Porażka czy Zwycięstwo?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogę zatrzymać nogi, która wybija rytm w tempie mojego przyspieszonego tętna. Przygryzam wargę, aby tylko powstrzymać się od przygryzania paznokci, które są tak krótkie, aż boli. Nie tylko palce mnie bolą, ale i głowa oraz serce.

Stres związany z nagłym spotkaniem z Kevinem wywołał migrenę. Przymykam oczy od jasnego światła żarówek i modlę się, aby Ketonal zaczął działać i nie tylko zniwelował ból głowy, ale i niepokój związany z nagłą potrzebą rozmowy o czymś poważnym.

O co chodzi Kevinowi?

Wciąż czuję w przełyku kilka tabletek połkniętych chwilę wcześniej.

Przyszłam niemal spóźniona, ale jego wciąż nie było.

Nigdy się nie spóźnił. Tak samo, jak ja.

Ale to ja zawsze przychodzę przed nim, zawsze czynię wszystko pierwsza. Podejmuję decyzję i łapię byka za rogi. Całuję pierwsza, zapraszam do tańca pierwsza, pytam o randki pierwsza. Pierwsza. Pierwsza. Pierwsza!

Matka powtarza, że mam to po ojcu. Tak samo, jak on lubię mieć nad wszystkim kontrolę. Panować nad sytuacją i nigdy nie być zaskoczoną. Nigdy nie zostać zranioną.

A jednak czuję, że nadszedł ten dzień. Dzień, kiedy to mężczyzna po raz kolejny złamie mi serce. Historia lubi się powtarzać?

Nie! Nie pozwolę na to! Krzyczę w myślach, zaciskając palce na saszetce cukru.

Zrobię to pierwsza. Wyrzucę go ze swojego życia, jak podziurawione skarpetki, nim on uczyni to ze mną.

Zadzwonił podminowany i poprosił o spotkanie. Godzina dziewiętnasta. Starbucks obok stacji.

Lubimy tam przebywać, aby w duchu rywalizacji zgadywać, skąd przyjedzie kolejny autobus, albo rzucamy papierkami do kosza. Wygrany stawia kawę albo mrożoną herbatę.

Uwielbiam wygrywać, ale także kochałam jego uśmiech, kiedy cieszy się z mojego zwycięstwa, zamiast płakać nad porażką.

Kto tego wieczoru ma płakać po porażce? Kto zerwie z kim?

Jestem pewna, że chce to uczynić. Czuję to w kościach. Ta pewność promieniuje w moim ciele niczym złość, po ostatniej awanturze, która przelała czarę goryczy i podjął decyzję.

Widzę go. Wszedł do środka. Włosy ma w nieładzie, kilkudniowy zarost i wymięta biała koszula. Rozgląda się po lokalu, mimo iż wie, gdzie siedzę. To samo miejsce od trzech lat.

Kiedy jego oczy spotykają moje, po moim ciele rozlewa się niepokój. Ma cienie pod oczami, a w świetle żarówek jego cera wygląda szaro.

Zrobiło mi się niedobrze. Nie ze względu na migrenę, która wciąż trzyma moją głowę w żelaznym uścisku, ale ze strachu. Co, jeśli nie chodzi o zerwanie, a o coś bardziej poważnego, wręcz śmiertelnego? Co, jeśli jest chory?

– Hej!

Podchodzi do stolika. Dłonie ma kieszeniach spodni od garnituru. Jest skulony i stawia niepewne kroki.

Garnitur? Biała koszula? Coś się stało? Ktoś umarł? Myśli płyną wartkim strumieniem w mojej głowie. Jedna za drugą. Nieustannie. Nie dają mi czasu na złapanie ich w dłonie i przyjrzenie się im albo wbicie zębów w ich istnienie, aby poczuć smak goryczy bądź...

Kevin w połowie drogi niemal przewraca się o własnej nogi.

– Kevin!

Zrywam się z miejsca z myślą o jego nieuleczalnej chorobie, jako o poważnej rozmowie. O tym, że mogę go stracić, choć kilka minut wcześniej myślałam, żeby go rzucić, aby tylko nie zostać rzuconą.

– Nic mi nie jest.

Podchodzi do stolika i siada naprzeciwko mnie.

Pluję sobie w brodę. Jak mogłam pomyśleć o zostawieniu go? Jak mogłam myśleć o zakończeniu związku pełnego w satysfakcjonującą rywalizację i ciepło oraz miłość.

Kevin jest moim uzupełnieniem. Yang do mojego yin.

– Co się stało? – Nie odpowiedział. – Kevin?

– Nic, nic – szepnął, co mnie w ogóle nie przekonuje. Nie chce mi spojrzeć w oczy. Obawia się mojej reakcji na prawdę? – Musimy porozmawiać.

Wstaliśmy i usiedliśmy do stolika, aby dłużej nie wzbudzać sensacji.

– O czym?

– O tym... jak się czuję. Jak... – Wzdycha i przeciera zmęczoną twarz. – Nie spodziewałem się, że tak ciężko przyjdzie mi to powiedzieć. Ja... ja...

– Skoro nie potrafisz, to ja powiem. – W jego oczach widzę ulgę, ale i zaskoczenie. – Umieram. – Strach przyćmiewa wszelkie inne uczucia widoczne na jego twarzy. – Nie możesz umrzeć przede mną – wyrywa się z moich ust, nim się powstrzymuję.

Ból w jego oczach jest niemal namacalny. Czuję go na opuszkach palców stykających się z jego dłonią, na skórze klatki piersiowej, pod którą żałośnie kołacze się moje serce.

– Ale... – Urywa, przyglądając się mi wnikliwiej. – Co ci jest?

– Nie zniosę tego – bąkam żałośnie i odwracam się do niego tyłem. – Nie zostawisz mnie. Muszę z tobą zerwać.

Ekspedientka nawołuje mój numerek zamówienia.

– To dla nas.

– Pójdę po to. Zaraz porozmawiamy. – Wstaje i kieruje się do lady, gdzie czeka taca z dwoma filiżankami kawy.

To jest moja szansa. Powiedziałam, co mam do powiedzenia. Mogę uciec. Zrywam się na równe nogi, łapię torebkę i ruszam ku wyjściu.

– Co ty wyprawiasz?

Słyszę jego zaskoczony głos, ale się nie zatrzymuję. Dogania mnie dopiero po drugiej stronie ulicy, niemal wpadając pod autobus.

– Co ty wyprawiasz?

– Ja? Mogę...

Robi krok ku mnie i źle stawia stopę. Jego noga wygina się pod dziwnym kątem, pada na kolana. Podbiegam do niego i pochylam się nad nim. Kevin przeklina pod nosem, opierając kolano o zimne płyty chodnika.

– Ja pierdolę! Kevin! Wszystko w porządku?

On w odpowiedzi wyjmuje małe granatowe pudełeczko.

– Co...?

– Czy ty Love Trouble wyjdziesz za mnie?

Przez kilka chwil czekam na kontynuację. Na wytłumaczenie żartu. Na wszystko, ale nie na wyznanie miłości.

– Kocham cię i nigdy cię nie zostawię, więc pozwól mi być twoim...

– Oczywiście! – Rzucam się mu w ramiona, nim kończy zdanie. Całuję go namiętnie, czując gorzki smak na języku. – Smakujesz wódką.

– Dodałem sobie odwagi.

Nasze życie miało smakować szampanem i truskawkami, miłością i pasją, rywalizacją i słodkim zwycięstwem.

Jednak historia nie zatoczyła koła i nie złamano mi serca, a ubrano w skrzydła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro