22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Masz jakieś miejsce, które chciałabyś zobaczyć? - zapytał chłopak, gdy wyszliśmy z hotelu.

- Nie wiem, możesz pokazać mi coś wyjątkowego we Francji. Coś czego brakuje ci u nas - odpowiedziałam wzruszając ramionami.

Mona znajomość paryskich atrakcji kończyła się na wierzy Eiffela, na którą nie miałam ochoty iść. Moim zdaniem było to niezwykle oklepane miejsce, wypełnione parami zakochanych którzy pożerali sobie twarze.

- W takim razie chodźmy - powiedział z uśmiechem, łapiąc mnie za rękę.

Wsiedliśmy do jednej z taksówek, które były zaparkowane wzdłuż ulicy. Aron zaczął tłumaczyć coś kierowcy, kiedy ja posłałam mu zakłopotany uśmiech, rzucając pod nosem ciche przywitanie, którego najprawdopodobniej nie zrozumiał.

Po kilku minutach zatrzymaliśmy się nad brzegiem rzeki. Chłopak otworzył mi drzwi, a gdy wysiadałam zobaczyłam całkiem ładny widok. Stoliki ustawione w równych rządkach tuż przy poręczy, która odgradzała przechodniów od wody. Na drogim brzegu rzeki można było zobaczyć wierzę Eiffla, która mimo bycia oklepaną atrakcją, prezentowała się świetnie z naszej perspektywy.

- Idziemy? - zapytał chłopak, układając dłoń w dole moich pleców.

- Muszę przyznać, że wybrałeś naprawdę ładne miejsce -powiedziałam, zyskując w odpowiedzi zadowolony uśmiech chłopaka.

Usiedliśmy przy stoliku, który stał najbliżej rzeki. Aron zamówił dla nas dwie kawy, po czym tak jak miał w zwyczaju zaczął przyglądać się uważnie wszystkim mijającym nas ludziom.

- Skąd tak dobrze znasz francuski? - zapytałam, opierając brodę na dłoniach.

- Mój ojciec był Francuzem i postanowił, że jego syn też musiał go umieć, dlatego często mówił do mnie po francusku kiedy byłem mały. Od początku szło mi z nim całkiem dobrze, a kiedy Izabell się o tym dowiedziała, stwierdziła, że skoro zacząłem się uczyć to powinienem skończyć, więc znalazła mi kilku nauczycieli - odpowiedział, wzruszając ramionami.

- Twój ojciec był Francuzem? - powtórzyłam, nawet nie próbując ukryć zaskoczenia.

- Tak, urodził się tutaj. Kiedy skończył dwadzieścia lat wyjechał na studia i niedługo później poznał moją matkę, ale często tu wracał. Francja to miejsce, w którym czuł się jak w domu, a przynajmniej tak mówił- po tych słowach, z zniecierpliwieniem odgarnął kilka kosmyków, które opadły mu na czoło.

- Czyli według tego co mówisz powinieneś mieć we Francji jakąś rodzinę - stwierdziłam.

- Tak, ale nie przepadają za mną - mruknął.

- Nie chciałbyś ich odwiedzić? Nawet jeśli nie lubią cię za bardzo, w co nie do końca ci wierze, to w końcu twoja rodzina. Nie tęsknisz za nimi? - mruknęła cicho, przyglądając mu się przy tym uważnie.

Tym razem jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi oprócz lekkiego wzruszenia ramionami.

Westchnęłam cicho, odwracając głowę w kierunku rzeki. Płynęło po niej kilka łódek z turystami fotografującym każda możliwą rzecz, którą mijali.

- Nie przywitasz się z ojcem? - usłyszałam za sobą, dobrze znany mi głos.

Odwróciłam się ze zdziwieniem, a mój wzrok spoczął na dobrze znanym mi, starszym mężczyźnie. Szybko wstałam i rzuciłam się w jego ramiona, mocno się do niego przytulając.

- Stęskniłam się za tobą - wyszeptałam w jego szyje, uśmiechając się przy tym szeroko.

- Ja za tobą też kochanie - odparł, delikatnie gładząc moje plecy.

Po kilku minutach odsunęłam się od niego, dzięki czemu mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Wyglądał tak jak zawsze. Brązowe oczy, które wpatrywały się we mnie z czułością jak zwykle wydawały się zmęczone, przez liczne nieprzespane noce. Tego samego koloru włosy starannie zaczesane do tyłu oraz równo obcięta, krótka broda. Ubrany był w ciemne spodnie oraz błękitna koszule. Elegancko, ale nie za oficjalnie, tak lubił najbardziej.

Po chwili Aron także do niego podszedł i podał mu rękę, którą mężczyzna bez wachania uścisnął.

- Dzień dobry, proszę pana - powiedział.

- Aron, dawno cię nie widziałem chłopcze - oznajmił, patrząc na niego z zadowoleniem.

Słysząc to zmarszczyłam lekko brwi. Wiedziałam, że Aron był jego pracownikiem, jednak nie spodziewałam się, że znali się osobiście. Nathan kiedyś zdradził mi, że mieli całkiem sporo pracowników i nie zawsze byli w stanie spotykać się z nimi osobiście.

- No więc słucham - powiedział, zajmując jedno z wolnych miejsc przy naszym stoliku. - Co ominęło mnie przez te ostatnie dwa tygodnie nawet nie próbuj się wymigiwać. Dobrze wiem, że Nathan kręcił coś ostatnio - dodał, gdy zobaczył moje zdziwione spojrzenie.

- Nic wielkiego... tylko zmieniłam szkołę, standard - odpowiedziałam, uśmiechając się bezradnie.

Ojciec popatrzył na mnie wyraźnie zdenerwowany, jadnak postanowił tego nie komentować.

- Znowu?- westchnął zrezygnowany.

- Wiesz, że to nie było specjalnie - próbowałam się jakoś wytłumaczyć.

On tylko popatrzył na mnie z powątpieniem, więc zamilkłam.

- Muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś gorszego. Oczywiście to nie zmieni faktu, że popieram twoje zachowanie. Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie można tak często zmieniać szkoły? - zapytał.

- Przecież ja nie robię tego specjalnie... - jęknęłam.

- Powiedzmy, że wierzę. To teraz mi opowiedz o tej nowej szkole - powiedział, przyjmując wygodniejszą pozycję na krześle.

Więc zaczęłam mu opowiadać o szkole, nowych znajomych i pozostałych rzeczach, które wydarzyły się w ostatnim czasie. Co jakiś czas, spoglądałam na Arona, który w zamyśleniu się we mnie wpatrywał, co postanowiłam zostawić bez komentarza.

- Dobrze, a teraz idź zamówić swojemu staruszkowi jakąś kawę - powiedział.

- Ale ja nie potrafię, ci ludzie boją się rozmawiać w innym języku niż francuskim - oznajmiłam z przerażeniem.

- Przecież na pewno ktoś mówi po angielsku - odpowiedział, przewracając oczami.

Wstałam i poszłam w kierunku jednej z kawiarenek, zostawiając ojca z Aronem.

~~~~~~~~Aron~~~~~~~~

Zobaczyłem, że dziewczyna wstaje i odchodzi od stolika. Nie włączałem się do rozmowy, ani nie zwracałem uwagi na to czego dotyczyła, więc byłem trochę zdziwiony.

Wstałem z zamiarem pójścia za nią ale zostałem powstrzymany przez rękę jej ojca, która zacisnęła się delikatnie na moim przedramieniu.

- Spokojnie da radę - zaśmiał się cicho.

Usiadłem z powrotem na swoim miejscu, próbując jakiś zdusić rosnący niepokój.

- A więc chciałem się zapytać co jest między tobą a Sam. Nath mówił, że ostatnio oboje trochę dziwnie się zachowujecie - powiedział, a ja patrzyłem na niego z nieukrywanym zdziwieniem.

-Nie bardzo rozumiem- mruknąłem po jakimś czasie.

- Aron wiesz, że znałem twojego ojca bardzo długo - westchnął, na co lekko skinąłem głową . - Widziałem jak patrzył na twoją matkę. Biedak świata za nią nie widział... przynajmniej póki nie mieli ciebie. Ale muszę ci powiedzieć, że patrzył na ni tak jak ty teraz na moją córkę - oznajmił ze spokojem.

Patrzyłem na niego z coraz większym zdziwieniem. Wiedziałem, że kiedyś przyjaźnił się z moim ojcem, jednak nie wspominał go byt często, a j nie pytałem bo wiedziałem, że i tak nie otrzymałbym satysfakcjonującej odpowiedzi.

- Chodzi mi o to, że nie chcę, żeby ktoś zrobił jej krzywdę - oznajmił już bardziej formalnym tonem.

- Ja nigdy bym... - zacząłem, jednak od razu uciszył mnie gestem ręki.

- Wiem, ale nie chodzi mi o to. Musisz uważać na nią. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy w jakim jest niebezpieczeństwie. Wiesz chyba co stało się Nathanielowi - mruknął.

W odpowiedzi pokiwałem twierdząco głową.

W tym momencie dziewczyna wyszła z jednej z kawiarenek, niosąc filiżankę kawy. Wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie, a gdy zobaczyła, że na nią patrzę, pomachała do mnie wolną ręką.

-Spokojnie, ze mną nic jej nie grozi- powiedziałem, patrząc mu w oczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze 😍
Jesteście wspaniali 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro