Rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[pow. Giers]

-Ej, mała wstawaj.- czuję dotyk na swoich ramionach jednak za nic nie chcę się budzić.

-Daj mi spokój, jeszcze 20 minut.- mówię i odtrącam dotykającą mnie rękę.

-Ej słońce jesteśmy.- ponownie czuję dotyk, tym razem delikatne muskanie ciepłej dłoni po twarzy, uśmiecham się i przytulam dłoń do swojego policzka.

-Co, gdzie jesteśmy?- mówię, gdy docierają do mnie słowa przyjmującego.Otwieram gwałtownie oczy, i rozglądam się wokół.- Gdzie my jesteśmy kurwa?

-Tu gdzie mnie auto prowadziło. A raczej GPS.- podaję mi dłoń, by pomóc mi wyjść z auta.

Wychodzę i rozglądam się wokół. Szukam jakiejkolwiek informacji, gdzie się znajduję. W oczy rzucają mi się banery. Na każdym banerze widzę nazwę tego samego miasta.

-Że co? Gdańsk?- mówię z nutą zdziwienia i zdenerwowania w głosie.

-Tak, Gdańsk słońce.- uśmiecha się i zabiera plecak z tylnych siedzeń.

-Dalej mnie wywieźć nie mogłeś? 

-Zdecydowanie mogłem, ale porwanie do Gdańska jest chyba wystarczające.- zakłada plecak na jedno ramię i łapie mnie za rękę.-idziemy.- mówi stanowczo i rusza przed siebie.

Idziemy mijając stare kamienice, nowe bloki, sklepy. Widzimy różnych ludzi, młodych, starych, wysokich, niskich, chudych i ciut mniej chudych. Ale w oczy rzuca mi się jedno. Każdy jest zabiegany. Każda osoba na którą tylko spojrzę pędzi przed siebie w słuchawkach na uszach, i z oczami wlepionymi w ziemię. Wszyscy wyglądają jakby bali się, że ktoś niczym bazyliszek zamieni ich wzrokiem w kamień. Wszyscy pędzą przed siebie jakby bali się, że nie starczy im czasu. Pędzą, jakby mieli zaraz zniknąć. Ale czy nawet zniknięcie za choćby dwa tygodnie nie oznacza przeżycia reszty dni spokojnie, spełniając siebie?

Widząc ten pośpiech sama zwalniam. Uśmiecham się do Tomka, a on jakby rozumiejąc mnie idealnie również dostawia swoje tempo do mojego.

***

-Jakie ono jest ogromne.- mówię,  przyglądając się delikatnym falom
morza.

-To jest nic w porównaniu do niektórych widoków.- mówi, i odkłada nasze rzeczy na kocu. Łapie mnie za rękę i kieruję się powoli do brzegu morza.

Bosymi stopami wchodzi w wodę, jednak ja nie jestem przekonana do wejścia do morza.

-Boisz się?- pyta, a ja kiwam twierdząco głową.- Chodź. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.- przyciąga mnie delikatnie za rękę w swoją stronę.

Wchodzę w wodę, jednak delikatne uderzenie małej fali już mnie odstrasza.

Tomek puszcza moją rękę, podchodzi bliżej i gwałtownie bierze mnie na ręce. Uśmiecha się, i wchodzi do wody.

-Tomek puść! Wiesz, że się boję morza!- krzyczę próbując się wyrwać a przyjmujący zaczyna się ze mnie śmiać.

-Spokojnie, wiem, że boisz się morza. Po prostu mi zaufaj. Nic ci się nie stanie.- mówi a ja (jak to już mam w zwyczaju) przewracam oczami i wtulam się w chłopaka.

Idzie coraz głębiej, jednak uważa na moje ciało. Przyjmujący staje w miejscu. Woda sięga mu lekko powyżej kąpielówek. Ja dalej zostaje nad wodą.

Zamykam oczy. Czuję.. spokój? Słyszę szum wody, który jest inny, niż ten doskonale mi znany. Szum morza jest specyficzny, jest uspokajający. Wsłuchuję się w niego, a wszystko wokół staje się ciszą.

Szum morza, i silne ramiona przyjmującego. Czy istnieje coś bardziej idealnego?

Wtulam się w Tomka jeszcze bardziej. Jego ramiona stają się uzależniające, a jego perfumy są narkotykiem, którego tak bardzo potrzebowałam, żeby oderwać się od świata. Głębią jego oczu upijam się jak oceanem najdroższej wódki. Wyglądają jak miliony dolarów, jednak dla mnie są na wyciągnięcie ręki, jakbym była milionerką, która w tej chwili może mieć wszystko. I ma. Milionerka, która od losu dostała bezcenny skarb- taką osobę jak Tomek. Mając te miliony nie starczyłyby, by zapłacić życiu za niego. Jest wyjątkowy.

-Co? Chcesz już wyjść?- pyta a ja wzruszam ramionami.

Tomek wychodzi z wody, i kieruję się do naszych rzeczy. Delikatnie kładzie mnie na ręcznik.

-Zostajemy? Czy przyjedziemy tu później?

-Zdecyduj jak ty chcesz.- odpowiada mi Tomek, a ja wstaję z koca.

-Chodź, pójdziemy gdzieś indziej.- zabieram rzeczy do ręki, a Tomek strzepuje koc. Chowa go do plecaka, a ja zakładam go na plecy. W rękach trzymam swoje trampki, które zabiera mi Tomek.

-Wskakuj.- mówi, a ja patrzę na niego ze zdziwieniem.

-Co?

-No wskakuj.- mówi ponownie.

-Nie, bo jestem gruba i ciężka.- mówię przewracając oczami i idę dalej.

-Teraz to słońce przegięłaś.- szepta mi do ucha i gwałtownie bierze mnie na ręce.

-Tomek! Ogarnij się!- mówię,  jednak nie zwraca na mnie uwagi, i jakby mną "manerwuje", układając mnie wygodnie na swoich plecach.

Kieruje się w stronę wyjścia z plaży. Idziemy w stronę auta Tomka.

Tomek delikatnie stawia mnie na ziemię przy swoim wozie i uśmiecha się do mnie głupio. Otwiera mi drzwi, a ja momentalnie uśmiecham się do niego. Boże, kocham jego maniery.

Tomek zamyka za mną drzwi i idzie na miejsce kierowcy, siada i rusza.

-Tomek, mogę zadać ci pytanie?

-Jesteśmy tu bo tak mi się zachciało.- mówi a ja patrzę na niego zdziwiona.

-Co? Skąd wiesz o co chciałam spytać?

-Bo żeby się o to spytać czaisz się jak Huber na piłkę, już odkąd tu przyjechaliśmy.- przewracam oczami i zlewam ten tekst.

-Gdzie jedziemy?

-Zobaczysz.- staje na światłach, i kładzie mi rękę na nodze.- ważne, że nic ci się nie stanie, obiecuję.- uśmiecha się do mnie, a ja siedzę bez słowa.

Uwierzyłam. Mimo, że nigdy nie wierzyłam w cudze słowa, teraz to robię. Mam do niego tak wielkie zaufanie, że nawet gdyby w środku dnia powiedział mi, że jest godzina 20 zmieniłabym zegarek na ta godzinę.

Po niedługim czasie Tomek zatrzymuje się przy jednym z wysokich budynków.

Wychodzi z auta i otwiera mi drzwi.

-Zapraszam panią.- mówi uśmiechając się przy tym uroczo.

Wychodzę z auta, a Tomek wyciąga z bagażnika nasze walizki. Patrzę przed siebie i widzę czterogwiazdkowy hotel.

-Gdzie idziemy?- oglądam się dookoła, szukając jakiegoś zwykłego domu wczasowego.

-Przed siebie.- mówi,  i kieruję się wraz z naszymi walizkami do wejścia.

-Usiądź na chwilkę.-mówi i kieruje się do recepcji.

Rozmawia z siedzącą tam dziewczyną i po chwili wraca do mnie z kluczami.

-To co? Idziemy do naszego mieszkanka.

Idziemy do windy. Wchodzimy do środka,  a Tomek na przyciskach wystukuje najwyższe piętro budynku.

Patrzę się na niego z zdziwieniem.

Dojeżdżamy, i kierujemy się do pokoju 103.

Tomek otwiera drzwi, i wpuszcza mnie przed siebie.

-Oto twoje tymczasowe królestwo.- mówi, a ja rozglądam się wokół.

Znajduję się w jasnym, nowoczesnym pokoju. Wszystko jest białe, a wyróżniają się tylko małe czarne elementy wystroju.

Wchodzę głębiej. Widzę drzwi, które otwieram, a przede mną ukazuje się łazienka, z dużą białą wanną i prysznicem. Jest równie nowoczesna jak pokój, w którym byłam przed chwilą. 

Idę dalej. Patrzę przez okno, a za mną stoi Tomek, trzymający mnie delikatnie przy biodrach, wtulając mnie w siebie czule.

-Jak widok?- pyta. 

Za szybą widzę las, i morze znajdujące się nieopodal. Jesteśmy na najwyższym piętrze budynku dzięki czemu przez późną już dość porę, czuję się jakbym była bliżej znajdujących się na niebie gwiazd.

-Jest pięknie.- szepczę.Odwracam się, i wtulam w Tomka. Patrzę się w górę, uwagę skupiając na jego oczach. Są szczęśliwe. Mała rzecz, ale daje mi nieziemską radość.

Staję na palcach i delikatnie muskam jego usta. Uśmiecham się, przytulam jeszcze na chwilkę, i odchodzę do walizki.

-Pójdę się trochę ogarnąć, i wtedy lecę spać.- mówię i wyciągam potrzebne rzeczy z bagażu.

Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Wychodzę z pomieszczenia,  i widzę Tomka zabierającego z łóżka jedną pościel.

-Że tak spytam, co ty robisz? 

-Łóżka nie da się rozłączyć, więc biorę jedną pościel, byś nie czuła się nie swojo.

-Ej, ogarnij się. Nie rozumiem w czym problem. Śpimy obydwoje na tym łóżku, w czym ty tu widzisz jakieś komplikacje?- Tomek patrzy się na mnie ze zdziwieniem.

-Dobra, ja nic nie mówiłem.- mówi i odkłada pościel na łóżko.

Kieruje się łazienki, a ja kładę się na łóżko, i robię szybki przegląd social mediów.

Piszę do Kozi, że jestem w Gdańsku i jestem bezpieczna, a z łazienki wychodzi Tomek, z odkrytą klatką piersiową. Boże, czemu każdy chłopak nie może mieć tak idealnych mięśni?

Odkładam telefon na szafkę, a przyjmujący kładzie się do łóżka. 

-Dobranoc, śpij dobrze.- mówi, a ja zgaszam światło.

-Dobranoc, nawzajem.- odpowiadam. I przykrywam się pościelą. Patrzę w sufit, lecz po chwili zbliżam się do Tomka.

-Miłych snów.- mówię, a przyjmujący delikatnie całuje mnie w czoło. Uśmiecha się, a ja wtulam się w niego w ułamek sekundy. Zasypiam wsłuchując się w jego równy oddech.

_***_

Witajcie!

Jak minął wam tydzień?

Coraz więcej się tu dzieje, domyślacie się co knuje Tomek? 😏😏

Mam nadzieję, że nie, i że będzie to dla was totalne zaskoczenie 😂

Buziaki, do następnego!

Mth💕


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro