8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ces, co jej powiedziałeś?

Chłopak potarł czoło. Było widać, że czegoś żałuje i bardzo obawia się do tego przyznać.

- Powiedziałem jej, że kochasz Snape'a.
- CO? - Zerwała się na równe nogi.
- Teraz wszyscy będą o tym wiedzieć! - Chłopak zaczął się szaleńczo śmiać, po czym się rozpłynął.

Elizabeth usiadła na łóżku i zaklęła. Co za chory sen! Po kilku minutach, kiedy stwierdziła, że ma całkowitą kontrolę nad oddechem, wstała i powoli podeszła do okna. Księżyc był wysoko na niebie i z racji tego, że była pełnia wszystko wokół zamku było bardzo dobrze widoczne. Krukonka rzuciła okiem na błonia i jezioro, na którym pojawiły się znikąd wielkie kręgi.

Zerknęła na zegarek. Było po czwartej. Kotka Mia spała spokojnie na fotelu niedaleko małego stoliczka, służącemu głównie do odrabiania lekcji.

"Nie ma sensu się kłaść" pomyślała, usiadłszy na łóżku.

Sięgnęła po szkolny mundurek, nadal rozmyślając nad swoim snem. Może to była jakaś oznaka? Cesarius zauważył jej zauroczenie, dlaczego nie miałby zauważyć tego ktoś inny?

"Coś ty, przecież on to widzi, ponieważ jest twoim przyjacielem" odezwał się głosik w jej głowie.
"Czyli uważasz, że razem z tobą do szkoły chodzi tylko on? A nawet jeśli są inni, to mają zasłonięte oczy i zatkane uszy?" szeptał drugi.

Elizabeth zmarszczyła brwi. Nigdy nie patrzyła na to z tej strony, a co jeśli było w tym ziarenko prawdy? Nie słyszała żadnych docinek na tym punkcie, chociaż niewykluczone, że dlatego, iż nigdy się nie przesłuchiwała.

Kiedy nastała godzina, o której ona i Cesarius zwykle pojawiają się we wspólnym dormitorium, zeszła na dół. Przyjaciel zabierał ze stołu podręcznik do transmutacji, leżący na oszklonym stoliku.

- Hej, Ces.
- Cześć, młoda - Skinął jej głową.
- Odezwał się starszy - mruknęła.
- A nie?
- O parę miesięcy!
- Ale zawsze - odparł, zapinając szkolną torbę.
- Cezarku - zaczęła, a przyjaciel spojrzał jej w oczy. - Miałam strasznie porąbany sen.
- Mogłaś przyjść do mnie w nocy - zaproponował z łobuzerskim uśmieszkiem.
- No nie bardzo, bo sen był związany z tobą.
- Czyli śniłem ci się nago i sen należał do kategorii koszmarów?
- Nie, Ces, daj mi dokończyć - sapnęła.
- Ok, zamieniam się w słuch - Wyprostował się i zamilkł.
- Śniło mi się, że przyszedłeś do dormitorium po małej, jak to nazwałeś, sprzeczce z Padmą i ona cię jakoś podeszła, wystawiła na test ufności i kazała ci zdradzić jej największy swój sekret. Niestety nie był on do końca twój, bo powiedziałeś o... O Snapie.
- Jeju, Eli, przecież nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - odezwał się łagodnym tonem. - Mogliby mnie traktować Cruciatusem i gwarantuję ci, że nic, a nic bym nie pisnął!
- Wiem, wiem. Tylko ten sen dał mi do myślenia.

Krukon spojrzał na nią badawczo. Miał dziwne wrażenie, że jego przyjaciółka może za chwilę powiedzieć, iż darzy go za dużym zaufaniem.

- Za każdym razem, gdy odnoszę się do profesora Snape'a lub się o nim wypowiadam, to nie zwracam uwagi na otoczenie... Dlatego chciałam cię zapytać, czy nie słyszałeś lub czy nie wiesz o jakichś pogłoskach na mój temat?
- Uff, obawiałem się, że powiesz coś innego - odetchnął - Nie słyszałem niczego w tym stylu. Nie sądzę, by twoja postawa wobec niego mogła cokolwiek zdradzać.
- Nie? To w takim razie, jak ty się tego domyśliłeś?
- No... Dobra, to mocny argument.

Elizabeth uniosła brwi i znacząco pokiwała głową.

- Nieee - Zastanowił się - niemożliwe. Ja się domyśliłem, bo widzę co się dzieje przy twoich wypadach weekendowych. A podczas lekcji widać po prostu, że darzysz go szacunkiem, takim jak każdego innego nauczyciela. Równie dobrze można by powiedzieć, że masz romans z Hagridem.
- Ble - Wystawiła język na znak obrzydzenia.

Młodzieniec zaśmiał się szczerze.

- Chodźmy już na śniadanie, zgłodniałem jak wilk.

Wielka Sala, jak zawsze była pełna uczniów. Sklepienie spowijały deszczowe chmury, które wzięły się znikąd, bowiem jeszcze parę godzin temu, gdy Elizabeth wybudziła się ze swego koszmaru niebo było bezchmurne.

Od czasu swoich nocnych rozmyślań postanowiła, że dzisiaj nadstawi nieco uszu. Wiedziała gdzie znajdzie największe szkolne plotkary, więc zaczęła obmyślać swój niecny plan przy porcji porannej herbaty.

- Cesariusie - zaczęła - mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Pewnie, co to takiego?
- Mógłbyś, przepraszam, że o coś takiego proszę, ale czy mógłbyś jakoś podejść Padmę, naszą plotkarę naczelną i podpytać o mnie?
- Ehh, dobrze, choć zrobię to z wielką niechęcią i tylko ze względu na ciebie.
- Bardzo ci dziękuję.
- Odpłacisz w naturze - zażartował, a Elizabeth parsknęła.

Nie rozumiała osób, które nie wierzą w przyjaźń damsko-męską. Sama przekonała się na własnej skórze, że takowe pojęcie istnieje. Podteksty, które często pojawiały się w ich rozmowach nie miały żadnego innego charakteru niż żartobliwy.

Elizabeth przekręciła głowę w stronę wejścia do sali i powolnie zaczęła obserwować otoczenie. Większość uczniów była zajęta jedzeniem, rozmową lub przeglądaniem jakiejś gazety, najczęściej "Proroka Codziennego". Nie zauważyła nic ciekawego.

- A czy ty dowiedziałaś się czegoś na temat tego artykułu z "Proroka"?- spytał Cesarius.
- Chodzi ci o ten z Malfoyem?
- Mhm - Skinął głową.
- Jeszcze nie, ale spokojnie, zajmę się tym - powiedziała, odwracając głowę w drugą stronę.

Przy stole Slytherinu zasiadał Draco Malfoy. Elizabeth wyprostowała się gwałtownie, wpatrując się w blondyna z rozchylonymi ustami.

- Ces! Spójrz, Draco wreszcie wyszedł z dormitorium! - zawołała, depcząc kolegę pod stołem.
- Ojej, rzeczywiście! - Krukon podparł się łokciami o stół i wyciągnął szyję.
- Draco! - rzuciła Elizabeth w stronę Ślizgonów, lecz bez skutku- Malfoy!

Blondyn odwrócił się najpierw na jedną, potem na drugą stronę i dopiero po chwili napotkał spojrzenia dwójki przyjaciół, uśmiechających się szczerze. Starszy kolega pomachał im, a oni pokazali mu kciuki. Uśmiechnął się blado i odwrócił do grupy otaczających go Ślizgonów.

Wiele ryzykował powracając w te strony, jednakże doskonale znała powody jego powrotu. Dracon chciał zostać uzdrowicielem, nie takim od eliksirów, tylko bezpośrednio zajmującym się chorymi. Chwilowa przynależność chłopaka do śmierciożerców po wojnie budziła bardzo złe skojarzenia. Można nawet powiedzieć, że znaleźli się tacy, którzy bez skrupułów mogliby stracić tego młodego, bo dziewiętnastoletniego mężczyznę. Dracon jednak, w głównej mierze dzięki pomocy nauczycieli, najbardziej opiekuna Slytherinu, Severusa Snape'a, zdołał rozpocząć nowy rozdział w życiu. Elizabeth do tej pory pamiętała poruszającą przemowę, jaką wygłosił tuż po zapowiedzi dyrektora na początku roku. Malfoy pokazał się wtedy od strony takiej, jakiej go nie znano. Okazał skruchę i publicznie przeprosił za błędy swoje i swoich przodków, tych dalszych, czy też bliższych. Bardzo żałował losu swoich rodziców i nie ma w tym nic dziwnego. Rodzina Malfoyów może i była obrzydliwie bogata, rasistowska i wspierała Czarnego Pana, ale trzeba przyznać, otaczała się miłością. Dracon naprawdę był kochany przez swoich rodziców, których on darzył takim samym uczuciem. Wychowali go na dżentlemena, który bez wątpienia zapewni dobrobyt swej własnej rodzinie i dobrze zaopiekuje się pozostawionemu mu w spadku majątku.

Kiedy jednak w "Proroku Codziennym" pojawił się budzący poruszenie wśród uczniów artykuł Draco musiał ponownie usunąć się w cień, wychodząc tylko na lekcje albo przebywając w obecności swoich, stojących za nim murem, przyjaciół.

Elizabeth było przykro, że jego losy tak się potoczyły. Błędy rodziców bardzo często odbijały się na dzieciach, jak to było właśnie w jego przypadku. Kilku czarodziejskich autorów napisało nawet książki na temat sprawy śmierciożerców, które Krukonka chętnie przeczytała, pochłaniając rozdziały o kolejnych członkach zgrupowania Voldemorta. Dowiedziała się z nich, że Severus Snape, Lucjusz Malfoy i wielu innych śmierciożerców brali udział już w pierwszej wojnie czarodziejów. Dyrektor Hogwartu pod koniec tej wojny przeszedł na stronę Zakonu Feniksa, codziennie ryzykując swe, według jednego z autorów, niewiele warte życie w celu prowadzenia działań szpiegowskich. Prawdopodobnym jest, iż gdyby to wszystko działo się w zwykłym świecie mugoli, Severusa spotkałaby kara w postaci odsiadki swoich win w więzieniu z delikatnym załagodzeniem wyroku - odjęcia od niego około dwóch lat. Tutaj jednak sprawy miały się inaczej, na całe szczęście. Przyjęto go, może nie z otwartymi ramionami, ale przyjaźnie. Wiedziano o jego przestępstwach, ale także znano jego zasługi, które w tym wypadku wiele nadrabiały. U czarodziejów ceniono nie przeszłość, a teraźniejszość. To co myśli się teraz, nie to co myślało się kiedyś, mając dwadzieścia lat.

Szkoda tylko, że tak dużo śmierciożerców do końca swego żywota pozostała wierna Voldemortowi. Spora część z nich była utalentowana w różnych dziedzinach, jedyny minus tworzyła słabość psychiczna, którą Czarny Pan wykorzystał do zmącenia ich myśli i wykorzystania do własnych celów.

Elizabeth interesowała się historią obu światów i nierzadko miała wrażenie, że Voldemort był nieco podobny do mugolskiego Adolfa Hitlera, który, jeśli dobrze pamiętała, był Austriakiem. Oboje pojawili się nagle, niespodziewanie i mieli jakiś demoniczny urok, który pozwolił im w niewiarygodnym stopniu na zyskanie i kontrolowanie swoich podwładnych. Oboje doprowadzili do krwawych wojen i oboje przegrali.

Zabił dzwon na pierwszą lekcję. Krukonka obserwowała starszego Ślizgona, a kiedy wstał i przeszedł niedaleko niej, podeszła do niego

- Jak się miewasz, Draco?
- Nie mam pieniędzy. Ach, to ty - Spojrzał na nią.
- Czyli dobrze, bardzo dowcipny dzisiaj jesteś - stwierdziła.
- Słyszałaś już?
- O tym... - zrobiła minę, sugerując by dokończył za nią.
- Artykule.
- Tak, czytałam. Miałeś przez to jakieś problemy?

Dracon w odpowiedzi posłał jej wymowne spojrzenie, a ona dopiero wtedy zarejestrowała jego podkrążone oczy.

- Oj, nie było pytania - mruknęła, a chłopak odwrócił głowę.
- Sam musiałem odganiać jakichś napaleńców - powiedział Blaise Zabini, zrównawszy krok z dziewczyną. - Mieli masę pretensji do Dracona.
- Sądzą, że wiem o tym cokolwiek - rzekł blondyn, a jego ton głosu był przeraźliwie pusty. - No i oskarżają moją rodzinę o korupcję.. Mówią, że, tu zacytuję:"twój stary wykupił sobie przepustkę".
- Kretyni - sapnęła Krukonka. - Który dom?
- Różnie. Od was też się zdarzali.

Trzymaj się Draco, coś wymyślimy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro