36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jakby tak pomyśleć... Zawsze byłam wrażliwa. Doprowadzenie mnie do płaczu nie było żadnym wyczynem, może jedynie z wiekiem zaczęłam się hamować w obecności innych osób, ale cóż. Tego ranka faktycznie rozpłakałam się wtulona w osobę, przy której ostatni raz ryczałam, mając trzynaście lat, bo czułam się wtedy cholernie beznadziejnie sama ze sobą i chciałam pogadać z rodzicami, a oni mnie olali na rzecz świętowania, że mój starszy brat jest już na tyle dorosły, że leci do Australii...

Ta, śmieszne czasy.

W sumie tamtego dnia zaczął się okres mojego „młodzieńczego buntu", ale to w tym momencie nieistotne. Wracając do sedna, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę czuć taki smutek przy żegnaniu się z Tomem. Nieraz sobie wyobrażałam, że zwyczajnie nie wraca z tej wymiany i to nie wydawało mi się ani trochę straszne, natomiast teraz... Teraz czułam pustkę, mając świadomość, że pewnie nigdy więcej nie zobaczę już własnego brata na oczy.

Z tego wszystkiego jakoś tak wyszło, że ominęła mnie pierwsza lekcja, ale cóż, nie będę narzekać. Dlatego właśnie od razu skierowałam się na salę gimnastyczną, gdzie podobno mieliśmy mieć próbę do poloneza. Już w wejściu odnalazłam wzrokiem Patty, która stała razem z Nickiem i Jakiem. Wygładziłam po raz tysięczny spódniczkę i rzucając po drodze torbę pod drabinki, ruszyłam w ich stronę.

-A co to za opuszczanie angielskiego? – Dziewczyna założyła ręce na piersi, patrząc na mnie podejrzliwie, ale wyłącznie wzruszyłam niewinnie ramionami. – Tesska już się o ciebie martwiła.

-W to nie wątpię – zaśmiałam się, a Jake dopiero oderwał wzrok od telefonu, na którym Nick mu coś pokazywał i spojrzał na mnie, uchylając lekko usta.

-Wow. Czekaj... Wow – Uniosłam brew z rozbawieniem, a ten uśmiechnął się po chwili szeroko. – Niecodzienny widok. A szkoda...

-To chyba najgorszy komplement, jaki w życiu słyszałam – wtrąciła Patty, kręcąc głową z politowaniem. – Ale cóż, podobno liczą się chęci.

-Przez tyle lat patrzyłem na ciebie, że zapomniałem, jak to jest mówić komplementy – Wzruszył ramionami, na co dziewczyna walnęła go w rękę. – Sama zaczęłaś!

-Ley, nie mogłaś wybrać sobie jakiegoś fajnego partnera?

-Wiesz, sama zasugerowałaś, że powinniśmy iść razem... – Uśmiechnęłam się niewinnie, patrząc kątem oka na blondyna, który wystawił do niej język.

-Byłam młoda i głupia.

-To było niecały tydzień temu.

-Dobra, już się mnie nie czepiaj – Wywróciła teatralnie oczami, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem.

-Dobra, dzieciaki – jakaś nauczycielka, którą, szczerze mówiąc, przez trzy lata widziałam może ze dwa razy, wzięła mikrofon do ręki. – Pierwsza tura się ustawia i zaczynamy.

Jake wystawił do mnie rękę, którą od razu przyjęłam. W głośnikach rozbrzmiała muzyka, na środku sali stanęła para nauczycieli, która miała nam przypominać o rytmie, chociaż i tak każdy znał to już na wylot przez ciągłe próby na lekcjach wf.

-Ej miała być od prawej nogi czy zewnętrznej? – spytał ktoś z przodu, na co kilka różnych głosów na trzy różne sposoby w postaci „prawa", „zewnętrzna" oraz „a co za różnica?". Spojrzeliśmy po sobie z blondynem, parskając śmiechem.

-Idziecie nierówno! – krzyknęła kobieta, przeczesując zdenerwowana włosy. – Lewa strona wolniej! Nie, tak nie może być! Stop!

-I finał – Jake uniósł moją dłoń, przez co zrobiłam obrót. Uniosłam z rozbawieniem brew, patrząc na niego. – No co?

-A czy ja coś mówię? – Uniosłam obronnie ręce.

-Wiem, że jestem kaleką w tańcu, ale zakręcić umiem – Puścił mi oczko, a ja mimowolnie wybuchłam śmiechem. Dźgnął mnie w bok. – Wątpisz w to?

-Całkowicie.

Wystawił w moją stronę język, na co odpowiedziałam mu tym samym, znowu się śmiejąc.

-Dzieci – westchnęła nauczycielka do mikrofonu. – To wcale nie jest takie trudne. Jeszcze raz.

Muzyka znów rozbrzmiała na całą salę, a my ze znudzeniem ruszyliśmy. Wyjątkowo wychodziło nam całkiem nieźle, ale gdzieś w połowie głośnik zaczął wariować i się wyciszył.

-Tum tu dum – zaczął ktoś, a ja po chwili dopiero zorientowałam się, że to Mike, do którego od razu dołączył Jake. – Tum tum tu dum, tum tum tududumtum tum tum tum tududumtum tum tum...

Zacisnęłam usta, starając się nie śmiać, gdy dorośli nawet nie protestowali, a ta dwójka faktycznie kierowała całą salą.

-Eee, macarena! – krzyknął w pewnym momencie Mike, a niektórzy ludzie faktycznie zaczęli tańczyć. Wybuchliśmy z Jakiem śmiechem, a zaraz po nas kolejne pary.

W zasadzie zupełnie nie zgodzę się z Patty. Mam naprawdę fajnego partnera.


***
zebyscie wy wiedzieli ile razy ja pisalam to glupie tum tum tum zanim zlapalam dobry rytm

a podsumowujac mood ostatniego tygodnia
................szkola, what?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro