un

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły go pierwsze promienie światła wpadające przez niezasłonięte żaluzje. Wstał leniwie i przetarł oczy. Będąc nadal w piżamie, udał się w stronę łazienki. Tam zrzuciwszy z siebie stare ubrania, wszedł pod prysznic. Musiał zmyć z siebie wczorajszy brud. Szamponem namydlił głowę. Po godzinie wreszcie wyszedł z łazienki. Wszedł do salonu i przestraszył się. Na jego kanapie leżała jakaś dziewczyna. Dopiero po chwili i po początkowym szoku przypomniał sobie, że to ta, którą wczoraj znalazł w śmieciach. Jeszcze spała, więc poszedł do kuchni zrobić śniadanie. Dla siebie i dla niej. Jednak w lodówce nie zastał prawie żadnych produktów. Przypomniało mu to o tym, że musiał iść dzisiaj na zakupy i po kasę z zasiłku dla bezrobotnych. Westchnął. Udało mu się znaleźć resztki mleka. W szafce miał płatki. Wyjął dwie miski i wsypał je. Zalał mlekiem. Poszedł z nimi do salonu. Postawił na stoliku kawowym i usiadł na krześle. Zaczął jeść, czekając na wybudzenie się dziewczyny. Po skończonym posiłku zauważył, że osoba znajdująca się na jego kanapie miała otwarte oczy. Jego brązowe tęczówki spotkały się z jej niebieskimi. Jednak ona nadal trwała w pozycji, w której ją wczoraj zostawił. Tylko głowa była zwrócona w jego kierunku. Poczuł się dziwnie.

- Dlaczego? - usłyszał po pewnym czasie z ust blondynki.

Zdziwił się. Spodziewał się raczej, chociażby słowa: "dziękuję".

- Wstań i powiedz mi to w twarz.

Nie wykonała żadnego ruchu z wyjątkiem przekręcenia głowy na wprost. Patrzyła w sufit. Zdenerwował się.

- Wstań i spójrz na mnie - rozkazał głośniej i stanowczo.

- Nie mogę wstać...

Ta odpowiedź zbiła go z tropu. Jeszcze bardziej się zdenerwował, ale po wzięciu paru oddechów, uspokoił się.

- Dlaczego nie możesz wstać?

Nic nie odpowiedziała.

- Powiedz. - Rzekł, wypuszczając powietrze z ust.

Jednak ona dalej milczała.

- Dobra. Mam na imię Buru i przyniosłem ci płatki z mlekiem.

Mężczyzna postanawił poczekać cierpliwie na odpowiedź dziewczyny. Jednak po chwili zdecydował się przerwać niezręczną ciszę.

- Będziesz jadła?

Jej wzrok długo błądził po białym suficie. Nie potrafiła odpowiedzieć obcemu na jego pytania, mimo że to on wyciągnął ją z kontenera. Od ostatniego czasu była bardzo skryta. Nie zwierzała się nikomu i skrywała wszystko za maską obojętności. Jednak w końcu postanowiła, że należą mu się jakieś wyjaśnienia.

- Jestem sparaliżowana od barków aż po czubki palców u stóp. Poruszać mogę tylko głową... Jestem zależna od ludzi... - przyznała wreszcie głośno.

Coś jakby w niej pękło. Wreszcie swoje wszystkie myśli powiedziała przed kimś na głos. Wyrzuciła z siebie prawdę, która ją bolała. Marzyła o niezależności, a teraz leżała na łóżku obcego mężczyzny zdana wyłącznie tylko na niego. Mógł z nią zrobić, co chciał. Nie poczułaby niczego, chyba że uderzyłby ją w twarz. Od jakiegoś czasu zamiast bólu fizycznego czuła ten psychiczny. Nie była już tą samą dziewczyną, co kiedyś.

Mężczyzną wstrząsnęła ta informacja. Myślał, że ona z niego drwi, nie mogąc wstać. Jednak chyba coś było na rzeczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz liczył się jego ruch. Co zrobi z tą informacją? Co zrobi z dziewczyną? Jednak on postanawił na razie nie myśleć o przyszłości. Spojrzał na nią. Wstał z krzesła i podszedł do niej. Pomógł jej usiąść. Kiedy upewnił się, że ta nie spadnie na podłogę, wrócił na swoje krzesło.

- Teraz nie unikniesz mojego wzroku, a ja będę mógł podziwiać twoje ładne oczy - uśmiechnął się lekko, by rozładować atmosferę.

Dziewczyna spuściła wzrok na drewnianą podłogę. Gdyby mogła, bawiłaby się swoimi palcami. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Jednak po chwili spojrzała na niego. Chciała wiedzieć tylko jedno.

- Dlaczego wyciągnąłeś mnie z tych śmieci?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro