy córki. Raz udało jej się go okłamać, kilka lat temu na temat studiów, ale tym razem wyłapał, że to ona ma kłopoty i nie mógł zostawić jej samej. Postanowił, że pojedzie do Niemiec i rozmówi się z chłopakiem. Pokaże mu, że Daria nie jest sama i jeśli jeszcze cokolwiek jej zrobi, to gorzko tego pożałuje.

***

Mężczyzna po kilkugodzinnej jeździe zaparkował czarnym SUV-em z przyciemnianymi szybami naprzeciwko bloku, gdzie mieszkała Daria. Wysiadł z auta i rozprostował kości. Po chwili sięgnął na siedzenie pasażera po butelkę wody. Kiedy upił łyk, spojrzał na zegarek, po czym rozejrzał się dookoła. Córka lada moment miała wrócić z pracy. Kilka minut później dostrzegł ją. Zaparkowała swoje czarne Audi kilka miejsc dalej. Skrzywił się, widząc, jakim samochodem jeździ, wolałby, żeby poruszała się autem w lepszym standardzie, jak na Lewickich przystało. Nie mógł zrozumieć tego, dlaczego nie wykorzystała wszystkich pieniędzy, jakie dostała od niego i matki, a na dodatek, pozostałą część zwróciła im z powrotem na konto, tytułując przelew: Resztę oddam, jak się dorobię, a przecież to nie była pożyczka. Patrzył, jak wysiadała z pojazdu i bezradnie pokręcił głową, zauważając, że porusza się, jakby była schorowaną kobietą w wieku emerytalnym. Zaczął zastanawiać się, jak bardzo została poturbowana przez chłopaka, z którym się spotykała. Na dodatek wyraźnie zeszczuplała od momentu, kiedy widział ją po raz ostatni. Stres znowu robił swoje. Kiedy usłyszał, jak uruchamia autoalarm, ruszył w jej kierunku.

— Daria — powiedział do niej, kiedy dziewczyna chciała już przechodzić na drugą stronę ulicy. Ruda otworzyła usta ze zdziwienia, wpatrując się w Waldemara.

— Tata! — wykrzyknęła, po czym podeszła szybkim krokiem i wtuliła się w niego. Mężczyzna przymknął oczy, a następnie też objął córkę. Kiedyś przytulał ją często, a gdy była małą dziewczynką, miał wrażenie, że wiecznie wisiała mu na szyi. Uśmiechnął się delikatnie na te wspomnienia.

— Przepraszam — usłyszał po chwili, po czym, Daria odsunęła się od niego. Nie mógł uwierzyć w to, że córka przeprasza go za ten gest. Cicho westchnął, spoglądając na nią. — Co tu robisz? 

— Postanowiłem cię odwiedzić. Zaprosisz mnie do mieszkania, czy mam sobie szukać pokoju w hotelu?

— Chodźmy — odpowiedziała.

Waldemar wrócił się do auta po walizkę, po czym ruszyli w stronę budynku. Weszli do środka i w ciszy pokonywali schody, a następnie przekroczyli próg mieszkania. Lewicki z ciekawością rozglądał się po wnętrzu. Musiał przyznać, że było ładnie urządzone. Kiedy wchodzili do starego bloku, myślał, że córka mieszka w jakieś ruderze, ale się pomylił. Daria przeszła do kuchni, żeby zrobić coś do picia i jedzenia, a Lewicki zajrzał do jej pokoju. Uśmiechnął się pod nosem, widząc całą kolekcję pluszowych misiów nad łóżkiem, które zabrała z domu we Wrocławiu, a na suficie oczywiście były poprzyklejane małe gwiazdki. Jej sypialnia wyglądała prawie tak samo, jak w rodzinnym domu. Uzmysłowił sobie, że zapewne bardzo tęskni za Polską. Była tutaj zupełnie sama nie licząc przyjaciółek, z którymi bardzo często tylko mijała się w drzwiach ze względu na pracę. Niewiele było dni, które spędzały razem. Głęboko westchnął, po czym przeszedł do kuchni, gdzie Daria kończyła podgrzewać obiad. Na stole stały rozłożone talerze, a z kubków parowała gorąca herbata. Posiłek zjedli w ciszy, która była dla mężczyzny nie do zniesienia. Kiedyś córce nie zamykała się buzia, a teraz siedziała pochylona nad talerzem, pogrążona w myślach.

— Potem posprzątasz — odezwał się, gdy chciała zebrać porcelanę, po skończonym posiłku. — Musimy porozmawiać — dodał, na co przytaknęła.

Wstali od stołu i przeszli do sypialni Lewickiej. Dziewczyna usiadła w fotelu, a ojciec podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Próbował pozbierać myśli, jak zacząć rozmowę z córką. Po chwili odwrócił się w jej kierunku, oparł o parapet i zaplótł ręce na klatce piersiowej. Ruda cicho wypuściła powietrze, bo po postawie ojca wiedziała, że to nie będzie zwykła rozmowa, tylko nie wiedziała, czego się spodziewać.

— Zrobiłaś już obdukcję? — zapytał prosto z mostu, a Daria zaniemówiła. Wpatrywała się w niego, po czym mocno przełknęła ślinę.

— Ja? — odparła nieśmiało. — Niby po co? To moja koleżanka ma problem. — Kontynuowała, patrząc w podłogę. Waldemar pokręcił głową, gdy usłyszał te słowa. Jedyne co doceniał to, że córka nie okłamuje go, patrząc prosto w oczy.

— Daria, proszę cię. Już kiedyś mnie okłamałaś, ale teraz nie dam wyprowadzić się w pole.

— Ale... Jak?... Skąd wiesz, że to chodzi o mnie? — dukała zawstydzona, a w jej oczach zaszkliły się łzy.

— Domyśliłem się w czasie naszej rozmowy. Ja wiem, że nasze relacje nie są już takie, jak kiedyś, ale nie pozwolę, żeby działa ci się krzywda. — Obserwował, jak córka kryje twarz w dłoniach. Stał oparty o parapet i nie wiedział, co ma zrobić. Kiedyś po prostu podszedłby do niej i przytulił, ale to było kiedyś. Od kilku lat sytuacja pomiędzy nimi była napięta. Odsunęli się od siebie i nie wiedzieli, co zrobić, żeby to wszystko naprawić.

— Mama wie? — zapytała zapłakana.

— Nie, nie powiedziałem jej.

— On był naprawdę bardzo miły... i ułożony. Dopiero... Dopiero potem... to wszystko się zaczęło. — Łkała, ocierając łzy. — A teraz... nie umiem się od niego uwolnić.

Streściła ojcu wszystko to, co dotychczas się wydarzyło. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to, że jego córka okazała się tak łatwowierna i uwierzyła w czułe słówka i kilka bukietów czerwonych róż. Zaklął głośno, kiedy usłyszał, że chłopak prawie ją zgwałcił. Gdy podniosła wzrok na ojca, zauważyła jego smutne spojrzenie. Przeżywał to, że jedna z jego córek doświadczyła przemocy. Iga wiodła spokojne życie u boku kochającego męża, a Daria kolejny raz oberwała od życia. Najpierw zdrady Michała, a teraz pobicie przez jakiegoś psychopatę.

— Musisz zrobić obdukcję i zgłosić to na policję — odezwał się po chwili.

— Wstydzę się — odpowiedziała cicho. Lewicki odchylił głowę do tyłu i spojrzał w sufit, by po chwili przymknąć oczy. Wziął głęboki wdech i na powrót przeniósł wzrok na córkę.

— Pomogę ci we wszystkim. Ten chłopak już cię więcej nie skrzywdzi, ale ty też musisz się w to zaangażować.

— Naprawdę chcesz mi pomóc, chociaż kiedyś tak bardzo cię zawiodłam?

— Nie wracajmy do tego — odparł krótko. — Rozglądałaś się za jakąś placówką, gdzie można zrobić obdukcję?

— Nie — odezwała się i w tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Dziewczyna starła łzy, po czym wstała z fotela, żeby pójść otworzyć.

— Zaczekaj. — Zatrzymał ją ojciec. Spojrzała na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi. — To Kinga i Patrycja?

— Nie, pracują do wieczora, a poza tym mają klucze.

— A więc to może być ten chłopak? — zapytał, a Daria nieśmiało przytaknęła. Nie pomyślała o tym, że Lukas mógłby ją odwiedzić, a jednak to było prawdopodobne. Na samą myśl, że Miller mógł stać pod drzwiami, serce zaczęło szybciej bić jej z nerwów. — W takim razie ja go przywitam — dodał po chwili i minął córkę.

Kiedy otworzył drzwi, zobaczył w nich szczupłego bruneta. Średnio pasował mu na damskiego boksera, ale to mogły być tylko pozory. Lewicka nie była siłaczką, więc zapewne mógłby sobie z nią bez problemu poradzić. Poza tym z doświadczenia wiedział, że ci niewzbudzający podejrzeń potrafią być najgorsi. Zastanawiał się tylko, dlaczego w ogóle zwróciła na niego uwagę, przecież kompletnie nie był w jej guście. Doskonale pamiętał Michała – jej pierwszą i jedyną, wielką miłość. Wysoki, umięśniony, postawny chłopak. I za takimi oglądała się najczęściej, ale po chwili Waldemar uzmysłowił sobie, że po tym, jak na jaw wyszło, że były ją zdradzał, mogła chcieć spróbować związać się z facetem zgoła innym.

— Dzień dobry, jestem...

— Domyślam się, kim jesteś. — Przerwał mu Lewicki, patrząc na niego zmrużonymi oczami. Włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni od garnituru i nonszalancko oparł się o futrynę.

— Jest Daria?

— Jest — odparł chłodno. — A o co chodzi?

— Eee... Chciałem z nią porozmawiać. — Waldemar przypatrywał się zmieszanej minie chłopaka. — Przyjdę kiedy indziej, skoro teraz ma gościa — dodał i chciał odejść, ale Lewicki chwycił go za ramię.

— Posłuchaj no — odezwał się groźnie i patrzył, jak przybysz mocno przełykał ślinę. — Przestań nachodzić moją córkę. Ona nie jest sama i jeszcze raz cię tu zobaczę, to nie ręczę za siebie. Nie skrzywdzisz jej już więcej.

— Ale ja jej nic nie zrobiłem. 

Kiedy Waldemar usłyszał te słowa, zagotowało się w nim wszystko. Nie mógł uwierzyć w to, że chłopak wypierał się swoich czynów, patrząc mu prosto w oczy. Złapał bruneta za ubranie i przyparł do ściany, a ten syknął, gdy boleśnie uderzył w nią plecami. Ojciec Darii pomimo pięćdziesięciu siedmiu lat, nadal miał sporo sił. Chociaż obowiązki służbowe wypełniały jego czas po brzegi, to mimo wszystko znajdował minimum godzinę, żeby chociaż trzy razy w tygodniu wybrać się na siłownię, aby nie tylko odstresować się, ale i utrzymać dobrą kondycję fizyczną.

— Jeszcze śmiesz kłamać mi w oczy?! — wykrzyknął. Puścił jedną ręką ubranie chłopaka i położył swoje przedramię na jego szyi, by po chwili dość mocno je przycisnąć, a brunet zaczął się dusić. — Może zmierzysz się z kimś silniejszym?! Co?! Czy tylko na słabszych umiesz się wyżywać?!

— Ja nie wiem, o czym pan mówi — odpowiedział z trudem.

— Tato! To nie jest Lukas! — Gdy Lewicki usłyszał krzyk córki za swoimi plecami, zdezorientowany odsunął się od chłopaka, którego zaatakował.


****************************************

Ups, chyba Waldemar narozrabiał. 

Kim jest nieszczęśnik, którego zaatakował? Pewnie się domyślacie, ale i tak nie zdradzę :P

Czy ktoś się w ogóle spodziewał, że rzuci wszystko i pojedzie do Niemiec, żeby pomóc Darii? Ona bynajmniej na to nie liczyła.

Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro