Rozdział III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


* Wlatuję kolejny rozdział soory za spóźnienie ale byłem chory i miałem różne badania musiałem bawić się z antybiotykami i miałem w chuj lekcji, miałem zaległe z całego tygodnia chciałem to już dawno wrzucić bo cały ten rozdział miałem już dawno temu lecz jak pisałem byłem chory i nie miałem czasu pozdrawiam tych co dotrwali do tego rozdziału i nowych którzy przybędą też pozdrawiam. Nie zwracajcie uwagi na błędy, ale staram się ich nie popełniać jak jakiś idiota ortograficzny... Ale mowa ale ja jestem jebanym poetą ale nie owijając w bawełnę ZACZYNAJMY, i tak nikt tego nie przeczyta o i 100 słów za samo wprowadzenie xD



*


Następnego dnia Thomas, o bardzo młodej godzinie podniósł się z łóżka był przybity bo nie wiedział co, co stało się z jego ojcem spodziewał się najgorszego walczył z tą myślą ale ona nie dawała mu za wygrane, gdy już się pozbierał poszedł do swojego "Mistrza" i przeprowadził swoją codzienną rozgrzewkę po paru minutach doszedł do niego jego przyjaciel Peter który z kaprysem zaczął trening.

- Co ty, taki smętny Thomas ciesz się, że dotarłeś tak wysoko nikt by się po nas tego nie spodziewał byliśmy tacy cisi a teraz wszyscy będą się nas bać popatrz ci wszyscy którzy tu są cieszą się z tego a ty jedyny taki smutny.- rzekł Peter

- Moi rodzice nie żyją w sumie twoi też nie, nie przeżywasz jakoś tego?- rzekł ze smutkiem Thomas.

-Moi rodzice mieli mnie gdzieś wyrzucali mnie z domu aby urządzać sobie imprezy z jakimś kolegą z pracy musiałem przychodzić do ciebie a tu jakoś się dobrze czuję nie chcę żyć na planecie Hutta jak szczur ktoś kto nie jest dla nikogo ważny gdyby nie to wszyscy bylibyśmy sprzątaczami w jego willi i mylibyśmy u niego podłgoi twój ojciec, sam ci kazał uciekać wiedział, że masz ze mną lecieć na Mandalorę był by dumny z ciebie gdyby żył uwierz mi.- rzekł Peter

-Myślisz, dzięki chociaż ty mnie wspierasz na duchu.

Po treningu natkneli się na Akademicznych bandytów którzy byli uzbrojeni bo zęby bo głównie handlowali ludzkim towarem takim jak Twielk'owie, mieli za to dużo kredytów.

-Czego się tu plączecie to nasz teren spadać z tąd bo przetrzepiemy wam skórę.- rzekł herszt bandytów

-Już stąd spadamy spokojnie

- Dawajcie wszystkie kredyty albo nie będzie zabawnie.

Peter i Thomas stali przed wyborem mogli pozbyć się kredytów albo walczyć o swoje. Peter ostrożnie z kieszeni wyją blaster pod pretekstem wyciągnięcia kredytów gdy go wyjął i wycelował w Herszta Thomas wyciągnął karabin maszynowy i wycelował w herszta.

-Widzę, że pokazaliścię pazurki panowie zobaczymy kto będzie lepszy.- rzekł Herszt

Nagle zaczeły się strzały Thomas rzucił 3 granaty jeden po drugim ciała kilku z bandytów rozczłonkowały się Peter rozpoczął strzały seria trafiła w herszta który, ledwo się podniósł reszta bandytów zgineła od strzałów Thomasa. Herszt podniósł się i rzucił się prosto na Peatera on wyjął nóż i gdy herszt był w odpowiedniej odległości wbił mu go w serce i popatrzył mu w oczy a herszt wypowiedział ostanie słowo.

-Przeklinam... was... Po czym upadł na ziemię w bez ruchu

Thomas i Peter byli już po ciemnej stronie mocy ich ubrania były z krwi a ich "Mistrz" był z nich dumny.

-Chłopcy jestem z was dumny nikt od kilku miesięcy nie mógł zniszczyć tych bandytów, byli za dobrzy a wam udało się za pierwszym razem, jak to zrobilście.- rzekł "Mistrz"

-Mamy, to wrodzone panie.

-Zakończyliście już trzy etapy do końca został wam I jutro wydam wam waszę zadanie teraz idzcie do domu i odpocznijcie.

W pokojach Thomas i Peter fascynowali się swoim wyczynem byli dumni z tego co zrobili wiedzieli, że teraz zostało im najtrudniejsze zadanie muszą zniszczyć inną grupę uczniów w pojedynku na blastery.


*Koniec następny rozdział będzie jutro xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro