III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Przez ostatnie trzy i pół tygodnia wakacji Naruto musiał znosić szlaban od swojej mamy. Kushina, mimo wyraźnego sprzeciwu syna, a także wspomagającego go dobrym słowem ojca, Minato, nie ugięła się i ustanowiła twarde zasady, których młody Namikaze musiał się trzymać. Zero komputera i konsoli aż do zakończenia ferii wakacyjnych, telefon mógł być używany tylko przez półtorej godzinny dziennie i określone godziny wyjścia, które najbardziej bolały blondyna. Nie chciała go oczywiście zranić i kontrolować na każdym kroku, a tym bardziej ograniczać w spotkaniach ze swoimi przyjaciółmi. Chłopak musiał jednak nauczyć się większej pokory i umiaru od alkoholu. Nie był jeszcze na tyle dorosły, by znikać na imprezach na całą noc.

        Nastał jednak w końcu dzień, w którym kara jego matki dobiegła końca. Gdy samym rankiem słońce zaczęło się wychylać zza horyzontu, a blondyn otworzył oczy, na jego ustach gościł ledwo widoczny uśmiech. W końcu będzie mógł się wyszaleć!

        Przeczesał złociste włosy i wstał do pozycji siedzącej, zerkając na zegar. Siódma rano było zdecydowanie za wczesną porą, ale z tych emocji nie mógł już dłużej spać. Uśmiech jednak zniknął z jego twarzy, gdy zdał sobie sprawę z tego, który dzisiaj był dzień. Pierwszy września, rozpoczęcie ostatniego roku w Liceum. Choć na swój sposób cieszył się, że wróci do szkoły i będzie znów mógł spędzać czas z przyjaciółmi, gdzieś w głębi serca coś go bolało. Mimo wszystko oznaczało to, że teraz więcej czasu będzie musiał skupić na nauce. Cholera jasna, jak on tego nie chciał...

        Zwlekł się bez zbędnego pośpiechu z łóżka, kierując swoje kroki do niewielkiej, acz z gustem urządzonej łazienki przybudowanej do jego pokoju. Stanąwszy przed ogromnym lustrem, rozciągającym się niemal na całej ścianie, uśmiechnął się ponuro do swojego odbicia i przeczesał blond włosy. Choć czuł się znakomicie i był wypoczęty, na jego twarzy widniało kilka niewyraźnych zmarszczek i oznak nieprzespanych nocy.

        Westchnął cicho i poczłapał w stronę wanny.

        Poranne czynności w toalecie zajęły mu prawie pół godziny. Gdy w końcu wyszedł z toalety, jego włosy nadal były mokre, a on sam ubrany był jedynie w przewiewny ręcznik. Zerknął na niewielki, elektroniczny zegarek znajdujący się przy łóżku i zaklął siarczyście na cały dom gdy dostrzegł, że cyferki wskazywały już siódmą trzydzieści osiem.

        Doskoczył szybko do szafy, w pośpiechu wyciągając z niej czarne, stylowe jeansy, białą koszulę z krótkim rękawem i krawat pasujący kolorem do spodni. Ubierając szybko bieliznę i narzucając na siebie ubrania, chwycił plecak leżący pod łóżkiem i zbiegł do drzwi, niemal nie łamiąc sobie nogi na drewnianych schodach.

        Dziesięć minut później, będąc już w drodze do szkoły, dziękował w duchu, że jego rodzice tego dnia musieli szybciej wyjść z domu, bo inaczej czekałaby go jeszcze poranna kłótnia z matką na temat nieprzespanych nocy i ociągania się przed wyjściem do szkoły.

        Pod gmach szkolny dotarł siedem minut przed dzwonkiem. Szkoła była ogromnym, kilku piętrowym budynkiem, otoczonym skrzętnie ogromnym, zdobionym murem wykonanym z marmuru i tylko jedną bramą, która doskonale była widoczna z gabinetu dyrektora. Jak przystało na prestiżową, nieco bogatą szkołę, wychowawcy dbali tutaj o ich wykształcenie i surowo karali, gdy złapali uciekiniera z lekcji na gorącym uczynku.

        Westchnął i uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie, gdy przed wieloma laty był tu na wycieczce szkolnej. Mały, słodki, niewinny berbeć, wesoło biegający po korytarzach tej ogromnej, skomplikowanej budowli.

        Mruknął pod nosem kilka niewyraźnych, dość wulgarnych epitetów i ruszył powoli w stronę szkoły. Nie zdążył jednak na dobre otworzyć drzwi, gdy ktoś z impetem w niego wpadł.

        Chłopak był na oko z dwa, może trzy lata młodszy od niego, miał smoliste, tłuste włosy i nosił grube, połamane w kilku miejscach okulary. Z kącika jego ust wypływała stróżka krwi, zaś w brązowych oczach kryło się przerażenie.

        Naruto dojrzał, jak za jego plecami pojawiaja się masywna, nieco przygrubawa sylwetka chłopaka, który z całą pewnością nie miał dobrych intencji. W jego oczach widział chęć mordu, zas ręce nerwowo zaciskały się i rozluźniały.

        —Chodź tu, ty mała, nic nie warta szujo!— warknął osiłek, który nawet nie zaszczycił blondyna spojrzeniem, a tylko zderzył się barkiem i pomknął dalej za swoją ofiarą, która teraz na prędce próbowała uciec na tyły Akademii.

        Naruto z początku miał za cel postawione, by nie wdawać się w żadne bójki, ani nie robić sobie problemów na sam początek roku, ale dostrzegając tą nutę strachu w oczach smolisto-włosego chłopca, jakaś część jego duszy rwała się do walki. Choć zdawał sobie także sprawę z tego, że z tym przeciwnikiem miałby ciężko, bo mimo swoich umiejętności w walce wręcz, jego rywal był co najmniej dwa razy cięższy.

       — A chuj —warknął w końcu pod nosem, zerkając na wspomnianą wyżej dwójkę.

        Napastnik trzymał już swoją ofiarę w łapach, zaś muskularna, wielka pięść leciała w stronę okularnika raz za razem. Oczywiście, bił na tyle uważnie, by nie zostały jakieś większe ślady, ale na tyle mocno, by ten go poczuł.

        Naruto ścisnął mocno pięści i ruszył żwawym krokiem w stronę zamieszania. Obmyślał nawet w głowie plan jakby go pokonać, powalić i wybrnąć z sytuacji, gdy czyjaś ręka powstrzymała go przed dalszym ruchem.

        —Naruto, spokojnie. —Głos Sasuke był w tej chwili wyjątkowo oziębły.

        Blondyn spojrzał nieco zdenerwowany, a nieco zaniepokojony na swojego przyjaciela. W jego oczach, które dla postronnych osób były niemal wieczne puste, matowe, w tym momencie mógł dostrzec złość sięgającą zenitu. I nawet zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego tak jest. Uchiha nienawidził, gdy ktoś silniejszy znęcał się nad tymi słabszymi i zawsze stawał w obronie uciśnionych. Był jednak tym... mądrzejszym, co Naruto zawsze niechętnie przyznawał i wiedział, że nie należy iść nieprzygotowanym na pojedynek.

        —Pamiętasz nasze treningi? —zapytał po chwili, za wszelką cenę starając się uspokoić wzburzenie. —Załatwmy to razem, jak za dawnych czasów, okey?

        —Jasne, bracie— odpowiedział mu Uzumaki.

        Obaj nie zwrócili uwagi na to, że z okna dyrektora całej sytuacji przyglądała się głowa szkoły, Sarutobi Hiruzen.

        Wzbudziło to też zainteresowanie w klasach, w których zdążyli już siąść co po niektórzy uczniowie. Wśród tych, którzy z zapartym tchem czekali na rozwój wypadków była Ino wraz z Sai'em siedzieli na parapecie w jednej z klas na piętrze i z zaciekawieniem, ale też i strachem przyglądała się początkom burdy. Świadkami była także Asami, Hisoka i Hinata, które właśnie zmierzały do szkoły i przekroczyły właśnie bramę. Cała trójka zatrzymała się jednak i odeszła nieco na bok, gdy do ich świadomości dotarła wiadomość, że plac stał się właśnie areną.

        Osiłek, który zaatakował okularnika chyba wyczuł, że jego zachowanie wzbudziło zainteresowanie, bo z mordem w oczach obrócił się do dwójki przyjaciół, którzy wolno zmierzali w jego stronę.

        —Co, wy też chcecie dostać wpierdol? —zapytał, marszcząc nieprzyjemnie brwi. —Ten gówniarz zasłużył sobie na to.

        —Tak?— zapytał niebiesooki, mierząc poranionego ucznia współczującym wzrokiem. —A czym?

        —Wylał sok na moją ulubioną koszulkę! —warknął. —Ten śmieć jest taką niezdarą, że trzeba nauczyć go kilku rzeczy!

        —Och... —jęknął sztucznie Sasuke. —Przykro mi w takim razie, że twoich rodziców nie stać na kupienie ci innych ciuchów. - Jego głos był dość wyraźny i dało się wyczuć, że w środku buzuje w nim złość.

        —Potwierdzam słowa kolegi —dodał po chwili Naruto. —Zostaw tego chłopaka i wracaj do szkoły. Chyba, że chcesz mieć z nami do czynienia. A uwierz, że tego byś nie chciał.

        —Wy nie wiecie kim ja jestem, prawda?!— zaśmiał się szyderczo w ich stronę. —Gówno możecie mi zrobić!

        Naruto z Sasuke spojrzeli po sobie i, uśmiechając się do siebie lubieżnie, ruszyli w stronę swojego przeciwnika. Osiłek chyba przeczuwał, że z tą dwójką może mieć niemałe problemy, dlatego przyjął postawę obronną i wystawił wysoko gardę.

        Pierwszy cios zadał brunet. Dwa lewe prosty i prawy sierpowy. Zaraz za nim nastąpił atak od strony blondyna, który wyprowadził jeden prosty, podbródkowy i kolanko.

        Atakowali na zmianę, zasypując wrogiego napastnika gradem ciosów, ale nawet oni nie byli w stanie wiecznie tylko atakować. Dostali kilka razy po twarzy, Naruto skończył z rozcięciem na wardze, zaś Sasuke miał lekko podpuchnięte oko. Nie poddawali się jednak i nadal walczyli, choć ich przeciwnik starał się za wszelką cenę wygrać.

        W końcu jednak opuścił gardę i dostał dwa proste centrali w nos, co powaliło go na ziemię. Walkę można było uznać za wygraną dla chłopaków i okularnika.

        — Wstawaj, młody — sapnął Naruto, ścierając ręką krew spływającą z kącika ust. —Trzeba cię opatrzeć.

***

        Wydarzenia na placu przed szkołą nie zostały bez echa. Nie zdążyli dobrze wejść do szkoły, gdy przed ich nosami zmaterializował się nieco przygarbiony starzec, ubrany w szykowny i elegancki garnitur, z starą, drewnianą laską w prawej ręce.

        Naruto i Sasuke zostali właśnie złapani przez dyrektora. I nie zapowiadało się, by ten incydent odszedł w zapomnienie. Wzrok, którym przeszywał ich Hiruzen mógł być porównywalny do najgorszych horrorów.

Hej, hej! Wiem, wiem, rozdział nie jest zbyt ciekawy i jest też dość krótki, ale te pierwsze trzy są takim wprowadzeniem. Następne, które powinny pojawiać się na dniach, będą już zdecydowanie dłuższe i mam nadzieje, że ciekawsze ^_^

Mam jednak nadzieję, że rozdział choć trochę się spodobał. Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci gwiazdki i komentarza i do zobaczenia w następnym rozdziale! ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro