Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czwartkowy poranek był dla Darii prawdziwą katorgą. Na samą myśl o tym, co czekało na nią tego dnia, dostawała mdłości. Na dodatek bezsenna noc dawała się we znaki. Co prawda około trzeciej w nocy zażyła tabletki nasenne, ale mimo wszystko rano po przebudzeniu czuła się, jakby przejechał po niej walec. Od dwóch godzin leżała w łóżku, wpatrując się w sufit. Wiedziała, że powinna już wstawać, żeby zacząć szykować się na rozprawę, ale nie mogła znaleźć w sobie na to wystarczająco dużo sił. Uniosła się na łokciach, kiedy usłyszała lekkie pukanie w drzwi od sypialni.

— Proszę — powiedziała i po chwili do pokoju weszła Iga, która skrzywiła się, widząc twarz siostry.

— Nie wyglądasz najlepiej — odezwała się kobieta, podchodząc do łóżka, by na nie usiąść. Zajęła miejsce obok siostry, obserwując ją z troską.

— I tak też się czuję. Żołądek mam poskręcany z nerwów.

— Zobaczysz, wszystko będzie dobrze — odparła Iga, uśmiechając się delikatnie. — Ojciec jest już w kontakcie z twoim adwokatem.

— Boże, na co mi to wszystko było? Mogłam to załatwić inaczej — westchnęła dziewczyna, przecierając twarz dłońmi.

— Jak? Dalej pozwalać sobą pomiatać? Ten facet nie dałby ci spokoju. Prędzej by cię zabił, niż pozwolił dobrowolnie odejść. — Iga nie mogła pojąć rozumowania siostry, przecież wiedziała, że swoją ostatnią dziewczynę skatował i zostawił w parku, nie przejmując się jej losem. — Wstawaj, zrobiłam śniadanie — dodała po chwili.

— I tak nic nie przełknę.

— Musisz coś zjeść, inaczej padniesz na sali. — Brunetka próbowała jakoś wpłynąć na Darię. — Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. — Pocieszała ją.

— Swoim klientom też tak mówisz?

— Zależy. Jeśli bronię winnych, to nie. Nie lubię dawać ludziom złudnych nadziei. Jedyne co mogę im obiecać to, że będę walczyła o jak najmniejszy wymiar kary.

— No właśnie. Jak najmniejszy wyrok — zamyśliła się Ruda. — Adwokat Lukasa zapewne też tak będzie robił, czyli zrobi wszystko, żeby zdyskredytować mnie w oczach sędziego i ławników. — Iga zagryzła wnętrze policzka, nie odpowiadając nic na te słowa.

Daria, chociaż nie studiowała prawa, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Przecież, żeby wybronić jednego, trzeba winę zrzucić na drugiego i doskonale wiedziała, że ta sprawa, pomimo oczywistej winy Millera, wcale nie będzie łatwa.

— Chodź na śniadanie — powiedziała Iga, wstając na nogi.

Ruda cicho westchnęła i mimo wielkiej niechęci, w końcu opuściła łóżko, po czym przeszła do łazienki, żeby się umyć. Skrzywiła się, widząc swoje odbicie w lustrze. Teraz wiedziała, co siostra miała na myśli, mówiąc, że nie wygląda najlepiej. Jej oczy były lekko przekrwione, z wielkimi workami i sińcami wokół. Wyglądała, jakby nie spała co najmniej od tygodnia. Przemyła twarz zimną wodą, po czym wklepała pod oczy żel chłodzący, żeby choć trochę zniwelować skutki bezsennej nocy, a chwilę później zrobiła lekki makijaż. Rozczesała włosy i ubrała przygotowane dzień wcześniej ubrania. Założyła czarne materiałowe spodnie oraz białą bluzkę. Stwierdziła, że taki strój będzie najbardziej odpowiedni na salę sądową. Wzięła głęboki wdech, po czym wyszła z pomieszczenia i przeszła do kuchni, gdzie przy stole siedziała jej siostra wraz z ojcem. Waldemar zacisnął zęby, widząc, jak wyglądała Daria. Nie sądził, że córka będzie to wszystko aż tak bardzo mocno przeżywała. Lewicka usiadła przy stole i wyciągnęła dłoń po herbatę, jednak cofnęła ją, gdy widziała, jak mocno drżała. Przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech, żeby jakoś się uspokoić, ale to na nic się nie zdało.

— Daria, jedz, bo za godzinę wyjeżdżamy — odezwał się Waldemar.

— Nie jestem głodna — odpowiedziała cicho dziewczyna, ponownie sięgając po szklankę z herbatą.

Mężczyzna pokręcił głową, widząc, w jakim stanie była jego córka. Ta rozprawa była praktycznie wygrana, a ona była roztrzęsiona, jakby była oskarżona.

— Iga, przesiądź się na moje miejsce. — Lewicki przemówił do drugiej córki, a ta wstała ze swojego miejsca i zamieniła się nim z ojcem. Waldemar wziął do ręki chleb i zrobił dwie kanapki, które następnie postawił przed Darią.

— To ma być zjedzone — powiedział, wskazując dłonią na jedzenie. Ruda patrzyła na niego niepewnie. Nie była głodna, wręcz przeciwnie, ściśnięty żołądek powodował, że na sam widok jedzenia miała mdłości.

— Ja naprawdę nie jestem głodna — odezwała się cicho.

— Masz to zjeść i bez dyskusji. — Daria westchnęła cicho, biorąc kanapkę do ręki, po czym odgryzła mały kawałek i powoli zaczęła przeżuwać.

Iga współczuła siostrze, bo widziała, jak się męczy, ale wiedziała też, że ojciec miał rację, przymuszając ją do jedzenia. Gdyby Daria teraz nic nie zjadła, tym bardziej nie zrobiłby tego później i najpewniej przez emocje zemdlałaby szybciej, niż jej się to wydawało. Iga po skończonym posiłku wstała od stołu, posprzątała po sobie, po czym opuściła pomieszczenie, zostawiając siostrę samą z ojcem. Ruda siedziała zgarbiona przy stole, niespiesznie jedząc zrobione kanapki. Czuła na sobie przeszywające spojrzenie Waldemara.

— Richard będzie? — zapytał Waldemar, dopijając kawę.

— Powiedział, że tak, chociaż mówiłam, żeby nie przyjeżdżał.

— Dlaczego nie chcesz, żeby był obecny?

— Nie wiem, czy to dobry pomysł. Po pierwsze nie zna wszystkich szczegółów, a po drugie jest osobą publiczną. Już teraz lokalne gazety interesują się tą sprawą, a jak ktoś go rozpozna, tym bardziej będą się rozpisywali, zastanawiając się, co on ma z tym wspólnego.

— A ja uważam, że dobrze, że będzie. Może jakoś się uspokoisz. Widzę, jaki on ma na ciebie wpływ. — Daria spojrzała nieśmiało na ojca, który miał rację. Przy Richardzie zawsze się wyciszała i czuła bezpieczniej. I chociaż poprosiła go o to, żeby nie przyjeżdżał, to z każdą mijającą tego dnia minutą miała nadzieję, że chłopak jej nie posłucha i się pojawi.

***

Po godzinie jedenastej Daria, Iga i Waldemar stawili się w sądzie w Chemnitz. Weszli do kilkupiętrowego budynku, po czym po przejściu przez bramki do wykrywania metalu, udali się pod salę numer dwieście trzy, gdzie miała się toczyć rozprawa o pobicie przez Millera. Na miejscu czekał już mecenas Braun, który przywitał się z całą trójką. Ruda rozejrzała się dookoła i spięła się, gdy zauważyła pod drzwiami dwóch młodych mężczyzn, z przewieszonymi przez ramię torbami, na których widniał napis jednej z lokalnych gazet z Breitenbrunn.

— Gdyby po rozprawie, podszedł po pani któryś z nich, proszę nie odpowiadać na żadne pytania, niezależnie od tego, czego by dotyczyły, tak? — Powiedział adwokat do Lewickiej, a ona przytaknęła.

Dziewczyna rozglądała się, zastanawiając się, z której strony nadejdzie Richard. Chociaż na początku nie chciała, żeby się pojawiał, to teraz pragnęła go zobaczyć, przytulić się. Jednak chłopaka nigdzie nie było, a Lewicka traciła nadzieję na to, że się pojawi.

— Dzień dobry. — Ruda z niedowierzaniem odwróciła się, gdy za plecami usłyszała znajome głosy.

— Boże, co wy tu robicie? — zapytała, widząc bliźniaczki oraz ich chłopaków i od razu przytuliła się do przyjaciółek.

— Ja i Kinga będziemy świadkami — odezwała się Patrycja. — A Arne i Beniamin stwierdzili, że może sama ich obecność będzie dla ciebie jakimś wsparciem. — Dziewczyna uśmiechnęła się pokrzepiająco w kierunku Lewickiej.

— Ale jak to? Co będziecie zeznawać? Dlaczego ja o niczym nie wiem? — dopytywała Daria, spoglądając w kierunku adwokata. Nie mówił, że jej przyjaciółki mają być świadkami. Nie rozumiała, jak mogłyby pomóc przy tej sprawie, bo niewiele wiedziały.

— To wynikło w ostatniej chwili. Im więcej osób potwierdzających to, że w pewnym momencie coś się z tobą działo, tym lepiej. — Wtrącił Waldemar, uprzedzając w odpowiedzi Brauna, a w tym samym momencie z końca korytarza wyłonił się Oscar wraz z i Ingą.

Szef oraz koleżanka z pracy podeszli do zgromadzonego towarzystwa i się przywitali. Adwokat Lewickiej wytłumaczył, że rozmawiał z nimi na jej temat, po czym uznał, że ich zeznania też mogą na coś się przydać. Nie przesadzą o wygranej, ale sędzia nie powinien przejść obojętnie obok tego, że kilkoro ludzi zauważyło zmianę w jej zachowaniu. Daria poczuła się trochę pewniej. Jednak nadal smucił jej brak Richarda. Spojrzała na zegarek, zaciskając usta, bo czas biegł nieubłaganie, a chłopaka nadal nie było. Nagle stało się coś, co spowodowało, że Ruda na chwilę przestała oddychać. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w prowadzonego przez dwóch strażników więziennych Lukasa, który na rękach miał założone kajdanki. Chłopak wydawał się przygaszony i nie emanował już taką pewnością siebie. Jednak wszystko zmieniło się po tym, jak spojrzał na Lewicką. Uśmiechnął się szyderczo, widząc wystraszoną dziewczynę.

— Proszę na niego nie patrzeć — odezwał się jej adwokat, a dziewczyna przeniosła wzrok na ojca, szukając jakiegoś ratunku.

Po chwili z sali sądowej wyszedł protokolant i zaczął wzywać strony. Daria ostatni raz spojrzała za siebie, gdy wchodziła do pomieszczenia. Zwiesiła głowę w dół, gdy nie zauważyła Richarda. Obiecał jej, że przyjdzie. Nie pojawił się.

*

Sędzia zaczął rozprawę, odczytując akt oskarżenia. Daria cały czas patrzyła w pulpit, za którym siedziała obok mecenasa. Naprzeciwko niej znajdował się Miller, który wpatrywał się w dziewczynę zmrużonymi oczami. Czekał na to, aż w końcu na niego spojrzy. Nienawidził jej za to, że przez nią ostatnie tygodnie spędził w areszcie. Widział, jak na niego zareagowała, gdy zobaczyła go na korytarzu. Widział strach w jej oczach i pragnął, żeby czuła go cały czas. Kiedy sędzia poprosił Lukasa o powstanie, ten zrobił to bez wahania. Był pewny siebie i nie bał się niczego. Sędzia pouczył Millera o przysługujących mu prawach, a gdy chłopak powiedział, że chce złożyć zeznania, mężczyzna przeszedł do clou sprawy.

— Wysłuchał pan aktu oskarżenia, czy oskarżony przyznaje się do zarzucanych mu czynów?

— Nie, Wysoki Sądzie, nie przyznaję się. — Gdy Lewicka usłyszała te słowa, ze strachem w oczach spojrzała w kierunku Millera, bo wiedziała, że ta sprawa nie zakończy się tak szybko. Adwokat dziewczyny uniósł brew do góry ze zdziwienia. Nie sądził, że chłopak obierze ten tor obrony. Doskonale wiedział, że teraz będzie uczestnikiem show, które na pewno będzie miało ciąg dalszy na kolejnej rozprawie.

— Jak w takim razie ustosunkuje się pan do tego, o co pana oskarżono? — Sędzia zadał kolejne pytanie.

— To wszystko kłamstwa. Nigdy nie podniosłem na niej ręki. Nie wiem, kto ją pobił, ale ja tego nie zrobiłem. Co więcej, sam doświadczyłem z jej strony przemocy. — Ruda z niedowierzaniem patrzyła w kierunku Millera, słuchając tego, co mówił.

— Co oskarżony ma na myśli, że doświadczył przemocy ze strony pokrzywdzonej? — dopytywał sędzia.

— Wysoki Sądzie. — Głos zabrał adwokat Lukasa, wstając z miejsca. — Do akt sprawy dołączyłem obdukcję mojego klienta, który został uderzony przez panią Lewicką w krocze, a także zrzucony z łóżka na podłogę, przed co doznał kilku obrażeń. Najbardziej dotkliwe wiązało się z kopnięciem poniżej pasa. — Daria z niedowierzaniem pokręciła głową, bo nie sądziła, że Miller wykona obdukcję. Musiał domyślać się, że jego zachowanie nie przejdzie bez echa i zabezpieczył się na wszystkie możliwe sposoby.

— W jakich okolicznościach oskarżony został uderzony?

— Przyszedłem ją odwiedzić. Leżeliśmy na łóżku i całowaliśmy się. Nie wiem, co jej odbiło, ale nagle z całej siły uderzyła mnie kolanem w krocze, a potem zrzuciła na podłogę. Na moje, to ona ma coś z głową. Może i nawet się leczy.

— Sprzeciw! — odezwał się mecenas Braun. — Oskarżony sugeruje chorobę, której pani Lewicka nigdy nie miała stwierdzonej.

— Podtrzymuję — odparł sędzia, zgadzając się z mężczyzną. — Proszę oskarżonego o trzymanie się faktów, a nie gdybanie. Proszę kontynuować.

— Ona już na pierwszym spotkaniu wydawała mi się dziwna. Niby nieśmiała, ale po kilku godzinach rzuciła się na mnie i całowała.

— Co ty opowiadasz!? Oszalałeś!? Kłamiesz! Cały czas kłamiesz! Wcale się na ciebie nie rzuciłam i nie całowałam, to ty  pierwszy wszystko zacząłeś, a wtedy cię uderzyłam, bo się broniłam! — Daria nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć w kierunku Millera, który uśmiechnął się szyderczo. Dziewczyna nie potrafiła dłużej biernie przysłuchiwać się oszczerstwom rzucanym przez Lukasa. Wzdrygnęła się, słysząc, jak sędzia uderza młotkiem w stół.

— Proszę się uspokoić i nie przerywać przesłuchania oskarżonego, bo zostanie pani na ten czas usunięta z sali. — Upomniał ją mężczyzna.

— Przepraszam — odpowiedziała potulnie Ruda i zawiesiła głowę w dół, siadając na swoje miejsce.

— Proszę kontynuować. — Sędzia zwrócił się do Lukasa.

— Spotkaliśmy się na drugi dzień wieczorem i wtedy zaczęła mnie wypytywać, gdzie pracuję i ile zarabiam, jakby zależało jej tylko na pieniądzach. Potem zażyczyła sobie, żebym przynosił jej bukiety kwiatów. Najlepiej róż, bo te uwielbia. Ja jak głupi zgodziłem się na to, zależało mi na niej.

— Przecież to wszystko kłamstwa! Wcale nie wypytywałam cię o takie rzeczy! A kwiaty przysyłałeś mi po tym, jak mnie pobiłeś! — Lewicką znowu poniosły emocje i kolejny raz zaczęła krzyczeć

— Proszę uspokoić klientkę. — Tym razem sędzia zwrócił się do adwokata dziewczyny. Braun złapał ją za łokieć i szepnął do ucha, żeby się uspokoiła i nie dawała się prowokować. Będzie miała czas na opowiedzenie tego, jak to wyglądało naprawdę.

— Potem po przeczytaniu artykułu o mnie i o tym, że miałem już zatarg z prawem, obmyśliła sobie to rzekome pobicie i szantażowała mnie, że jak jej nie zapłacę, to wsadzi mnie do więzienia. Oczywiście nie zgodziłem się na żadne jej żądania. Wtedy ściągnęła do Niemiec swojego ojca, który też mi groził.

— Z akt sprawy wynika, że pobił go pan.

— Bzdura, nie tknąłem go. — Zaprzeczył chłopak. — Jak przyszedłem na spotkanie, to był już pobity.

Lewicka zaśmiała się bezgłośnie z bezsilności. Słuchała tego wszystkiego z niedowierzaniem. Na chwilę skryła twarz w dłoniach. Czuła się, jakby śniła albo ktoś robił sobie z niej mało śmieszny żart. Nie wierzyła w to, co wygadywał Miller. Nie dość, że zaprzeczał temu, że pobił ją i jej ojca, to jeszcze próbował całą winę zrzucić na dziewczynę. Daria przetarła twarz dłońmi i wyprostowała się. Spojrzała nieobecnym wzrokiem na Millera. Odcięła się od tego, co mówił, bo nie mogła już tego wszystkiego słuchać. Tak, jak na początku była wzburzona, tak teraz wszystko było jej obojętne. Doskonale wiedziała, że dzisiejsze starcie przegrała. Będzie słowo przeciwko słowu, obdukcja przeciwko obdukcji. Adwokat Lewickiej przeglądał swoje notatki, szukając jakiegoś punktu zaczepienia. Sądził, że ta sprawa będzie łatwiejsza. Nie przewidział, że chłopak zrobi badania lekarskie, po tym jak Daria uderzyła go w krocze, żeby się od niego uwolnić, gdy ją napastował. Na dodatek łgał w żywe oczy, pomimo pouczenia, że za składanie fałszywych zeznań grozi mu kara. Robił to koncertowo. Po skończonym przesłuchaniu Millera sędzia kazał wstać Lewickiej. Dziewczyna podniosła się, przybierając zrezygnowany wyraz twarzy. Odpowiadała na pytania sędziego, a następnie adwokatów. Chociaż mecenas broniący Millera zadawał jej pokrętne pytania, Ruda odpowiadała na wszystko pewnie i od razu prostowała insynuacje, które słyszała w swoim kierunku. Już po kilku pierwszych pytaniach wiedziała, że strona przeciwna chce ukazać ją jako osobę nieradzącą sobie z emocjami i agresywną. Prawnik Lewickiej co rusz zgłaszał sprzeciw, który sędzia podtrzymywał. Kiedy Daria usiadła na miejsce, spojrzała na Millera, który uśmiechał się szyderczo. Dziewczyna nadal nie mogła pojąć, dlaczego życie tak okrutnie z niej kpiło. Co takiego zrobiła, że na każdym kroku towarzyszyło jej upokorzenie. Kolejny raz przez jej głowę przeszła myśl, że najchętniej zniknęłaby już z tego świata. Na zawsze.

***

Richard mocno spóźniony wpadł do budynku sądu. Wiedział, że nie miał już szans na to, żeby zobaczyć Darię, ale chciał na nią poczekać, gdy rozprawa się skończy. Czuł wyrzuty sumienia, że ją zawiódł. Powiedział, że będzie wcześniej, żeby dodać jej otuchy, ale niestety najpierw przedłużyło się spotkanie z trenerem po treningu, a potem trafił na wypadek na trasie prowadzącej do Chemnitz. Nawet nie miał jak powiadomić o tym Lewicką, bo zapomniał telefonu z domu. Szybko pokonał schody i skierował swoje kroki pod salę dwieście trzy. Przemierzał długi korytarz, by po chwili na jego końcu zauważyć Lewickiego oraz Igę, a także, co najbardziej go zaskoczyło - bliźniaczki. Dziewczyna mówiła, że jej przyjaciółek nie będzie, bo mają urlop, a tymczasem siedziały na drewnianej ławie z odchylonymi do tyłu głowami. Freitag zwolnił kroku, widząc posępne miny całego towarzystwa. Poczuł niepokój.

— Richard — odezwała się Patrycja, która jako pierwsza dostrzegła chłopaka. — Myśleliśmy, że zapomniałeś o sprawie.

— Nie, w życiu. — Zaprzeczył szybko. — Po prostu to nie jest mój szczęśliwy dzień na docieranie do różnych miejsc o czasie. Jak sprawa? Wiadomo coś? — dopytywał.

— Sądząc po krzykach Darii i uciszaniu jej przez sędziego, chyba nie idzie tak, jak zakładaliśmy. — Richard skrzywił się, słysząc słowa Waldemara, który stał przy oknie z rękoma założonymi na piersi. 

Z niepokojem spojrzał na drewniane drzwi, za którymi toczyła się rozprawa, zastanawiając się jaką strategię obrony przyjął Miller. W tym samym momencie drzwi się otworzyły i wywołano Lewickiego jako świadka. Mężczyzna odbił się od parapetu i pewnym krokiem wszedł do sali. Freitag westchnął głęboko, po czym usiadł obok Kingi.

— Co to za ludzie? — zapytał szeptem dziewczynę, wskazując delikatnie głową na obce mu osoby.

— Tamci czterej są od Millera. Te dwie osoby obok Beniamina są z pracy Darii. Jej adwokat stwierdził, że mogą jakoś pomóc. — Do Freitaga w tym momencie doszło, skąd kojarzył mężczyznę. To był Oscar - brat Toniego. Serwismen kiedyś przedstawiał go brunetowi, ale w pierwszej chwili go nie poznał. Wszyscy zwrócili głowy w stronę drzwi, kiedy usłyszeli podniesiony głos Waldemara.

— Co tam się dzieje? — dopytywał Richard, ruszając nerwowo nogą. Gdyby się nie spóźnił, siedziałby na sali i nie musiałby snuć domysłów.

— Sami chcielibyśmy to wiedzieć — odezwała się Patrycja.

— Jak słyszę te krzyki, to zaczynam się coraz bardziej denerwować — powiedziała Kinga, wzdychając cicho.

— To pomyśl sobie, co musi czuć Daria. — Siostry spojrzały na siebie smutnym wzrokiem.

 Cały czas miały poczucie winy, że to wszystko przez nie, gdyby nie one Lewicka nigdy nie poznałaby Millera. Na przesłuchania zostali wezwani kolejni świadkowie. Richardowi czas dłużył się niemiłosiernie. Oddałby wszystko, żeby dowiedzieć się czegokolwiek, co działo się na sali i przede wszystkim, jak czuła się Daria. Bał się o nią. Chociaż jej ojciec stwierdził kiedyś, że dziewczyna jest silna, to on uważał inaczej. Według niego była krucha, delikatna i wrażliwa, i obawiał się, że nie uniesie tego wszystkiego.

*

Daria zrezygnowana siedziała na sali sądowej, słuchając przesłuchania ostatniego świadka. Tobias był jednym z kolegów Lukasa, który był obecny na ich pierwszym spotkaniu. Towarzyszył Kindze. Daria stwierdziła wtedy, że przyjaciółka dobrze trafiła. Pamiętała, że chłopak był szarmancki i zachowywał się tak, jakby chciał brunetce nieba przychylić. Chociaż ich drogi później się rozeszły, to Kinga nigdy nie powiedziała o nim złego słowa. Lewicka nie mogła pojąć, jak chłopak mógł kolegować się z kimś pokroju Millera. Ruda widziała porozumiewawcze spojrzenie Lukasa i Tobiasa, kiedy ten drugi wszedł na salę i stanął w miejscu dla świadka. Wiedziała, że będzie kłamał tak samo, jak trzej poprzedni. Dziewczyna wpatrywała się cały czas w niego, ale on nawet raz nie spojrzał w jej kierunku. Unikał jej wzroku. Adwokat Rudej z uwagą przysłuchiwał się przesłuchiwaniu świadka najpierw przez sędziego, a potem przez prawnika od Lukasa. Kiedy przyszła pora na zadawanie pytań przez niego, wstał z pewnością siebie. Zmrużył oczy, gdy chłopak w dalszym ciągu nie patrzył w stronę, gdzie zajmował miejsce z Lewicką.

— Proszę pana, powiedział pan, że oskarżony to spokojny i opanowany człowiek — odezwał się mecenas Braun.

— Tak właśnie powiedziałem — odparł Tobias, patrząc na skład sędziowski.

— A jest pan świadom tego, że pan Miller został skazany za brutalne pobicie swojej poprzedniej dziewczyny?

— No tak, ale to przeszłość.

— I od tego momentu zmienił się nie do poznania? Zawsze był opanowany i ani razu nie wybuchł gniewem nawet w pana towarzystwie?

— Sprzeciw! — Głos zabrał adwokat Lukasa. — Brak związku ze sprawą.

— Przecież zadałem proste pytanie. — Oznajmił Braun. — Każdy świadek oskarżonego wychwala go, jaki jest potulny i do rany przyłóż, więc chcę dopytać ostatniego świadka o szczegóły tej przemiany.

— Sprzeciw odrzucony — odezwał się sędzia. — Proszę świadka o odpowiedzenie na pytanie.

— To jak jest z tym panowaniem nad emocjami przez oskarżonego? — dopytywał mecenas.

— No... — Tobias zawahał się na chwilę, a Braun zmrużył oczy, słysząc to. — Ja tam do końca nie wiem. Może czasem coś tam krzyknął, uderzył pięścią w stół, ale każdy, kto jest zdenerwowany, tak robi. To naturalne.

— Czyli jednak nie do końca jest opanowany?

— Nie — powiedział cicho chłopak.

— Proszę głośniej odpowiadać na pytania. — Wtrącił sędzia.

— Nie, nie jest do końca opanowany. — Ta odpowiedź spodobała się adwokatowi Lewickiej.

Chłopak zaczął się wyłamywać ze schematu i Braun miał zamiar wykorzystać to w stu procentach. Wyczuł, że Tobias był najsłabszym ogniwem wśród osób, które zeznawały na korzyść Millera.

— Proszę spojrzeć na panią Lewicką. — Polecił świadkowi mecenas.

Chłopak niespokojnie poruszył się na miejscu. Starł ręką pot z czoła, po czym najpierw kątem oka spojrzał na dziewczynę, by następnie zwrócić delikatnie głowę w jej stronę. Jednak ich kontakt wzrokowy trwał zaledwie sekundy. Braun widząc to, stwierdził, że pora zaatakować świadka. Chłopak nie był do końca pozbawiony empatii, więc adwokat musiał jak najlepiej wykorzystać fakt, że być może i współczuł Lewickiej tego, co spotkało ją ze strony Millera. Przez głowę mecenasa przeszła nawet myśl, że jeśli dobrze go przyciśnie, to powie, jak to wszystko naprawdę wyglądało. Bo tego, że świadek znał prawdę, był w stu procentach pewny.

— Czyli, gdyby coś wyprowadziło z równowagi oskarżonego w jej towarzystwie, mógłby ją uderzyć? — zapytał, a chłopak zacisnął usta.

— Sprzeciw! To pytanie jawnie sugeruje odpowiedź. — Adwokat Millera natychmiast zareagował na pytanie ze strony Brauna.

— Podtrzymany — powiedział sędzia, na co mecenas przytaknął głową.

— A jak to było z tym pierwszym spotkaniem pani Lewickiej i oskarżonego? — Kontynuował prawnik. — Powiedział pan, że to ona pierwsza inicjowała każdy gest w jego kierunku oraz ona pierwsza go pocałowała.

— Noo, tak — odezwał się niepewnie Tobias, zerkając w kierunku Millera, który patrzył na niego wymownie.

— Był pan przy tym?

— Nie.

— To skąd taka wiedza?

— Lukas tak powiedział — odparł Tobias, cicho wypuszczając powietrze z płuc.

— A gdybym panu powiedział, że trzymam jednorożca w piwnicy, to też by pan w to uwierzył?

— Panie mecenasie — odezwał się sędzia zrezygnowanym głosem, a Braun podniósł ręce w geście poddania. 

Wiedział, że sędzia od razu zareaguje, ale udało mu się zadać pytanie, które miało podważyć wcześniejsze odpowiedzi świadka. Adwokat chciał go ukazać jako osobę mało wiarygodną, która kieruje się tym, co zasłyszała.

— Kontynuując — przemówił ponownie Braun. — Czyli to wszystko, co pan wcześniej powiedział, to rzeczy zasłyszane od oskarżonego?

— Tak.

— Czy widział pan jeszcze kiedyś panią Lewicką i oskarżonego razem? — Świadek przeczesał ręką włosy, po czym potarł dłonią kark. Braun z uwagą obserwował każdy jego nerwowy ruch.

— Tak. Dwa razy — odparł niepewnie Tobias, a w tym samym momencie Miller odchrząknął. 

Chłopak spojrzał na Lukasa, który posłał mu wrogie spojrzenie. Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym Tobias nagle przeniósł wzrok w kierunku Lewickiej. Tak jak wcześniej unikał spojrzeń na nią, tak teraz sam dobrowolnie na nią patrzył.

— Czy pani Lewicka wyglądała tak samo jak na pierwszym spotkaniu?

— Nie. — Daria uniosła brwi do góry, słysząc to. Nie mogła uwierzyć, że chłopak tak nagle zmienił front, sądziła, że odpowie, iż nie zauważył u niej żadnej zmiany.

— A czego dotyczyła ta różnica? Wyglądu? Zachowania?

— Sprzeciw — odezwał się adwokat Millera.

— Odrzucony — powiedział sędzia. — Proszę odpowiedzieć na pytanie pana mecenasa. — Polecił. Tobias ponownie spojrzał najpierw na Lukasa, potem na Rudą, a następnie na sędziego.

— Jednego i drugiego — odparł cicho, przełykając mocno ślinę.

— Słucham? — Braun, chociaż usłyszał odpowiedź, chciał, żeby świadek powiedział to głośno i wyraźnie.

— Zmiana dotyczyła zarówno wyglądu jak i zachowania.

— Mógłby pan opowiedzieć o swoich spostrzeżeniach? — Mecenas nie miał zamiaru teraz odpuszczać. Za wszelką cenę chciał wyciągnąć z chłopaka jak najwięcej szczegółów, które pomogłyby zmienić tok rozprawy.

— Jak widziałem ją drugi raz, to była taka sama, ale przy trzecim spotkaniu na twarzy miała bardzo mocny makijaż, a jeśli chodzi o zachowanie to... — Chłopak zawahał się przez moment, gdy kątem oka zauważył wpatrującego się w niego Lukasa.

— Proszę się nie spieszyć — odezwał się Braun. Tobias przetarł dłonią kark, po czym wziął głęboki wdech.

— Na pierwszym spotkaniu była zestresowana i nieśmiała, pewnie dlatego, że dopiero co przyjechała do Niemiec i nie znała nas. Na drugim była swobodna, ale potem... — Świadek zamyślił się na chwilę. — Była wycofana? — Bardziej zapytał, niż stwierdził. — Nie wiem jak to nazwać — powiedział po chwili, wzruszając lekko ramionami. — Zachowywała się tak, jakby się nas bała — dodał na koniec, a Braun uśmiechnął się pod nosem. Nie spodziewał się aż takiej wylewności z jego strony.

— Was? Pana też? — dopytywał mecenas. Chciał, żeby świadek precyzyjniej się określił.

— Nie, tylko Lukasa — odpowiedział Tobias. Lewicka słuchała tego wszystkiego z niedowierzaniem. Nie sądziła, że były chłopak Kingi stanie po jej stronie.

— Po czym pan to poznał?

— Cały czas była spięta. Gdy wykonywał jakiś gest w jej kierunku, nerwowo się wzdrygała, jakby się bała, że... — mówił, ale zamilkł, kiedy doszło do niego, że za chwilę powiedziałby jedno słowo za dużo.

— Że oskarżony może ją uderzyć? — Adwokat Lewickiej koniecznie chciał, żeby świadek wypowiedział te słowa.

— Sprzeciw! — Prawnik Millera zareagował natychmiast. — To jest jawne sugerowanie odpowiedzi

— Podtrzymany — odezwał się sędzia. Braun przytaknął, po czym ponownie spojrzał na Tobiasa.

— Coś jeszcze pan zauważył? — Kontynuował przesłuchanie.

— Dziwnie na mnie patrzyła.

— To znaczy? Co dla pana oznaczało, że pani Lewicka dziwnie na pana patrzyła?

— To znaczy... Bo to może wydawać się śmieszne... — mówił niepewnie chłopak.

— Proszę mówić wprost. Zapewniam pana, że sprawa jest na tyle poważna, że nikt nie będzie się śmiał.

— Kiedy stwierdziłem, że już pójdę i zostawię ich samych, to ona na mnie spojrzała w taki błagalny sposób. Jakby samymi oczami chciała mnie zatrzymać. — Daria skryła twarz w dłoniach, bo nie mogła uwierzyć to, że Tobias opowie tę historię. 

Pamiętała dokładnie ten dzień, kiedy chłopak do nich podszedł i faktycznie nie chciała, żeby odchodził, bo bała się zostać z Millerem sam na sam po tym, jak wcześniej zachował się w stosunku do niej. Lewicka zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli Braun pociągnie ten temat dalej, to ta rozprawa nie musiała zakończyć się dla niej katastrofą, jak sądziła na początku.

— Była wystraszona faktem, że miała zostać sam na sam z oskarżonym?

— Tak. Tak mi się wtedy wydawało — odpowiedział niepewnie Tobias.

— Czy wie pan, co mogło być tego powodem?

— Nie wiem. Widziałem tylko, że wcześniej się kłócili.

— Może pan powiedzieć coś więcej na temat kłótni, w której brał oskarżony, który podobno jest nadzwyczaj opanowanym i spokojnym człowiekiem?

— Zamknij się. — Świadek spojrzał na Millera, gdy ten odezwał się zdenerwowany. Lukas posłał złowrogie spojrzenie w jego kierunku.

— Proszę oskarżonego o spokój. — Sędzia od razu zareagował, uderzając przy tym młotkiem w okrągłą podkładkę.

— Jak wyglądała ta kłótnia? Słyszał pan, o co się kłócili? — dopytywał Braun, spoglądając na chłopaka zmrużonymi oczami.

— Nie słyszałem, o co się pokłócili, ale widziałem, jak szarpał ją za ramię, a w pewnym momencie... — Chłopak zamilkł na chwilę, ocierając czoło ręką. Chwycił dłońmi drewnianą barierkę, zaciskając je mocno. — W pewnym momencie chwycił ją za włosy i pociągnął. Dlatego zdecydowałem się podejść — dodał, a po sali rozszedł się cichy szmer zebranych osób oraz zeznających wcześniej świadków.

Daria spojrzała w kierunku ojca, który niespokojnie poruszył się na miejscu, słysząc słowa świadka. Mężczyzna wpatrywał się w Millera, zaciskając mocno szczękę. Lewicka miała wrażenie, jakby chciał go dopaść i samemu wymierzyć sprawiedliwość. Bała się, że ojciec w pewnym momencie nie wytrzyma i rzuci się na Lukasa.

— Chce pan powiedzieć, że oskarżony, o którym świadkowie, w tym także pan wypowiadali się, że jest spokojny i opanowany, szarpał, krzyczał oraz ciągnął za włosy panią Lewicką?

— Tak — odpowiedział Tobias, ignorując szmer ze strony, gdzie siedział Miller wraz ze swoim adwokatem.

— A co może pan powiedzieć na temat pobicia pani Lewickiej przez oskarżonego?

— Nic — odparł niepewnie.

— Słucham?

— Nic. Nie wiem, kto ją pobił. — Gdy świadek wypowiedział te słowa, Daria spojrzała na Lukasa, który uśmiechnął się od ucha do ucha.

— Jest pan pewien? — dopytywał Braun.

— Nie wiem, kto ją pobił. — Powtórzył chłopak, na co Ruda się skrzywiła. Myślała, że Tobias powie prawdę, chociaż i tak była mu wdzięczna za to, że nie łgał jak pozostali.

— Dziękuję, Wysoki Sądzie. Nie mam więcej pytań — powiedział mecenas, po czym usiadł na miejsce, oddychając z ulgą.

Ostatni świadek zburzył obraz potulnego Millera, który wykreowali poprzednicy. Adwokat spojrzał na Waldemara i porozumiewawczo skinęli głowami. Chociaż na początku sprawa była beznadziejna, to Tobias rzucił inny obraz na to, co dotychczas mówili świadkowie. Na dodatek zdradził kilka szczegółów, które przemawiały na korzyść Darii i tego, że mogła paść ofiarą Lukasa.

Sędziowie naradzili się chwilę, po czym sędzia główny nakazał wszystkim wstać.

— Z powodu niewystarczającego materiału dowodowego orzeka się, że kolejna rozprawa odbędzie za miesiąc. Ponadto z powodu braku jednoznacznych dowodów na to, że to oskarżony dopuścił się pobicia pani Darii Lewickiej, Sąd uchyla areszt tymczasowy dla Lukasa Millera, jednocześnie...

Ruda nie słyszała dalszych postanowień sędziego. Po tym, jak usłyszała, że chłopak do następnej rozprawy będzie wolny, nieprzytomna osunęła się na ziemię.

*********************
Czy wyjście Lukasa na wolność oznacza dla Darii kolejne problemy? Oby nie.

Do następnego ;)

[4832 słowa :)]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro