9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Opierałam się o ścianę, cały czas grając w jakąś nudną grę. Do lekcji zostało mi jeszcze kilka minut, ale gdybym weszła do sali, to prawdopodobnie zrobiłoby mi się niedobrze na samą myśl o czekającym mnie dniu.

Nawet oferowałam mamie, że posprzątam w zamian za możliwość zostania w domu, ale nie, po co uszczęśliwiać swoje dziecko?

-Hey Hayley – Usłyszałam Jake'a, przez co mimowolnie się skrzywiłam. Mówił tak do mnie od wczoraj, a jednak powtórzył to tyle razy, że już zaczynało mnie irytować.

Zakryłam grymas wymuszonym uśmiechem i pomachałam mu lekko. Po chwili dołączył do niego Mike, który wyłącznie kiwnął mi głową, a ja odpowiedziałam tym samym.

Dlaczego zatrzymali się przy mnie, zamiast wejść do sali?

-Nie wchodzicie? – spytałam po chwili, unosząc mimowolnie brew.

-A ty nie wchodzisz?

W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i ruszyłam do środka, by po chwili usiąść w swojej ławce. Od razu oparłam głowę na ręce i skierowałam wzrok za okno. Ten deszcz tak idealnie pasował do mojego humoru, że to aż smutne.

Kątem oka spojrzałam, jak chłopaki przechodzili obok, ale chyba zauważyli, że dzisiaj nie da się ze mną rozmawiać. Zresztą tak samo, jak w każdy inny dzień.

Lekcja zaczęła się chwilę później, ale niezbyt się tym przejęłam. Właściwie ocknęłam się, dopiero gdy usłyszałam ten irytujący dźwięk. Mój wzrok momentalnie padł na nauczyciela chemii, który trzymał w rękach plik kartek. Sprawdzian. Zapomniałam. Cudownie.

-Cholera – mruknęłam pod nosem, gdy ten nachylił się, by napisać coś jeszcze w dzienniku.

-Coś nie tak? – Odwróciłam głowę, natykając się na Mike'a, którego twarz była teraz na równi z moją.

-I od kiedy ty niby przeklinasz? – Jake zmarszczył brwi, wychylając się tak, jak drugi chłopak.

-Nie przeklinam... zazwyczaj. Nieważne. Zapomniałam o sprawdzianie, więc, krótko mówiąc, mam przejebane – Zacisnęłam usta, czując na sobie jeszcze bardziej zdezorientowane spojrzenie blondyna. – Przestań się tak gapić.

-Po prostu nie dowierzam mojemu słuchowi – Uniósł obronnie dłonie, po chwili patrząc porozumiewawczo na Mike'a, który tylko skinął głową.

Nie zdążyłam spytać, gdy Jake, upewniając się, że nauczyciel jest zajęty tablicą, praktycznie wyskoczył z ławki i przetoczył się na drugi koniec sali. Wyciągnął z kieszeni mały woreczek, po chwili wysypując na podłogę jakieś kulki. Rozchyliłam usta zdezorientowana, ale zanim zdążyłam zapytać, ten jakby nigdy nic wstał i skierował się w stronę kosza na śmieci, po chwili lądując z hukiem na podłodze.

-O cholera! – Jęknął z bólem, jednak doskonale widziałam rozbawienie na jego twarzy. Nauczyciel momentalnie się odwrócił.

-Co się stało?

-Żaba na monocyklu! – krzyknął Mike, zrywając się z krzesła, na co reszta ich klasy zaczęła klaskać i wiwatować.

Co do...

-Spokój! – krzyknął mężczyzna, po czym wskazał na jakąś przypadkową osobę. – Ty, idź po woźną. A ty – Tu skierował wzrok na Jake'a. – Wracaj do ławki, chyba że potrzebujesz wizyty u pielęgniarki.

-Obejdzie się – Blondyn wzruszył obojętnie ramionami i jakby nigdy nic podniósł się, przez co po sali przeszedł jeszcze chichot. Nauczyciel pokręcił zrezygnowany głową, a ja odetchnęłam z ulgą, widząc, że chowa sprawdziany do swojej teczki.

-To było... - przerwałam, próbując znaleźć odpowiednie słowo, jednak po chwili pokręciłam głową. – Dzięki. Niezła akcja.

-Wypróbowana na każdym uczącym nas nauczycielu – Mike wzruszył niewinnie ramionami.

-Tak, czy tak, cała przyjemność po naszej stronie – Jake uśmiechnął się szeroko, przybijając z przyjacielem żółwika. – Tak na marginesie, znowu się uśmiechnęłaś.

Wywróciłam oczami na końcówkę jego wypowiedzi, odwracając się do okna, przez co znów usłyszałam jego śmiech.

***
uroczy ten rozdział
optimist jest tymczasowo zawieszone
przepraszam
dziękuję wszystkim, którzy będą czekać
i miłego dnia x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro