50.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blondynka wstrzymała oddech. Otworzyła szerzej oczy mając nadzieję, że się przesłyszała.

Damon pokiwał głową przecząco.

- Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Mam na myśli nie. - spojrzał na Kola znacząco.

-Zgoda. - szepnęła Emily.

-Co? - warknęła czwórka mężczyzn jednocześnie.

-Mówię, że się zgadzam. - mruknęła i niepewnie się rozejrzała.

-Chyba Cię popierdoliło, jeśli myślisz, że Ci na to pozwolę. - warknął czarnowłosy.

-Ale najpierw wypuść Rica. - zwróciła się do Kola jednocześnie ignorując Damon.

- Nie. - warknął Alaric i próbował się wyrwać.

-Cicho. - warknął Mikaelson do łowcy poczym spojrzał na nastolatkę. - Wypuszczę go, ale jeśli Ty nie i wyjdziesz i nie pójdziesz ze mną to od razu idę do Twojego domu zająć się twoją matką. Jasne? - spojrzał na nią gniewie.

Nastolatka westchnęła i pokiwała głową.

-Jasne. Obiecuję, że z Tobą pójdę... Ale - podniosła wzrok i na niego spojrzała - Obiecaj, że wrócę tutaj cała i zdrowa. - poprosiła.

Kol zaśmiał się w odpowiedzi.

-Zaufasz mi na słowo? - w jego głosie cały czas można było wyczuć rozbawienie.

- Nie mam innego wyboru... Pozostało ki liczyć na to, że masz swój honor i nie łamiesz danego słowa. Jeśli jest inaczej... - westchnęła - To będzie koniec. - mruknęła z nutką przerażenia w głosie.

Kol pokiwał głową. Wyglądał jakby się zastanawiał nad słowami dziewczyny.

-Niech będzie. Ja wypuszczę Rica Ty idziesz ze mną. Za maks godzinkę odprowadzę Cię i zostawię tu całą i zdrową. Pasuje?

-Tak. - mruknęła.

- Nie. - warknęli Damon, Stefan i Alaric.

- Nie was pytałem o zdanie. - brunet przewrócił oczami.

Brunet skinął głową dając Emily znać, że ma do niego podejść.

Blondynka niepewnie postanowiła pierwszy krok jednak starszy Salvatore stanął jej na drodze.

Pokręcił głową.

-Nawet o tym nie myśl, blondi. - warknął patrząc jej w oczy.

Uśmiechnęła się pod nosem.

-Cały czas mi pomagacie. To bardzo miłe, ale Ric to moja rodzina a ja nie mam zamiaru ryzykować jego życiem. - dumnie uniosła głowę w górę - Więc się nie martw. Dam radę. Zaufaj mi. - poprosiła.

-Ufam Ci, ale nie ufam jemu. - kiwnął głową z stronę Kola.

Dziewczyna pokręciła głową śmiejąc się.

- Ja też, ale tym razem muszę to zrobić. - przygryzła dolną wargę i minęła Damona.

Spojrzała na Kola.

-Wypuść go. - warknęła.

Mikaelson przygryzł dolną wargę i pokręcił głową.

-Najpierw Ty wyjdź. Jeśli go puszczę, oni nie pozwolą Ci wyjść. - mruknął nie spuszczając wzroku z dziewczyny.

Emily przełknęła głośno ślinę i zrobiła krok do przodu. Po chwili kolejny i kolejny. Został ostatni.

Wstrzymała oddech i zgubiła ostatni ruch. Stanęła poza murami domu braci Salvatore. Stała naprzeciwko pierwotnego wampira.

A w głowie miała tylko jedną myśl.

"Co ją podkusiło, żeby wyjść z tego cholernego domu?!" Krzyczała na siebie w myślach i była wściekła.

Kol uśmiechnął się podle i pchnął Alarica do wewnątrz domu.

Chwycił blondynkę za łokieć i przyciągnął blisko siebie.

Dziewczyna ledwo utrzymała równowagę.

-Tak jak mówiłem. Oddam wam ją za godzinę całą i zdrową, ale jeśli zobaczę was lub któregoś z waszych przyjaciół do tego czasu... To blondynka straci głowę. Mam nadzieję, że to jasne. - uśmiechnął się. Odwrócił na pięcie i pchnął blondynkę do przodu.

Dziewczyna przygryzła wargę i szła obok niego niepewnie w odpowiedniej odległości.

-Uśmiechnij się Ema... Przecież Cię nie zjem! - zażartował.

-Jesteś pierwotnym wampirem, twój brat hybryda chce mnie złapać i zabić a Ty mi mówisz jakby nigdy nic, że mam się Ciebie nie bać? - spytała niedowierzając.

-Oj tam... szczegółów się będziesz czepiać. - zaśmiał się.

Emily wzruszyła ramionami.

-Ema, rodziny się nie wybiera... - zaczął jednak mu przerwała.

-Tak tylko Ci przypomnę, że Ty też próbowałeś mnie zabić... - mruknęła.

- To było dawno i nie prawda...

Emily przewróciła oczami.

- Mam Cię dość.

-A to dopiero początek naszego dzisiejszego wyjścia...

- Nie zabrałeś mnie na spacer bez powodu ani po to żeby porozmawiać o tym czy się Ciebie boję. Dlaczego tu jestem? - zapytała.

-Bo zgodziłaś się ze mną iść. - mruknął z uśmiechem.

-Jesteś niemożliwy... - jęknęła - Ale tak na serio. Dlaczego?

-Bo lubię robić na złość mojemu bratu. A on koniecznie chciał Cię zdobyć, więc zrobię wszystko, żeby Cię nie dopadł. - zaśmiał się.

-Więc...

-Więc chcę Ci powiedzieć jaki mój brat ma plan. - powiedział i stanął w miejscu.




****
Jak wrażenia? Mam nadzieję, że się podoba. Komenatrze i gwiazdki mile widziane kochani! Mam pytanko. Mam fajny pomysł na nowe ff, ale chciałabym wiedzieć czy spodobałaby się wam historia, która powiązana jest z serialem "kickin' it" (z kopyta). Głównym bohaterem byłby Leo Howard jako Jack. Proszę o wypowiedzenie się a tej kwestii! 💋 buziaki i do następnego rozdziału kochani! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro