4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszłam do szatni, od razu czując, jak ktoś się do mnie przytula. Zmarszczyłam brwi, wyjmując słuchawki i spojrzałam zdezorientowana na Patty, przyczepioną do mojego boku. Wiedząc, że nie mam innego wyjścia, po prostu oddałam uścisk.

-Nie chcę tam jechać bez ciebie – burknęła, na co westchnęłam przeciągle.

-To twoje marzenie i nawet nie ma opcji, żebyś nie pojechała. To tylko tydzień, dam sobie radę.

-To nasze marzenie – zaznaczyła, odsuwając się na tyle, by na mnie spojrzeć. – Jesteś pewna, że nie będziesz płakać w poduszkę? – Uśmiechnęła się szeroko.

-Najwyżej wybuduję ci na szybko ołtarzyk. Patrząc na to, ile dostałam od ciebie już ramek z naszymi zdjęciami, to nawet nie będzie trudne – parsknęłam, a ona wzruszyła niewinnie ramionami. – Co mamy pierwsze?

-WF.

-Bieganie? – skrzywiłam się.

-To dzisiaj? – Wytrzeszczyła oczy, a kiedy skinęłam głową, szybko sięgnęła po telefon. – Nie mogłaś wcześniej powiedzieć?

-Co ci jest?

-Poprosiłam Jake'a, żeby przyprowadził Nicka na nasz WF, bo chciałam mu pokazać, że jestem dobra w sporcie, ale bieganie odpada całkowicie. Przecież będę cała czerwona!

-Serio? – Uniosłam brew, po czym ułożyłam dłonie na jej ramionach. – Biegasz najlepiej z klasy.

-A co jeśli się przewrócę i on to zobaczy?

-Możemy się założyć, która z nas się przewróci. Wyobraź sobie, że to się powtarza przy każdym bieganiu.

-Wtedy ta ruda podstawiła ci nogę. Rude to suki.

-Ty jesteś ruda.

-No właśnie – Wzruszyła niewinnie ramionami

*

-Dwa kółka na rozgrzewkę! Już! – Nauczycielka dmuchnęła w gwizdek, a wszystkie dziewczyny ruszyły do biegu.

-Hayleeey! – Usłyszałam krzyk, a na moje usta wpłynął drobny uśmiech.

-Kylieee!

-Wy też, już, pierwsze okrążenie! – Wywróciłam oczami na głos kobiety i odczekałam chwilę, by biec razem z blondynką.

-Czy ona nie ma lepszych zajęć niż uprzykrzanie nam życia? – spytała po chwili, kiedy odbiegłyśmy już wystarczająco daleko.

-Nie wiem, ale chyba zainteresowała się trenerem Wilsonem.

-Wiesz, co to znaczy?

Pokiwałam głową, po czym zwolniłyśmy, właściwie całkowicie przechodząc do tempa spacerowego. Robiłyśmy tak za każdym razem i właściwie nie wiem, jakim cudem zbierałyśmy za biegi czwórki, ale mniejsza z tym.

Kylie i ja to ten typ znajomości, gdy wzajemnie ratujecie się od siedzenia samemu. Zazwyczaj spędzałyśmy razem czas, gdy nie było Patty lub gdy była po prostu zbyt zajęta. Kiedyś właściwie byłyśmy idealnym trio, ale trochę się to posypało, więc zostałyśmy przy takiej relacji.

Przyjaźnią chyba tego nie mogę nazwać, ale zawsze to fajnie mieć z kim pogadać. Albo przynajmniej unikać biegania na durnej lekcji.

-Dawaj, Patty! – Usłyszałam krzyk z trybun i od razu zauważyłam Jake'a, który widocznie z niej żartował, Mike'a wpatrzonego w telefon i Nicka, który z kolei patrzył na dziewczynę z szerokim uśmiechem.

-Czy to jej fanklub? – parsknęła Kylie, na co wyłącznie wzruszyłam ramionami, bo nie chciałam marnować oddechu na odpowiedź.

Skończyłyśmy pierwsze okrążenie truchtem, za co nauczycielka skarciła nas wzrokiem.

-Zaraz umrę! – krzyknęła blondynka, próbując nas jakoś usprawiedliwić.

-Na noszach będziecie nas stąd wynosić! – dodałam, widząc jedynie, jak kobieta kręci głową z niedowierzaniem.

Przebiegłyśmy jakieś pięćdziesiąt metrów, kiedy Kylie pisnęła, potykając się o sznurówkę. Zanim zdążyłam zareagować, pociągnęła mnie za sobą i obie skończyłyśmy, leżąc na bieżni, wybuchając śmiechem.

-Nie no, te tutaj to powinny dostać pięć za sam styl biegu! – krzyknął Jake, wskazując na nas.

-Chłopcy, kto was właściwie wpuścił na tę lekcję? – Nauczycielka założyła ręce na piersi, pochodząc bliżej trybun.

-Spokojna głowa, prze pani, my tylko chcieliśmy wiedzieć, jaki rozmiar noszy wybrać – Mike uśmiechnął się niewinnie, po czym pomachał do nas. – Karetka już jedzie!

Spojrzałyśmy z Kylie po sobie, po czym znowu zaczęłyśmy się śmiać.

***
kocham czytać wasze komentarze
piszcie mi tak więcej oki

ilysm! x


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro