Rozdział 50

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daria siedziała na ławce przed domem, trzymając dłonie w kieszeniach od kurtki. Dookoła panował mrok, a Lewicką oświetlała lampa, świecąca nad werandą. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy, zamyślając się. Zrobiła głęboki wdech, po czym wypuściła powoli powietrze, spoglądając przed siebie. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy nagle zaświeciły się lampki na rosnących w ogrodzie tujach. Wiedziała, że ojciec w końcu postanowił wyjść z biura. Waldemar zawsze uruchamiał świąteczne oświetlenie, po ostatecznym odłożeniu dokumentów do szuflady. Nawet w okresie świąt mężczyzna nie potrafił zrezygnować z obowiązków i chociaż wtedy zwalniał trochę tempo, to nadal żył sprawami, które prowadził.
Kilka minut później dziewczyna zwróciła głowę w lewą stronę, słysząc lekkie skrzypnięcie drzwi wejściowych. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc ojca ubranego w czarny płaszcz, który trzymał w dłoniach dwa kubki, nad którymi unosiła się para.

— No tak, miałem naoliwić zawiasy, ale zawsze mam coś innego do roboty — odezwał się Waldemar, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do Rudej i wyciągnął ku niej dłoń. — Trzymaj. — Zwrócił się do niej, podając jej jeden z kubków, po czym usiadł na ławce.

— Mmm, grzane wino — powiedziała Daria, zaciągając się zapachem aromatycznego napoju, po czym upiła łyk. — Dziękuję — dodała, obejmując kubek dwoma dłońmi, grzejąc je o ciepłą porcelanę. Lewicki spojrzał na córkę, uśmiechając się lekko, by następnie przenieść wzrok przed siebie i upić trochę alkoholu.

— Pamiętam, jak byłaś mała, to zawsze biegałaś za mną z tymi lampkami i marudziłaś mi, że mam je założyć, bo Święty Mikołaj nie przyjdzie z prezentami. — Mężczyzna zaczął wspominać dawne lata, na co Daria westchnęła z nostalgią.
Też pamiętała te czasy, gdy kilka dni przed świętami zawracała ojcu głowę o założenie kolorowych światełek. Sama była za mała, żeby to zrobić, a lubiła wieczorami patrzeć przez okno, jak tuje mieniły się w czerwieni, żółci i zieleni.

— No coś mi się wydaje, że to już nie te same lampki — zaśmiała się po chwili, a Waldemar pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem. Córka jak zawsze musiała dodać coś od siebie.

— Cieszę się, że przyjechałaś na święta — powiedział, spoglądając na nią. — Myślałem, że zostaniesz w Niemczech.

— Richard chciał, żebym została, ale ja chciałam przyjechać do was — odparła. — Tęsknię — dodała po chwili, spoglądając na ojca.

— My też — odparł Waldemar. — Widziałem, że nie próżnowałaś dzisiaj, bo domyślam się, że te tony pierogów, to ty ulepiłaś?

— Oj tam, zaraz tony — zaśmiała się dziewczyna. — Poza tym i tak pewnie sama zjem większość.

— No tak, pierogowy żarłok. — Zażartował mężczyzna, a Ruda przewróciła oczami. Nie sądziła, że ojciec nadal pamiętał przezwisko, które sam jej nadał, gdy była dzieckiem i zajadała się pierogami.
— Te święta będą inne, niż te z poprzednich lat — dodał po chwili, po czym napił się wina, spoglądając przed siebie. Daria spojrzała na jego profil twarzy i obserwowała, jak poruszały się jego mięśnie twarzy przez zaciskanie zębów.

— Bo normalnie ze sobą rozmawiamy — odpowiedziała, a Waldemar przytaknął na słowa córki. — Może ten mój wyjazd do Niemiec i to, co tam się wydarzyło, było mi przeznaczone, żebyśmy się pogodzili — dodała po chwili dziewczyna.

— Czasami przed oczami mam urywki z tego nagrania, jak sukinsyn cię maltretuje. Nie mogę się pogodzić z tym, co cię spotkało. — Lewicki kolejny raz mocno zacisnął szczękę, wypuszczając cicho powietrze z płuc.
Wieczorami często zastanawiał się nad tym, co stałoby się z Darią, gdyby w czasie rozmowy nie domyślił się, że miała problemy i nie pojechał do Niemiec. Po zakończeniu sprawy w duchu dziękował sobie za intuicję, bo widząc w sądzie nagranie, wiedział, że córka w pewnym momencie mogłaby stracić życie. Miller był potworem, który nie panował nad emocjami.

— Było, minęło — odpowiedziała Daria, wzruszając ramionami. — Trzeba iść naprzód. — Dziewczyna za wszelką cenę chciała pokazać wszystkim, że już nie ruszało jej to, co ją  spotkało, chociaż prawda była inna.
Ruda nadal mocno przeżywała pobicie przez Lukasa, nie potrafiła pokonać w sobie lęku, który Miller w niej zasiał. Po przerwaniu terapii u specjalisty dusiła wszystko w sobie. W ciągu dnia chodziła uśmiechnięta, ale w nocy często przeżywała traumę. Jak bumerang wracały do niej wspomnienia z tamtego okresu, o których często śniła. Nikomu nie powiedziała o swoich lękach, żeby nikogo nie niepokoić. Bliźniaczki niczego nieświadome często spały spokojnie w swoich łóżkach, w czasie gdy Lewicka ze łzami w oczach godzinami potrafiła wpatrywać się w regał, na który została rzucona, gdy Lukas ją bił.

— A teraz? Jesteś szczęśliwa? — Daria spojrzała na ojca i przytaknęła głową, bo chociaż nadal zmagała się z własnymi lękami, to mimo wszystko była szczęśliwa. Była zakochana, miała pracę marzeń, pogodziła się z ojcem, miała zostać ciocią. Niczego więcej nie potrzebowała.
— To najważniejsze — dodał mężczyzna, zamyślając się na chwilę.

Obydwoje spojrzeli w kierunku drzwi, gdy te skrzypnęły. Katarzyna wyszła z domu, po czym zaplotła dłonie na klatce piersiowej, gdy owiał ją chłód.

— Tu jesteście, a ja was szukam po całym domu — odezwała się, patrząc wymownie na męża i córkę. — Chodźcie na kolację — dodała, po czym trójką weszli do domu, żeby zasiąść do stołu.

***

Wigilia to magiczny czas. Atmosfera panująca w większości domów była niezwykła. W oknach wisiały świąteczne ozdoby, a balkony lub ogrody często były przystrojone kolorowymi lampkami. W domowych zaciszach unosił się zapach przygotowanych potraw, które nie zawsze były zrobione przez gospodynię domu. Tak było w przypadku Lewickich. Przez nadmiar obowiązków, Katarzyna nie miała czasu na wielogodzinne siedzenie i gotowanie w kuchni, więc kończyło się na zamówieniu gotowego cateringu. Wyjątkiem były pierogi, które lepiła Daria. W dzieciństwie robiła to z nieżyjącą babcią, a po jej śmierci sama kontynuowała tę tradycję. Lewiccy siedzieli przy stole, jedząc i rozmawiając, a w tle cicho grały kolędy. Po przestronnym salonie roznosił się śmiech domowników i brzęk sztućców.

— Daria, jestem niepocieszony, zjadłaś tylko pięć pierogów — odezwał się Przemysław, a reszta zaśmiała się cicho.
Ruda westchnęła głęboko. Czuła, że przesadziła z ucztowaniem. Dawno nie zjadła tyle, ile w tę wigilię. Miała nadzieję, że jej żołądek nie zbuntuje się w pewnym momencie.

— Resztę zjem w nocy, jak najdzie mnie ochota — odpowiedziała zaczepnie.

— W nocy? Chcesz nam o czymś powiedzieć? — dopytywał Przemek, patrząc wymownie w kierunku dziewczyny. — Moja Iguś też teraz podjada w nocy — dodał, a Daria pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem.

— Nie, nie mam o czym mówić — odpowiedziała. — A tak w ogóle, wybraliście już imiona?

— Tylko dla chłopca — odezwała się Iga. — Będzie Bruno. Kompletnie nie wiemy, jakie wybrać, jak urodzi się dziewczynka.

— Mówiłam, żeby była Maria. — Wtrąciła Katarzyna, na co Iga zrobiła skrzywioną minę. Nie podobało jej się to imię i mówiła o tym matce, ale kobieta nie odpuszczała.

— Zuzia — odparła Daria, a siostra spojrzała na nią, mrużąc oczy.

— Zuzia? — Zamyśliła się. — Hmm, Zuzanna Foltyniewicz, ładnie — dodała po chwili. — Co sądzisz, Przemek? — Zwróciła się do męża, a ten uśmiechnął się lekko.

— Podoba mi się — powiedział, przytulając małżonkę i całując ją w głowę.

— No, to imię dla dziewczynki też mamy wybrane. — Iga z radością spojrzała na siostrę, a ta uśmiechnęła się, że dziecko będzie nosiło imię, które ona podsunęła. Katarzyna westchnęła cicho, że córka jej nie posłuchała.

— Może teraz zaśpiewamy jakąś kolędę? — Zaproponował Lewicki, na co pozostali przytaknęli.

Katarzyna rozpoczęła śpiewanie, a po chwili dołączyli do niej pozostali. Zaśpiewali kilka kolęd, po czym uraczyli się winem, a Iga kompotem.
Daria dyskretnie zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Chciała już skontaktować się z Richardem. Przez większość czasu spędzonego przy stole myślała o nim i już nie mogła doczekać się rozmowy. Zachowanie Rudej nie uszło uwadze Przemysława, który uniósł kąciki ust do góry, widząc, jak spoglądała na zegar.

— Może pora na prezenty? Bo Daria już przebiera nogami pod stołem, żeby uciec do pokoju — zaśmiał się Przemek.

— Dzięki, szwagrze — odparła Ruda, przewracając oczami.

— A ja jestem za! — powiedziała z podekscytowaniem Iga.

Katarzyna wstała z miejsca i podeszła do choinki. Najpierw rozdała niewielkie paczuszki, które przyszykowała dla każdego Daria. Dziewczyna przywiozła z Niemiec prezenty od siebie. Poza nimi pod świątecznym drzewkiem były jeszcze podarki od Lewickich oraz Igi i jej męża. Katarzyna rozdawała prezenty, a Daria przygryzła wargę, gdy matka ciągle ją pomijała. Każdy z radością rozpakowywał to, co dostał. Dziewczynie zrobiło się przykro, że została pominięta, tak, jakby zapomnieli już o niej i o tym, że miała przyjechać  na święta. Uśmiechała się krzywo, gdy rodzina oglądała swoje prezenty, a ona siedziała przy stole i tylko obserwowała ich reakcje. Sięgnęła po kieliszek z winem, po czym upiła spory łyk, przełykając go mocno. Lubiła smak cierpkiego alkoholu, który przechodził przez gardło.

— Ooo, jakie cudne! — wykrzyknęła Iga, wyciągając  z pudełka złote kolczyki, które dostała od matki. — Daria, prawda, że piękne? — Dziewczyna przytaknęła, siląc się na uśmiech.

— No, dobra — odezwał się po chwili Waldemar, widząc nietęgą minę młodszej córki. — Teraz chyba pora na prezent dla Darii.

— O, tak! — pisnęła z radości Iga, na co pozostali się roześmiali.
Tylko Ruda zachowywała powagę, bo przecież pod choinką nie było już więcej prezentów.

— W takim razie idziemy — powiedział mężczyzna, wstając od stołu.

— Dokąd? — zapytała Daria, nie rozumiejąc całej tej dziwnej sytuacji.

— Przed dom — odezwała się Katarzyna, a Ruda spojrzała na nią marszcząc brwi.

Cała rodzina wstała od stołu, a przed wyjściem wzięli płaszcze i nałożyli je na siebie. Dziewczyna kompletnie nie rozumiała, po co wychodzili, a tym bardziej nie rozumiała nadmiernej ekscytacji z tego powodu u Igi. Przed wyjściem matka chciała Darii założyć opaskę na oczy, co spotkało się z protestem, ale w końcu dziewczyna dała zasłonić sobie oczy. Chwilę później znaleźli się na ganku i wtedy Waldemar uniósł dłoń córki, kładąc na niej niewielki przedmiot. Ruda zmarszczyła czoło, starając się odgadnąć, co położono jej na rękę. Na przedmiocie wyczuła guzik, więc go wcisnęła. Wzdrygnęła się, gdy nagle coś odskoczyło.

— Scyzoryk? — zapytała, po czym usłyszała gromki śmiech swojej rodziny.

— Wesołych Świąt — powiedział Lewicki, zdejmując jej opaskę, a gdy córka spojrzała na niego, ten uśmiechnął się szeroko. Lewicka przeniosła wzrok na swoją dłoń, na której znajdował się kluczyk, po czym na powrót spojrzała na ojca, unosząc brwi do góry.

— Lepiej by było, jakbyś patrzyła w tamtym kierunku — mówił mężczyzna, wskazując dłonią kierunek, gdzie ma spojrzeć córka, a Ruda powiodła za nią wzrokiem. Zachłysnęła się śliną, widząc nowego, czerwonego Mercedesa. Teraz już wiedziała, dlaczego ojciec w pewnym momencie zniknął na chwilę. Po prostu poszedł, żeby wyjechać autem z garażu i ustawić go przed domem.
— To twój prezent — dodał po chwili, a Daria patrzyła na niego z niedowierzaniem, by następnie przenieść wzrok na pozostałych domowników.

— C-co? — wydukała zszokowana. — Nie, nie mogę tego przyjąć. — Zaprotestowała od razu.

— Siostrzyczko, to jest prezent — odezwała się Iga, patrząc na nią wymownie. — Sama wybierałam, bo oni — mówiła, wskazując na ojca i męża — chcieli ci kupić jakiś wielki czołg — dodała, uśmiechając się z dumą.

— Ale...

— Chcę wiedzieć, że w Niemczech poruszasz się bezpiecznym autem. — Przerwał Darii Waldemar.

— Mam bezpieczny samochód.

— Mówisz o tym  powypadkowym Audi bez wspomagania, ABS-ów i ze zużytymi poduszkami powietrznymi? — zapytał, na co Ruda wzruszyła ramionami. Dla niej najważniejsze było, że auto jeździło, nie potrzebowała zbędnych udogodnień.

— Dobrze mi się nim jeździ.

— Tym będzie ci się jeździło o niebo lepiej. Co ci się w nim nie podoba? Kolor? — dopytywał Lewicki. — Iga mówiła, że lubisz czerwony.

— Wszystko mi się podoba, ale... — Dziewczyna zawiesiła się na chwilę, czując, jak zaczynała drżeć jej broda. Nie mogła już ukryć wzruszenia. — Dziękuję — wyszeptała, starając się stłumić napływające łzy. Matka podeszła do niej i mocno ją przytuliła.

— Naprawdę dziękuję. — Powtórzyła Daria.

Gdy Katarzyna wyswobodziła ją ze swoich objęć, Ruda wyjęła z kieszeni chusteczkę i wytarła oczy. Podeszła do czerwonego Mercedesa, wyłączyła autoalarm, a następnie otworzyła drzwi. Rodzina z uśmiechami na twarzy patrzyła, jak dziewczyna niepewnie usiadła na fotelu kierowcy. W środku pachniało nowością. Daria przejechała dłonią po desce rozdzielczej i panelu sterowania, po czym włożyła kluczyk do stacyjki, przekręcając go. Uruchomiła silnik, żeby posłuchać jego dźwięku. Przeniosła wzrok na prawą stronę, gdy otworzyły się drzwi. Po chwili na fotelu pasażera usiadł Waldemar.

— Po świętach pojedziemy załatwić formalności z rejestracją i ubezpieczeniem — powiedział, a Ruda przytaknęła.
Była w takim szoku, że nie potrafiła wydobyć z siebie głosu.

*

Daria leżała na łóżku z podłożoną pod głową poduszką. Wykrzywiła twarz w grymasie, trzymając w dłoni telefon.

— Za dużo zjadłam, żołądek mnie boli — powiedziała do Richarda, przewracając się na bok.
Podciągnęła nogi pod siebie i ułożyła się wygodnie, cicho wzdychając. Karciła się w myślach za obżarstwo.

— Czyli mówisz, że w końcu porządnie się najadłaś?

— Za dużo, zdecydowanie za dużo zjadłam — mówiła, pocierając ręką oko. — Poszłabym zrobić sobie miętę, ale mi się nie chce — dodała, na co Freitag się roześmiał.

— Lenistwo w wykonaniu Darii. — Żartował. — Co dostałaś w prezencie? Bo nie odpowiedziałaś. — Dziewczyna zacisnęła usta, zastanawiając się, co powiedzieć.
Głupio było jej przyznać się, że dostała samochód, bo kto takie prezenty otrzymuje i to jeszcze na święta?

— A... takie tam... — dukała. — Nieważne. — Machnęła dłonią, łudząc się, że chłopak odpuści.

— Dostałaś coś wstydliwego, że nie chcesz powiedzieć?

— Nie. — Westchnęła cicho.

— No, więc? — Brunet nie odpuszczał.

— Samochód — mruknęła cicho pod nosem dziewczyna.

— Możesz głośniej? — zapytał Richard, na co Daria głęboko westchnęła.

— Samochód. — Powtórzyła, a Freitag uniósł brew do góry, zastanawiając się, czy się nie przesłyszał. Wpatrywał się w twarz Lewickiej, czekając aż powie, że żartowała. 

— Nie patrz tak na mnie — odezwała się Ruda, widząc jego minę.

— No... — Zaczął mówić po chwili brunet, gdy doszło do niego, że Daria jednak nie żartowała. — Muszę przyznać, że twoja rodzina... ma gest.

— Taa — mruknęła pod nosem Lewicka. — A ja muszę stwierdzić, że masz z nimi coś wspólnego — dodała po chwili.

— Co takiego? — zapytał z zaciekawieniem.

— Też lubisz wprawiać mnie w zakłopotanie zbyt drogimi prezentami — odparła dziewczyna, a brunet roześmiał się cicho, kręcąc głową.

Daria przeniosła wzrok na drzwi, gdy rozległo się ciche pukanie, a po chwili do pokoju weszli Iga i Waldemar. Siostra Rudej podeszła do niej, po czym usiadła na łóżku, spoglądając na wyświetlacz jej telefonu.

— Cześć — przywitała się po angielsku z Freitagiem, a ten jej odpowiedział.
Daria patrzyła na ojca, który otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedził go sportowiec.

— Twoja siostra nie zna niemieckiego? — Ruda przeniosła wzrok na telefon, słysząc pytanie Freitaga, po czym zaprzeczyła ruchem głowy. — Czyli pomimo jej obecności możemy sobie poświntuszyć? — dopytywał, wymownie poruszając brwiami, a Lewicka ze zrezygnowaniem opuściła barki w dół.

— Richard, mój tata też tutaj jest — odpowiedziała, na co mina chłopaka w ekspresowym tempie zrzedła.
Iga zerkała kątem oka to na siostrę, to na Freitaga, zastanawiając się, o czym mówili, że sportowiec tak spoważniał.

— Cześć! Wesołych Świąt! — odezwał się Lewicki rozbawionym głosem. Ruda przełączyła kamerkę, przez co brunet mógł ujrzeć stojącego w drzwiach Waldemara, który trzymał dłonie w kieszeniach od garniturowych spodni.

— Dziękuję, wzajemnie — odpowiedział Richard zakłopotany całą sytuacją.

— Chciałem zapytać, czy idziesz z nami na pasterkę? — Lewicki zwrócił się do Darii, a ta przecząco pokręciła głową, na co Iga uśmiechnęła się od ucha do ucha, bo też nie szła i cieszyła się, że nie zostanie sama.

— Sami bezbożnicy w tym domu — odparł Waldemar, na co siostry parsknęły śmiechem. Mężczyzna wyszedł z pokoju, zamykając drzwi, a Ruda z powrotem przełączyła kamerkę.

— Dlaczego mnie nie uprzedziłaś, że twój ojciec też jest w pokoju? — zapytał chłopak, patrząc wymownie na Darię.

— A skąd mogłam wiedzieć, że wypalisz z takim tekstem?

— Kurde, możecie się przerzucić na angielski, żebym rozumiała, o czym mówicie? — Wtrąciła się Iga, która była ciekawa, o czym rozmawiała para.

***

— Boże, masz cudowne dłonie. Jak to możliwe, że nie dostałaś pracy we Wrocławiu? — dopytywała Iga, czując wyraźną ulgę, gdy Daria rozluźniła jej mięśnie w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. 

Siostry pierwszy dzień świąt spędzały w swoim towarzystwie i brunetka od razu poprosiła Rudą, żeby ulżyła jej w dolegliwościach. Gdy Lewicka mieszkała we Wrocławiu, starsza siostra nie raz prosiła młodszą o pomoc. Wielogodzinna praca w papierach nie odbijała się dobrze na zdrowiu Igi.
Teraz, chociaż brzuch Igi powiększył się nieznacznie, to kobieta odczuwała już niedogodności z tym związane. Bóle kręgosłupa były czasem nie do wytrzymania i Iga zastanawiała się, jak będzie funkcjonować za kilka miesięcy, gdy brzuch będzie o wiele większy.

— Twoja ciąża przebiega prawidłowo? — dopytywała Daria.

— Mhh.

— Iga, wiesz, że kobiety w ciąży mogą ćwiczyć, jak wszystko jest okey?

— No wiem, ale mam takiego lenia — odparła kobieta, zagryzając wargę.

— Dla twojego dobra byłoby lepiej, jakbyś się trochę rozruszała. Będziesz miała łatwiejszy poród.

— To, co mam ćwiczyć? — Westchnęła cicho brunetka.

— Potem ci pokażę. Ważne też, żebyś popracowała nad mięśniami Kegla.

— Że nad czym? — zapytała Iga, marszcząc brwi, a Ruda zaśmiała się z jej reakcji, po czym wytłumaczyła siostrze, jak ważne jest dbanie o mięśnie dna miednicy.

— Daria, zostań tu do mojego porodu, potrzebuję fachowego wsparcia — odezwała się kobieta, patrząc na nią błagalnym wzrokiem, a ta uśmiechnęła się nieśmiało.

— Przemek będzie przy tobie? — zapytała po chwili Ruda.

— Chciałabym, ale nie wiem, czy da radę. Spraw jest dużo, zaraz będzie musiał przejąć też moje, bo wątpię, żeby niektóre udało się zamknąć przed porodem — odpowiedziała kobieta. — Albo, żeby chociaż mama była. — Zamyśliła się. — Nie chcę rodzić sama, boję się.

— Wszystko będzie dobrze. — Pocieszała ją Lewicka.

— Zawsze myślałam, że z nas dwóch, to ty pierwsza będziesz w ciąży — zaśmiała się Iga, a Ruda cicho westchnęła. Zapewne, gdyby nadal była z Michałem, to już cieszyłaby się z macierzyństwa.

— No, ale wszystko się posypało — odparła, uśmiechając się krzywo.

— A teraz? Jak zapatrujesz się na ewentualną ciążę? — Lewicka wzruszyła ramionami.
Nie myślała już o dzieciach, nie planowała niczego. Żyła tym, co było tu i teraz, nie skupiając się na przyszłości.

— Co to za gest? — Iga uniosła brwi do góry, widząc obojętność na twarzy siostry. — Nie rozmawiałaś o tym z Richardem? Chyba sypiacie ze sobą?

— No i?

— A gdyby trafiła wam się wpadka? — Ruda kolejny raz wzruszyła ramionami, a siostra spojrzała na nią z niedowierzaniem. — Będzie się o ciebie i dziecko troszczył, czy ucieknie, gdzie pieprz rośnie?

— Jezu, Iga, nie wiem. To nieistotne. Zabezpieczamy się.

— A...

— Iga, nie chcę o tym gadać. — Przerwała jej siostra. — Są święta i chcę cieszyć się pobytem tutaj.

— Okey, pani drażliwa. Nie było tematu. — Daria wypuściła przeciągle powietrze z płuc, patrząc  na siostrę. Nie chciała tak gwałtownie zareagować, ale ten temat był dla niej drażliwy. Iga miała rację i powinna rozmawiać o tym z brunetem, ale obawiała się jego reakcji. Ruda doskonale pamiętała sytuację, gdy chłopak podejrzewał, że może być w ciąży i jego postawa była wtedy jednoznaczna. Dziecko nie wchodziło wtedy grę. Czy zostałby z nią, gdyby chodziło o nią? Tego nie wiedziała, a potem bała się podjąć ten temat w rozmowie. Żeby mieć większą pewność, że nie zajdzie w ciążę, poszła do ginekologa po tabletki antykoncepcyjne. Wolała dmuchać na zimne.

***

Pobyt Darii w rodzinnym domu szybko minął. Lewicka wracała do Niemiec już w Nowym Roku. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że pod choinkę dostała auto, ale musiała przyznać, że komfort jazdy był faktycznie o wiele większy.
Po kilku godzinach dotarła do Breitenbrunn. Gdy zaparkowała pod blokiem, wyciągnęła z bagażnika walizkę i odwróciła się w kierunku budynku. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc wychodzące z klatki schodowej bliźniaczki. Dziewczyny przyjechały do Breitenbrunn dwa dni wcześniej, bo miały krótszy urlop niż Ruda. Podeszły do Lewickiej i przytuliły ją, po czym z zaciekawieniem zaczęły oglądać czerwonego Mercedesa. Nagle rozległ się dźwięk telefonu Darii. Dziewczyna wyciągnęła go z kieszeni i odebrała połączenie. W trakcie krótkiej rozmowy Ruda odrzuciła kolejną propozycję promowania wiosennej kolekcji ubrań dla jeden z sieciówek. 
Gdy bliźniaczki dowiedziały się o tym,  patrzyły na Darię z niedowierzaniem. Nie mogły pojąć tego, dlaczego dziewczyna nie wykorzystywała swoich pięciu minut po pozowaniu dla Kristin. Ich zdaniem Lewicka powinna brać te wszystkie zlecenia, tymczasem ona ciągle odmawiała. Ruda nie chciała już w tym uczestniczyć. Wolała skupić się na pracy jako fizjoterapeutka i na związku z Freitagiem. Nie mogła się doczekać, aż brunet wróci z kolejnych zawodów i będzie mogła się do niego przytulić.

***************

Dni mijały Lewickiej niesamowicie szybko. Często miała wrażenie, że popadła w rutynę. Wstawała rano do pracy, prowadziła terapię z pacjentami, wracała do mieszkania, jadła obiad, jechała do Arnego i wracała do siebie, żeby wypocząć przed kolejnym dniem, który wyglądał tak samo. Richard coraz rzadziej przyjeżdżał pomiędzy zawodami i Rudej musiały wystarczyć rozmowy z nim przez komunikator oraz wymiana SMS-ów. Już mu nie narzekała na to, że zbyt rzadko się widują, chociaż brakowało jej go, to nie chciała go denerwować. Pomimo że tęskniła za jego dotykiem, pocałunkami i za bliskością, to postanowiła zacisnąć zęby, i cierpieć z tego powodu wewnętrznie.

*

Nadszedł dzień, na który niektórzy czekali z niecierpliwością. Czternasty lutego, czyli Walentynki. Daria na początku też wyczekiwała tego święta, bo miała je spędzić z Richardem. Ich pierwsze Walentynki. Jednak dziewczyna przestała odliczać dni, gdy zdała sobie sprawę z tego, że jednak spędzi je samotnie. Kalendarz był dla niej bezlitosny, bo święto zakochanych wypadało w niedzielę, co oznaczało, że nie było szans na spędzenie ich z chłopakiem. Brunet sam szybko sprowadził ją na ziemię, mówiąc, że go nie będzie.

Wieczorem po kąpieli, Daria chwyciła w dłoń laptopa i weszła do łóżka. Oparła się plecami o ścianę, podkładając sobie poduszkę. Otworzyła komputer, po czym zalogowała się na pocztę. Przejrzała nagłówki wiadomości, kasując większość bez otwierania, bo były tylko spamem. Po chwili wylogowała się i uruchomiła Facebooka, czego szybko pożałowała. Jej znajomi wrzucali relacje z tego, jak spędzali Walentynki, gdy ona musiała zadowolić się swoim towarzystwem. Patrycja wyszła gdzieś z Beniaminem, a Kinga poszła do Arnego. Ruda została w mieszkaniu sama. Czekała na jakąś wiadomość od Richarda, ale chłopak milczał, chociaż zapewniał ją, że wieczorem porozmawiają. Wylogowała się z Facebooka i otworzyła stronę YouTube, zastanawiając się, jakie utwory byłyby najlepsze do spędzania samotnych walentynek. Dziewczynę dopadła nostalgia i czuła, że kolejny raz wpadła w błędne koło, bo zamiast włączyć jakiś radosny utwór, żeby poprawić sobie nastrój, to szukała takich, które jeszcze bardziej ją dołowały. Jako pierwszy uruchomiła soundtrack z filmu Miasto Aniołów. Lubiła szorstki głos wokalisty zespołu Goo Goo Dolls. Po chwili wzięła do dłoni telefon i, gdy nadal nie było żadnej wiadomości od bruneta, postanowiła sama do niego napisać.

Do Richard: pamiętasz jeszcze o mnie, czy ten wieczór postanowiłeś spędzić z jakąś inną kobietą?

Napisała wiadomość, po czym ze złością rzuciła urządzenie na pościel. Minęła kolejna godzina, a Freitag nadal nie odpisał, ani nie zadzwonił. Daria coraz bardziej była poirytowana tym, że ją ignorował. Mógł, chociaż napisać jej, że jest zajęty i ma mu nie przeszkadzać, to wtedy wiedziałaby, na czym stoi. Spojrzała na godzinę i cicho westchnęła, widząc, że dochodziła dwudziesta trzecia. Odłożyła laptopa na stolik  a telefon na półkę nad łóżkiem, po czym położyła się, nakrywając się kołdrą. Nie miała zamiaru dłużej czekać na wiadomość od chłopaka i postanowiła pójść spać. Pomyślała, że Richard pewnie jest zajęty rozmową z kolegami z kadry. Ledwo zamknęła oczy, a jej komórka zaczęła cicho wibrować. Uniosła się lekko w górę, wyciągając rękę, a gdy chwyciła urządzenie w dłoń, opadała na poduszkę, spoglądając na wyświetlacz. Zmarszczyła brwi, widząc obcy numer. Po chwili przesunęła palcem po ekranie i przyłożyła telefon do ucha.

— Halo? — odezwała się niepewnie.

— Cześć, tu Christian, brat Richarda. — Dziewczyna zmarszczyła brwi, zastanawiając się, skąd mężczyzna miał jej numer.
Stwierdziła, że najwidoczniej musiał mu go podać brat. Innej opcji nie było, bo ona nie wymieniła się kontaktem z Christianem. Po chwili jej serce szybciej zabiło, gdy przez głowę przeszła jej myśl, że może coś stało się Richardowi i dlatego kontaktuje się z nią jego brat. Z niecierpliwością czekała na to, co miał jej do przekazania starszy Freitag.

— Pytanie mam. Nadal masz klucze od mieszkania Richarda? Wspominał mi coś kiedyś, że ci dawał.

— No, mam.

— Świetnie. Mogę mieć do ciebie małą prośbę? — dodał po chwili niepewnie.

— Jaką?

— Pojechałabyś do jego mieszkania?

— Po co?

— Jego sąsiad dzwonił, że ktoś chyba jest w środku, podobno było coś słychać, a mi to nie po drodze, a poza tym wiesz... są Walentynki i mamy z żoną swoje plany — mówił, a Daria słuchała tego z niedowierzaniem.
Mężczyzna prosił kobietę, żeby zobaczyła, czy po mieszkaniu nie grasował obcy. Było to dla niej niepojęte.

— Mam sama pojechać, żeby zobaczyć, czy ktoś się włamał? — zapytała, licząc na to, że do brata Richarda dojdzie absurd tej sytuacji.

— Eee, no. — Uniosła brew do góry,  słysząc potwierdzenie z jego strony.

— Ten sąsiad nie może tego zrobić? Albo nie można wezwać policji? — zapytała. Nie mogła uwierzyć, że Christian w ogóle do niej zadzwonił. Może i była na miejscu w Breitenbrunn, ale to nie oznaczało, że miała narażać siebie.
— Co ja zrobię, jak się okaże, że ktoś się włamał? Mam grzecznie poprosić, żeby ten ktoś wyszedł? Czy podjąć z tym kimś nierówną walkę? — dopytywała grzecznie, chociaż miała ochotę powiedzieć mu, że jest idiotą, skoro wpadł na pomysł, że ona miałaby sprawdzić, co się dzieje w mieszkaniu sportowca.

— Nie musisz wchodzić do środka, wystarczy, że naciśniesz klamkę, żeby sprawdzić, czy drzwi są zamknięte.

— Powtórzę pytanie, nie może tego zrobić sąsiad? — Dziewczyna była coraz bardziej poirytowana tą sytuacją.

— Facet wyszedł. — Usłyszała w odpowiedzi. — No wiesz, są Walentynki. — dodał po chwili Christian, a Lewicka zaczynała coraz bardziej się denerwować. Doskonale wiedziała, jaki był dzień, nie musiał tego na każdym kroku podkreślać.
— Nie chciałbym, żeby ktoś wszystko wyniósł z  jego mieszkania. — Ruda w milczeniu pokręciła głową.
Ona też nie chciałaby, żeby ktoś okradł mieszkanie Richarda, wiedziała, że chłopak by się załamał, słysząc, że ktoś pod jego nieobecność splądrował wszystko, ale pomimo to nie chciała jechać tam osobiście. Bała się.

— Nie możesz zadzwonić na policję? Podobno macie tam jakiegoś znajomego, to nie zignorują zgłoszenia. — Rzuciła pomysłem, który wydawał jej się najrozsądniejszy.

— A nie możesz ty tam na chwilę podjechać? Dla Richarda? — Granie jej uczuciami, to było coś, czego nienawidziła. Może i była empatyczna, i gdy ktoś prosił ją o pomoc, to chętnie to robiła, ale ta sytuacja była inna.

— Nie, no, spoko. Pojadę. W końcu znam karate, Kung-Fu, Krav Magę i jeszcze kilka innych nazw sztuk walk — mówiła z irytacją w głosie.

— Dzięki, wiedziałem, że można na ciebie liczyć. Zadzwoń, jak będziesz na miejscu i wybadasz, co i jak. Cześć.

Lewicka otworzyła usta i zrobiła wielkie oczy, gdy brat Richarda, zakończył rozmowę. Odłożyła telefon od ucha, spoglądając z niedowierzaniem na wyświetlacz. Dziewczyna sądziła, że Christian wyłapie sarkazm w jej głosie, a on tymczasem po prostu się rozłączył po jej słowach. Leżała zszokowana w łóżku, zastanawiając się, co zrobić. Nie wyobrażała sobie tego, że miałaby sama pojechać  do mieszkania bruneta i zobaczyć, czy ktoś w nim myszkował. Bała się, że jeśli ktoś faktycznie się włamał, to coś mogłoby się jej stać. Z drugiej strony wiedziała, że im dłużej będzie zwlekała, tym więcej złodziej ukradnie.
Westchnęła głęboko, wstając z łóżka, żeby się ubrać. Mimo wszystko postanowiła podjechać, aby zobaczyć, co działo się w mieszkaniu Richarda. Przecież nie musiała wchodzić do środka. Christian kazał jej tylko nacisnąć klamkę, żeby wybadać, czy drzwi były zamknięte. Tak też chciała zrobić.

*

Ruda kilka minut później parkowała samochodem niedaleko bloku, gdzie znajdowało się mieszkanie Freitaga. Dziewczyna wysiadła z samochodu, uruchomiła autoalarm i na drżących nogach podeszła pod budynek. Chociaż była w samej bluzie, to przez  stres nie odczuwała zimna. Jeszcze nie weszła nawet na klatkę, a już zaczynała się denerwować. Najpierw wcisnęła numer na domofonie, licząc, że wystraszy tym potencjalnego złodzieja. Chwilę później wyciągnęła z  kieszeni klucze, którymi otworzyła drzwi i weszła do bloku. Gdy kilka chwil później wysiadła z windy, wzięła głęboki wdech. Czuła jak z nerwów mocno biło jej serce. Podeszła do drzwi i ostrożnie nacisnęła klamkę. Przeklęła w myślach, gdy te się otworzyły. Ostrożnie zamknęła drzwi, odeszła na bok i wyciągnęła z kieszeni telefon, żeby zadzwonić do Christiana.

Wybrany abonent jest nieosiągalny lub ma wyłączony telefon.

— On se chyba jaja ze mnie robi — powiedziała Daria pod nosem.
Zadzwoń do mnie, jak będziesz na miejscu i wybadasz, co i jak. — Cytowała cicho słowa mężczyzny. — No, to dzwonię i co? I nic, kurwa — szeptała do siebie pod nosem, podenerwowana całą tą sytuacją.

— A może ten ktoś już uciekł? — powiedziała, spoglądając w kierunku wejścia do mieszkania Freitaga. — Daria, jesteś nienormalna, powinnaś zadzwonić po policję i stąd spieprzać, a nie bawić się w stróża prawa, i sprawdzać, czy ktoś jest w środku — mówiła do siebie.

Dziewczyna podeszła do drzwi, po czym położyła dłoń na klamce. Serce biło jej jak oszalałe i zrobiło jej się gorąco. Bała się i to bardzo, ale mimo wszystko postanowiła zajrzeć do środka. Chciała wejść tylko do przedpokoju.
Po cichu nacisnęła klamkę, otwierając szeroko drzwi, żeby w razie czego móc szybko uciec. Gdy przekroczyła próg w jej nozdrza uderzył zapach perfum bruneta. Lubiła to, że w mieszkaniu pomimo jego nieobecności, było go czuć. Gdy była tutaj ostatnio spędziła w pomieszczeniu więcej czasu niż musiała, ale pobyt w jego mieszkaniu działał na nią kojąco. 
Położyła lewą dłoń na ścianę, po czym zaczęła ją przesuwać, szukając po omacku włącznika światła. Gdy go w końcu znalazła, nacisnęła pstryczek, ale lampa się nie zaświeciła. Zacisnęła usta, spoglądając na sufit, zastanawiając się,  dlaczego nie było światła. Była tu kilka dni temu, gdy Richard poprosił, żeby sprawdziła dla niego jedną rzecz i wszystko działało. Wyciągnęła telefon z kieszeni, uruchomiła latarkę, po czym ruszyła do przodu, stawiając bezszelestnie kroki. Chociaż wcześniej planowała zajrzeć tylko do przedpokoju, to gdy nie usłyszała nic niepokojącego, postanowiła przejść do pokoju dziennego i kuchni. Nagle wzdrygnęła się, słysząc za plecami odgłos zamykanych drzwi i przekręcanego zamka. Upuściła telefon na podłogę, stojąc jak sparaliżowana. Oddychała ciężko, nasłuchując, jak ktoś powoli kroczył w jej kierunku. Przymknęła mocno oczy, zaciskając zęby, gdy wyczuła, że osoba, która była w mieszkaniu, stała tuż za jej plecami.

— Jesteś odważna, skoro weszłaś do środka — wyszeptał mężczyzna wprost do jej ucha.

**************************

Na ucieczkę już chyba za późno.

Zbliżamy się wielkimi krokami do końca.

Do następnego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro