35.
Plecy Emily były napięte jak struna.
Aktualna sytuacja w ogóle jej się nie podobała.
Czuła się bardzo niekomfotowo.
Jej przyjaciele nie zwrócili uwagi na to, że siedzi na kolanach Damona, ponieważ byli już zajęci planowaniem.
Ręce czarnowłosego obejmowały nastolatkę w talii aby ta nie mogła zejść.
-Damon. Puść mnie. - szepnęła.
-Nope. - odparł równie cicho i się zaśmiał.
Emily westchnęła.
-Co oni sobie pomyślą? - spanikowała.
- Mam to gdzieś. - wzruszył ramionami nie zmieniając pozycji.
Emily jeszcze chwilę próbowała się wyrwać z jego objęć nie robiąc przy tym zbyt dużo zamieszania, aby nikt nie zwrócił na nich uwagi.
-Blondi, nie szarp się proszę, bo nie mogę się skupić na tym co mówią... - zirytował się mężczyzna.
Nastolatka westchnęła i się poddała.
Nagle usłyszeli, że dzwoni czyjś telefon.
- To mój. - odezwał się Ric wyjmując telefon z kieszeni. Spojrzała na numer i pobladł. - To twoja mama. - zwrócił się do blondynki.
Zmarszczył brwi zauważając gdzie siedzi.
Uwaga wszystkich skupiła się na Emily. Twarz nastolatki przybrała czerwony kolor.
- Tak? - zapytał Ric, włączając rozmowę na głośnik.
-Cześć Ric. Wybacz, że przeszkadzam w prowadzeniu dodatkowych zajęć, ale przyszedł jakiś twój znajomy. - wyjaśniła.
Nagle wszyscy jeszcze bardziej ucichli.
Ric głośno przełknął ślinę.
-Przedstawił się? - zapytał niepewnie Alaric.
- Tak. - odparła - Kol Mikaelson.
Mikaelson. Tyle starczyło blondynce.
Już zdążyła zapamiętać to nazwisko.
Spojrzała przerażona na Rica, który zaniemówił.
Damon szybko zsunął nastolatkę ze swoich kolan i podszedł do przyjaciela.
Szepnął mu coś na ucho a Alaric po chwili się otrząsnął.
-Co chciał? - zapytał jakby nigdy nic.
- Nie wiem. Powiedział, że to rozmowa w cztery oczy między wami, więc wpuściłam go do domu i na Ciebie czeka. Dlatego dzwonię, żeby się dowiedzieć o której będziesz. - wytłumaczyła.
Emily zasłoniła usta dłońmi powstrzymując krzyk cisnący się jej na usta.
W kącikach oczu pojawiły się łzy.
Jeden z pierwotnych jest u niej w domu wraz z jej mamą.
-Już jadę. - powiedział Ric i się rozłączył.
Jego spojrzenie od razu padło na Emily.
-Muszę jechać do domu. - oznajmił.
Ta jedynie pokiwała głową.
-Jasne. Rozumiem. Jedźmy. - rzekła i wstała z kanapy.
-Ty zostajesz tu. Tu jesteś bezpieczniejsza. - blondynka zaczęła nerwowo kręcić głową - Posłuchaj w naszym domu jest pierwotny wampir. I od teraz już będzie mógł do niego wchodzić. Nie możesz tak po prostu tam ze mną jechać. - stwierdził twardo idąc do wyjścia.
Wszyscy ruszyli za nim.
Gdy już dłoń miał na klamce usłyszał głos Damona.
- To pułapka. - oznajmił.
-Co? - mruknęli Stefan i Alaric w tym samym momencie.
-Zależało mu żebyś tam pojechał... Nie wiem dlaczego. Klaus ma jakiś plan i wychodzi na to, że pomaga mu rodzinka... A to oznacza problemy. - spojrzał na nich z krzywym uśmiechem.
-Ma rację. - poparł go Enzo.
-Ale ja nie mogę jej tam samej zostawić! - zbuntował się Saltzman.
-Ja, Bonnie, Damon i Tyler z Tobą pojedziemy. - oświadczył młodszy Salvatore - Wtedy będzie łowca wampirów, wampir, wilkołak i czarownica, razem damy mu radę. W tym czasie Elena, Matt, Caroline i Jeremy poszukują Klausa aby Caroline mogła zacząć działać.
Enzo westchnął.
-Dzięki za uwzględnienie mnie. - mruknął.
- Nie ufam Ci, więc nie... - Ric mu przerwał.
-Ty pojedziesz z nami a Damon zostanie z Emily. - zarządził.
Emily spojrzała na niego.
-W tym momencie to nie ja potrzebuje pomocy tylko moja mama. Ja dam radę, mogę spróbować pomóc Caroline i...
Tym razem to czarnowłosy się wtrącił.
-Zostajesz ze mną. Postawione.
- Nie chcę nic mówić... - zaczął Jeremy - Ale też jestem łowcą. Mógłbym się przydać. - zauważył patrząc na Alarica.
-I się przydasz. - powiedział Stefan - Nie spuszczaj Caroline z oczu, jeśli uda wam się namierzyć Klausa.
Jeremy kiwnął głową na znak zrozumienia.
Emily w końcu zdecydowała się odezwać.
-Mówiliście, że jednego z pierwotnych udało się zabić. Zostało czterech, czyli Klaus, Kol, Rebakah i Elijah... więc skoro Kol jest u nas w domu, Caroline i reszta ma szukać Klausa to co z pozostałą dwójką? - spytała.
-Nie wiemy nawet czy Kol współpracuje z Klausem. - zauważyła Bonnie.
-Elijah raczej nie będzie się mieszał w żadne głupie gierki. To nie w jego stylu. - oznajmiła Elena.
-A Rebekah? - zapytał Matt.
-Teraz to nieważne! - warknął Ric - Skupmy się na Kolu. Później pomyślimy czy pracuje z Klausem i czy to w ogóle prawda, że Klaus ma lek na wampiryzm i jakiś plan.. jasne? - wszyscy się zgodzili i każdy ruszył w swoją stronę.
Emily westchnęła.
Damon stanął obok niej.
-Jak się czujesz? - mruknął niepewnie.
-Chujowo. - odparła mruużąc oczy.
-W ten sposób mogę podsumować całe moje życie. - zaśmiał się jednak blodndynce nie było do śmiechu - Sorki blondi. Jestem raczej marnym pocieszeniem. - wzruszył ramionami.
****
Gwiazdki i komentarze mile widziane! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Do następnego, buziaki! 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro