38.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ric szybko doskoczył do Emily.

-Jak się czujesz? - mruknął tyląc ją w swoich ramionach.

Westchnęła.

-Nijak. - burknęła, jej głos się załamał.

Nie chciała płakać.

Nie chciała pokazywać słabości, ale nie wiedziała czy da radę.

Mocniej wtuliła się w Alarica i wzięła głęboki wdech.

Zacisnęła oczy, aby pozbyć się niechcianych łez.

Po chwili udało jej się opanować i powoli odsunęła się od mężczyzny.

-Co teraz zrobimy? - zapytał Enzo patrząc na każdego po kolei - Klaus nie odpuści póki jej nie dostanie. - dodał po chwili.

Blondynka pokiwała głową na znak zrozumienia.

-Nie może być w domu. - mruknął Stefan - Kol może tam wejść w każdej chwili.

-Trzeba znaleźć miejsce, gdzie wejść będą mogli tyle ci którym to sama Emily udzieli zgody. - mruknęła Bonnie.

Emily westchnęła.

- To raczej niemożliwe. - szepnęła wystarczająco głośno aby ją usłyszeli.

Stefan i Damon spojrzeli na siebie.

-Właściwie... - zaczął młodszy Salvatore, ale Damon nie dał mu dokończyć.

- To jest możliwe. - dodał czarnowłosy.

Wszyscy spojrzeli na nich zaskoczeni, ale zanim zdarzyli cokolwiek powiedzieć usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi i ujrzeli resztę przyjaciół.

-Słucham! - warknęła Caroline - Dlaczego jak byliśmy już tak blisko kazaliście nam odpuścić?! - spojrzała na wszystkich wściekła.

Damon przewrócił oczami.

-Bo nie ma żadnego leku na wampiryzm i nie chodzi mu o Elenę tylko o Emily! - warknął zły patrząc na blondynkę.

Caroline spojrzała zaskoczona na Emily.

-I co teraz zrobimy? - zapytał Jeremy.

-A no właśnie! Wracając. - zaczął Stefan - Kiedy mieliśmy podobny problem z Eleną ja i Damon przepisaliśmy jej nasz dom. Wtedy tylko ona mogła kogoś zaprosić. - oznajmił z uśmiechem.

- Nie. Nie zgadzam się na coś takiego. - mruknęła blondynka.

-Daj spokój blondi! Nikt Cię o zdanie nie pyta. To zawsze jakieś bezpieczeństwo i ograniczenie ryzyka, że coś ci się stanie. - wyjaśnił Damon.

-A co z moją mamą? - spytała niepewnie.

-Ja z nią będę, więc nic złego się jej nie stanie. - oznajmił Ric.

-Emily musimy coś zrobić, jest w niebezpieczeństwie i nie mam zamiaru ryzykować twoim życiem. - oznajmiła starszy Salvatore.

Nastolatka jedynie westchnęła.

-Co powiemy mojej mamie? - zapytała przgryzając dolną wargę.

-Użyjemy persfazji. - wtrącił się Enzo, Ric spojrzał na niego karcąco - Tak będzie najlepiej i dobrze o tym wiesz. - rzucił w jego kierunku.

Mężczyzna niechętnie westchnął.

-Masz rację. - mruknął.

-Nic jej nie będzie groziło? - zapytała Emily.

-Alaric z nią mieszka więc myślę, że nie. Zresztą w tej chwili to Ty jesteś w najgorszej sytuacji. - oznajmiła Bonnie.

-Wiem. - mruknęła.

- Nie możesz nigdzie sama wychodzić. - dodał Stefan, a blondynka spojrzała na niego w szoku - Zawsze ktoś musi z Tobą być. Nie możemy niepotrzebnie ryzykować. - wyjaśnił.

-Wy tak na serio? Mam mieć ochronę dwadzieścia cztery godziny na dobę i przez siedem dni w tygodniu? To chyba przesada.

-Emi, oni mają rację. To dla twojego bezpieczeństwa. - wyjaśnił nastolatce Saltzman.

Westchnęła głośno.

- Bez obrazy Ric. Moja mama mówiła, że czeka nas tu nowe, lepsze życie. Patrząc na to co się dzieje to mnie raczej czeka śmierć. - stwierdziła z grymasem na twarzy.

Damon się zaśmiał.

-Luzik blondi, wychodziliśmy z większych opresji. To jest nic. - wzruszył ramionami.

- Tak Damon. Jeden z pierwotnych chce naszej przyjaciółki, masz rację to jest nic! - warknęła wściekła Elena.

Czarnowłosy przewrócił oczami.

-Idź sprawdź czy Cię nie ma gdzieś indziej. - mruknął.

-Koniec tego dobrego, Damon bierzemy Emily i jedziemy do urzędu. Przepiszemy na nią dom. Ric weź Enzo i jedźcie do domu. Spakujcie Emily i ogarnijcie Carol. Reszta może wracać do domu. Dziś już nic nie zrobimy. - stwierdził.

Wszyscy pokiwali głową na znak zrozumienia.

-Ymm.. - usłyszeli głos Matt i spojrzeli w jego stronę - Chciałem was wszystkich prosić abyście przyszli jutro na pogrzeb Vicki. - mruknął.

-Przyjdziemy. - oznajmiła Elena.

Reszta tylko pokiwała głowami.

-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. - widać było, że jest mu bardzo ciężko.

Nie nie wiedział jak przerwać niezręczną cieszę.

Po kilku minutach każdy poszedł w swoją stronę.


****
I'M BACK! Did you miss me?
Mam nadzieję że rozdział się spodobał! Komentarze i gwiazdki mile widziane! Do następnego rozdziału kochani. 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro