1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spotkanie

Tęsknie za dawnymi dniami. Gdy byliśmy razem, bez żadnych sekretów. Jednak ona zmienia się, a ja nic. Nastają ciemne dni, a ona chyba sobie z tym nie radzi.


Tenebris

- No dalej Frodo! - krzyknęłam - Przede mną nie na już ucieczki!

Nagle usłyszałam krzyki i jęki Aragorna, Legolasa oraz Boromira.

- Okej, trzeba trochę przyspieszyć tępo, bo chwila i mnie złapią.

Zaczęłam delikatnie i zgrabnie biec.

Rozglądałam się za hobbitem.

Usłyszałam dziwnie blisko Boromira.

Odwróciłam się i faktycznie biegł w moją stronę, w ręku trzymał swój miecz.

Kurde, leci na mnie!

Szybko wyciągnęłam swój miecz, który nie był długi, ale nie był tez krótki.

On dobiegł do mnie i zaczęliśmy walczyć.

- Nie chcę Cię skrzywdzić! - rzekł.

- Ale ja Ciebie! - warknęłam raniąc go w ramię.

Mężczyzna cofnął się i dotknął bolące ramię, a ja złowieszczo uśmiechnęłam się.

Usłyszałam bardzo znajome mi głosy, więc szybko dotknęłam głowy Boromira, który był zakłopotany moim ruchem.

Dotknęłam jego głowy, a on zsunął się na ziemie.

- Pani, mamy go!

- To fantastycznie, wreszcie coś wam się udało.

Podeszłam po czym trzymali dwóch.

Jezu, No jednak głąby.

Aragorn

Zobaczyłem leżącego Bromira.

Podbiegł do mnie Legolas z Gimlim.

- Jak? - zapytał krasnolud przyglądając się.

Legolas przyłoży rękę do głowy leżącego mężczyzny i powiedział

- Nic mu nie jest, po prostu śpi.

- A kiedy się obudzi? - zapytał przyszły król.

- Tego nie wiem. Może być 5 minut, godzinę, kilka dni, rok. Tego nie wie nikt oprócz niej.

- A gdzie hobbity?

Merry

Stałem obok Pipina, nieruchomo.

- Dobra, ja biorę hobbity, będzie szybciej - powiedziała Tenebris, a tuż obok niej stanęły des konie.

Podniosła nas i posadziła na ogierku, sama zaś wsiadła na klacz.

- Macie jak najszybciej znaleźć się w Isengardzie - dopowiedziała i ruszyła, a nasz koń ruszył za nią.

Legolas

Usiedliśmy wokół Bromira, nagle on się podniósł.

- Dziwne - stwierdziłem - Zazwyczaj trzeba dłużej czekać. Coś mi tu nie gra. Chyba nigdy nie zrozumiem Tenebris.

- Gdzie hobbity? - zapytała nasza śpiąca królewna.

- Frodo i Sam ruszyli sami, a Pipina i Merrego porwali orkowie i Te... - nie mogłem dokończyć.

Merry

Siedziałem z Pippin'em w milczeniu.

Bałem się nawet oddychać.

Jeżeli ona faktycznie zabiera nas do Sarumana, zostawię reszcie drużyny jakiś znak.

A może zdążą nas uratować.

Odczepiłem broszkę z ubrania i rzuciłem.

Elfka była czymś bardzo zamyślona.

Czasami rozglądała się i zerkała na nas.

Nagle natknęliśmy się na gromadę goblinów.

- A cóż wiezie księżniczka Tenebris? Może jakieś mięsko, świeże! - odezwał się chyba ich przywódca.

- Nie dla was głupie ścierwa.

- A to gdzie je wieziesz?

- Do Sarumana. Mają coś dla niego.

Tenebris

Już miałam ruszać dalej, ale poczytałam dziwnie dobrą moc, której źródło wydobywało się gdzieś z lasu Fangorn.

Chwila, już kiedyś czułam ją. Ale to przecież niemożliwe, że Gandalf żyje!

Pipin

Tenebris zaczęła się patrzyć, gdzieś w stronę lasu i nad czymś intensywnie rozmyślając.

Nagle rzekła:

- Wy! Dostarczycie hobbitów. Ale przenocujcie tutaj, hobbity są zmęczone. A muszą przybyć żywe. Mam nadzieję, że załatwicie to.

I nic już więcej nie mówiąc odjechała.

- Pipin, przecież jak tu jechaliśmy widzieliśmy żołnierzy z Rohanu, może oni nas uratują! - szepnął Merry.

Tenebris

- Udaj się do Rohanu - usłyszałam w głowie głos Gandalfa.

- A co ja tam mam zrobić? - zapytałam.

- Nic - odpowiedział.

Okej...

Niech tak będzie.

Rohan

Tenebris

Wjechałam do miasta trzymając rękę na mieczu, tak w razie czego.

- Hej ty! - krzyknęli strażnicy przed zamkiem.

- Jak wy się do mnie zwracacie? Wiecie kim jestem?! - krzyknęłam z oburzeniem.

- Jakąś dzikuską! A nie potrzebujemy tu takich!

- Klękać! Jestem księżniczką!

Oni się zaśmiali i z trudem powiedzieli :

- A niby z czego księżniczką, lasu?! - i znów buchnęli śmiechem.

- Nie, tak się składa, że Mordoru.

Oni uznali to za żart.

Zsiadłam z klaczy wyciągając miecz.

Strażnicy przestali się śmiać i również go wyciągnęli.

Ruszałam na nich.

Z dziwną łatwością wygrywałam.

Gdy już pokonałam tych, którzy mnie zwolnili poczytałam jak ktoś od tylu przykłada mi szmatkę do twarzy.

Próbowałam się wyrwać, co mi się udało, ale niestety była to substancja usypiająca.

Poczułam jak nogi mi się ułamują.

- Ja wam dam! - warknęłam i nastała całkowita ciemność.

Środek naprawdę musiał być silny, skoro nawet mnie powaliło.

W końcu obudziłam się. Nie wiem ile spałam, ale gdy tylko chciałam sięgnąć po broń, poczułam jej brak.

Otworzyłam oczy i spostrzegłam, iż jestem w celi.

Delikatnie kręciło mi się w głowie, ale na szczęście po chwili przestało.

O nie, ja tu nie zamierzam gnić!

Szybko włożyłam rękę do biustu i wyciągnęłam nożyk, (trzeba być przygotowanym na wszystko).

Był na tyle mały, aby wcisnąć się w otwór, dzięki któremu wyszła bym z tej dziury.

Rozejrzałam się czy, nikt nie patrzy i zaczęłam grzebać nim w zamku.

Gdy popchnęłam kraty, strażnicy zerwali się na równe nogi.

Jak i poprzednim razem powaliłam ich.

Przed wejściem do lochów znalałam swoje bronie, oczywiście nie zastanawiając się wzięła je i ruszałam do sami tronowej.

Z tego co zauważyłam to chyba, naszego króla odwiedzili jacyś goście.

A przynajmniej tak można było sadzić po koniach, które właśnie prowadzili do stajni.

Przed wejściem stało dwóch strażników, których od razu powaliłam.

Z hukiem otwarłam drzwi i krzyknęłam:

- Dawać mi tutaj tego, co jakąś szmatą mnie uśpił! Ja mu już pokaże, co oznacza gniew księżniczki Mordo... - nie dokończyłam, iż właśnie chyba Gandalf bawił się w egzorcystę.

Ale niektórzy spojrzeli w moją stronę.

Gdy czarodziej skończył robić show, strażnicy, którzy jeszcze tu byli rzucili się na mnie.

Ja oczywiście zaczęłam walczyć, ale nagle ogarnęłam, że jest tu Gandalf, Aragorn, Gimli, Boromir i Legolas...

Wszystkich strażników mocą odepchnęłam do ściany.

I tym razem wszyscy gapili się na mnie.

Legolas

A co tu robi Tenebris?!

Na jej twarzy również widać było, delikatne zakłopotanie.

- A co wy tu robicie? - zapytała, chowając miecz.

- Pytanie co ty robisz! - rzekł Théoden.

- Ja, nic - wywijała się - Dobra, to może ja już sobie pójdę?

- Nie, stój! - rzekł stanowczo Gandalf podchodząc do niej.

Tenebris

- Po co mnie tu ściągałeś? - warknęłam cicho.

- Jesteś nam potrzebna, potrzebujemy Cię.

- Aha, bo przez to, że jestem potężniejsza niż ty i cała ta drużyna wzięta razem, to chcesz mieć mnie po swojej stronie! - krzyknęłam robiąc krok w tył tak aby wszyscy usłyszeli - O nie Gandalfie, nie będziesz mną pomiatał jak innymi. A to, że to ja jestem potężniejsza i się mnie boisz, to tylko i wyłącznie twój pieprzony problem! - zrobiłam chwilę przerwy i kontynuowałam dalej, tym razem już spokojniej - Mają tu jakieś piwo?

Nikt nie odpowiedział.

- Macie czy nie?! - krzyknęłam.

Podszedł do mnie jakiś człowiek i powiedział:

- Owszem mamy, zapraszam za mną - powiedział i ruszyłam za nim.

Na trzeźwo to ja tu zbzikuje.

- Macie tez jakąś wolną komnatę? - zapytałam.

- Owszem już pokazuje - odpowiedział.

Narrator

Theoden zapytał :

- Napewno nie zamknąć tą wariatkę w lochach?

- Ona i tak się uwolni. Nie z takich rzeczy uciekała - westchnął książę.

- Ona sama widać, że gubi się we własnym świecie, wiec dajmy jej czas - powiedział Aragorn

- Nie mamy czasu! - wtrącił się czarodziej.

Tenebris

Wzięłam do ręki kolejny kieliszek.

Nie wiem już nawet, który ale to i tak bez znaczenia.

Nagle ktoś wszedł do sali, w której były różne przekąski i wino.

- Macie coś mocniejszego? - zapytałam.

- Oczywiście już przynoszę - powiedział ktoś.

- Upijanie się nie rozwiąże problemów, wiesz o tym co nie? - rzekł Legolas, stając obok mnie.

- Wiem, ale pozwala odpłynąć, zapomnieć o problemach.

Książce popatrzył na mnie i nagle przytulił.

Kieliszek, który trzymałam opuścił moją rękę, witając podłogę.

Tego mi brakowało i to cholernie. Poczucia, że jestem dla kogoś ważna.

Zamknęłam oczy i wtuliłam się w klatkę piersiową Legolasa.

- Kocham Cię ponad wszystko Tenebris i nic tego nie zmieni. Chodź byś wybiła wszystkich, to będę Cię kochał na zawsze - powiedział całując mi czoło.

Ta scena nie mogła trwać jednak długo.

- Oj najmocniej przepraszam, tutaj kładę dla panienki zamówienie - rzekł służący.

Oderwałam się z uścisku księcia i poszłam się napić.

- Dużo wypiłaś? - zapytał książę.

- A jak myślisz? - zapytałam, podnosząc szklankę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro