41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Miłej zabawy! – krzyknął jeszcze tata z salonu, na co wyłącznie uśmiechnęłam się sztucznie, zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach, dziękując w duchu, że mnie nie zatrzymywali i włożyłam słuchawki, włączając motywacyjną play listę.

Do szkoły dotarłam w nadzwyczajnie szybkim (jak na mnie) tempie i już na wejściu przeanalizowałam przelotnie wystrój.

A więc nadszedł ten niesamowity dzień.

-No nareszcie! – pisnęła Patty, gdy pojawiłam się w szatni, po czym zmierzyła mnie wzrokiem. – Mówiłam, że będziesz świetnie wyglądać, mówiłam?

-Mówiłaś? – Uniosłam brew, za co oberwałam od dziewczyny w ramię. – Ty też cudownie wyglądasz.

-Ja też zajebiście wyglądam – rzuciła Kylie, wchodząc do pomieszczenia i puściła nam oczko, a ja parsknęłam śmiechem na jej typową skromność, ale cóż, trzeba było przyznać jej rację.

Czujecie to? Właśnie tak, podmuch duffowości (o ile takie słowo w ogóle istnieje).

Okay, pomijając już kwestie mojego typowo niezadowalającego wyglądu, skupmy się na tym, ile kroków dam radę przejść w tych butach, zanim zaliczę glebę, bo osobiście postawiłabym dychę na równiutkie zero.

-Pomóc ci? – spytała Patty, wystawiając do mnie ramię, za co uśmiechnęłam się z wdzięcznością. No cóż, spodziewałam się, że ten wieczór będzie ciężki do przeżycia. – Ale wiesz, ja z tobą poloneza nie tańczę.

-A szkoda.

-Fakt, też żałuję – Spojrzałam na nią kątem oka. – Nie mów Nickowi, ale sama dobrze wiesz, że dla ciebie zmieniłabym orientację – wyznała, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem.

-I vice versa.

Weszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie wstępnie znajdowała się już większość uczniów. Odnalazłam wzrokiem poszukiwaną przez nas grupkę i skierowałyśmy się w ich stronę, a gdy tylko znalazłyśmy się obok, Patty wręcz wcisnęła mnie Jakowi.

-Słuchaj, pilnuj jej i zrób tak, żeby się nie połamała, jasne?

-Bardziej wyglądam na lalkę Barbie, czy wazon? – Zamyśliłam się sztucznie.

-Wazon, ale tylko i wyłącznie dlatego, że stoisz obok dzbana – rzucił Nick, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową, odwracając się w stronę blondyna, który wciąż się nie odezwał.

-Wyglądasz... Wow – powiedział wreszcie, na co zaśmiałam się, unosząc brew. – To znaczy wow Ley, świetnie wyglądasz – Uśmiechnął się szeroko, po czym wystawił do mnie rękę. – Zgaduję, że awansowałem dziś na twoją podporę.

-W rzeczy samej – Ułożyłam swoją dłoń na jego, posyłając mu niewinny uśmiech, na co pokręcił głową ze śmiechem.

-Hayley w sukience i na obcasach, trzymajcie mnie, nie wytrzymam takiego szoku – Mike zlustrował mnie wzrokiem, po czym spojrzał na Jake'a i pokiwał głową z uznaniem. – A mówiłem wam, z kim ja tańczę poloneza? – Wyszczerzył się, powodując u wszystkich wyłącznie zrezygnowane jęknięcie. W akcie desperacji oparłam czoło o ramię blondyna, poniekąd się w niego wtulając, a on objął mnie ramieniem, obracając nas w drugą stronę, by odciąć nas od bruneta.

I zapewne z perspektywy osoby trzeciej wyglądało to uroczo i właściwie takie było, ale... Nie wiem. To wciąż trochę niezręczne.

Później właściwie wszystko się zaczęło. Zdjęcie klasowe, przemowy, flesze, polonez i stres. Duuużo stresu. Szczerze mówiąc, cała część oficjalna to dla mnie po prostu luka w pamięci i chyba nawet nie żałuję, że tego nie pamiętam.

Tak więc pomijając cały ten syf organizacyjny, nastąpiła część z jedzeniem i ku zdziwieniu Patty, chłopaków, klasy, szkoły, prezydenta, wojska i grupy Marsjan przez cały wieczór nie zjadłam niczego, a nawet nie tknęłam fontanny czekoladowej.

Tak, wiem, szokujące.

Zresztą chyba każdy dobrze zna tę atmosferę, panującą na wydarzeniach tego typu. Z jednej strony stres, z drugiej jakieś podekscytowanie, a do tego jeszcze cały zestaw innych emocji, tworzący swego rodzaju mieszankę wybuchową, przez którą ja nie byłam w stanie niczego przełknąć.

Dużo tańczyłam z Kylie, zaliczyłam honorowe wolne (i nie tylko) z najlepszą przyjaciółką, a nawet zdarzyło się, że porwał mnie któryś z chłopaków. W zasadzie nie mogłam narzekać.

-I obrocik, Hayley – Mike posłał mi szeroki uśmiech, okręcając mnie po raz tysięczny, na co wyłącznie reagowałam śmiechem. Mogłam mu wiele zarzucić, ale w tańcu był zdecydowanie moim mistrzem. Piosenka się skończyła, a on ukłonił się przede mną, na co sama elegancko dygnęłam. – Jestem z siebie taki dumny.

-Z siebie? – Uniosłam brew.

-Z ciebie też – Szturchnął mnie łokciem w bok, gdy wychodziliśmy razem z sali gimnastycznej, by udać się w stronę części z jedzeniem i napojami. – Skoczę do szatni, idziesz ze mną?

-Wybacz, za dużo schodów jak na moje kulawe chodzenie – parsknęłam, na co ten pokręcił głową z politowaniem, a ja sama weszłam do odpowiedniego pomieszczenia, udając się do stołu, przy którym zauważyłam Jake'a i Patty. – Co tam, kochani?

-Jest cudownie! – Ruda uśmiechnęła się szeroko, puszczając nam oczko. – A teraz wybaczcie, lecę szukać swojego Romea.

-Nie wyglądasz mi na Julię – krzyknął za nią blondyn, na co ta wyłącznie pokazała mu środkowy palec. – No nieważne. Jak się bawisz, Ley?

-Właściwie dobrze, bałam się, że będzie gorzej – Wzruszyłam ramionami, wypijając cały kubeczek wody. – A ty?

-Właściwie podobnie – Skinęłam głową, siadając na wolnym krześle.

-Właściwie to się zmęczyłam.

-Właściwie to wiem, gdzie możesz odpocząć.

-Właściwie chętnie – Uśmiechnął się szeroko, po czym wystawił do mnie dłoń, którą od razu przyjęłam, a on zaprowadził nas na piętro, które teoretycznie było zamknięte, ale cóż, kto by na to zwracał uwagę?

Jak tylko weszłam na ostatni schodek, niemal skrzywiłam się z bólu i zatrzymując się na chwilę, ściągnęłam buty. Może nie były bardzo wysokie, ale hej, wszyscy wiedzą, jak wielkim osiągnięciem było to, że wytrzymałam w nich większość wieczoru.

-Czuję się, jakbym chodziła po chmurce – rzuciłam, na co chłopak wybuchnął śmiechem. – To nie jest zabawne, okay? Żebyś ty widział, ile ja w nich przetańczyłam.

-W tym żadnego tańca ze mną – Odstawiłam obcasy przy ławce i odwróciłam się w stronę Jake'a, który uniósł moją dłoń, przez co zrobiłam obrót. Uniosłam brew, mimowolnie się uśmiechając.

-Po pierwsze polonez był z tobą, a po drugie przecież ty nie tańczysz.

-Zakład?

-Okay – Założyłam ręce na piersi, podczas gdy on wyjął telefon z kieszeni, uparcie czegoś w nim szukając. – Więc?

-Czekaj – Uniósł palec wskazujący, na co wywróciłam oczami. Po chwili na jego usta wpłynął uśmiech, a ja mimowolnie uchyliłam usta, rozpoznając pierwsze dźwięki jednej z najcudowniejszych piosenek na tym świecie. Chłopak odłożył telefon na parapet, po czym wrócił do mnie, idealnie włączając się w słowa Bradleya. – Możemy zatańczyć?

Przyjęłam jego dłoń, nie hamując już nawet swojego szerokiego uśmiechu i muszę przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem. Prowadził niemal tak genialnie, jak Mike, a przy okazji jakoś samo patrzenie na niego sprawiało, że szczerzyłam się jeszcze bardziej, o ile tak w ogóle się da.

Kończąc piosenkę, okręcił mnie jeszcze raz, po czym się ukłonił, a ja dosłownie nie potrafiłam wykrzesać z siebie nic poza tym uśmiechem, który nadal nie mógł zejść mi z twarzy. Wreszcie po tysięcznym otworzeniu ust, zadałam pytanie, które nurtowało mnie przez ostatnie trzy minuty.

-Czy ty przypadkiem nie mówiłeś, że nie umiesz tańczyć?

-Mówiłem, ale nauczyłem się. Szybki kurs u Mike'a jest męczący, ale chyba opłacalny – Wzruszył niewinnie ramionami, a ja uniosłam brew.

-Mówiłeś, że nie chcesz się tego uczyć.

-Zmieniłem zdanie.

-Bo?

-Bo chciałem ci zaimponować? – Uśmiechnął się szeroko, a mnie chwilowo wmurowało. – Chyba mi się udało.

-Zdecydowanie – Pokiwałam głową, wciąż próbując przyswoić informacje i jakoś tak impulsywnie po prostu go przytuliłam.

-Nie sądziłem, że aż tak – zaśmiał się zaraz przy moim uchu, również mnie obejmując. Po chwili podniósł mnie lekko, na co pisnęłam i przeniósł o kilka kroków. – Wybacz, sprawy techniczne.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem, gdy usłyszałam, że włączył kolejną piosenkę, tym razem zdecydowanie wolniejszą i której zupełnie nie umiałam rozpoznać, ale to nie było jakoś bardzo istotne. Odchyliłam się nieco, żeby móc na niego spojrzeć i uniosłam brew, a on próbował naśladować moją minę, przez co znów wybuchłam śmiechem.

-Co? – spytał wreszcie, a ja wyłącznie wzruszyłam ramionami.

-Jestem trochę w szoku.

-Uwierz, że ja też – zaśmiał się, a ja uniosłam lekko kąciki ust, wtulając się nieco w niego, ale co tu przeżywać? Co, czy to był mój pierwszy taki wolny z chłopakiem?

Cholera, tak.

Piosenka się skończyła, a my, jak to na dojrzałych, elegancko ubranych ludzi przystało, usiedliśmy na podłodze pod ścianą. Już trochę z przyzwyczajenia oparłam głowę o ramię Jake'a, jednak on przełożył rękę tak, że mnie obejmował, a ja opierałam się o jego klatkę piersiową.

I wtedy nie było to niezręczne, wtedy nie myślałam, jak będziemy zachowywać się w poniedziałek, wtedy skupiłam się tylko na tej atmosferze balu, o której wszyscy tak mówili już kilka miesięcy temu, a w którą ani razu nie chciałam im uwierzyć.


***
powiem wam ze nie wiem czy to wyszlo dobrze ale z drugiej strony pamietam jak to wygladalo u mnie i mysle ze dobrze wyszlo

wiecie co oznacza bal? odliczanie do konca
ale od jakiej liczby zaczynamy to juz tajemnica!!

miłego dnia/wieczoru/nocy buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro