22.
Kto wynalazł to piekielne urządzenie zwane budzikiem?
Godzina siódma rano.
A budzik w pokoju Emily dał o sobie znać.
-Zamknij się! - warknęła blondynka i schowała głowę pod poduszkę.
Budzik jednak dalej rozbrzmiewał w pokoju nastolatki.
-Jezu... - mruknęła i sięgnęła ręką po urządzenie, aby je wyłączyć.
Wyszła z łóżka i jej nogi dotknęły puchatego dywanu, który tak uwielbiała.
Skierowała się do łazienki i wykonała poranną rutynę.
Założyła na siebie czarną koszulę i shorty.
Na nogi założyła czarne trampki i zeszła do kuchni.
-Cześć mamo! Witaj Ric! - z uśmiech przywitała bliskich.
-Cześć słonko. - mama blondynki podeszła do niej i dała buziaka w czoło.
-Hej Emi! - pomachał do nastolatki i wrócił do swojej owsianki.
Blondynka szybko zrobiła sobie kanapkę z serem i nalała soku pomarańczowego do szklanki.
Usiadła obok Rica.
- Ja już lecę do pracy. - oznajmiła Carol idąc do drzwi.
-Powodzenia! - krzyknęła Emily za wychodzącą z domu kobietą.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę.
-Były jakieś ataki? - spytała.
-Od ostatniego o którym Ci mówiłem nic się nie działo. - odparł.
- To dobrze. Mam nadzieję, że ataki ustaną. - mruknęła.
-Będzie dobrze. - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco - A teraz się zbieraj i jedziemy do szkoły!
Blondynka kiwnęła głową i wzięła swój plecak.
Wyszła z domu wraz z Riciem i poszli do samochodu.
Dwadzieścia minut później byli pod szkołą.
Wchodząc do budynku minęli Stefana, który szybko znalazł się obok Rica.
-Musimy porozmawiać Ric. Teraz. - podkreślił ostanie słowo.
-Coś się stało?
-Tak.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. - Emily postanowiła się wycofać i iść pod salę lekcyjną.
Pierwsza dziś była matematyka.
Blondynka dosłownie nienawidziła tego przedmiotu.
Nic nie rozumiała. Bardzo się starała. Próbowała uczyć. Nawet chodziła na korepetycje, ale nic nie pomogło i matematyka została dla niej czarną magią.
-Cześć. - odwróciła się i ujrzała Bonnie.
-Hejka! - blondynka zmierzyła ją spojrzeniem od góry do dołu - Słabo wyglądasz. Nie wyspałaś się?
-Daj spokój. - mruknęła brunetka - spałam niecałe dwie godziny. Czyje się jakbym miała zaraz zemdleć.
- To... Co powiesz na małe wagary? - spytała Emily.
Bonnie spojrzała na nią zaciekawiona.
-Co proponujesz?
-Film i pizza u mnie? - zasugerowała.
-Jasne! Z przyjemnością! - oznajmiła.
Dziewczyny szybko skierowały się w stronę wyjścia ze szkoły mając nadzieję, że zostaną niezauważone.
Wyszły z budynku.
-Czeka nas spacer.. - mruknęła blondynka.
-Świeże powietrze dobrze mi zrobi. - stwierdziła mulatka i wyruszyły do domu Emily.
Po drodze śmiały się i rozmawiały.
Kiedy były jakieś pięćset metrów od domu nastolatki drogę zagrodził im nieznany blondynce mężczyzna.
-Czego chcesz Enzo? - burknęła Bonnie.
-Cóż za kultura.. - warknął - Właściwie to mam się spotkać z Damonem, ale jak już Cię zauważyłem to postanowiłem się przywitać. - spojrzał na nie rozbawiony - My się chyba nie znamy. - skierował zdanie do Emily. - Jestem Enzo.
-Emily. - oznajmiła.
-Spadaj Enzo, mamy plany i nam przeszkadzasz.
-Właśnie widzę... wagary? - zaśmiał się.
Bonnie jedynie pokręciła głową i pociągnęła Emily za ramię.
Brunet jednak znów zagrodził im drogę.
-Posłuchaj mnie! - warknął w kierunku Bonnie.
Po chwili upadł na kolana i zaczął się wić z bólu.
Jeknął trzymając się za głowę.
-Uspokój się czarownico! - krzyknął na Bonnie.
Emily spojrzała na przyjaciółkę i zobaczyła, że ta coś szepta.
Młoda Bennett momentalnie się opanowała i spojrzała na blondynkę.
-Emi.. Ja Ci to wszystko wyjaśnię! - jęknęła.
Nastolatka spojrzała na nią i jedynie pokiwała głową i się cofnęła.
-Co to miało być? - zapytała.
-Możemy porozmawiać u Ciebie? - poprosiła.
-Niech będzie. - mruknęła niechętnie i skierowały się do domu blondynki.
Spodziewała się po tym mieście wielu rzeczy. Ale czegoś takiego nigdy w życiu.
Emily otworzyła drzwi i wpuściła przyjaciółkę.
Poszły do niej do pokoju i usiadły na łóżku.
Blondynka spojrzała na nią znacząco, więc droga jedynie westchnęła głośno i zaczęła...
*****
Komentujcie i głosujcie! Wasze opinie mile widziane! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro