CZĘŚĆ PIERWSZA: ROZDZIAŁ 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CHARLOTTE

Cała ta lista marzeń i celów skłoniła mnie do podjęcia jeszcze jednej bardzo impulsywnej decyzji. Było to na tyle szalone, że uwzględniłam w tych planach drugą osobę, nie będąc pewna, czy ten pomysł mu się spodoba. Chociaż czy nie chodziło o to, żeby zobaczyć wszystko i wszędzie?

Wstałam rano na nasz poranny bieg, nie wiedząc, czy wrócił na noc do domu. Mieszkanie z nim było dziwaczne. Ilość czasu, którą razem spędzaliśmy zarazem była zależna od nas, a zarazem ilość przypadkowego wpadania na siebie była nie do przewidzenia.

Gdy zeszłam na dół zobaczyłam pijącego go swoje poranne smoothy. Stał oparty tyłkiem o blat.

– Jak tam wczorajsza kolacja?

– Bawiliśmy się wspaniale bez humorzastego ciebie – powiedziałam z przekąsem.

Uśmiechnął się od ucha do ucha.

– Chcesz spróbować?

Pokręciłam przecząco głową. Mocniej złapałam kartki, które trzymała w dłoniach. Tak, miałam nadzieję, że tu będzie, ale nagle straciłam pewność czy to był dobry pomysł. Nie chciałam słuchać jego wykładu o samodzielności i robieniu rzeczy dla siebie.

– Co tam masz? – wskazał palcem na moje dłonie. – Jakiś list z moimi wadami, aby powiedzieć mi, co muszę zmienić przed pierwszą randką? – droczył się, bawiąc samego siebie. – Bo moje wady nie podlegają negocjacji i zmianą. Lubię swoje...

– Wielkie ego? – przerwałam mu.

Na jego ustach pojawił się szerszy uśmiech.

Wyrwał mi z dłoni kartki, po czym wskoczył na kuchenny blat.

– No to mnie zaskoczyłaś... – Uniósł wzrok znad kartek i spojrzał na mnie. – Rzym?

Byłam w stanie tylko pokiwać głową.

– Zabierasz mnie na pierwszą randkę do Rzymu? Ależ z ciebie romantyczka!

– Czy mógłbyś mówić ciszej nasi rodzice nas mogą usłyszeć – wyszeptałam.

– Jak już to mój tata i twoja mama. Nie nazywaj ich naszymi rodzicami, bo to brzmi chujowo – skrzywił się.

– Nie możemy im powiedzieć – dodałam, znów szepcząc.

Odłożył bilety na blat i wyciągnął jedną z rąk w moim kierunku, aby przyciągnąć mnie pomiędzy swoje nogi. Nie poszłam w to. Stałam niewzruszona w miejscu, gdy jego palce pieściły moje biodro.

– Ta? Nie możemy? – wypowiedział najbardziej prowokującym tonem jaki u niego słyszałam wraz z głupim uśmieszkiem na twarzy. Kilka z jego palców wsunęło się za gumkę od moich sportowych spodenek.

Zrzuciłam jego rękę.

– Okej, okej. Będę już grzeczny.

Postanowiłam wrócić do tematu.

– To nie ma być nasza pierwsza randka. To propozycja wyjazdu w czasie przerwy z okazji Święta Dziękczynienia.

Matthew rzucił okiem na leżące bilety, ale nie wziął ich z powrotem do ręki.

– Wow czyli planujesz w takim razie, że pierwsza randka pójdzie świetnie i zabierzesz mnie na którąśktóraś z kolei do Europy? – W jego oczach zobaczyłam błysk rozbawienia.

Walnęłam go w ramię.

– No co?

Podniósł tyłek z blatu i stanął naprzeciwko mnie.

Blisko. Bardzo blisko.

Uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

– Nigdy nie byłam we Włoszech.

– A ja nie byłem w Rzymie. – Wyciągnął dłoń w moim kierunku i odgarnąłzagarnął mi kosmyk włosów, który wypadł z mojego koka za ucho. – Mamy już nocleg? Czy mogę coś wybrać?

– Samo kupno tych biletów było dla mnie szaleństwem!

Uśmiechnął się od ucha do ucha. Po czym gwałtownie ode mnie odsunął.

– Witaj, Kathy.

Poczułam jak cała się spinam, gdy wypowiedział imię mojej mamy.

– Późno wczoraj wróciłeś. Nie mogliśmy zasnąć, nie wiedząc czy jesteś w domu – poinformowała go moja mama.

– A to dziwne, bo ojciec nigdy nie sprawdzał czy jestem w łóżku przed północą.

– Teraz jest inaczej, Matthew. – Mama użyła do niego surowego tonu, którego nigdy nie słyszałam w swoim kierunku.

– Zabawa w rodzinę może sprawdziłaby się jakieś dziesięć lat temu. Teraz jest za późno – odgryzł się.

– Mam nadzieję, że nie wpajasz tego światopoglądu w Charlotkę. – Spojrzała na mnie z troską i chyba prośbą o zapewnienie, że te jego filozofie nie są moimi filozofiami.

– Chyba trochę wpajam – odparł bez cienia zawahania i sięgnął po bilety leżące na blacie. – Twoja córka zabiera mnie do Rzymu.

Nic nie odpowiedziała. Rzuciła mi pytające spojrzenie. Nigdy na nic nie wydawałam pieniędzy na swoim koncie. Samochód dostałam od niej, a wszystkie inne wydatki były tak niewielkie, że nigdy o tym nie rozmawiałyśmy.

– Dlaczego zabierasz go do Rzymu, Charlotko?

Bo ty mnie mamo nigdy nie zabrałaś, a ja chcę zobaczyć cały ten wielki świat!

Nie mogłam tego powiedzieć.

– Zapłacę za nocleg. Może taki z widokiem na Koloseum? Co na to powiesz, Charlotte? – Bez powodu prowokował moją mamę.

– Chyba nie będziecie dzielić pokoju – powiedziała z niepokojem w głosie.

– Dzielimy łazienkę, Kathy. Widziała mnie już nawet nago.

Rzuciłam w niego wymownym spojrzeniem, błagając go, żeby się zamknął i przestał.

– A co ze szkołą? Nie moglibyście pojechać gdzieś bliżej? Albo z nami? Może jakieś Los Angeles na początek? – zasugerowała.

– Los Angeles to totalna dziura – dodał.

– Czy ty nie wiesz kiedy się zamknąć? – Nie wytrzymałam.

To wywołało tylko jego uśmiech.

– Hej! – powiedział rozbawiony. – Gdzie Rzym, a gdzie Los Angeles? Byłaś Kathy w Rzymie? Mój ojciec cię już tam zabrał?

Moja mama czuła się niekomfortowo z tą rozmową. Nie wiedziała, jak powinna była się w stosunku niego zachować. Chyba też nie wiedziała, co mi powiedzieć.

– Mamo, to w czasie przerwy listopadowej. Nie opuszczę szkoły. Chciałabym trochę zobaczyć świata – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– To nie tak, że jest moim sponsorem, Kathy.

– Przestań – wysyczałam w kierunku Matthewa. – Dlaczego się tak zachowujesz? To moja mama!

– A dlaczego twoja mama pyta ciebie dlaczego zabierasz mnie do Rzymu tak jakbym sam nie mógł tam siebie, kurwa, zabrać? – Lepiej by było gdyby w ogóle się nie odezwał.

Przewróciłam oczami, bo to była jedyna odpowiedź na jaką było mnie stać.

– Dlaczego twoja mama może podróżować po świecie z moim ojcem, ale ty nie możesz ze mną? – kontynuował swoje prowokacje.

– Bo nie sądzę, że jesteś dobrym towarzystwem dla mojej Charlotki!

No i proszę, moja mama nie wytrzymała. Tego się nie spodziewałam.

– Bo chcę ją wyrwać z tej dziury jaką jest Sacramento? Bo mówię czego chcę, a nie żyje tym, czego chciałby mój ojciec?

To akurat chyba nie była prawda. To znaczy to drugie. Robił to czego ojciec chciał, ale chyba o tym zapomniał.

– Sacramento to jej dom. Zawsze nim będzie – dodała. – A ty w ogóle nie szanujesz tego, co robi dla ciebie twój ojciec.

Matthew prychnął.

– Nie do końca rozumiałem, co was łączy, ale teraz już wiem - oboje lubicie mówić ludziom, co mają robić.

– Matthew! – wrzasnęłam. – Nie wiesz, kiedy się zamknąć i wyjść! Jezu, po co to wszystko?

– Pamiętaj, Kathy, to ojciec mnie na takiego wychował. To on jest takim człowiekiem - zapewnił ją, po czym wyszedł.

Nie byłam pewna, czy był sens bronić go przed mamą.

– Mamo, to nic złego, że zobaczę trochę świata. Matthew jest o wiele lepszym podróżnikiem ode mnie. Dlaczego tak na niego naskoczyłaś? – zapytałam.

Mama ciężko westchnęła.

– Nie byłaś takim zbuntowanym nastolatkiem i boję się, że zatracisz to, co jest naprawdę ważne. Myśleliśmy, że jego przyjazd tutaj go zmienił, ale gdy tylko coś nie idzie po jego myśli on wybucha. Wcale nie jest tak dorosły jak mu się wydaje.

A może wcale nie jest takim dzieckiem jak to im się wydaje?

Oczywiście, że nie powiedziałam tego na głos.

– To dobry chłopak – zapewniłam ją. – Po prostu wierzy w swoje ideały i nie do końca wie, jak przekazywać je ludziom. Tak samo jak ty, mamo.

Mama chyba nie sądziła, że będę go bronić.

– Matthew ma racje. Greg też jest taki wybuchowy i on ma to po nim, ale kocham Grega i poradziliśmy sobie z tym.

nie było mi dane odpowiedzieć. w szczególności, że tym razem to ja byłabym dosyć złośliwa, co do stonowania jego ojca, bo uważałam go za równie wybuchowego, co Matthew. Byłam bardzo ciekawa jego brata, czy też był do nich podobny z charakteru.

Chociaż najbardziej zaskoczyło nas, gdy drzwi od tarasu otworzyły się ponownie i wszedł przez nie Matthew.

– Przepraszam, Kathy, poniosło mnie – powiedział z niespotykaną skruchą w głosie. – Chyba jestem trochę zbyt wybuchowy gdy chodzi o wyrażanie własnego zdania. – Nie zrywał kontaktu wzrokowego z moją mamą, gdy to mówił. – Chciałem powiedzieć, że jako starszy brat zadbam o Charlotte na wyjeździe i nic jej się nie stanie. Możemy puścić całą tęte rozmowę w zapomnienie?

No to nas zaskoczył. Mama nawet nie potrafiła tego ukryć.

Skąd ta zmiana?

Który Matthew to prawdziwy Matthew?

– Chcę dla was wszystkiego, co najlepsze, Matthew – powiedziała tak, jakbyśmy byli rodzeństwem. – Myślałeś, żeby może pójść na terapię dotyczącą gniewu? Lepiej bym się czuła, gdybym wiedziała, że Charlotka nie przebywa z kimś kto ma takie problemy.

Widziałam w jego spojrzeniu jak myśli ‚Jaką, kurwa, terapię gniewu, jak ja w ogóle nie byłem wkurwiony, do cholery?'.

– Chyba po prostu muszę się nauczyć, że ludziom zależy na tym, co najlepsze dla mnie i obie strony muszą się to nauczyć wyrażać. Zapewniam cię, że nie wyrażam się tak też do Charlotte. Inaczej nie zabierałaby mnie do Rzymu.

– Tak – potwierdziłam jednym słowem, znów broniąc go przed mamą.

Mama wyszła w jego stronę z uściskiem, chyba wierząc, że on naprawdę tego potrzebował.

Nie rozumiałam dlaczego wrócił i przeprosił. Nie rozumiałam też dlaczego mama tak łatwo w to uwierzyła. Oczywiście, że to była kłótnia, która powstała totalnie bez powodu i było jej można by uniknąć, gdyby Matthew potrafił się zamknąć i od razu powiedział to, co przy drugim podejściu. Przez chwilę nie byłam pewna czy ten Matthew, którego ja poznałam to prawdziwy Matthew. Zastanowiłam się czy Matthew w ogóle wiedział kim sam jest. Z drugiej strony czy ja wiedziałam? Pozwoliłam mu, żeby okłamał moją mamę, co do naszej relacji. Chciałam tego kłamstwa. Nie chciałam, żeby poznała prawdę. To wszystko było takie dziwne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro