Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lewicka trzęsła się z nerwów, a w jej oczach pojawiły się łzy. Czuła się bezsilna, przez co zaczęła nerwowo oddychać. Bała się tego, co chcieli jej zrobić. Z trudem dostrzegała ich twarz skryte pod kapturami. Dookoła panował mrok, a latarnia uliczna dawała niewielkie światło. Modliła się w duchu, żeby ktoś jej pomógł. Karciła się za to, że postanowiła zejść z głównej drogi i weszła w boczną uliczkę, która nie była uczęszczana przez wiele osób i wiedziała, że tylko cud sprawi, że ktoś pojawi się w niej o tej porze. Próbowała uwolnić się z potrzasku, jednak jej sytuacja była beznadziejna. Została przyparta do muru przez silniejszego mężczyznę, a gdy tylko zaczynała się szamotać, on bardziej na nią naciskał.

— Przestań się szarpać — warknął ten, który ją trzymał.

Kiedy przycisnął dziewczynę do muru, z jego głowy zsunął się kaptur. Brunet parzył na nią z wyższością i pogardą. Daria przeniosła wzrok z jednego mężczyzny na drugiego, który stał obok i patrzył na nią zmrużonymi oczami. Wydawał się groźniejszy od tego, który ją przytrzymywał. Ruda w półmroku dostrzegła jego surowy wyraz twarzy, a na lewym policzku widoczna była duża szrama. Lewicka pomyślała, że to jakaś blizna.

— Musimy pogadać o Millerze — odezwał się brunet, a dziewczyna zamarła, spoglądając na niego.

Pomyślała, że jeśli to są jego kumple, to zapewne tak samo niebezpieczni, jak on sam. Poznała tylko dwóch jego znajomych. Tych, z którymi umawiały się bliźniaczki, ale Ruda doskonale wiedziała, że teraz zaatakowali ją inni. Próbowała ocenić, jakie ma szanse w starciu z nimi, by po chwili stwierdzić, że zerowe i cały czas zastanawiała się nad tym, dlaczego ją to wszystko spotkało. Przyjechała do Niemiec za pracą, lepszym życiem, a wpadła w kłopoty, których nie było widać końca.

— Odsłonię ci teraz usta i masz nie krzyczeć. Jasne? — Lewicka przytaknęła, ale gdy tylko mężczyzna zdjął dłoń z jej ust, zaczęła wzywać pomocy, przez co napastnik od razu ją uciszył.

— Ty chyba, kurwa, jednak nie rozumiesz po niemiecku, chociaż Lukas zarzekał się, że tak — warknął. — Może teraz zaczniesz rozumieć — dodał, wyciągając scyzoryk z kieszeni.

Lewicka drgnęła nerwowo, a z oczu wydostało się kilka łez, gdy poczuła ostrze na policzku.

— Dostałaś wiadomość od Lukasa, prawda? — zapytał drugi mężczyzna, na co Ruda przytaknęła głową.

— Świetnie, a teraz powiedz, gdzie tam było napisane, że masz z tym iść na policję? — dopytywał.

Brunet odsłonił jej usta i wraz ze swoim kumplem czekali, co powie, jednak Daria milczała, sparaliżowana strachem.

— Nie słyszę odpowiedzi — mruknął brunet, dociskając ostrze noża do policzka.

— Nigdzie — odezwała się cicho, drżącym głosem. — Proszę, zostawcie mnie w spokoju.

— Masz, kurwa, wycofać oskarżenie. Inaczej ten nóż wyląduje... na przykład w twoim oku — powiedział, przesuwając scyzoryk wyżej i śmiejąc się przy tym histerycznie, a Daria zakwiliła.

— Chociaż w sumie ciebie możemy oszczędzić — odezwał się drugi mężczyzna, przez co dziewczyna przeniosła na niego przerażony wzrok. — Ale wiesz... nie wiadomo, co się stanie, jak twój chłoptaś trafi na nieodpowiednie towarzystwo. Ktoś go może mocno poturbować, na przykład połamać mu nogi.

— O kim ty mówisz?

— O Freitagu, przecież się spotkacie — powiedział, mrużąc oczy.

— Ale my nie jesteśmy parą.

— Czekaj, bo ci uwierzymy — zaśmiał się szyderczo. — Jego los leży teraz w twoich rękach. Od ciebie będzie zależało, czy kolejny sezon spędzi na rehabilitacji. A może już w ogóle nie będzie mógł skakać, bo już nigdy nie stanie na nogi? — Daria słuchała tego z przerażeniem.

— Zostawcie go w spokoju, on nie ma z tą sprawą nic wspólnego — mówiła płaczliwym głosem.

— Teraz wszystko zależy od ciebie. Tak więc dobrze to przemyśl. Masz czas do środy. Znaj naszą dobroć. — Uśmiechnął się ironicznie, a po chwili jego uśmiech momentalnie zgasł i przybrał surowy wyraz twarzy.

— Wycofam oskarżenie, ale proszę, nie róbcie nic Richardowi. — Lewicka spoglądała na mężczyzn błagalnym wzrokiem.

— Masz trzy dni. A teraz spieprzaj — warknął, na co brunet odsunął się od niej.

Daria od razu zaczęła biec przed siebie, jednak jej nogi tak drżały, że upadła na chodnik kilka metrów dalej, a za plecami usłyszała gromki śmiech napastników. Momentalnie zebrała się w sobie i zaczęła dalej uciekać. Biegła ile sił w nogach, nerwowo oddychając. W końcu po kilku minutach dotarła pod budynek, w którym mieszkała. Wbiła drżącą dłonią kod do domofonu, jednak gdy pociągnęła za klamkę, okazało się, że wpisała zły numer. Szybko zaczęła wklepywać go jeszcze raz. Tym razem drzwi ustąpiły. Ostatkiem sił, biegiem pokonała schody. Łapczywie łapała oddech, stojąc pod drzwiami od mieszkania i drżącą dłonią otworzyła zamek, po czym weszła do środka. Zatrzasnęła drzwi, a następnie szybko zaczęła przekręcać każdy zamek na dwa razy. Po upewnieniu się, że na pewno są solidnie zamknięte, opadła na podłogę i wplotła dłonie we włosy, zaciskając je w pięści. Chociaż jej usta były otwarte, jakby krzyczała, to jej gardła nie opuścił żaden dźwięk. Jej serce kołatało, a oddech był nierówny. Po chwili zaczęła spazmatycznie płakać, nie potrafiła się uspokoić.

Wstała z podłogi dopiero kilka minut później, po czym wolnym krokiem weszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady szafki nocnej tabletki na uspokojenie. Połknęła dwie, popijając wodą ze szklanki, która stała na blacie od rana. Następnie podeszła do szafy, skąd wzięła bieliznę oraz piżamę. Chciała jak najszybciej wykąpać się i położyć się spać. Marzyła o tym, żeby ten dzień się skończył i miała nadzieję, że jak obudzi się rano, to wieczorne wydarzenia okażą się po prostu złym snem. Nie mogła uwierzyć w to, że Lukas nasłał na nią swoich kumpli.

Weszła do łazienki, gdzie położyła ubrania na pralce. Uniosła dłonie i spojrzała na nie. Nadal mocno drżały. W dalszym ciągu nie potrafiła w pełni się uspokoić, jednak wiedziała jedno, że tym razem pojedzie wycofać oskarżenie i nikt jej w tym nie przeszkodzi. Chciała się w końcu uwolnić od tego wszystkiego i znowu odzyskać spokój, a przede wszystkim musiała chronić Freitaga. Nie mogła dopuścić to tego, żeby z jej powodu coś mu się stało. Nigdy nie wybaczyłaby sobie tego, gdyby chłopak został pobity i stracił przy tym zdrowie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mężczyźni nie żartowali i byli gotowi spełnić swoje groźby. Jeśli opuszczenie aresztu przez Millera miało sprawić, że wszelkie kłopoty się skończą, to była gotowa zrobić wszystko, żeby chłopak jak najszybciej odzyskał wolność.

*

Gdy Daria po kąpieli weszła do pokoju, usłyszała dzwoniący telefon. Chwyciła komórkę w dłoń i westchnęła cicho, widząc, że dzwonił do niej Richard. Nie miała sił na rozmowę, bała się, że nie wytrzyma i zacznie płakać, ale wiedziała, że musi odebrać, szczególnie że wysłała mu niepokojącego SMS-a. Nie chciała, żeby niepotrzebnie się martwił. Przesunęła palcem po ekranie, po czym przyłożyła urządzenie do ucha i podeszła do łóżka, aby się położyć.

— Halo? — odezwała się niepewnie, odbierając połączenie.

— Daria, w końcu! Dzwonię już któryś raz! Co się stało? Kto za tobą szedł? — Zacisnęła usta, słysząc zdenerwowany głos Freitaga. Przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech.

— Przepraszam, zapomnij o tym SMS-ie — odpowiedziała, pilnując, żeby głos jej nie zadrżał. — I przepraszam, że nie odbierałam, ale byłam pod prysznicem — dodała po chwili.

— Kto za tobą szedł? — Richard nie dawał za wygraną.

— Nikt, naprawdę. Moja wyobraźnia lubi płatać mi figle — zaśmiała się, żeby wyjść wiarygodnie. — Wiesz, wracałam sama, a po chwili za moimi plecami pojawiło się dwóch kolesi i szli w tym samym kierunku, to się wystraszyłam, ale jak skręciłam w inną uliczkę, to oni poszli dalej.

— Na pewno? Proszę cię, nie okłamuj mnie.

— Nie mam zamiaru. Po prostu w panice zadzwoniłam do ciebie, a potem wysłałam tego SMS-a, ale następnym razem będę wiedziała, że mam nie szaleć — powiedziała, uśmiechając się delikatnie.

— Dlaczego nie wysłałaś mi wiadomości, że dotarłaś do mieszkania? — Dziewczyna zacisnęła zęby. Zapomniała, żeby to zrobić. Była tak przerażona, że zupełnie wyleciało jej to z głowy.

— Zapomniałam, ale to chyba nie przestępstwo?

— Nawet sobie nie wyobrażasz, co przeżywałem, gdy odczytałem twoją wiadomość, a potem nie odbierałaś.

— Przepraszam, nie pomyślałam — odpowiedziała, cicho wzdychając.

— Czyli mogę ze spokojem wrócić do domu?

— Eee, a gdzie ty jesteś? — zapytała zaskoczona po tym, co usłyszała.

— Pod twoim blokiem. Jak nie odbierałaś, to wsiadłem w auto i przyjechałem.

— Richard, zwariowałeś?

— No co? Martwiłem się.

— Jedź do domu i połóż się spać. Przepraszam, że narobiłam zamieszania.

— Najważniejsze, że nic ci nie jest, bo naprawdę się wystraszyłem. Znajdziesz dla mnie jutro trochę czasu? — dopytywał, uśmiechając się lekko.

Daria zacisnęła zęby, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Pomyślała, że lepiej by było, gdyby przestali się spotykać, jeśli przez nią miałby mieć jakieś kłopoty.

— Mam na jutro zaplanowanych trochę zajęć, nie wiem, czy dam radę — odparła nieśmiało. — Napiszę ci SMS-a — dodała po chwili, żeby przypadkiem brunet nie zaczął naciskać.

— Dobrze. W takim razie dobranoc.

— Dobranoc — odpowiedziała, po czym zakończyła połączenie.

Odłożyła telefon na szafkę obok łóżka i wypuściła przeciągle powietrze, przecierając twarz dłońmi. Ułożyła się na boku, wbijając wzrok w ścianę. Jej serce mocno kołatało, a natłok myśli powodował, że pomimo wzięcia tabletek na uspokojenie, czuła się pobudzona. Doskonale zdawała sobie sprawę, że noc miała z głowy.

***

Dziewczyna westchnęła głęboko, gdy w pokoju rozległ się dźwięk budzika. Sięgnęła po komórkę, wyłączyła melodię, po czym położyła urządzenie obok siebie. Przetarła dłońmi twarz i odkryła się, a następnie usiadła na łóżku, przeciągając się leniwie. Nie miała najmniejszej ochoty na wstanie, ale musiała to zrobić, żeby stawić się w pracy. Prawie nie przespała nocy, bo ciągle myślała o tym, co stało się wieczorem. Postanowiła, że po południu od razu pojedzie na komisariat, żeby wycofać oskarżenie. Nie miała zamiaru dłużej czekać, żeby nie prowokować kolegów Lukasa do zrobienia krzywdy Freitagowi. Chociaż na podjęcie decyzji dostała trzy dni, to nie miała pewności, czy mężczyźni, czekając na jej ruch, nie zrobiliby czegoś brunetowi. Zwlekła się z łóżka, żeby przejść do łazienki. Kwadrans później weszła do kuchni, gdzie wstawiła wodę w czajniku, a do kubka wsypała dwie łyżeczki kawy. Potrzebowała czegoś, co miało spowodować, że będzie mogła normalnie funkcjonować w ciągu dnia. Stwierdziła, że mocna, czarna kawa spełni to zadanie. Kilka minut później usiadła przy stole, stawiając przed sobą kubek z parującym napojem. Oparła głowę na ręce i wpatrywała się w okno, odpływając myślami. W nocy myślała nie tylko o groźbach, które usłyszała z ust dwójki mężczyzn, którzy ją napadli, ale rozmyślała też o Richardzie. Zastanawiała się nad zachowaniem bruneta względem niej. Analizowała to, czy chłopak faktycznie chciał ją pocałować, czy może ona błędnie odczytała jego gesty. Miała świadomość tego, że w kilku momentach jej serce mocniej zabiło w jego kierunku, ale nie wyobrażała sobie tego, że mogliby być parą. Nie pasowali do siebie. Wiedziała, że u boku Freitaga lepiej wyglądałaby Karin niż ona.

— Pobudka! — Ruda wzdrygnęła się, czując uderzenie w ramię.

Spojrzała w bok, zauważając stojące obok bliźniaczki, uśmiechające się od ucha do ucha.

— Przecież nie śpię — odpowiedziała. Chwyciła kubek z kawą w dłoń i upiła łyk.

— Może i nie śpisz, ale znowu odleciałaś myślami. — Zaśmiała się Patrycja, na co Daria przewróciła oczami. — Kiepsko wyglądasz — dodała.

Przyjaciółki usiadły w piżamach przy stole. Lewicka westchnęła ciężko, bo wiedziała, że przed wyjściem do pracy czeka ją przesłuchanie. Cieszył ją jedynie fakt, że dziewczyny nie widziały, w jakim stanie wróciła do domu, bo miały wczoraj randki, z których wróciły późno w nocy. Zazdrościła im tego, że tak dobrze układało im się w życiu. Też chciałby w końcu jakiejś stabilizacji, a na razie jej problemy tylko się piętrzyły.

— Źle spałam.

— Spędziłaś wczoraj cały dzień z Richardem. — Kinga bardziej stwierdziła, niż zapytała, a Ruda przytaknęła. Przewróciła oczami, gdy zauważyła, jak bliźniaczki uśmiechają się od ucha do ucha.

— Co ciekawego robiliście? — dopytywała Patrycja.

— Rozmawialiśmy — odparła Ruda. — Tak w ogóle, to powinnam was udusić za to, co zrobiłyście. Dlaczego wpuściłyście go do mieszkania?

— Żebyś znowu zaczęła żyć i nie mów, że masz to nam za złe, bo i tak nie uwierzymy. — Daria wzruszyła ramionami, a bliźniaczki zbiły sobie piątkę.

— Całował się na moich oczach z Karin — odezwała się po chwili Ruda, przygryzając wargę, a siostry zrobiły wielkie oczy, słysząc to.

Leżąc w nocy w łóżku i spoglądając na gwiazdki poprzyklejane na suficie, analizowała swoje zachowanie wtedy. Czy była zazdrosna? Tak, zdecydowanie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała ochotę wtedy złapać Karin za włosy i odciągnąć ją od bruneta. Richard miał rację, gdy powiedział, że zrobiła scenę zazdrości, ale nie chciała się do tego przyznać. Zabolał ją widok całującej się pary. Dlatego wolała trzymać bruneta na dystans, chociaż on jej tego nie ułatwiał, proponując kolejne spotkania.

— Oni są jednak razem?

— Nie wiem — odpowiedziała, wzruszając ramionami, po czym napiła się kawy, która zdążyła już mocno wystygnąć.

— No, ale przecież spędziłaś z nim cały dzień — mówiła Kinga, spoglądając badawczo na przyjaciółkę. — Chyba się pogubiłam — dodała zrezygnowana, a Patrycja przyznała jej rację.

— Laski, wyjaśnijmy sobie coś, ok? — Daria patrzyła, jak bliźniaczki przytakują, więc wzięła głęboki wdech, żeby wytłumaczyć im wszystko raz na zawsze, a przy okazji przekonać siebie do tego wszystkiego, co chciała powiedzieć. Wypowiedzenie tego na głos miało jej w tym pomóc. — Karin i Richard mają się ku sobie. Być może nawet są parą, ale utrzymują to w tajemnicy przed wścibską prasą. W końcu już raz o nich pisano, może chcą trochę prywatności. Ja tylko się z nim kumpluję. Dręczyły go wyrzuty sumienia, że za moimi plecami zadzwonił do mojego ojca, wczoraj pogadaliśmy o tym, wyjaśniliśmy sobie wszystko i już jest dobrze — mówiła na jednym wydechu. — Nic mnie z nim nie łączyło i nigdy nie będzie, bo nawet do siebie nie pasujemy — dodała, wierząc głęboko w słowa, które wypowiedziała. Stwierdziła, że oszczędzi sobie kolejnych rozmyślań o tym wszystkim. Uznała temat za zamknięty. Ona i brunet byli tylko znajomymi i tak miało zostać.

— Dobra, zbieram się do pracy — odezwała się, dopijając kawę. Bliźniaczki obserwowały bacznie, jak Lewicka wstaje z miejsca, po czym odkłada kubek do zlewu.

— Jakoś nie przekonuje mnie to wszystko. — Daria zrezygnowana odwróciła się w stronę Patrycji. — Mam wrażenie, że za jego zachowaniem kryje się coś więcej, niż tylko znajomość.

— Tak? A co takiego się kryje?

— Jesteście w ciągłym kontakcie, pojechał z tobą do Berlina, wczoraj spędziliście cały dzień w swoim towarzystwie i ty chcesz nam wmówić, że się tylko kumplujecie? Nie kupuję tego.

— Ja też nie — odezwała się Kinga.

— Chcesz nam wmówić, że ta Karin jest tak wyrozumiała, że pozwoliłaby mu spędzić cały dzień w towarzystwie obcej laski? — dopytywała Patrycja.

Daria westchnęła głęboko. Zapomniała, że siostry zawsze wszystko dogłębnie analizowały i wyciągały swoje wnioski, które nie zawsze były takie, jakby chciała tego Lewicka.

— Nie wiem, nie obchodzi mnie to — odpowiedziała obojętnie. — Naprawdę muszę lecieć, bo spóźnię się do pracy — dodała, opuszczając kuchnię.

Włożyła buty, zabrała z pokoju komórkę oraz klucze od auta i skierowała się do wyjścia.

— A! I dzisiaj będę trochę później! — Krzyknęła, naciskając klamkę.

— Spotykasz się ze swoim K O L E G Ą? — Daria przewróciła oczami, słysząc nacisk na ostatni wyraz.

— Nie, mam coś do załatwienia. Cześć.

— Pozdrów go, cześć! — odkrzyknęła Patrycja, po czym razem z siostrą wybuchły śmiechem.

— One są niereformowalne — powiedziała pod nosem Lewicka, zamykając za sobą drzwi.

Zbiegła po schodach, wyszła przed budynek i kilka chwil później zajmowała miejsce za kierownicą w czarnym Audi. Odpaliła silnik, by ruszyć w kierunku Oberwiesenthal. Uruchomiła radio, żeby umilić sobie podróż, a przede wszystkim przestać myśleć o tym, co czekało ją po pracy.

***

Richard przystanął na chwilę, opierając dłonie na udach oraz zwieszając głowę. Wziął głęboki wdech, po czym się wyprostował i szybko rzucił okiem na parametry na aplikacji do biegania.

Jeszcze dwa kilometry i fajrant — pomyślał sobie. 

Przetarł twarz dłońmi, a następnie ponownie ruszył przed siebie. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów zmarszczył brwi, bo wydawało mu się, że widział, jak auto, za którego kierownicą siedziała Lewicka, skręciło na parking miejscowego komisariatu. Chociaż powinien przebiec na drugą stronę ulicy, żeby wrócić do swojego mieszkania, to mimo wszystko pobiegł prosto, sprawdzić, czy faktycznie widział Darię. Zmrużył oczy, gdy dotarł na miejsce, stwierdzając, że wzrok go nie mylił. Na parkingu znajdował się jej samochód, a ona sama stała obok niego. Zacisnął usta, widząc dziwnie zachowującą się dziewczynę. Była bardzo nerwowa. Jedną ręką opierała się o karoserię, a drugą miała wplecioną we włosy. Po chwili przetarła twarz dłońmi, by następnie położyć je na szyję. Z daleka wyglądało to, jakby brakowało jej powietrza. Nagle zaczęła przeszukiwać swoją torebkę, z której wyciągnęła tabletki. Richard obserwował, jak nerwowo odkręca pudełko, a moment później wysypała z niego dwie pastylki i włożyła do ust. Zakręciła opakowanie, po czym wrzuciła do torebki. Odchyliła głowę do tyłu, przymykając oczy. Zrobiła krok do przodu, ale zaraz się zatrzymała. Brunet, widząc jej dziwne zachowanie, postanowił do niej podejść.

— Daria? Co się dzieje? — zapytał, kiedy znalazł się przy jej boku.

Ruda zmieszana spojrzała w jego kierunku. Jej oddech był niemiarowy, a wzrok rozbiegany.

— Co ty tutaj robisz? — odezwała się cicho, gładząc włosy.

— Biegałem i w pewnym momencie zobaczyłem ciebie. Co się dzieje? Po co tu przyjechałaś?

Dziewczyna patrzyła na niego, zastanawiając się, co ma odpowiedzieć. Nie potrafiła zebrać myśli. Przygryzła wargę, analizując całą sytuację. Powiedzieć prawdę, czy nie? Odetchnęła głęboko, przecierając dłonią czoło.

— Dobrze się czujesz? — zapytał Richard, przyglądając się jej badawczo, na co dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. — Co się dzieje? — dopytywał z troską, kładąc dłoń na jej ramię,

— Przyjechałam wycofać oskarżenie — odpowiedziała drżącym głosem. Stwierdziła, że nie będzie ukrywała prawdy, bo brunet i tak prędzej, czy później wszystkiego się dowie.

— Żartujesz prawda? — Patrzył w jej kierunku z niedowierzaniem.

— Nie. Muszę to zrobić, inaczej... — Przerwała, zastanawiając się, co dokładnie powinna mu powiedzieć.

— Inaczej co? — Ruda wypuściła przeciągle powietrze, spuszczając wzrok na ziemię. Przymknęła oczy, a po chwili spojrzała na bruneta, który uważnie lustrował jej twarz.

— Wczoraj cię okłamałam — odezwała się, po czym zaczęła wyrzucać z siebie to, co przydarzyło jej się wieczorem.

Richard słuchał tego wszystkiego z otwartymi ustami. Przymknął oczy, słysząc, że koledzy Millera, straszyli ją nożem. Kręcił z niedowierzaniem głową, karcąc siebie w myślach za to, że nie postawił na swoim i nie odwiózł jej do mieszkania albo chociażby nie odprowadził. Po jego plecach przeszedł dreszcz, gdy Daria ze łzami w oczach zaczęła mówić o groźbach w jego kierunku. Zbolałym wzrokiem patrzył na dziewczynę, która była kłębkiem nerwów i mocno to wszystko przeżywała. Kiedy w końcu Lewicka zamilkła, przymknął oczy, żeby zebrać myśli.

— Zadzwoń po swojego adwokata, musisz to zgłosić — odezwał się po chwili, przeczesując dłonią włosy.

— Richard, czy ty w ogóle mnie słuchałeś? — oburzyła się. — Oni mogą coś ci zrobić!

Brunet westchnął przeciągle, spoglądając na nią. Dla niej jego słowa były absurdalne, ale wiedział, że Lewicka nie może tak po prostu odpuścić. Bał się konsekwencji, ale uznał, że wyjście Millera na wolność nie byłoby niczym dobrym. Obawiał się, że Lukas mimo wszystko będzie szukał zemsty i oczywiście będzie mścił się na dziewczynie, co przyczyniłoby się do jej wyjazdu, a tego by nie chciał.

— Tak, słyszałem, ale nie możesz ulec groźbom. — Dziewczyna zrezygnowana pokręciła głową, patrząc na Freitaga bezradnym wzrokiem.

— Muszę iść — odezwała się, ruszając w kierunku posterunku.

— Zadzwonisz do adwokata, czy mam powiadomić twojego ojca? — Chłopak zatrzymał Lewicką, chwytając ją za rękę. Czuł, jak mocno drżała. Ruda spoglądała na niego niepewnie.

— Dlaczego ty jesteś zawsze tam, gdzie ja i niweczysz moje plany?

— Nie wiem. — Wzruszył ramionami. — Widocznie los tak chce. - Uśmiechnął się zawadiacko, a usta dziewczyny opuściło ciche westchnięcie.

Richard kilkukrotnie naciskał na Rudą, żeby zadzwoniła po adwokata. Przekonywał, że tak będzie najlepiej. Dziewczyna ciągle się wahała. Bała się, że przez to, coś stanie się Freitagowi. Ten zapewniał ją, że niczego się nie boi, że policja szybko ich złapie i nikomu nic się nie stanie. Dziewczyna w końcu uległa, wykonując telefon do prawnika, który oznajmił, że zjawi się w przeciągu pół godziny, bo musi dokończyć spotkanie z klientem. Daria zakończyła rozmowę i schowała telefon do torebki, po czym wbiła wzrok w swoje trampki, a jedną z dłoni na przemian zaciskała w pięść i otwierała lub wplatała delikatnie we włosy.

— Dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś była na skraju załamania nerwowego — odezwał się brunet, spoglądając na nią niepewnie. Cały czas obserwował jej drżące ręce i nerwowe ruchy.

— Wzięłam leki, niedługo powinnam się uspokoić. To wszystko po prostu mnie przerosło. Nie umiem poradzić sobie z emocjami — odpowiedziała cicho, nie patrząc na chłopaka, bo było jej wstyd, że widzi ją w takim stanie.

Richard zrobił krok w jej kierunku, po czym objął ją swoimi ramionami i przytulił. Nie wiedział, czy dobrze robi, czy za chwilę nie zostanie zbesztany za ten gest, ale w tamtym momencie było to dla niego takie naturalne. Daria została z tym wszystkim sama, nawet przyjaciółkom nie powiedziała, co się wczoraj stało. Uznał, że potrzebuje takiego gestu, bo w końcu większość osób, gdy przeżywa jakiś problem, łaknie bliskości drugiej osoby. Dziewczyna puściła swoją torebkę, która upadła na ziemię i wtuliła się mocno w bruneta, zaciskając dłonie w pięści na jego ubraniu, na co chłopak uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

— Zobaczysz, wszystko się ułoży — szepnął jej do ucha, po czym pocałował w głowę.

Przymknął oczy, trzymając drżące ciało Lewickiej w swoich ramionach. W tamtym momencie była dla niego taka krucha i bezbronna. Jej wrażliwość uzewnętrzniła się, obnażając całą jej delikatność. Obiecał sobie, że będzie ją wspierał na tyle, na ile ona mu pozwoli. Pragnął, żeby mu całkowicie zaufała i mówiła, o każdym problemie, jaki będzie miała. Na początku zabolało go to, że wieczorem mu skłamała. Gdyby wiedział, co przeżywała, to wprosiłby się do mieszkania, żeby być przy niej, kiedy przeżywała traumę. Widząc teraz jej reakcje, był pewny, że wczoraj było z nią jeszcze gorzej. Stali tak przytuleni obok auta Lewickiej kilkanaście minut. Daria przez ten czas się wyciszyła. W dużej mierze była to zasługa zażytych wcześniej tabletek, ale gest bruneta też był dla niej ukojeniem. Oderwali się od siebie, słysząc parkujący niedaleko samochód. Nim Richard wyswobodził dziewczynę ze swoich objęć, spojrzał jej głęboko w oczy, unosząc kąciki ust do góry.

— Uśmiech — odezwał się, dając jej prztyczka w nos, na co Ruda delikatnie się uśmiechnęła.

— Dziękuję, że mnie wspierasz — powiedziała, przygryzając wargę.

— Zawsze będę — wyszeptał, po czym chwycił ją za dłoń i razem ruszyli w kierunku wysiadającego z samochodu adwokata Lewickiej.

******************

Czy ostatnie ich słowa będą przełomem w ich relacjach?

Daria strasznie wszystko analizuje, zamiast poddać się emocjom. Niby coś tam ją ciągnie do Ryśka, ale ciągle twierdzi, że lepiej będzie mu z Karin. Może powinna zapytać jego, co o tym sądzi :D hahaha Oczywiście tego nie zrobi :P

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro