49.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wychodząc z kuchni blondynka wpadła w ramiona Damona.

-Od początku wiedziałem, że na mnie lecisz. - zaśmiał się.

Pokręciła głową zażenowana.

-Nie wierzę w Ciebie. - zaczęła się śmiać.

Damon objął ją w talii i złączył dłonie na plecach dziewczyny.

-Masz plany na dziś? - mruknął.

-Właściwie mamy plany. - oznajmiła. Na twarzy Damona pojawił się chytry uśmiech. - Dziś mamy trening. - dodała i zwinnie wykręciła się z jego objęć, jednocześnie ruszając na piętro domu.

Czarnowłosy jednak nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

Dzięki swojej szybkości, momentalnie znalazł się przed blondynką.

Z jej ust uciekł pisk.

Cofnęła się o krok i szybko zakryła usta dłońmi.

- Nie. Rób. Tak. Więcej. - warknęła robiąc przerwy między słowami.

W odpowiedzi usłyszała jedynie śmiech Damona.

Pokręcił głową ze śmiechem.

- Nie wkurzaj się blondi. A co powiesz na to, żeby zmienić nasze plany na dzisiejsze popołudnie? - wzruszył ramionami.

Pokręciła głową.

-Niestety nie tym razem. - odpowiedź nie wyszła jednak z ust blondynka a Stefana, który stał kilka metrów dalej. - Dziś Emi trenuje ze mną, braciszku.

Starszy Salvatore przewrócił oczami.

-A to niby czemu?

-Może dlatego, że Enzo mówił, że potrzebuje twojej pomocy? - zasugerował - Prawdopodbnie wiemy gdzie jest Kol. Każdy z nich ukrywa się w innym miejscu.

-Co w związku z tym?

Stefan westchnął i pokręcił głową.

- Ric, Enzo i Jeremy chcą tam iść i zobaczyć czy tam jest. Jeśli tak chcieliby go schwytać i tu przeprowadzić. Ale do tego potrzebują pomocy, myślę, że Ty masz więcej siły niż ja. Dlatego to Ty im pomożesz. - objaśnił.

-Kol nam nie pomoże. Nienawidzi nas. - mruknął Damon będąc pewny swoich słów.

Stefan już miał odpowiedzieć kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi.

- To dziwne. - mruknął Damon i spojrzał na Stefana. Jego brat zrobił to samo.

Emily spojrzała na jednego i drugiego.

-Co jest dziwne? - zapytała.

-Każdy z nas wchodzi tu bez zaproszenia i nikt nie puka. Coś jest nie tak.

Czarnowłosy szybko podszedł do drzwi.

Nie wahając się nacisnął klamkę i otworzył drzwi.

-Kol? - warknął.

Emily przerażona spojrzała na Stefana.

Ren jedynie wzruszyła ramionami i podszedł do brata.

Blondynka westchnęła i zrobiła to samo.

Doszła bliżej drzwi i jej oczom ukazał się młodszy z Mikaelsonów.

-Witajcie. - na jego twarzy znalazł się psychopatyczny uśmiech.

-Czego chcesz? - warknęła nastolatka.

- Po co ta agresja blondyneczko? - udawał smutek jednak długo nie wytrzymał i ponownie zaczął się śmiać. Uspokoił się po chwili i przygryzł dolną wargę.

-Może dlatego, że gdy ostatnio się widzieliśmy próbowałeś mnie zabić? - odwarknęła.

Machnął lekceważąco dłonią.

-Jeśli mamy się czepiać szczegółów to przypomnę Ci, że wbiłaś we mnie drewniany kołek i nie było to zbyt przyjemne doświadczenie. - zaśmiał się.

Przewróciła oczami.

Odchrząknął po chwili.

- Nie zostanę zaproszony do środka na kawę lub herbatę? - mruknął zaskoczony.

-Prędzej zginę. - skwitował Damon.

-Jakby się nad tym zastanowić to częściowo już nie żyjesz... - zasugerował.

- Nie graj w żadne gierki tylko mów po co przyszedłeś. - wtrącił Stefan.

-W odwiedziny? - mruknął, wiedząc spojrzenie trójki stojących naprzeciwko niego osób westchnął - Skąd ten brak zaufania?

-Mów czego chcesz. - warknęła wściekła dziewczyna.

Zaśmiał się i pokręcił głową.

Podniósł ręce w geście kapitulacji.

-Dobra, już dobra. Wasz debilny plan złapania mnie i tak nic by wam nie dał, więc postanowiłem tu przyjść i powiedzieć wam to w twarz.

-Skąd o tym wiesz? - wtrącił zaskoczony Stefan.

- Mam dobre źródła informacji. Ale to teraz nie ważne. Klaus chce Emily, a gdy Klaus czegoś chce prędzej czy późnej to dostanie. Dlatego tu jestem. Sami nie dacie mu rady a ja z chęcią się go pozbedę i pomyślałem... - Stefan wszedł mu w połowie zdania.

-Myślisz, że Ci w to uwierzymy?

-Znam część planu i mogę wam ją powiedzieć. - mruknął pewnie.

Emily podniosła na niego wzrok zaskoczona jego słowami.

-Dlaczego mielibyśmy Ci ufać po tym jak próbowałeś mnie zabić? - szepnęła.

Wzruszył ramionami.

-Stoję i tu i z wami rozmawiam zamiast czekać aż któryś z was wyszedł by z mieszkania i go zabić. Wszyscy wiecie, że jestem w stanie to zrobić. - powiedział.

Emily ujrzała, że za jego plecami pojawił się Ric z bronią.

Nastolatka nie wiedziała, że jest jeszcze jedno wyjście z domu braci Salvatore.

Ric był w odległości metra i już podnosił kołek, ale w ostatniej chwili Kol odwrócił się i wytrącił mu drewno z ręki. Szybko go złapał i wykręcił mu rękę.

Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

-Chyba nie chcecie, żeby coś mu się stało... - mruknął szczerząc się jak psychopata.

Emily pisnęła przerażona.

-Spokojnie blondyneczko. Przecież Ric ma pierścień, który chroni go od śmierci. - zaśmiał się Kol.

Chwilę później chwycił dłoń Alarica i ściągnął mu pierścień.

Rzucił go w stronę blondynki.

-Ups. Teraz może być większy problem...

-Czego chcesz? - pisnęła przerażona dziewczyna.

-Porozmawiać.

-Przecież z Tobą rozmawiamy...- westchnął Damon.

-Tylko z Emily. W cztery oczy. Teraz.





*****
Wybaczcie tak długą przerwę! Miałam wycieczkę szkolną i nie miałam kiedy pisać. Teraz będzie dużo nauki plus mam trening i przygotowuje się na mistrzostwa... Będę starała się pisać regularnie jednak nie mogę nic obiecać! Wybaczcie! Mam nadzieję że rozdział się spodobał! Komentarze i gwiazdki mile widziane kochani! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro