38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jechaliśmy w ciszy w kierunku domu, w którym wczoraj znalazłam chłopaka. Aron był w trochę lepszym humorze niż kiedy wchodził zdenerwowany do łazienki, co naprawdę było pocieszające.

Po tym jak obiecał mi, że nie będzie próbował rozwalić samochodu Alec'a, pozwoliłam mu usiąść za kierownicą.

- Kim jest Emily? - zapytałam po namyśle.

- Jest siostrą Chris'a - odparł.- Tego chłopaka, który zamontował alarm na nasz... twoim domu - dodał, widząc moje pytające spojrzenie.

Albo mi się wydawało albo on chciał powiedzieć naszym domu.

- Jedziesz ze mną dzisiaj po Nath'a? - zapytał.

A teraz zmienia temat.

- Oczywiście - odparłam z nie ukrywanym entuzjazmem. - A kiedy przyjedzie?

- Wieczorem - odparł chłopak, uśmiechając się krzywo.

- Czyli jutro na obiad do Clary weźmiemy jeszcze Nath'a - zaczęłam głośno myśleć. - Mam nadzieję, że nie będzie im to przeszkadzało. Ty idziesz, prawda?

- Tsa... - mruknął, podjeżdżając pod dom, obok którego stało jego BMW.

Oboje wysiedliśmy z samochodu. Aron wyciągnął z bagażnika małą sportową torbę, którą wrzucił na tylne siedzenia w swoim aucie.

- Jedziesz gdzieś? - zapytałam.

- Na siłownie - odparł wzruszając ramionami.

- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli pójdę dzisiaj na mecz? - kolejne pytanie samo opuściło moje usta.

Chłopak popatrzył na mnie z wyraźną irytacją. Westchnął głośno, przecierając dłońmi twarz.

- Tylko uważaj na siebie - mruknął ze zrezygnowaniem.

W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym wsiadłam do samochodu.

Właściwie to gdzie ja mam jechać? Sama nie wiem czy Alec jest w domu, u Ethan'a czy może na boisku...

Wybrałam numer chłopaka i przystawiłam telefon do ucha.

- Cześć Sam! - usłyszałam roześmiany głos Rush'a.

- Cześć, powiesz mi gdzie Alec - zaśmiałam się.

- Teraz mnie szuka bo wziąłem mu telefon - oznajmił. - Cholera... on tu idzie! - wrzasnął po chwili.

- Rush z kim ty kurwa znowu rozmawiasz? - usłyszałam w tle głos Alec'a.

- Masz to do ciebie - wrzasnął Rush.

- Alec? - zapytałam, powstrzymując się od śmiechu.

- Tak - wysapał.

- Zmęczony? - zaśmiałam się.

- Nawet nie pytaj - jęknął.

- Gdzie jesteś, bo chciałabym oddać ci twój samochód - wyjaśniłam. -I uprzedzając twoje pytanie. Jest cały, nie ma nawet jednego zadrapania.

- U Ethan'a - wysapał. - Pogadamy jak przyjedziesz, bo teraz muszę zabić Rush'a - krzyknął, rozłączając się.

Szybko wybrałam numer Nath'a i włączyłam tryb głośnomówiący. Usłyszałam sygnał połączenia, gdy włączyłam się do ruchu.

- Hej kocie - mruknął, zachrypniętym głosem.

- Już nie mogę soę doczekać! - pisnęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.

W odpowiedzi usłyszałam szczery śmiech chłopaka.

- Też się cieszę - mruknął.

- Nie mogę w to uwierzyć, że nareszcie cię zobaczę, przytulę i w ogóle będę mogła normalnie z tobą porozmawiać...

- Przecież rozmawiasz ze mną normalnie - oburzył się.

-Nath NORMALNIE znaczy bez telefonu, laptopa czy innych rzeczy. Stoisz i po prostu najzwyczajniej w świecie rozmawiasz - wyjaśniłam.

W odpowiedz Nath mrukną coś niezrozumiale, dlatego postanowiłam to zignorować.

-W niedziele idziemy na obiad do Clary - poinformowałam go.

- Czemu? - jęknął. - Myślałem, że pozwolisz mi spać cały dzień...

- Nie. Pójdziesz razem ze mną, Aronem i Alec'iem - oświadczyłam twardo.

- Czyli ten twój biedny chłopak ma na imię Alec? Ładne imię - stwierdził. - Tylko dlaczego aż tyle osób i po co jestem ci tam potrzebny?

- Dlatego, że mama Clary chciała poznać mojego chłopaka, ale myślała, że jest nim Aron... - zaczęłam mu tłumaczyć.

- Ciekawe dlaczego? - zaśmiał się.

- Ugh... zamknij się - fuknęłam. - Dlatego Aron też idzie. Alec jako mój chłopak, a ty to ty. Zawsze chcieli cię poznać, chociaż nie wiem czemu chcą marnować swój cenny czas na rozmawianie z tobą.

- Wydaje mi się czy mnie obrażasz? - zapytał. - Bo jeśli tak, to oświadczam, że nie przyjadę, odwołam lot i...

- Okay, nic nie mówiłam - powiedziałam szybko.

Nath w odpowiedzi zaczął się głośno śmiać, ciesząc się swoją "wygraną", jak to ujął.

Pożegnałam się z nim szybko, gdy zobaczyłam w końcu dom Ethan'a. Ulżyło mi ponieważ nie byłam pewna, czy uda mi się tu trafić.

Zaparkowałam w tym samym miejscu, w którym Alec zostawił go wczoraj. Upewniłam się, że jest zamknięty i ruszyłam w kierunku drzwi.

Stanęłam pod drzwiami, z zamiarem naciśnięcia dzwonka ale zrezygnowałam, dlatego że usłyszałam krzyki z ogrodu. A po drógi bałam się trochę, że jeśli Ethan jest w środku i mi otworzy to Rocky "przywita mnie" tak jak Alec'a wczoraj.

Obeszłam dom i trafiłam do dużego ogrodu z basenem, przy którym wszyscy się zgromadzili. Charlie i Ethan chyba próbowali utopić Rush'a. James właśnie wskoczył do wody z przerażoną Rose na rękach, a Alec siedział na trawie, zabijając chłopaków spojrzeniem.

Siedział do mnie tyłem, więc podeszłam do niego, starając się zrobić to najciszej jak się da.

- Słyszę cię - powiedział, nawet nie odwracając się w moim kierunku.

Westchnęłam cicho, siadając obok niego.

- Dlaczego tu siedzisz? - zapytałam, szturchając go ramieniem.

- Bo nie rozmawiam z tymi debilami - oznajmił.

- Co zrobili?

- Rush zadzwonił do mojej babci i zapytał się jej czy chce wystąpić razem ze mną w nowej reklamie Play Boy'a - westchnął, zakrywając twarz rękoma. - Ona nie da mi żyć - jęknął.

- Przecież to babcia, chyba nie zrobi ci nic, zadzwoń i wytłumacz jej o co chodziło - zaproponowałam.

- Nie odbiera - mruknął. - Jeszcze założyli mi konto na jakimś portalu randkowym i co chwila dzwonią do mnie jakieś napalone staruszki...

Popatrzyłam na niego, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuje za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem 😻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro