21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dobry humor nie odnalazł Krukonki jeszcze przez kilka dni, podczas których zjawiała się tylko na wspólnych posiłkach, a zaraz po nich znikała do swojego dormitorium lub na krótki spacer po zamkowych ogrodach, przykrytych śniegiem.

W pewnym momencie dziwne i rzadko spotykane zachowanie dziewczyny przykuło uwagę pani profesor od obrony przed czarną magią, która w sposób delikatny chciała dowiedzieć się o co chodzi. W tym celu tuż po opuszczeniu Wielkiej Sali poszła w ślady uczennicy, która wyszła kilkanaście sekund wcześniej.

– Elizabeth! – zawołała, a dziewczyna idąca około dziesięciu metrów przed nauczycielką odwróciła się.
– Tak? – spytała, podnosząc na nią wzrok.

Ton głosu Krukonki zdradzał smutek, ale także gotowość pomocy jednej ze swoich ulubionych nauczycielek z całej szkoły.

– Pomyślałam sobie, że – zaczęła Aloysia – no wiesz, może się dołączę, bo też chciałam się przejść.
– Będzie mi bardzo miło – odparła zupełnie szczerze.

Kobiety szczelniej okryły się płaszczami, po czym weszły na teren jednego z ogrodów, znajdującego się najbliżej Wielkiej Sali. Kiedy przechodziły pomiędzy filarami odczuły silną zmianę temperatury.

– Magia jest taka użyteczna – powiedziała Aloysia, zerkając na Krukonkę, wpatrującą się beznamiętnie w przykryty śniegiem krzak róży. – Można ją wykorzystać nawet do blokowania zimna – dodała, wystawiając dłonie poza filar, by poczuć cieplejsze powietrze.

Nauczycielka domyśliła się, że nic nie dadzą takie próby wciągania dziewczyny do rozmowy.

– Elizabeth.

Młodsza kobieta spojrzała na starszą.

– Ufasz mi?
– Oczywiście – odparła Krukonka.
– Powiedz mi zatem co się stało.
– Bardzo źle zaczęłam tę przerwę świąteczną – odpowiedziała po chwili, starając się ominąć wątek główny.
– To przez rodziców? Severus coś wspominał – zapytała, przypatrując się uczennicy.

Na dźwięk imienia Mistrza Eliksirów, Elizabeth jakby się skurczyła, co nie umknęło uwadze starszej, bardziej doświadczonej kobiety.

– Ale już widzę, że nie w tym problem – oznajmiła, podchodząc do dziewczyny. – Przecież wiesz, że nikomu ani słowa.
– Wiem, ale to jest tak, że naprawdę chciałabym powiedzieć, lecz mam obawy i to wszystko razem... – Podniosła i opuściła dłonie w geście bezsilności. – To mnie tak dobija, że sama nie wiem już co powinnam, a czego nie.
– Nie chcę naciskać. Jeśli będziesz chciała, to po prostu przyjdź i porozmawiamy. Jeżeli nie o tym, to na pewno o czymś innym – powiedziała ciepło. – Ja zmykam, bo mi tu trochę chłodno. Nie stój za długo.
– Nie będę – odparła Krukonka, w głębi duszy dziękując opiekunce za takie zrozumienie i otuchę.

Kiedy nauczycielka skręciła w najbliższy korytarz, prowadzący do klatki schodowej, Elizabeth lepiła sporych rozmiarów śnieżkę. Po chwili jednak zaklęła pod nosem, rzuciła śnieżką w kamienny murek i puściła się biegiem w pogoni za odchodzącą kobietą.

– Pani profesor! – zawołała, zwracając uwagę nauczycielki.
– Zmieniłaś zdanie? – spytała z nadzieją.
– Tak.
– To chodź do gabinetu. Nikt nam nie będzie przeszkadzał – Puściła do niej oczko i poprowadziła do celu.

Po jakimś czasie dwie kobiety siedziały w ciepłym gabinecie, który zajmował każdy nauczyciel obrony przed czarną magią.

– Chcesz się czegoś napić? – zapytała.
– Nie, piłam na śniadaniu i nie mam ochoty.
– Rozumiem – odpowiedziała, czekając cierpliwie, aż uczennica przejdzie do sedna sprawy.
– Bo widzi pani – zaczęła Krukonka, po czym przerwała, starając się ułożyć jak najlepsze zdanie, odzwierciedlające zaistniałą sytuację.
– Przy okazji, nie musisz mi mówić tak oficjalnie. Czuję się staro. – Uśmiechnęła się. – Poza tym nasza relacja porównywalna jest do przyjaźni i jesteśmy same. Nie ma zatem takiej potrzeby.
– Niby nie, ale i tak będę się pewnie mylić... To już tak z przyzwyczajenia.

Aloysia machnęła ręką, dając sygnał Krukonce, żeby kontynuowała.

– Pamiętasz kiedy przyszłam tutaj kilka tygodni temu?
– Pamiętam.
– Miałam wtedy problem natury miłosnej. Taki też mam teraz.
– Dotyczy tego samego, że tak powiem, osobnika?
– Tak – odparła Elizabeth, rzucając spojrzenie na swoje splecione dłonie.

Aloysia przechyliła głowę. Doskonale znała swoją młodszą przyjaciółkę, więc rozszyfrowanie sygnałów Krukonki nie było dla niej większym problemem.

– No ale co dalej? – spytała, przerywając chwilę ciszy. – Nie pomogę ci, jeśli nie dasz sobie pomóc.
– Sporo się od tego czasu zdarzyło, ale niestety większość z tych wydarzeń jest negatywna – wyjaśniła, uciekając wzrokiem od nauczycielki.

Pani profesor obrony przed czarną magią z obserwacji wiedziała, że chodzi o Severusa. Dziewczyna była bardzo związana z przedmiotem, jaki jej krewny nauczał, a kiedy dowiedziała się, że powraca on na miejsce Slughorna, nawet nie starała się ukryć swojego zadowolenia. Ponadto pytania o sprawy dotyczące trafionego prezentu dla Mistrza Eliksirów, ukradkowe spojrzenia w Wielkiej Sali, które były dość widoczne dla spostrzegawczej osoby siedzącej u szczytu stołu dla nauczycieli... Wszystko mówiło samo za siebie.

– I przez to wszystko źle się czuję psychicznie, bo naprawdę, w głębi serca czuję, że to jest ta prawdziwa miłość, o którą warto walczyć– powiedziała z załamaniem w głosie.
– Więc walcz – odrzekła nauczycielka. – Walcz, Elizabeth. I on i ty jesteś tego warta.

Młodsza kobieta spojrzała niepewnie na panią profesor, czując jak jej puls gwałtownie przyspiesza.

– Tak, wiem o kim mówisz. Ale obiecałam – Udała, że zamyka usta na suwak – ani słowa. Poza tym wierz mi, gdybyś była nieodpowiednią kandydatką, to od początku starałabym się ciebie przekonać, jakim złym pomysłem są twoje podejmowane w tej kwestii działania, a przecież tego nie zrobiłam – Uśmiechnęła się przyjaźnie. – Zatem, jak to zdaje się mówią mugole, masz moje błogosławieństwo.
– Cieszy mnie to, ale nie wiem jak mam walczyć.
– A jak bardzo go kochasz?
– Jak bardzo? – zapytał.

Nauczycielka skinęła głową, pozwalając swojej towarzyszce na zastanowienie się. Krukonka spojrzała najpierw na płomienie w kominku, potem na blat biurka, a następnie prosto w oczy Aloysi. Kiedy odezwała się, przemawiała z taką pewnością, że tylko głupiec mógłby podważyć prawdziwość tego wyznania.

– Mogłabym poświęcić dla niego swoje życie.

Błysk w oku dziewczyny sprawił, że nauczycielka poczuła ukłucie w sercu. Już wcześniej miała nadzieję na pozytywny obrót spraw, ale teraz obiecała sobie, że wesprze tę dziewczynę jak tylko będzie mogła.

– Nawet nie masz pojęcia, jakie to wywołało na mnie wrażenie – skomentowała Aloysia, lekko kręcąc głową. – Gdyby Severus to usłyszał – mruknęła nieco ciszej.
– Rzecz w tym, że nie potrafię zdobyć się na coś takiego. To dla mnie zbyt duży stres. Żarty to co innego, ale takie wyznanie... To ponad moje możliwości.
– Siła jest w psychice. Jeśli wmówisz sobie, że nie jesteś do tego zdolna, to naprawdę się na to nie zdobędziesz – powiedziała poważnie nauczycielka.
– Ale... – zaczęła Elizabeth, a jej głos się nieco załamał. – Tyle razy się nastrajałam, próbowałam przetłumaczyć sobie to i owo, ale nie potrafię nawet bardzo często się całkowicie zrelaksować. Czy to nie głupie? Kochać kogoś tak mocno i nie czuć się przy nim do końca swobodnie.
– Właśnie tak to działa. Gdyby był dajmy na to takim Cesariusem, z którym widujesz się bardzo często i jest w twoim wieku, niektóre tego typu objawy by zniknęły, bo po prostu byś się do niego przyzwyczaiła. Tutaj sytuacja, jak wiemy jest nieco inna – podsumowała Aloysia. – Ale odbiegamy od tematu. Jeśli chcesz posłuchać mojej rady...
– Chcę bardzo – przerwała starszej kobiecie.
– Powinnaś powiedzieć mu to samo co mi i tak samo szczerze.

Widząc, że dziewczyna chcę dodać coś na swoją obronę, powiedziała szybko:
– Wierzę, że ci się uda. Przemyśl to, naprawdę. Jeśli tego nie zrobisz będziesz później żałować.
– Racja – przyznała dziewczyna po chwili. – Pójdę już.
– To trzymaj się. I chcę widzieć znów twój promienny uśmiech.
– Ja się uśmiecham jak nasz Mistrz Eliksirów – zażartowała.

Aloysia parsknęła śmiechem i poczuła ulgę, widząc jak humor dziewczyny częściowo wrócił na swoje miejsce.

– Zdziwisz się, ale Severus jest bardzo czuły i wrażliwy, tylko stworzył i nadal stara się tworzyć taki surowy wizerunek.
– Po co?– Krukonka zmarszczyła brwi, będąc już przy drzwiach wyjściowych.
– Zapytałam go o to któregoś razu... Odparł, że te cechy odbierane są jako słabość, a on ma już dość poniżania i traktowania jak słabeusza. 

Dziewczyna otworzyła i zamknęła drzwi, po czym przez ramię rzuciła spojrzenie nauczycielce, siedzącej teraz przodem do kominka.

– Czy to właśnie dlatego wstąpił do śmierciożerców?– spytała ze smutkiem w głosie.

Aloysia skinęła głową, nie odwracając się do uczennicy. Po chwili ciszy została sama w gabinecie, a uczennica, idąca teraz korytarzem do najbliższej klatki schodowej, analizowała w głowie bardzo wiele myśli.


O, patrzcie! Wczoraj i dzisiaj rozdział, co to, co to się stanęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro