34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam powoli przez osiedle, jeszcze bardziej pogłaśniając muzykę w słuchawkach, by tylko zagłuszyć swoje myśli, które już naprawdę mnie irytowały. I chyba dlatego tak wielkim wybawieniem było dla mnie, gdy mój mózg wreszcie zdecydował się mnie nie męczyć, tylko podrzeć mordę razem z Patrickiem.

OH I SWEAR TO YOUUU, I'LL BE THERE FOR YOUUU, THIS IS NOT A DRIVE BYYYYYYYYYYYY!

Muzyka nagle się urwała, na co fuknęłam pod nosem, patrząc, kto postanowił zepsuć mi ten piękny czas.

-Tak? – spytałam zaraz po odebraniu połączenia.

-I jak, i jak, i jak? – Westchnęłam przeciągle na głos Patty. – No mów, wszyscy jesteśmy ciekawi!

-Wszyscy to znaczy?

-Ja, Jake, Mike, Nick... Kogo się spodziewałaś?

-Ciebie i tylko ciebie? – spytałam retorycznie.

-Przyzwyczaj się, że masz więcej przyjaciół, niż mnie i Kylie.

-Ta, raczej nie.

-Typowa Hayley – W tym momencie na tysiąc procent wywróciła oczami. – A wracając do tematu, jak było?

-Nieźle. W sumie trochę mi dziwnie.

-Czemu? Właściwie nie, nie mów, tylko przyjdź tu i opowiedz. Przy okazji się pośmiejesz, z tego, jak uczą się tańczyć i, auć! – Krzyknęła nagle, na co mimowolnie się skrzywiłam. – Ten idiota rzucił we mnie poduszką.

-Który?

-No który? Mike! – Prychnęłam cicho, słysząc oburzenie w jej głosie. – Tak, czy tak, czekamy.

Rozłączyła się w akompaniamencie mojego jęknięcia, a ja zmieniłam kierunek, starając się wsłuchać w piosenki z playlisty.

Weszłam do domu przyjaciółki, od razu kierując się do salonu, skąd słyszałam muzykę i śmiechy, ale już w progu zatrzymałam się, patrząc na nich z politowaniem. Patty właśnie próbowała nauczyć Nicka prowadzić w tańcu, co szło im dość opornie, Mike udawał gąsienicę na podłodze, a Jake praktycznie zwijał się ze śmiechu na kanapie.

-Miałam pytać, czemu mieliście otwarte drzwi, ale w sumie potencjalny morderca prędzej by was wyśmiał, niż zabił – powiedziałam na wstępie, czym zwróciłam na siebie ich uwagę.

-Ley! – pisnęła Patty, odskakując od chłopaka, po czym przebiegła pokój, złapała mnie za ramiona i siłą usadowiła na kanapie, w międzyczasie drąc się na chłopaków, żeby ściszyli muzykę. – Mów. Jak było, co chciał i wszystko inne.

-Chyba chciał się pożegnać. Albo przeprosić? W sumie to nie wiem – Wzruszyłam ramionami.

-Pożegnać? – spytał Nick, a ja przytaknęłam. – A on nie wrócił niedawno?

-No prawie dwa tygodnie temu.

-Czekaj, czyli co mówił? - dopytywała dziewczyna, na co westchnęłam przeciągle.

Streściłam im mniej więcej naszą rozmowę, chociaż nie do końca widziałam w tym sens. Zapewne żartował albo po prostu nie starczy mu pieniędzy na ten skok.

-To jest genialne! Zrobię tak samo i polecę gdzieś, gdzie jest wieczne lato! – krzyknął Mike, na co mimowolnie wywróciłam oczami.

-Czyli z twoim fartem widzimy się na pogrzebie gdzieś na Grenlandii – parsknął Jake. –Ale przynajmniej odwiedzisz rodzinę.

-Jaką rodzinę?

-Yeti?

-Wracając do ważniejszych spraw – wtrąciła Patty, patrząc na nich znacząco. – To znaczy, że wracasz do domu?

Zacisnęłam usta, spuszczając wzrok. Tak, właśnie wypowiedziała na głos to, czego przez pół dnia nie chciałam nawet dopuścić do świadomości.

Wraz z wyjazdem Toma kończy mi się pretekst do mieszkania u Beth.

-Chyba muszę – mruknęłam wreszcie, wzruszając obojętnie ramionami, chociaż w środku miałam ochotę strzelić się w twarz wiosłem. Poczułam, jak Jake niepewnie mnie obejmuje, więc odruchowo położyłam głowę na jego ramieniu.

-Dobra, ej, ale nie róbmy z tego stypy – powiedział po dłużej chwili, na co parsknęłam śmiechem. – Włączcie muzykę, Mike prawie zrobił ten ruch, uwierzcie, że chcecie to zobaczyć.

Brunet posłał nam oczko, uśmiechając się głupio, po czym włączył wieżę i zaczął wykonywać jakieś pseudotaneczne ruchy, a my razem z blondynem po prostu śmialiśmy się jak idioci.

I tak, potrzebowałam tego.

Po dłuższej chwili Mike zatrzymał się i podszedł do nas, wystawiając w moją stronę rękę. Szukałam pomocy u Jake'a, ale on jeszcze specjalnie popchnął mnie do wstania. Pokręciłam z politowaniem głową, ale dałam się prowadzić, czego chłopak zapewne żałował już po trzecim nadepnięciu na jego stopę.

-Matko no, rozluźnij się, Hayley, skoro śpiewasz, to raczej wiesz, jak się wczuć w muzykę – Spojrzał na mnie znacząco, a ja pokiwałam głową, próbując się do tego zastosować. Kątem oka widziałam, że Nick też nie radzi sobie zbyt dobrze, ale cóż, kiedyś trzeba się tego wreszcie nauczyć, prawda?

Krok, do siebie, od siebie, obrót, ała!, znowu poplątałam nogi, krok, krok, do siebie, od siebie, krok, co my właściwie robimy?, krok, obrót, jeszcze jeden?, ała!, damn, moja ręka, krok, do siebie, od siebie, obrót, czy on... ała!

Tak, upadłam, gdy mnie odchylił do tyłu, a wy jak się bawicie?

-Jesteś przegrywem, Hayley – Pokręcił głową z rozbawieniem, a ja uśmiechnęłam się uroczo, po chwili podcinając mu nogi, przez co wylądował na podłodze obok mnie.

Słyszałam, jak Jake wybucha śmiechem, więc wystawiłam do tyłu rękę, a on od razu przybił mi piątkę.


***
trzymajcie kciuki zebym ja to opowiadanie skonczyla w tym roku bo pisze i pisze i konca nie widze meh

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro