30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od razu po przekroczeniu progu domu. Carol znalazła się przy Ricu i Emily.

-Ric czy rada robiła ostatnio jakieś zebrania? - spytała. Zbity z tropu Alaric spojrzał na blondynkę, która wpatrywała się w matkę z szeroko otwartymi oczami.

Mężczyzna odchrząknął.

- Nie. Nie było żadnych. Dlaczego pytasz? - zainteresował się.

-Nic nie wiecie? - spojrzała na partnera i córkę - Jest kolejna ofiara. Vicki Donovan. Była jakoś w twoim wieku Emi. - zwróciła się do córki.

- To straszne... - mruknęła niepewnie Emily.

-Biedna dziewczyna. - szepnął Ric.

- Emily wybacz, ale nie możesz nigdzie sama wychodzić. Zrozum, że to dla twojego bezpieczeństwa. - oznajmiła matka nastolatce.

-Mamo! Będę ostrożna, ale pozwól mi wychodzić ze znajomymi! - poprosiła.

-Tylko jeśli zawsze ktoś po Ciebie przyjedzie a później bezpiecznie odprowadzi do domu. Inaczej nie mamy o czym rozmawiać. - postanowiła kobieta.

Emily zamierzała ponownie zacząć temat jednak uprzedził ją Ric.

- Nie martw się Carol. Ja mogę zawieźć Emi ja każde spotkanie ze znajomymi a następnie po nią jechać. Dla mnie to nie problem.

-W tym momencie nie masz auta. - zauważyła kobieta.

-A Emily nie jest małym dzieckiem, które nie rozumie, że w okolicy narazie jest niebezpiecznie. To dla twojego dobra. - ostatnie zdanie skierowała do blondynki.

-Wydaje mi się, że bardziej dla twojego sumienia. - warknęła.

-S-słucham? - wyjąkała jej matka.

-Przecież Ty się mną w ogóle nie interesujesz! Nagle zaczęłaś się martwić? Proszę Cię... Gdzie byłaś kiedy potrzebowałam tej troski? - zapytała zdenerwowana.

-Chciałam, żeby niczego Ci nie brakowało. Próbowałam zastąpić Ci rolę matki jak i ojca!

-A czuję jakbym nie miała żadnego z nich! - warknęła nastolatka patrząc matce w oczy. Ric nie wiedział co zrobić. Patrzył na wszystko z boku. - Cały czas pracowałaś, ja potrzebowałam kogoś z kim mogę porozmawiać... - szepnęła - Przykro mi, ale jeśli myślałaś, że zastąpiłaś mi ojca to się mylisz.. - powiedziała i szybko pobiegła do swojego pokoju.

Rzuciła się na łóżko.

W kącikach jej oczu pojawiły się łzy, ale nie pozwoliła im wypłynąć.

Nie chciała znów płakać.

Już swoje wycierpiała. Czas na nowy rozdział.

Usłyszała ciche pukanie do drzwi.

Czyżby jej matka postanowiła wszystko wyjaśnić?

-Proszę. - mruknęła na tyle głośno by osoba za drzwiami ją usłyszała.

-Mogę? - zapytał Ric.

-Jasne. - kiwnęła głową i wymusiła uśmiech.

Mężczyzna usiadł obok niej na łóżku.

-Emi. Wyjaśnia mi to? Twoja matka powiedziała, że mam się nie wtrącać. Powiedziała, że wie, że popełniła błąd, ale czasu nie cofnie a Ty cały czas przeżywasz. - mruknął niepewnie.

-Wiesz... - westchnęła - Nie byłam lubiana w tamtym liceum. Nigdy nie byłam lubiana. Wolałam usiąść przy dobrej książce niż iść na imprezę. Ale teraz... W szkole średniej. Trochę się pogorszyło. Naprawdę próbowałam się dopasować. - spojrzała na niego - Ale mi się nie udało a wręcz pogorszyłam sprawę... Zaczęli mnie prześladować. Nie było masakry. Nie bili mnie, nie okradali. Tylko wyzywali. Ale bolało. Próbowałam porozmawiać z mamą, ale ona nigdy nie miała czasu... W końcu jej powiedziałam, ale ona stwierdziła, że nie ma jak mi pomóc. Więc nic się nie zmieniło. Przywykłam. - wzruszyła ramionami - Dlatego bałam się nowej szkoły. Bałam się, że tutaj będzie gorzej. - szepnęła.

-Dlatego nie chcesz nic mówić mamie? Nie chcesz tam wrócić?

-Tak. - powiedziała.

Ric uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

-Nie martw się. Nie pozwolę Cię zabrać. Zostaniecie tu. - obiecał.

-Dziękuję. - szepnęła z uśmiechem na ustach.

Mocno przytuliła mężczyznę.

-Dziękuję Ric. - mruknęła.

Objął ją szczelnie.

- Nie ma za co, Emi. Damy radę. Coś wymyślimy i wszystko się ułoży. - oznajmił. Nastolatka go puściła.

-Myślisz, że moja mama będzie bardzo zła gdybym teraz wyszła? - zapytała z krzywym uśmiechem. Ric podniósł jedną brew. - Muszę z kimś wyjść i się napić. Za dużo wrażeń na tak krótki czas. - stwierdziła.

-Musiałbym zadzwonić po Damona, żeby Cię zawiózł, bo ja nie mam auta. A wiesz, że sama iść nie możesz. Tylko kto z Tobą wypije? Wszyscy będę z Mattem.

Blondynka uderzyła się dłonią w czoło.

- Ale ze mnie idiotka. Matt stracił siostrę a ja mam ochotę na imprezę i alkohol... - pokręciła głową zażenowana.

- Ale wiesz...

-Kiedy indziej się napiję. - powiedziała - Tak będzie lepiej.

-Jeśli tak uważasz.

Po kilku minutach mężczyzna opuścił pokój nastolatki.

*****
I co myślcie? Jeśli rozdział się spodobał możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz! To bardzo motywujące i wiem ilu osobom podoba się moja praca! 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro