43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam obok Arona w samochodzie i starałam nie pokazywać swojego zdenerwowania. Chłopak spojrzał na mnie kątem oka, po czym położył dłoń na moim udzie, kreśląc kciukiem małe kółka.

- Będzie dobrze - powiedział, uśmiechając się.

Pokiwałam lekko głową, przygryzając wargę. Nie wiedziałam jak rodzice Clary zareagują na chłopaków. Miałam przyjść z jednym, a przyprowadzę trójkę w tym dwóch gejów...

Z tego co wiem oboje nie mają nic przeciwko homoseksualistom, ale łatwo tak powiedzieć, kiedy nigdy nie miało się styczności z taką osobą.

- Mam nadzieję - mruknęłam.

- Spokojnie, nas nie da się nie lubić - stwierdził Nath, który musiał słyszeć moją odpowiedź. - A poza tym nie wiem czym ty się denerwujesz. Jedyną osobą, która powinna być zestresowana to Aron, ale on wyraźnie nie zdaje sobie z niczego sprawy - stwierdził po chwili, spoglądając na chłopaka.

- Ja? - zdziwił się. - Ciekawe czemu?

- Z tego co wiem chcesz być jej chłopakiem jeśli już nie jesteś i właśnie jedziesz poznać jej rodzinę. Jej ciotka jest okay ale z tego co wiem ojciec Clary jest bardzo nadopiekuńczy, nawet w stosunku do Sam - stwierdził rzeczowo.

Aron zmarszczył brwi, analizując wszystko co właśnie usłyszał. Ręka, którą trzymał na mojej nodze, zacisnęła się lekko a on zrobił się blady.

- Jest aż tak źle? - zapytał niepewnie na mnie spoglądając.

- Um... trochę - odpowiedziałam, uśmiechając się pokrzepiająco.

Pamiętam, że kiedy byłam młodsza i w końcu odkryłam, że chłopcy nie są tacy źli zaprzyjaźniłam się z chłopakiem z dzielnicy Clary. Miał na imię Jake. Bawiliśmy się często i pewnego pamiętnego dnia zaprosiłam go na podwieczorek. Wujek nie był zadowolony faktem, że przyjaźnie się z chłopcem. Twierdził, że jeszcze jestem za mała na takie znajomości i kazał mi iść do mojego pokoju, a sam wziął Jake'a na "męską rozmowę". Od tamtej pory chłopak unikał mnie, nie chcąc wyjawić powodu.

- Ale wiesz... ojciec Sam cię lubi, więc nawet jeśli nie przypadniesz do gustu Will'owi to nie będzie tak źle - dodał, klepiąc go po ramieniu.

Aron przygryzł wargę, po czym skręcił w ulicę, na której mieszkała Clary. Zaparkował pod wskazanym przeze mnie domem i wysiadł żeby otworzyć mi drzwi.

- Będzie dobrze - powtórzyłam mu słowa, które wcześniej sam skierował do mnie.

Chłopak jednak nie wydawał się przekonany moimi słowami i nerwowo wpatrywał się w drzwi. Pierwszy raz widziałam go zestresowanego.

Zaśmiałam się cicho, przyciągając jego twarz do siebie. Złączyłam nasze ust, a on momentalnie przyciągną mnie do siebie, rozluźniając się. Tak jak myślałam pomogło.

- Lepiej się od siebie odsuńcie - szepną Nath.

Aron niechętnie się ode mnie odsunął, posyłając chłopakowi zdenerwowane spojrzenie. Tamten w odpowiedzi kiwnął głową w stronę domu. Oboje odwróciliśmy się, żeby spojrzeć w tamtym kierunku.

W drzwiach stał wujek i patrzył na Arona spod przymrużonych powiek. Chłopak od razu się spiął, kiedy tylko go zobaczył.

- Chole...

- Przy nim lepiej nie przeklinaj - szepnęłam.

Ruszyłam w kierunku drzwi, ciągnąc za sobą zdenerwowanego Arona. Nath szedł za nami razem z Alec'iem. Trzymali się za małe palce co było naprawdę urocze.

- Cześć - powiedziałam, przytulając się do mężczyzny.

- Dawno cię nie widziałem, mogłabyś nas częściej odwiedzać - zaśmiał się, również mnie przytulając.

Może nie będzie tak źle? Spodziewałam się, że będzie zły, a on nawet nie skomentował tego co zobaczył.

- To jest Aron, mój chłopak - oznajmiłam, wskazując go.

Kiedy wypowiedziałam ostatnie słowo poczułam przyjemne mrowienie w brzuchu. Nie chodzimy ze sobą ale zawsze uśmiecham się, myśląc o Aronie jako o moim chłopaku.

- Zauważyłem - mruknął już mniej radośnie, mierząc go spojrzeniem

- Dzień dobry, proszę pana - powiedział Aron, uśmiechając się do niego.

- Zobaczymy czy dobry - odparł chłodno.

- William uspokój się - zganiła do żona, która wyłoniła się zza jego pleców. - A teraz wszyscy wejdźcie do środka, Clary już na was czeka.

Weszliśmy za nią do środka. Zaprowadziła nas do salonu, w którym stał pięknie zastawiony stół.

Usiadłam obok Clary, a Aron zajął miejsce koło mnie. Na przeciwko mnie siedział Nath, który aktualnie, szeptał coś do Alec'a.

- Lepiej będzie jak przedstawisz ich wszystkich po kolei - szepnęła dziewczyna, spoglądając na ojca, który uparcie wpatrywał się w Arona.

Popatrzyłam na nią zrozpaczona, po czym westchnęłam cicho.

- Więc... - zaczęłam niepewnie. - To jest Aron, mój chłopak. Nathan'a chyba nie muszę przedstawiać. A Alec to... - zacięłam się.

Co ja mam powiedzieć? Nie ustaliliśmy czy mam im powiedzieć, że oni są razem. Chociaż tak właściwie, to sama nie wiem czy już są parą.

- Mój chłopak - dokończył za mnie Nath.

Podejrzewam, że on był najbardziej rozluźnioną osobą w pomieszczeniu. Kiwał się na krześle, trzymając jedną rękę na oparciu krzesła Alec'a, delikatni jeżdżąc kciukiem po jego ramieniu.

Wszyscy wpatrywali się w niego ze zdziwieniem. Sama byłam zdziwiona, kiedy się o tym dowiedziałam, dlatego nie dziwi mnie ich reakcja.

- Naprawdę cieszymy się bardzo, że możemy was poznać - powiedziała w końcu ciocia. - Prawda? - zapytała, spoglądając groźnie na męża.

- Tak - burknął, ciągle patrząc na Arona.

Kobieta popatrzyła na niego, wyraźnie zirytowana jego zachowaniem. Wyszła i po chwili wróciła z pysznie pachnącą lasange. Postawiła ją na środku stołu, po czym zaczęła nakładać każdemu jego porcję.

- Jest naprawdę przepyszna - powiedział Aron.

- Dziękuje - odparła kobieta.

Kolejne minuty kiedy jedliśmy mijały w ciszy.

Siedziałam sobie, spokojnie jedząc gdy nagle poczułam, że Aron kładzie rękę na mojej nodze. Popatrzyłam na niego, ze zdziwieniem. Chłopak posłał mi nieśmiały uśmiech.

- Więc Aron, czym się zajmujesz? - zapytał wujek.

- Pracuję u ojca Sam, jestem jej całodobowym opiekunem - wyjaśnił szybko.

Sięgnęłam ręką pod stół, uważając żeby nikt nie zobaczył, że to robię. Położyłam swoją rękę na jego dłoni i zobaczyłam, że lekko drgnęły mu kąciki ust.

- Ile masz lat?

- Dwadzieścia jeden.

- Byłeś kiedykolwiek karany?

- Serio wujku? - prychnęłam. - Jeśli będziesz się tak zachowywać to zaraz nas tu nie będzie. Nie masz prawa go tak przesłuchiwać, przecież niczego ci nie zrobił. Mógłbyś spróbować go polubić.

Mężczyzna popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

- Ja się o ciebie po prostu martwię - odparł, jakby to było oczywiste.

- Byłabym wdzięczna gdybyś w końcu potrafił szanować moje decyzje. Jeżeli jest moim chłopakiem to znaczy, że zależy mi na nim i przyszłam tu bo miałam nadzieję, że zaakceptujecie mój wybór. Ale ty zachowujesz się jakbym była małą dziewczynką, która nie może sama decydować o sobie - wysyczałam, po czym odsunęłam krzesło do tyłu i wymaszerowałam z pokoju.

Wyszłam na zewnątrz i szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu. Oparłam się o maskę, krzyżując ręce na piersi. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać, żeby się uspokoić.

Po chwili poczułam, że ktoś mnie do siebie przyciąga. Rozpoznałam zapach perfum Arona, dlatego wtuliłam się w niego, nie otwierając oczu.

- Wszystko dobrze? - zapytał, uspokajająco jeżdżąc rękami po moich plecach.

- Oczywiście - fuknęłam.

- Czyżbyś bała się usłyszeć odpowiedzi na tamto pytanie? - mruknął.

Odsunęłam się od niego, posyłając mu zdenerwowane spojrzenie.

- Jesteś idiotą - stwierdziłam. - Moim idiotą - dodałam z lekkim uśmiechem, widząc, że otwiera usta.

- Chodź, obiad się jeszcze nie skończył - powiedział.

- Przekonaj mnie - zaśmiałam się.

- No wiesz będę tam ja...

- Okay, to mi wystarczy - stwierdziłam, przyciągając go do siebie, następnie namiętnie całując.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuje za 400k wyświetleń 😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro