Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

12.09. piątek 8:00

Dzisiaj mam lekcje tylko do 12:15, więc stwierdziłam, że nie pójdę do szkoły po... wczorajszym dniu. Po tym wszystkim nie mam ochoty na NIC. Najchętniej leżałabym w łóżku i nie ruszała się.
A na dodatek Austin... Mam dzisiaj z nim randkę o 18:30. Co ja zrobię...? Może jestem zakochana w Michael'u? Nie, to niemożliwe. On jest duchem, ja człowiekiem. Chyba. Podobno jestem z RK -Rodziny Krolewskiej. Taaa... Nie widzę siebie w tej roli. Dlaczego nie może być tak, jak dawniej...? Już wiem, co zrobię! Poszłam do łazienki i wyjęłam żyletkę. Robiłam tak nie raz, na przykład, gdy pokłócę się z Austin'em. Po chwili z mojej ręki zaczęła lecieć krew. Nawet nie poczułam kiedy łzy zaczęły spływać po moim policzku. Po minucie czy dwóch postanowiłam zatamować krew. Mogłam się przecież wykrwawić. Ale kogo by to obchodziło...!? Michael na pewno nie... Przecież nie jest we mnie zakochany, prawda? Mama- może trochę... Austin... On mnie w ogóle kocha?
Zatamowałam krew i poszłam zrobić sobie śniadanie. 9:00. Stawałam się głodna. Zrobiłam sobie śniadanie, zjadłam je i postanowiłam iść pod prysznic. Włączyłam ciepłą wodę. Po chwili czułam się jak w siódmym niebie. Umyłam włosy, wzięłam ręcznik i wyszłam spod prysznica. Zapomniałam wziąć ubrań, więc w ręczniku poszłam do pokoju. Otworzyłam drzwi, a w środku przy biurku siedział... Michael. Siedział tyłem do mnie, ale po chwili odwrócił się i wziął głęboki oddech. Zdziwiłam się na jego reakcję, ale po chwili zorientowałam się, że jestem przecież w samym ręczniku!
-Cześć... -powiedziałam cicho. On tylko patrzył się na mnie z... zachwytem?
-Czego chcesz? -spytałam. Byłam na niego odrobinkę zła, bo nie powiedział na początku co to RK i dlatego, że mnie... pocałował?
-Ja... Ja chciałem... -widziałam, że się wahał. -Zresztą już nie ważne...
- Nie, Michael. Powiedz, proszę.
-Bell, to już nie ważne. Ja... myślałem o... czymś, ale... chyba byłem głupi. Przepraszam. Już pójdę. - nie chciałam, żeby to zrobił, więc podbiegłam do niego i... pocałowałam. Tak po prostu. Jaka ja jestem głupia! Przecież mogłam mu powiedzieć, żeby został, albo... albo po prostu go puścić! Ale nie! Ja przecież tak nie mogę! Musiałam go pocałować! Ugh...
Ale, niestety (albo stety) stało się. Michael zdziwił się, ale odwzajemnił pocałunek. Po chwili oderwałam się od niego i usłyszałam jego słowa.
-Kocham Cię, Annabell.

^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^

I jak wrażenia po rozdziale???

Dziękuję za ponad 7 tyś wejść :*

Plllliiisss komentujcie i gwiazdkujcie :*

KOCHAM WAS :* *-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro